1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. „Nie bierz siebie zbyt poważnie. To jedyne wyjście z pułapki bycia ociężałym w życiu” – mówi Wim Wenders, reżyser „Perfect Days”

„Nie bierz siebie zbyt poważnie. To jedyne wyjście z pułapki bycia ociężałym w życiu” – mówi Wim Wenders, reżyser „Perfect Days”

Wim Wenders (Fot. Marc Piasecki/WireImage/Getty Images)
Wim Wenders (Fot. Marc Piasecki/WireImage/Getty Images)
„Ludzie szukają lekkości, bo stronią od obciążeń. Od otchłani. Na poziomie fundamentalnym nie chcą jej widzieć, dlatego istnieje lekkość. Z perspektywy geologicznej i kosmologicznej historii świata, to, czym jesteśmy, nie jest nawet kroplą deszczu. Jesteśmy mniej niż kroplą, więc można powiedzieć, że jesteśmy bardzo lekcy!” – mówi Wim Wenders, twórca głośnego „Perfect Days” oraz dokumentu „Anselm”. O lekkości i o tym, jak być żywym w życiu, z reżyserem rozmawia psycholożka i autorka projektu Filmoterapia.pl Martyna Harland.

Twój najnowszy dokument „Anselm” to filmowy portret niemieckiego artysty Anselma Kiefera. Czym Cię zainspirował i co Was łączy?
Najbardziej inspiruje mnie w tym artyście to, że on nie uznaje i nie akceptuje żadnych granic. Jeżeli ma jakąś wizję i chce coś pokazać, to nie czuje się ograniczony. Historia, mitologia, nauka, wszechświat, mikrokosmos, atomy, religia, poezja… wszystko to może być przedmiotem sztuki. A dzięki temu my, odbiorcy, jesteśmy w stanie dobrze to poczuć, ale też otworzyć się na różne interpretacje. Według mnie Anselm Kiefer pobudza nas do życia i czucia.

A co nas łączy? Moje najwcześniejsze wspomnienie to gruzy – obaj urodziliśmy się pod koniec II wojny światowej, dzieli nas raptem kilka miesięcy. Spędziliśmy dzieciństwo w tym samym zniszczonym kraju, ze zniszczonym obrazem samego siebie. W kraju, który tak naprawdę nie istniał, bo Niemcy to kraj bez przeszłości, a przynajmniej odmawia stawienia czoła przeszłości i raczej upiera się, by o niej zapomnieć. Dla artysty to wyzwanie, żeby o tym przypominać.

Inspirujący jest w tym filmie temat łapania równowagi pomiędzy ciężarem a lekkością życia. Jak to zrobić?
Ciężar nas ogranicza, a lekkość daje wolność. Niektóre nasze przekonania mają swoją wagę i mogą okazać się zbyt ciężkie, dlatego warto uważać na to, żeby nie stały się naszym ciężarem. Uważam, że to, co myślimy o świecie i o nas samych, musi być w ciągłym ruchu, inaczej już na zawsze pozostaniemy z tym na ziemi. Bez względu na to, co robimy w życiu i kim jesteśmy, istnieje tylko jedno wyjście z pułapki bycia zbyt ciężkim, zbyt pretensjonalnym, ociężałym lub po prostu nudnym…

Czyli co?
Rozwiązanie jest takie: nie brać siebie w życiu zbyt poważnie. Warto zachować dystans do siebie, swoich pomysłów i celów. A wtedy pojawia się humor. Lekkość bytu rozwija się właśnie z humoru i ciekawości, bo jeśli uważasz siebie za centrum wszechświata, to determinuje twoje podejście zarówno do siebie, jak i do innych. Sprawi, że będziesz zarozumiały i skostniały, a wreszcie… nieżywy.

W jaki sposób Ty wprowadzasz to w życie?
Jako reżyser pragnę zaprosić ludzi do wejścia w świat mojego filmu, nie chcę nikogo wykluczać. Jeśli z filmu emanuje postawa bycia zarozumiałym, to znaczy, że robimy ten film jedynie dla siebie. Porzuciłem już to i teraz otwieram się na innych.

Jak złapać i poczuć lekkość?
Traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany. Ja najbardziej lekko i swobodnie czuję się właśnie w filmie i właśnie to daje mi przestrzeń do poruszania się, przekazywania myśli i uczuć. Nie lubię filmów ani ludzi, którzy chcą mnie przywiązać do ograniczonego spojrzenia na świat. Kiedy tak czuję, tracą dla mnie wartość.

Jako filmowiec staram się zawsze zostawić przestrzeń dla widza. To tak jak z książką, w której czytelnik ma miejsce między wierszami, aby wprowadzić tam elementy ze swojej wyobraźni. Ja także staram się zostawić przestrzeń między obrazami, aby ludzie mogli stworzyć na ich podstawie swoje własne wizje. Pragnę dzielić się doświadczeniem, a nie je narzucać. Jeśli jako widzowi wolno mi zobaczyć tylko to, co muszę zobaczyć, oglądam film z perspektywy obcego i dużym dystansem.

Z mojej perspektywy psycholożki, która zajmuje się filmoterapią w doświadczaniu filmów chodzi właśnie o identyfikację i projekcje siebie na ekran kina. Dlatego ciekawa jestem, co widzisz na tym obrazie Anselma Kiefera: lekkość, kosmos, medytacje i gwiazdy, a może ciężar, spadające odłamki pyłu i kamieni? Pytam, bo czasem obraz lub film trafiają do widza szybciej i mocniej niż godzina psychoterapii.
Na początku widzę mężczyznę leżącego na pustynnym terenie pod gwiaździstym niebem. Nad nim roztacza się nieskończona przestrzeń drogi mlecznej. Nie wygląda na to, żeby spał, nawet jeśli ma zamknięte oczy. Raczej śni, myśli lub znajduje się w świecie własnych wyobrażeń. Im dłużej na niego patrzę, tym bardziej wydaje mi się, jakby się unosił. Czy to malarz? A może to jego autoportret?

W każdym razie wydaje mi się bardzo świadomy kosmosu i całego wszechświata, który ma nad sobą. Myśli o tym, czy jesteśmy tylko częścią tego wszechświata, czy jako istoty ludzkie mamy jakieś znaczenie. Czy świat jest taki, jakim go postrzegamy? Przecież jesteśmy tacy malutcy. Może człowiek to istota, której poczucie świadomości tworzy świadomość w nieświadomym wszechświecie pełnym pustej materii? Im mocniej się temu przypatruję, tym więcej pomysłów przychodzi mi na myśl.

A co myślisz o terapii filmem i poznawaniu siebie poprzez obraz filmowy?
Masz rację, że psychoterapia to czasem powolny proces. Nawet godzina rozmowy może nie przynieść żadnych rezultatów, chociaż może to nastąpić w dłuższej perspektywie. Natomiast zaledwie chwila zanurzenia się w dzieło sztuki może natychmiast przenieść nas w inne miejsce, sprawić, że nasza wyobraźnia poleci i uniesie cię w inną perspektywę. Takie doświadczenie może coś zmienić w naszym życiu. Pytanie, czy będzie to krótkotrwałe i przejdzie, gdy przejdziemy do innego obrazu lub gdy wrócimy do naszego życia i starej perspektywy. Dlatego sztuka nigdy nie zastępuje pełnej terapii. No chyba że dla samego artysty. Niektórzy z nich czynią ze swojej sztuki formę przystosowania się do tego świata, a czasami nawet terapii, dla jeszcze innych sztuka to ciągła walka.

Z pewnością sztuka może kształtować sposób, w jaki postrzegamy świat i siebie w nim. Jestem pewien, że może zmienić nasze wyobrażenie o świecie. A to jest dobry początek, ale nadal tylko początek. Wszystko inne – to, co później, całą pracę – widz musi zrobić już sam. Film może być do tego świetnym bodźcem i otwieraczem. Niektóre filmy zostają z nami przez długi czas, nawet całe życie. Mogą prowadzić do uświadomienia sobie czegoś i rozpoznania siebie. Ale to, co z tym zrobimy, zależy od nas.

W jaki sposób Twój film może być terapeutyczny? Chodzi o ukojenie nieuświadomionych traum?
Jeśli tylko mamy okazję zobaczyć film „Anselm” w 3D, możemy zagłębić się w ten świat na głębszym poziomie. Ta forma wzmaga nasze doświadczenie. Możemy zobaczyć i poczuć więcej niż w płaskim filmie, dlatego że więcej obszarów naszego mózgu i świadomości jest zaangażowanych w ten proces. Jako widzowie jesteśmy bardziej „tam”, w świecie artysty, zanurzeni w jego ideach i wizji. Myślę, że dzięki temu możemy być bardziej poruszeni. Ja sam musiałem głęboko wejść i prawie zagubić się w świecie Anselma Kiefera, aby stworzyć ten film, który – mam nadzieję – oddaje wielkość jego pracy, badań, artystycznej złożoności i odwagi.

Czego dowiedziałeś się o sobie, robiąc ten film i opowiadając o tej postaci?
Zobaczyłem, jak wszystko to, co postrzegamy, o czym marzymy, co czytamy, słyszymy i spotykamy w swoim życiu, jest ze sobą powiązane. Dostrzegłem również to, jak bardzo mity i archetypy kształtują nasze myśli. Wiem też to, jak ciekawi świata możemy pozostać, jeśli zachowamy w sobie perspektywę dziecka, którą wszyscy nosimy przecież w sobie. I do tego chciałbym bardzo wszystkich zachęcić: żeby pozostać żywymi za życia.

Scena spotkania małego Anselma w filmie jest moją ulubioną. Czy wciąż masz w sobie tego małego chłopca, który podziwia sztukę i piękno tak jak Hirayama z „Perfect Days”?
Lubię to pytanie, bo ja sam jestem mocno związany z tym małym Anselmem w filmie, nawet jeśli w pewnym sensie jest on fikcyjną postacią. Ale to właśnie on pokazuje tę niesamowitą i czystą otwartość na świat, która pozwala nam postrzegać życie jako ciągły dar i nieustanną szansę na dostrzeganie szerszej rzeczywistości, czyli tego, co znajduje się po drugiej stronie lustra. Ale to są w stanie zobaczyć ludzie, którzy pielęgnują w sobie ciekawość. Właśnie to potrafi robić Anselm Kiefer jako człowiek. Mam nadzieję, że „Anselm” pomoże zwrócić na to uwagę i sprawi, że perspektywa dziecka zostanie dostrzeżona w każdym z nas.

Wim Wenders (rocznik 1945), urodzony w Düsseldorfie reżyser, scenarzysta, producent filmowy, fotograf. Do jego najsłynniejeszych filmów należą: „Paryż, Teksas” (1984), „Niebo nad Berlinem” (1987), „Buena Vista Social Club” (1999) czy „Million Dollar Hotel” (2000). W kinach możemy oglądać teraz jego fabułę „Perfect Days” oraz dokument „Anselm”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze