„Pisklę” to wyjątkowe połączenie horroru, baśni i opowieści o dorastaniu przywołujące na myśl najlepsze tytuły ze stajni A24. Debiut Hanny Bergholm wywołuje skrajne emocje: przeraża, wzrusza i nie daje o sobie zapomnieć.
Kto zna horrory wyprodukowane przez studio A24, dobrze wie, że po „Pisklęciu” można spodziewać się metafory rodzącej się kobiecości. Pełnometrażowy debiut fińskiej reżyserki Hanny Bergholm oferuje jednak znacznie więcej. Koronkowo skonstruowany scenariusz łączy w sobie horror, baśń i coming-of-age story, a odpowiadający za efekty specjalne Gustav Hoegen – który pracował wcześniej między innymi przy „Gwiezdnych wojnach” i „Ex Machinie” – tworzy jednego z najwspanialszych potworów w historii europejskiego kina gatunkowego. Efektem jest film, który przeraża i wzrusza jednocześnie.
O czym zatem jest „Pislę”? Główną bohaterką obrazu jest nastoletnia Tinja (Siiri Solalinna), nieśmiała gimnastyczka wychowywana przez apodyktyczną matkę (Sophia Heikkilä), której marzy się życie jak z Instagrama – z perfekcyjnymi śniadaniami, wiecznie uśmiechniętymi dziećmi i fałszywym rodzinnym szczęściem. Pewnego dnia Tinja znajduje w lesie umierającą wronę i jej samotne jajko. Postanawia zabrać je do domu, by wykluło się z niego tytułowe pisklę. Jajko rośnie jednak do ogromnych rozmiarów, a Tinja nie zdaje sobie sprawy, że za chwilę doprowadzi do narodzin potwora. Jeśli w kinie szukanie głównie mocnych wrażeń, ta finlandzko-szwedzka produkcja z pewnością wam ich dostarczy. Film zadebiutuje na ekranach polskich kin już 14 października.