1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. „Znachor” Netflixa – opowieść o silnych kobietach i ludzkim Wilczurze

„Znachor” Netflixa – opowieść o silnych kobietach i ludzkim Wilczurze

Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe)
Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe)
Dziś na Netflixa trafiła jedna z najbardziej wyczekiwanych w tym roku produkcji w naszym kraju. Czego możemy spodziewać się po nowym „Znachorze”? To historia, której twórcy dodali nowoczesnego sznytu, nie odejmując tym samym tego, co w powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza było najwybitniejsze – emocji trafiających widza prosto w serce.

Nakręcenie takiego filmu nie mogło należeć do najłatwiejszych. Nie tylko dlatego, że powieść „Znachor” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza zna niemal każdy dorosły Polak i wielu z nas zalicza ją do grona najważniejszych książek życia. Było to nie lada wyzwanie przede wszystkim dlatego, że większość z nas wciąż ma w pamięci jej ekranizację z 1981 roku w reżyserii Jerzego Hoffmana, a wspaniałe role Jerzego Bińczyckiego i Anny Dymnej trzyma głęboko w sercach. To z jednej strony zachęca do obejrzenia netflixowej wersji, z drugiej dzieli widzów. Czego więc możemy się spodziewać po nowym „Znachorze”?

„Znachor” Netflix – historia na miarę naszych czasów

– Nad tekstem pracowaliśmy kilkanaście miesięcy – opowiada scenarzysta Mariusz Kuczewski. – Najważniejsza była dla nas książka, w której niektóre rzeczy wydały nam się archaiczne i nieprzemawiające do współczesnego widza. Chcieliśmy, żeby ta historia była atrakcyjna dla szerokiej widowni. Dlatego niektóre wątki i bohaterów trochę zmodyfikowaliśmy, żeby jak najlepiej wybrzmiały relacje i miłość. Nie opowiadamy tej historii od nowa, bazujemy na książce, ale uwspółcześniamy na przykład sposób pokazania profesora Wilczura – dodaje. – Naszym celem było uczynić go bliższym dzisiejszemu odbiorcy. Nie chcieliśmy, żeby był definiowany przez nieszczęście, którego doświadcza, tylko przez swoje pragnienia. Dlatego z jednej strony zmaga się on z tym, że nic nie pamięta, nie wie, że poszukuje swojej córki, ale to nie sprawia, że jest pozbawiony własnych pragnień. I może się zakochać w napotkanej na swojej drodze kobiecie – uzupełnia Marcin Baczyński.

Kim jest tytułowy bohater ich opowieści? – To samotny facet, który podąża piaszczystą drogą na tle bujających się zbóż. To dla mnie kwintesencja tej produkcji i kiedy myślę o „Znachorze”, ten obraz od razu pojawia mi się w głowie. Siwiejący, brodaty facet, z laską, który od piętnastu lat chodzi od miasteczka do miasteczka, od wioski do wioski. To tułacz, wiecznie czegoś poszukujący, choć sam nie wie czego. To była zresztą jedna z najpiękniejszych scen, które nakręciliśmy. Wtedy poczułem jedność z tym bohaterem. Pomyślałem, że jeżeli mamy tę scenę, to nie martwię się o resztę – opisuje swojego bohatera Leszek Lichota.

Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe)

Marysia wbrew konwenansom

Scenarzyści uznali, że aktualizacji wymaga również sposób przedstawienia kobiet. – Nie dlatego, że coś było z nimi nie tak w książce, tylko z powodu zmian, jakie zaszły w społeczeństwie – tłumaczy Kuczewski. – U Dołegi-Mostowicza Marysia patrzy maślanymi oczami na hrabiego Czyńskiego, a nam zależało na tym, żeby pokazać, że jest postacią bardziej dynamiczną, a jej działania i decyzje wpływają na akcję i mają konsekwencje dla wszystkich. Współczesnemu widzowi łatwiej się z taką bohaterką utożsamić i jej kibicować – dodaje.

– Od razu wiedzieliśmy, że Marysia musi być widoczna i mieć w sobie energię. Dlatego w naszej wersji jest kelnerką w austerii. Uważam, że dzisiejsze widzki lepiej zrozumieją właśnie taką postać niż cichutką, milczącą Marysię. W końcu nawet na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat możemy zauważyć, jak bardzo zmieniła się rola kobiety. Mimo że historia jest osadzona w innych czasach, uznaliśmy, że to zrozumienie jest najważniejsze – uzupełnia producentka Magdalena Szwedkowicz.

Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe)

Jaka jest filmowa Marysia? – Silna, ambitna, gotowa do działań, podążająca za intuicją – wylicza producentka. – Na swojej drodze napotyka wiele przeszkód: strata rodziców, przeprowadzka, sprzedaż pianina. A mimo to ma w sobie dużą siłę. Chce studiować, dąży do spełniania marzeń – dodaje.

– To ambitna, kuta na cztery nogi dziewczyna, która potrafi zawalczyć o siebie i swoich najbliższych. Z jednej strony odebrała wychowanie w myśl ówczesnej kindersztuby dla „panienek z dobrego domu” (zna francuski, gra na fortepianie, włosy czesze w grzeczny warkoczyk), ale z drugiej – nie daje się losowi i konwenansom upupić. Jak trzeba, podwija kieckę i zasuwa, roznosząc piwo w żydowskiej austerii – mówi reżyser.

„Chcę dać kobietom głos”

W Marysię wciela się jej imienniczka Maria Kowalska, która o angażu do projektu dowiedziała się w czasie podróży lotniczej. – Miałam przesiadkę w Dubaju, kiedy dostałam wiadomość od mojej agentki. Gdy ją przeczytałam, zaczęłam krzyczeć na całe gardło, ludzie się na mnie oglądali! Radość szybko zamieniła się jednak w stres, bo miałam problemy z połączeniem internetowym, przez co nie byłam w stanie dać agentce znać, jak bardzo się cieszę, ani potwierdzić swojego udziału w projekcie. W końcu się udało. Pomyślałam wtedy, że to piękny prezent od losu na Boże Narodzenie, bo to wszystko działo się tuż przed świętami – śmieje się aktorka.

Dlaczego tak bardzo zależało jej na udziale w tym projekcie? – Moja Marysia jest sprawcza. Próbuje wpływać na swój los, kształtuje życie decyzjami, jakie podejmuje, nie pozwala, żeby zrobili to za nią inni. Jesteśmy w tym do siebie podobne. Też staram się być osobą sprawczą – często nie czekam na rozwój wydarzeń, tylko pewne rzeczy próbuję sprowokować. Staram się być główną bohaterką w filmie o moim życiu. Nie czekam, aż ktoś da mi szansę, tylko sama kształtuję moją rzeczywistość. Marysia też, co jest bardzo inspirujące. Myślę, że takich bohaterek nam trzeba, żeby pokazać, że kobiety mają swój głos. W tym filmie jak najbardziej nim mówią! – cieszy się Kowalska.

Również Anna Szymańczyk, która wciela się w filmową Zośkę zakochaną w znachorze, podkreśla, jak wiele znalazła wspólnych cech ze swoją bohaterką. – To nie jest postać, która jest smutna i samotna. Owszem, nie szuka obsesyjnie mężczyzny. Jest samodzielna. Potrafi walczyć o swoje, jest mądra. Zośka jest bardzo współczesną postacią. Tak naprawdę to kobieta, którą każda dziewczyna chciałaby mieć jako przyjaciółkę, a każdy facet powinien chcieć mieć taką partnerkę – mówi aktorka.

Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe)

Kobieta z dwudziestolecia międzywojennego a współczesna widzka

Przyznaje, że chciała obdarzyć Zośkę poczuciem humoru. – Zależało mi na tym, żeby ono było współczesne i trafiało do dzisiejszego człowieka, bo dzięki temu widz może z nią sympatyzować. Uważam, że to jest bardzo pozytywna postać. Właściwie nie znalazłam w niej jakiegoś pęknięcia. Podoba mi się jej zachowanie, bo ona ma wszystko bardzo logicznie poukładane. Podąża za swoją ludową intuicją i mądrością. Czasami nie wie, dlaczego coś robi, a mimo to idzie za swoimi emocjami, co jest bardzo współczesne. My dzisiaj też wsłuchujemy się w to, co mówi nam nasze serce – przekonuje Szymańczyk.

Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe)

Zośka mieszka na wsi, pracuje w młynie, ale jest bohaterką, na którą nie da się patrzeć tylko przez pryzmat czasów, w jakich żyje. – Bardzo ważne było dla mnie, żeby to nie była tylko kobieta z ludowizny, ale też ktoś, kto rezonuje ze współczesnością, nie jest zamknięty w swojej epoce. Zośka potrafi wziąć łopatę i pracować nad swoim losem. Ale tak naprawdę jest też bardzo odważna. Już samo to, że zaprasza znachora do swojego domu, o tym świadczy. Ona się na niego otwiera, mimo że nie zna jego przeszłości. Podejmuje to wyzwanie, bo jest postacią mądrą, błyskotliwą, dowcipną, walczącą, stojącą murem za tym, co uważa. Z reżyserem Michałem Gazdą mówiliśmy sobie, że Zośka nie jest osobą, która czegokolwiek szuka. Ona jest kompletna, stanowi sama o sobie jako kobieta dobrze we wsi usytuowana. Owdowiała, ale nie rozpacza nad tym – przekonuje aktorka.

Tylko czy znalezienie połączenia między kobietą z dwudziestolecia międzywojennego a współczesną widzką jest w ogóle możliwe? – Oczywiście, że tak! – mówi Szymańczyk – Wychodzę z założenia, że mentalność ludzka bardzo wolno się zmienia i tak naprawdę rządzą nami te same namiętności, te same lęki, te same chęci. Chcemy tego samego. Dzisiaj zmieniły się tylko narzędzia, za pomocą których po to sięgamy. Dzisiaj marzymy o Ferrari, a kiedyś marzyło się o wozie. Ale tak naprawdę wszystkim nam chodzi o to, żeby być szczęśliwym, zakochanym, akceptowanym, samowystarczalnym, żeby mieć co jeść. „Znachor” nam o tym przypomina – dodaje.

Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe)

Źródło: materiały prasowe Netflix; opracowanie, wstęp i śródtytuły: Dominika Soćko

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze