Najpierw utonęła na dnie miliona butelek, a potem zdecydowała się zawalczyć o siebie. „The Outrun”, poetycka adaptacja wspomnień Amy Liptrot o jej zmaganiach z chorobą alkoholową, to angażujący dramat o powrocie do życia w trzeźwości i poszukiwaniu wewnętrznego spokoju, który nie pozostawia nikogo obojętnym. Zapewniamy, że kreacja Saoirse Ronan rzuci was na kolana.
„The Outrun” w reżyserii Nory Fingscheidt to przejmujące studium alkoholizmu, które ma tu twarz – co jest dość rzadko spotykane w filmach – młodej, atrakcyjnej kobiety. Oparta na wspomnieniach dziennikarki Amy Liptrot opisującej swoją ucieczkę przed nałogiem oraz rozważaniach na temat świata przyrody historia to rozdzierająca serce opowieść o wyjściu z uzależnienia, próbie życia bez alkoholu, walce o trzeźwość oraz powolnej, pełnej niepowodzeń i niepewnych kroków naprzód drodze ku zdrowieniu. To także surowy portret ludzkiej zdolności do transformacji, który zostaje z widzem na długo po seansie.
„The Outrun” (Fot. Sony Pictures Classics/Zuma Press/Forum)
– Na trzeźwo nie jestem w stanie być szczęśliwa – mówi główna bohaterka filmu „The Outrun” podczas jednego ze spotkań w grupie AA. Po dekadzie spędzonej w Londynie Rona, niemogąca poradzić sobie z uzależnieniem studentka biologii, wraca na rodzinne Orkady, piękną szkocką wyspę, aby utrzymać równowagę, którą osiągnęła, przebywając na odwyku, zmierzyć się z samą sobą i zacząć wszystko od nowa. Alkohol wykoleił bowiem jej życie, zniszczył karierę i zakończył związek. Na szkockiej wyspie Rona powoli odzyskuje kontakt ze sobą i ze światem oraz godzi się z traumatyczną przeszłością i trudną sytuacją rodzinną. Próbuje zachować trzeźwość i liczy na ponowne połączenie się z naturą. W tym celu podejmuje pracę wolontariacką jako badaczka zagrożonych wyginięciem ptaków.
„The Outrun” (Fot. Sony Pictures Classics/Zuma Press/Forum)
„The Outrun” całkiem świadomie stawia na znane klisze i pokazuje to, co widzieliśmy już w wielu dramatach o uzależnieniu czy wychodzeniu z nałogu: dręczące epizody zwątpienia w siebie, spotkania Anonimowych Alkoholików, przewidywalne nawroty choroby po miesiącach pilnej trzeźwości oraz mieszankę przerażenia i euforycznej radości. Warto jednak zauważyć, że wszystkie te rzeczy, które nazywamy kliszami, są tak naprawdę wspólnym doświadczeniem ludzi dotkniętych przez chorobę alkoholową.
„The Outrun” (Fot. materiały prasowe United International Picures)
Przepiękna strona wizualna filmu i nieliniowa narracja oparta na retrospekcjach lub niewyraźnych wspomnieniach bohaterki sprawiają jednak, że mamy do czynienia z naprawdę niebanalnym i poruszającym najczulsze struny dziełem. To niesamowicie skromne, intymne, wzruszające i medytacyjne kino; czuły i angażujący dramat o powrocie do zdrowia, w którym człowiek i natura stają się jednością. I nawet oklepane schematy realizacyjne, takie jak niespokojna praca kamery, zniekształcone obrazy czy maniakalna muzyka, nie odbierają przyjemności z seansu.
„The Outrun” (Fot. Sony Pictures Classics/Zuma Press/Forum)
Zręcznie zaadaptowany ze wspomnień Liptrot film nieustannie przeskakuje między czasem spędzonym w Londynie a dniami trzeźwości na Orkadach. Wskazówką, w którym momencie historii jesteśmy, oglądając film, jest natomiast kolor włosów Rony. Włosy są więc niebieskie, gdy jest w alkoholowym ciągu; przechodzą w blond, gdy podejmuje pracę i walczy z nałogiem (resztki koloru jedynie zalegają na końcówkach); i stają się słonecznie pomarańczowe, gdy odbija się od dna i rozkwita na wyspie.
„The Outrun” (Fot. Sony Pictures Classics/Zuma Press/Forum)
W miarę, gdy Rona trzeźwieje, akcja się rozluźnia. Kluczową rolę w zdrowieniu bohaterki odgrywa też dzika przyroda. Badanie fauny i flory pomaga jej uspokoić nerwy, a praca zajmuje myśli. Wyspa stanowi również ostry kontrast z londyńskim światem i dlatego Rona jest tam znacznie spokojniejsza. Uczy się normalnego życia, a słuchanie muzyki pozwala jej stłumić pragnienie picia. Przepięknie surowa sceneria jest natomiast symbolem jej wewnętrznych zmagań. Widzimy, jak Rona samotnie uczy się kontrolowania siebie, akceptowania trzeźwości i stawiania czoła przeszkodom – i właśnie dlatego „The Outrun” to kino, które wyzwala i niesie nadzieję.
„The Outrun” (Fot. Sony Pictures Classics/Zuma Press/Forum)
Czy alkoholik może być szczęśliwy bez alkoholu? Czy trzeźwość może iść w parze ze szczęśliwym życiem? Pod koniec filmu Rona pyta o to pewnego mężczyznę w procesie zdrowienia, który mówi jej: „Nigdy nie jest łatwo. Po prostu staje się mniej trudno”. Te słowa, łączące się z przesłaniem filmu, znaczą dla niej naprawdę wiele. I chociaż momentami film jest nieco chaotyczny i powtarzalny, a nieregularna oś czasu chwilami odciąga uwagę od głównej historii, „The Outrun” – jako wewnętrzne studium samoodkupienia – ma nieocenioną moc.
„The Outrun” (Fot. Sony Pictures Classics/Zuma Press/Forum)
W „The Outrun” Saoirse Ronan udowadnia, że jest jedną z najlepszych aktorek swojego pokolenia. Utalentowana Irlandka ma już na swoim koncie cztery nominacje do Oscara (wszystkie zdobyte przed ukończeniem 25 lat) i zmierza po kolejną, a jej obecność w filmie jest wystarczającym powodem, aby go obejrzeć. Aktorka po raz kolejny brawurowo wciela się w kobietę na zakręcie i nie tylko wkłada w nią całą siebie, lecz także zaskakująco z nią rezonuje.
Jako Rona Ronan naprawdę zachwyca. Dodaje historii wdzięku, gra intensywnie i przekonująco. Wiele przekazuje za pomocą oczu i mimiki twarzy: drobnych błysków gniewu, szczęścia, pasji i bólu. To pełna niuansów, uderzająca i naładowana emocjami kreacja (szczególnie porusza w scenie, gdy staje twarzą w twarz z pozostawionym bez opieki kieliszkiem wina), zdecydowanie najlepsza w jej karierze.
„The Outrun” (Fot. materiały prasowe United International Picures)
Historie o wychodzeniu z nałogu najbardziej chwytają za serce tych, którzy przeszli lub przechodzą przez to samo piekło co Rona. Pozostali nie będą jednak zawiedzeni, bo przemiana bohaterki dotyczy nie tylko uzależnienia. „The Outrun” to bowiem przede wszystkim opowieść o sile i odporności, która celebruje odrodzenie oraz regenerujące moce natury i samotności jako lekarstwa na zamęt. Pokazuje też, że izolacja i ascetyczne życie są niekiedy prawdziwym zbawieniem. I za to podejście należą się ogromne brawa dla twórców. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że widzowie je dostrzegą, zaakceptują i docenią.
„The Outrun” w kinach od 10 stycznia.