Laleczki poprzebijane igłami, martwe zwierzęta podrzucane pod drzwi „przeklętych”. Zombi! Dla przeciętnego europejczyka tym właśnie jest wudu. Jednak wudu to przede wszystkim wiara w dobro i zło. Z jego kultem łączy się magia. Biała – dobra czarna – zła
Wyznawcy tej religii powszechnie wierzą, że istnieje możliwość komunikowania się ze światem loa (bogów) i duchami przodków. Zdolność tę posiedli jednak tylko nieliczni. Houngan (kapłan), mambo (kapłanka) i bokora (czarownik) to ludzie wybrani przez duchy, którzy nie tylko mają wiedzę o życiu loa, ale także przeszli inicjację niezbędną do prowadzenia rytuałów, wywoływania duchów i komunikowania się z nimi. Drzwi umożliwiające porozumiewanie się ze światem duchów i loa otwierają się, gdy kapłan jest w stanie zawężonej świadomości – transu. Taniec, rytmiczne uderzenia bębnów, ogień, śpiew, zaklęcia i symboliczne przedmioty związane z „tematem” danego rytuału to stałe elementy pomagające kapłanowi wprowadzić się w ten stan. Komunikowanie się to oddanie swego ciała i umysłu duchowi. Akt takiego kontrolowanego opętania polega na zastąpieniu osobowości świadomej przez inną – ducha. Towarzyszy temu zawieszenie świadomości i brak poczucia realności. Nierzadko bywa, że w trakcie takiej ceremonii w podobny stan wpada nie jedna, lecz więcej osób.
Hounganie są kapłanami najwyższej rangi, znachorami-zielarzami, często uzdrowicielami i doradcami. Tylko kapłan ma zdolność odprowadzania duszy po śmierci człowieka lub przywracania jej z powrotem, jeśli zagubiła się lub jest niszczona przez złego ducha. Walka o duszę to nierzadko walka o życie, zdrowie i szczęście żyjącego. Rytuał uzdrowienia polega na wezwaniu duszy cierpiącego oraz przyjaznego mu loa. Otrzymane od nich informacje pozwolą kapłanowi poznać przyczynę cierpień i sposoby zaradzenia im.
Zemsta przodków
Szczególne miejsce w tradycji wudu zajmuje kult przodków. Dba się o ich groby i oddaje cześć jako protoplastom rodów, wierząc równocześnie, że nadal żyją i towarzyszą ludziom pod postacią duchów. Bez konsultacji z nimi nie zapada żadna ważna decyzja, a kara za złożoną, lecz niespełnioną obietnicę daną umierającemu nie ominie winnego. Nawet z zaświatów dosięgnie go zemsta przodków.
Wiara w nieograniczoną moc duchów i loa sprawia, że darzy się je wielkim szacunkiem i pragnie pozyskać ich względy. To składanie ofiar, odprawianie dziękczynnych rytuałów ma zapewnić błogosławieństwo istot duchowych. Owoce, warzywa, pieniądze, rum to rutynowe ofiary składane w hołdzie duchom. Bywa jednak, że sprawy, z jakimi zwracają się wyznawcy, są powiązane z ciemną stroną natury ludzkiej. Wzywany jest wtedy jeden ze złych duchów Guédé, np. Loa Petro. Czarownik odwołuje się do mocy czarnej magii, a cel jest zawsze ten sam: sprowadzanie nieszczęścia na żyjących.
W ceremoniach czarnej magii nieodzowne są krwawe ofiary, na ogół ze świń, kóz oraz byków, choć czasami zdarza się, że w ofierze składa się także ludzkie ciało wygrzebane z grobu, a czasem są to żywi ludzi.
Bo w wudu duchy i magia są ze sobą nierozerwalnie związane. Moc loa i innych duchów próbowano wykorzystywać poprzez magię: białą – wspierającą człowieka – i czarną – szkodzącą mu. W przeciwieństwie do białej, którą mogli uprawiać tylko wybrani, czarną magią zajmować mógł się każdy, więc w kręgach wudu mnożyły się historie o czarownikach, trucicielach, którzy rzucając klątwy, budzili powszechny lęk. Dlatego właśnie wyznawcy odwoływali się do różnych magicznych przedmiotów mających chronić ich przed wpływami czarnej magii. Najpopularniejsze to amulety, tzw. obia. Kość wypełniona magicznym proszkiem, pierścień upleciony z trawy, dwie podłużne torebki ozdobione muszelkami i wypełnione trawą to najbardziej popularne amulety noszone przez wyznawców do dziś.
Ogórek żywych trupów
Jednym z wierzeń pochodzących jeszcze z Czarnego Lądu jest przekonanie, że za pośrednictwem czarnej magii można ożywić ciało zmarłego. Taki zmartwychwstały zwany jest zombi, czyli ktoś silnie zniewolony i ślepo wykonujący polecenia osoby go kontrolującej. Jednak jak podkreślają wyznawcy wudu, zombi stanowi pewnego rodzaju folklor, niemający żadnego związku z właściwym nurtem religijnym. Tak czy inaczej Haitańczycy boją się zombi i to nie tyle spotkania z nim, ile zmienienia się weń. Dobrze wiedzą, że rytuał prokurowanej śmierci, a potem zmartwychwstania odbywa się zazwyczaj na czyjeś zlecenie – często osób bliskich.
Naukowcy zjawisko zombi tłumaczą oddziaływaniem czynników psychologicznych. „Żywe trupy” to po prostu ludzie wykluczeni, często skazani przez rodzinę na „śmierć”. Właśnie takiemu odtrąconemu czarownik lub kapłan podaje roślinny środek znieczulający mający podobne właściwości jak tetrodotoksyna lub hioscyjamina, które mogą wywołać wszelkie symptomy śmierci klinicznej. Mimo że ofiara jest w pełni świadoma, co się dzieje z nią i wokół niej, nie ma mocy pokazania tego otoczeniu.
Kilka dni po pogrzebie „nieboszczyk” zostaje wykopany, a kapłan podaje mu preparat z roślin pobudzających system nerwowy zwany przez Kreolów „ogórkiem żywych trupów”. Niestety, po tym zabiegu przywrócony do życia nigdy nie odzyskuje sprawności intelektualnych. Uszkodzenia układu nerwowego w wyniku niedotlenienia mózgu są już na tyle duże, że osobowość ulega całkowitej degradacji, zmysły są przytępione, a pamięć przestaje funkcjonować.
Haitańczycy zjawisko zombi tłumaczą nieco inaczej. Dla nich ciało zombi żyje – to ciało przejęte przez jednego z duchów śmierci Guédé. Według wierzeń zbawieniem dla zombi jest sól. Zjedzenie jej pod każdą postacią uwalnia z mocy ducha i pozwala spokojnie spocząć nieszczęśnikowi w grobie. Jeśli jednak tak się nie zdarzy, ni to żywy, ni to trup staje się niewolnikiem swojego obłędu i tych, którzy wykorzystują go np. do niewolniczej pracy. Ponoć do dziś istnieją gdzieś ukryte w górach Haiti kopalnie, w których jeszcze pracują zombi. By uchronić swych dopiero co zmarłych bliskich od takiego losu, rodzina przebija kołkiem ciało zmarłego bądź odrąbuje mu ręce i nogi. Potem bliscy czuwają przynajmniej przez kilka dni po pogrzebie przy grobie zmarłego.
Mimo że na temat wudu napisano wiele, nadal istnieje dużo pytań bez odpowiedzi. Trudno nie doceniać tego zjawiska, skoro ciągle przybywa wyznawców i sekt inspirowanych tym kultem religijnym.
Z Czarnego Lądu
Wudu jest częścią szerokiego nurtu religii afroamerykańskich, które pojawiły się w różnych zakątkach świata wraz z pierwszymi niewolnikami w XVII–XVIII wieku. Wudu należy do tzw. religii synkretycznych nawiązujących do różnych tradycji i wierzeń. Jednak źródeł tego kultu religijnego należy szukać w zachodnioafrykańskich wierzeniach plemion: Joruba, Kongo, Fulanów. U mieszkańców tych plemion panowało przekonanie, iż świat przepełniony jest duchami, a jedynym ze sposobów zjednywania ich sobie jest magia. Mimo że obecnie wudu stanowi swoistą mieszaninę elementów religii katolickiej, żydowskiej oraz spirytyzmu, nadal dominują w niej wiara w duchy, moce nadprzyrodzone i magię.
Wszyscy święci wudu
Obiektami kultu tej religii są: najwyższa istota – Bon Dieu, panteon wielu miejscowych i afrykańskich bogów (loa), duchy przodków oraz przedmioty o właściwościach magicznych. Inaczej niż w religiach monoteistycznych w wudu, choć uznaje się istnienie jednego boga – stwórcy, cześć oddaje się wielu bogom zwanym ogólnie loa oraz duchom przodków. Obecnie loa utożsamiani są ze świętymi katolickimi i nawiązują do nich poprzez posiadane atrybuty.
Bóg miłosierdzia Oxala, nazywany przez wyznawców „świętym nad świętymi”, utożsamiany jest z Jezusem. Uosabia czystość duchową, miłosierdzie i współczucie dla cierpień innych. Kojarzony jest z bielą i srebrem. Bóg strzegący granicy między światem żywych i umarłych – Papa Legba to odpo-wiednik św. Piotra. Podczas rytuałów wzywany jako pierwszy, gdyż umożliwia kontakt z duchami zmarłych i innymi istotami duchowymi. Jego symbolem jest klucz. Z kolei Jan Chrzciciel to w kulcie wudu Szango – bóg burzy, który patronuje również myśliwym. W panteonie loa znajdują się także odpowiednicy innych bogów, m.in. wojny – Ogoun, rolników – Zaka, śmierci – Guédé, oraz miłości płodności – Erzulie.