1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Biednemu zawsze wiatr w oczy

Biednemu zawsze wiatr w oczy

Katarzyna Miller (Fot. Krzysztof Opaliński)
Katarzyna Miller (Fot. Krzysztof Opaliński)
Łatwiej powiedzieć: „nie mam na to wpływu" niż przełamać strach, obawy i coś zrobić.

Biednemu zawsze wiatr w oczy" znaczy mniej więcej tyle, że biednej osobie – ekonomicznie, ale też doświadczonej przez los – jest trudniej w życiu. I z tym nie sposób dyskutować, osoby uprzywilejowane rzeczywiście mają łatwiejsze życie. Jednak warto zwrócić uwagę, że czasem zbyt chętnie sięgamy po tę skargę na niesprawiedliwość losu. Robimy to trochę z przyczyn kulturowych, Polacy lubią wspólnie narzekać, ponieważ budują w ten sposób poczucie więzi społecznej. Ale jest w tym powiedzeniu coś jeszcze – przyznanie się do bezradności. Jakie korzyści przynosi taka deklaracja? Na pewno chwilowe poczucie ulgi i ukojenia. Jeśli przyznaję, że nie mam wpływu na swoje położenie, to oznacza, że nie jestem za nie odpowiedzialna, nie muszę mieć z tego powodu poczucia winy, jestem usprawiedliwiona.

Umiejętność przeżywania stanu bezradności jest bardzo potrzebna, swojej niemocy doświadczamy na przykład podczas choroby i śmierci bliskich nam osób. Sztuka polega na tym, żeby nauczyć się rozróżniać to, na co mamy wpływ, od tego, na co wpływu nie mamy. Jeżeli ktoś ma poczucie, że w życiu jest mu boleśnie i biednie, to naprawdę trudno mu z tego wyjść. Bywa, że ludziom tak pechowo się składa, że ni cholery nie mogą wydostać się z impasu. Tylko że trzymanie się myśli: „Nic z tym nie mogę zrobić" raczej nie doda im skrzydeł. Jak mam pięć złotych, mogę powiedzieć: „Nic nie mam", ale mogę też powiedzieć: „Mam pięć złotych". Dotykamy tu przekonań o poczuciu własnej wartości, skuteczności, a pozytywna myśl wpływa nie tylko na to, jakie sobie wyznaczam cele, ale też na to, czy w ogóle je realizuję, a nawet na moje samopoczucie, emocje, które odczuwam.

Na poczucie bezradności dobrze być uważnym, bo bardzo szybko się go uczymy. Nie bez powodu mówi się o wyuczonej bezradności, czyli o nawykowym stanie rezygnacji, kiedy to uważamy, że nic nie da się zrobić, żeby poprawić swoją sytuację. W tym stanie można znaleźć pewną ulgę i wygodę. Łatwiej powiedzieć: „Nie mam na to wpływu" niż przełamać strach, obawy i coś zrobić. Ten wysiłek nie daje przecież gwarancji powodzenia, wiąże się z ryzykiem, a to bardzo nieprzyjemne. Jednak na dłuższą metę strategia bezradności nie jest skuteczna; pomyślmy, jak reagujemy na ludzi, którzy czują się wiecznie pokrzywdzeni. Na początku może i chcemy pomóc, ale dość szybko zaczyna nas to ich poczucie niemocy męczyć. Wyuczona bezradność jest też niebezpieczna dlatego, że nie pozwala nam dostrzec, gdy coś w naszej sytuacji się zmienia.

Skąd poczucie bezradności może się brać? Rodzice i wychowanie, początek jest zawsze tam. Czasem rodzice są nadopiekuńczy i nie pozwalają nam mierzyć się ze światem. Kiedy indziej nie przejawiają nami zainteresowania i nie widzimy w ich oczach potwierdzenia, że to, co robimy, ma jakieś znaczenie. Dzieciom często mówi się: „Co ty tam wiesz". Wbudowaniu sprawczości ważne jest też to, jakie przekonania na temat świata wpojono nam w domu. Psycholożka Carol Dweck zauważyła, że ci uczniowie, którzy reagują bezradnością na niepowodzenia szkolne, zwykle uważają, że człowiek rodzi się z określoną inteligencją, umiejętnościami i tego nic nie może już zmienić. Natomiast dzieci, które nie mają poczucia bezradności, uważają, że umiejętności można doskonalić, a niepowodzenie może być w tym pomocne, bo jest informacją zwrotną, co warto poprawić. Jednym słowem są nastawione na rozwój. Zdaniem Dweck nastawienie do świata, które decyduje, jak podchodzimy do zadań i swoich porażek, można zmieniać. Choć oczywiście żadnej zmiany nie da się przeprowadzić bez chęci i woli zainteresowanego.

Katarzyna Miller terapeutka. Pisze książki, wiersze, śpiewa.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze