Seriali jest tysiące, nie sposób obejrzeć wszystkich. Podpowiadamy, które są warte uwagi.
Są tu i piękne kostiumy, i pudrowane fryzury, i historyczne wnętrza. Ale najciekawsza jest tytułowa bohaterka. Zaślubiny z królewiczem to zwykle szczęśliwy finał bajek, ale dla Marii Antoniny perspektywa ślubu z delfinem Francji była raczej koszmarem. Zanim nastoletnia arcyksiężna przybyła na dwór w Wersalu, musiała przejść intensywny trening idiotycznej dworskiej etykiety. Na miejscu czekała na nią rodzina z piekła rodem, czyli zawistny brat narzeczonego, jego zgryźliwe ciotki oraz chutliwy dziadek król. I on sam, przyszły monarcha, chorobliwie nieśmiały dzikus, który zamiast towarzystwa ludzi woli polowania i zegarowe mechanizmy. Nic dziwnego, że ich związek został skonsumowany wiele lat po ślubie. Deborah Davis, współautorka scenariusza filmu „Faworyty” nagrodzonego Oscarem, błyskotliwie i z humorem interpretuje biografię królowej surowo ocenionej przez historię. W jej serialu jest pełną życia, trochę naiwną dziewczyną, którą bez pytania o zgodę rzucono w wir pałacowych intryg z misją dostarczenia następcy tronu. Wytworne stroje i bombastyczne fryzury to właściwie jedyna przestrzeń, w której Maria Antonina może o sobie decydować.
„Maria Antonina”, 8 odcinków, Canal+ (Fot. materiały prasowe)
Owszem, bywa goło, ale wcale nie jest tak wesoło, bo za historią popularnej grupy męskiego striptizu kryje się krwawy dramat. Steve, emigrant z Indii, marzy o stworzeniu własnego biznesu. Próbuje z salonem gry w tryktraka, dyskoteką, w końcu wpada na pomysł, że tak jak jego idol, twórca „Playboya” Hugh Hefner, stworzy klub, tylko że dla pań. Niestety świat Steve’a to liczby i obliczenia, nawet nie lubi nocnych klubów. Na szczęście na horyzoncie pojawia się choreograf, i to z nagrodami Emmy na koncie. Szybko zmienia prowincjonalne występy w stylowe widowisko. Ale równie szybko zaczyna się rządzić i sugerować, że kasowy sukces to jego zasługa. Od razu wiadomo, że to zderzenie wybujałych ambicji nie przyniesie nic dobrego.
„Witamy w Chippendales”, 8 odcinków, Disney+ (Fot. materiały prasowe)
Superprodukcję HBO okrzyknięto najlepszą filmową adaptacją gry komputerowej. I warto ją obejrzeć, nawet jeśli nie jest się fanką czy fanem gier. Wizja świata ogarniętego plagą morderczych grzybów, zamieniających nosicieli w żywe trupy, może wydawać się ponura, ale współbrzmi z lękami pocovidowej ery. Serial odważnie pyta o sens przetrwania, a przy tym hipnotyzuje wartką akcją. Duża w tym zasługa pary głównych bohaterów. Joel to pozbawiony złudzeń typ po przejściach, który nie zawaha się przed niczym, by przeżyć. Czternastoletnia Ellie dopiero poznaje świat i jest odporna na zarazę. Połączył ich przypadek, ale teraz razem wędrują przez Stany po apokalipsie w poszukiwaniu nadziei na ocalenie ludzkości.
„The Last of Us”, 9 odcinków, HBO Max (Fot. materiały prasowe)