1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony

Szwagier Gierka: za dużo za darmo

Artur Andrus (Fot. Krzysztof Opaliński)
Artur Andrus (Fot. Krzysztof Opaliński)
W czasach studenckich, kiedy regularnie podróżowałem pociągami relacji Warszawa Wschodnia – Sano, o tym, że przyjdzie ktoś z darmową wodą mineralną, można było tylko pomarzyć.

Szwagier przeżywa trudny okres. Nie skarży się, nie prosi o radę, ale jakoś tak zamilkł i wyszywa makatki. Niebieską nicią na białym płótnie. Takie, jakie dawniej wisiały w kuchniach. Z sentencjami typu: „Miłość i zgoda domu ozdoba”, „Jak ja ugotuję, każdemu smakuje”. Niektóre hasła chyba sam wymyślił, na przykład: „Ile matek, tyle sałatek”. W końcu wyhaftował taką z napisem: „Używaj świata, póki służą lata”, i zniknął z domu. Nie ma go drugi dzień.

Jadę pociągiem, przychodzi pan z wózkiem i proponuje wodę w prezencie od PKP. Pani siedząca przede mną pyta: „Ale jest tylko gazowana albo niegazowana?”. No, a jaka ma być? Tak pomyślałem wtedy. Teraz sprawdziłem i dowiedziałem się, że są: mineralne, źródlane, stołowe, lecznicze. Mogą być bardzo niskozmineralizowane, niskozmineralizowane, średniozmineralizowane, wysokozmineralizowane. Czyli ta pani miała rację. Następnym razem i ja zapytam, czy jest woda średniozmineralizowana. Może się dowiem, że średniozmineralizowana przysługuje w pierwszej klasie, w drugiej tylko nisko-. Do czego nas ten wybór doprowadzi?

W czasach studenckich, kiedy regularnie podróżowałem nocnymi pociągami relacji Warszawa Wschodnia – Sanok, o tym, że przyjdzie ktoś z darmową wodą mineralną, można było tylko pomarzyć. Nawet nie można było pomarzyć. Że ktoś da za darmo wodę w pociągu? Na takie pomysły mogli wpadać pisarze science fiction. Nie przypominam sobie takich scen nawet w zagranicznych filmach z tamtych czasów. Albo tam też nie dawali, albo u nas takie sceny były usuwane, żeby nie zaogniać konfliktu społecznego. Owszem, widywało się bogate towarzystwo w wagonach restauracyjnych Orient Expressu, ale wiadomo było, że to po pierwsze było dawno, jeszcze przed czasami powszechnej sprawiedliwości, po drugie, musieli za to zapłacić. U nas w sypialnych była woda mineralna. Ale w normalnej drugiej klasie? Nawet za pieniądze nie było wyboru. Czasem pojawiał się ktoś z dużą torbą na ramieniu, szybko przebiegał przez korytarz, nawołując: „Piwo jasne, piwo jasne, piwo jasne”. Nigdy się nie zdarzyło, żeby ktoś wychylił się z przedziału i zapytał: „Ale jest tylko jasne?”. Teraz już tacy sprzedawcy po wagonach nie biegają. Bo wybór za duży. Co oni musieliby teraz proponować? „Piwo jasne, piwo ciemne, piwo górnej fermentacji, piwo dolnej fermentacji, IPA, ALE, lager, APA”? Przecież to wymienić trudno, a co dopiero sprzedać!

W radiowym bufecie pracowała pani Teresa. Miała swoich ulubionych klientów, do których na szczęście należałem. Korzyść z sympatii pani bufetowej była taka, że kiedy prosiłem na przykład o kotlet pożarski, pani Teresa nachylała się dyskretnie i mówiła tak, żeby nikt z kolejki poza mną tego nie usłyszał: „Pan tego nie zje”. Co znaczyło, że pożarski jest albo nieświeży, albo niesmaczny, albo – najczęściej – jedno i drugie. A wiadomość była mi przekazywana w sposób tak dyskretny, bo przecież towar trzeba było jednak sprzedać. I już po chwili, z pożarskim, przy sąsiednim stoliku siadał któryś z wicedyrektorów. Widocznie nie należał do grupy ulubionych klientów pani Teresy. Dlaczego o tym piszę? Bo generalnie jestem za tym, żeby mieć wybór. Jak największy. Ale może to kwestia wieku, może przyzwyczajeń z młodości – osobiście z tym zbyt dużym wyborem sobie nie radzę. I zaczynam tęsknić za panią Teresą. Chciałbym, żeby pojawiała mi się jak matka chrzestna Kopciuszkowi. Na przykład w czasie wyborów. Żeby stała obok mnie w kabinie za zasłonką, patrzyła na to, w której kratce chcę postawić krzyżyk, i dyskretnie mówiła: „Pan tego nie zje”.

Artur Andrus, Mistrz Mowy Polskiej, dziennikarz, poeta, autor piosenek

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze