Odsuwasz od siebie myśl o zbliżających się deadline'ach? Lista rzeczy do zrobienia „na już” cały czas się wydłuża? Zamiast uwijać się tak, by wystarczyło ci godzin na zrobienie wszystkiego, tępo patrzysz w monitor komputera lub wynajdujesz sobie inne zajęcia, bo nie jesteś w stanie wykrzesać z siebie nawet odrobiny energii do działania? Być może, jak coraz większa grupa aktywnych zawodowo pracowników… marniejesz w pracy.
Do niedawna nie było na to określenia, choć już w 2015 roku portal Prawo.pl donosił o europejskich danych, według których co drugi pracownik przyznawał się do marnowania czasu w pracy. Nad problemem pochylił się amerykański socjolog dr Dr Corey Keyes, wykładowca na Uniwersytecie Emoty w stanie Georgia. Nazwał ten stan „languishing”, co można przetłumaczyć jako „marnienie”, bo to rodzaj podupadania na zdrowiu psychicznym – poczucia pustki, które uniemożliwia wykonywanie zawodowych obowiązków. Przeciwieństwem tego jest „flourishing”, czyli rozkwitanie w miejscu pracy, gdy czujemy, że spełniamy się w niej, rozwijamy i że pracujemy w miejscu, które dodaje nam skrzydeł.
W swojej książce „Languishing: How to feel alive again in a world that wears us down” i w wywiadzie dla „New Scientist” przekonywał, że powinniśmy traktować to równie poważnie jak każdy inny problem ze zdrowiem psychicznym. Osoby, które przebadał, opisywały ten stan jako odrętwienie lub poczucie, że są martwe w środku. Dzieje się tak, gdy w naszym życiu – także zawodowym – nie dzieje się nic pozytywnego. Brakuje opartych na zaufaniu relacji ze współpracownikami, a sama praca nie daje nam ani szczęścia, ani radości. – Nie musi to jednak oznaczać negatywnych emocji, takich jak smutek czy strach. Ludzie, którzy marnieją, prawie nic nie czują. Nazywam to zaniedbanym środkowym dzieckiem zdrowia psychicznego, ponieważ mieści się ono pomiędzy chorobą psychiczną a dobrostanem psychicznym – powiedział.
W wywiadzie dla amerykańskiego magazynu Harpers Bazaar dr Keyes ujawnił, że w Stanach Zjednoczonych od 40 do 50 procent wszystkich wizyt u pracowników służby zdrowia z powodów emocjonalnych nie dotyczyło depresji, a właśnie poczucia „marnienia”, czyli braku motywacji do pracy i poczucia bezcelowości.
- Jednym z najczęstszych czynników wywołujących marnienie jest wypalenie zawodowe – mówi dr Keyes. - Wraz z pojawieniem się smartfonów i ciągłych e-maili, nasze życie zawodowe zaczęło całkowicie nas pochłaniać. A ponieważ często mamy więcej do zrobienia, niż faktycznie jesteśmy w stanie zrobić, przytłacza nas to i wcale nas nie satysfakcjonuje.
Dowodem na to jest choćby przeprowadzone niedawno w Wielkiej Brytanii badanie firmy ubezpieczeniowej Vitality, które opublikował magazyn „Fortune”.
Wynika z niego, że przeciętny Brytyjczyk spędza w pracy bezproduktywnie aż 50 dni w ciągu roku. To jeden cały roboczy dzień w tygodniu i prawie 1,5 miesiąca w roku. Powodem tego jest zła kondycja psychiczna spowodowana przez subiektywne odczucie, że nie można wykonać wszystkich zadań, których oczekuje przełożony.
- Często słyszę od ludzi, którzy marnieją, że brakuje im celu – mówi socjolog i dodaje, że liczne sygnały mogą pomóc nam zidentyfikować problem. Wśród nich jest m.in. znudzenie lub poirytowanie coraz większą liczbą rzeczy, odkładanie wykonania jakiegoś zadania w nieskończoność i brak poczucia, że razem z innymi osobami z pracy tworzymy jakąś społeczność. Objawami, których nie należy lekceważyć też m.in. problemy z pamięcią i niechęć do utrzymywania relacji z rodziną, przyjaciółmi i znajomymi.
Marnienie nie jest depresją ani uczuciem smutku. Nie jest chorobą ani medyczną diagnozą. – To normalna reakcja na wiele rzeczy, które dzieją się w naszym życiu – komentuje socjolog. – Smutek i strach są normalne, ale smutek może przerodzić się w depresję, a strach, gdy się utrzymuje, może przerodzić się w niepokój. Podobnie jest, gdy zbyt długo pozostajesz w stanie marnienia. Staje się to bardzo wyniszczające i niebezpieczne – podobnie jak depresja. Jeśli nie wsłuchasz się w tę pustą ciszę w sobie i nie zrobisz z tym czegoś, będzie jeszcze gorzej.
– Po pierwsze, unikajmy obwiniania samych siebie. Bardzo często marnienie spowodowane jest warunkami środowiskowymi: stresującym miejscem pracy, niewspierającymi współpracownikami. To nie jest coś wrodzonego. I nie jesteśmy wobec tego bezradni – podkreśla dr Keyes.
Jego zdaniem przede wszystkim trzeba przestać porównywać się do innych. Poczucie, że marniejemy w pracy, często bierze się z przekonania, że niewystarczająco dobrze wykonujemy swoje zadania lub wykonujemy je niewystarczająco szybko w porównaniu do innych. – Może to być prawdą, ale nigdy nie jest to prawdą dla wszystkich przez cały czas – mówi. Ważne też, by określić rolę, jaką praca odgrywa w naszym życiu. Wiąże się to m.in. z ustaleniem granic: na przykład nieodpowiadaniem na e-maile poza godzinami pracy. – W pracy masz więcej złych nawyków, niż ci się wydaje – mówi socjolog.
Warto też szukać wsparcia u współpracowników. – W byciu przytłoczonym pracą nie ma niczego złego. Ale kiedy jesteśmy przytłoczeni środowiskiem, które pozwala nam o tym rozmawiać, daje wsparcie, pozwala nam uczyć się, rozwijać i prosić o pomoc, możemy całkiem nieźle funkcjonować nawet w najtrudniejszych sytuacjach – dodaje.
Czasem pomocne może być proste rozwiązanie – niepozwalanie na to, by praca zawładnęła naszym życiem. – Praca nie może być naszym jedynym celem – mówi socjolog.