1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. Statua Wolności na pomarańczowo, mama w ortalionach. Czy promocja filmu „Marty Supreme” to najdoskonalsza kampania reklamowa w dziejach?

Statua Wolności na pomarańczowo, mama w ortalionach. Czy promocja filmu „Marty Supreme” to najdoskonalsza kampania reklamowa w dziejach?

Timothée Chalamet w merchu „Marty Supreme” od marki Nahmias (Fot. Nahmias/ Matthew Kavanagh)
Timothée Chalamet w merchu „Marty Supreme” od marki Nahmias (Fot. Nahmias/ Matthew Kavanagh)
Podczas gdy method dressing na czerwonych dywanach stał się nudnawą normą i zapanowało przekonanie, że w kampaniach filmowych widzieliśmy już wszystko, wtem wchodzi on. Cały na pomarańczowo. Nie wiemy jeszcze, czy prawdą jest to, co mówi Timothée Chalamet, że rola w „Marty Supreme” to najlepszy występ w jego życiu. Natomiast wiemy z całą pewnością: za udział w promocji tego filmu powinien dostać PR-owego Oscara.

„Kiedy myślicie o filmie «Barbie», co przychodzi Wam do głowy. Ja myślę: różowy!” – Timothée Chalamet zwraca się do zdezorientowanej grupy marketingowców, podczas spotkania na Zoomie. Chwilę później udostępnia im ekran (na tapecie jest jego własne zdjęcie z nagrodą SAG!), by pokazać coś, nad czym artyści wizualni pracowali przez pół roku. Wśród teamu zapada cisza. Na ekranie widnieje pomarańczowy kwadrat. Nie jest to jednak zwykły pomarańczowy. „Hardcore orange!" w zapale krzyczy do kamerki w laptopie Timothée wyjaśniając fenomen opracowanego koloru – dokładnie w odcieniu piłeczki ping-pongowej.

Chyba każdy był kiedyś na spotkaniu biznesowym, które mogłoby być mailem. Ale ten 18-minutowy call między Chalametem i działem marketingu A24 chcieli zobaczyć wszyscy. Nagranie, które „wyciekło” do sieci pokazało młodego aktora, jako gościa o przerośniętym ego i pomysłach na granicy geniuszu i szaleństwa. Od bardziej osiągalnych, jak zdjęcie Marty'ego aka Chalameta na płatkach śniadaniowych Wheaties, na których pokazywane są największe gwiazdy sportu, po te absurdalne, jak pomalowanie Statuy Wolności na pomarańczowo. Skecz na poziomie meta nie był jednak całkowicie żartem. Twarz aktora faktycznie znalazła się na opakowaniu płatków. A nad Los Angeles wzniosły się wielkie, pomarańczowe sterowce podpisane: „Marty Supreme. Mierz wysoko”.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Wyraźnie widać, że gwiazda filmu, Timothée Chalamet i jego reżyser, Josh Safdie (połówka bratersko-reżyserkiego duetu odpowiedzialnego między innymi za „Nieoszlifowane diamenty”) sięgają po najwyższą nagrodę Akademii. Film wzorowany na życiu mistrza tenisa stołowego, Marty'ego Reismana, sprawia, że pobłażliwie traktowany ping-pong staje jest kwestią życia i śmierci. Działania marketingowe musiały być równie gwałtowne. Producent „Marty Supreme”, firma A24, w której portfolio znajdują się współczesne filmy arthouse'owe: „Moonlight”, „The Lighthouse”, „Wszystko wszędzie naraz”, stanął na wysokości zadania.

Jeszcze do niedawna film widziała tylko publiczność 63. Festiwalu Filmowego w Nowym Jorku, podczas którego zorganizowano pokaz-niespodziankę, a także uczestniczy wydarzenia w kinie Regal Times Square, które Timothée zajawił na swoim Instagramie lakonicznym: „Przyjdźcie tutaj. O 21:00. Pokażę wam pierwsze 30 minut filmu «Marty Supreme»”. Sam gospodarz też się pojawił. W towarzystwie ubranych na czarno postaci z ogromnymi piłeczkami ping-pongowymi na głowach, z którymi wpadł także do słynnego programu telewizyjnego „The Tonight Show Starring Jimmy Fallon”. Mimo ograniczonej liczby pokazów przedpremierowych film mocno zakorzenił się w wyobraźni odbiorców.

Dowodem, a dla niektórych może właśnie powodem, ogromnego zainteresowania jest ortalionowa kolekcja w stylu lat 90. stworzona we współpracy z projektantem Donim Nahmiasem, z którym aktor działał już rok wcześniej, przy okazji premiery „Kompletnie nieznanego”. Wtedy do kupienia były tylko bluzy. Tym razem duet poszedł na merchową całość. Nahmias zaprojektował dresy, kurtki, koszulki polo, koszulki, czapki, skarpetki, spodnie, breloki. Czego dusza zapragnie. I właściwie dla wielu na pragnieniu się skończyło. Viralowa kurtka przez pewien czas była dostępna tylko dla wybranych. Sam Timothée Chalamet pojawiał się w niej, w różnych wersjach kolorystycznych, podczas wszelkich publicznych wystąpień. Zdjęcie w swoim ortalionie dali sobie zrobić także: Frank Ocean, Tom Brady, Misty Copeland, Kid Cudi, Kendall i Kylie Jenner, Hailey Bieber – tworząc w ten sposób głód niemożliwy do zaspokojenia przez zwykłych śmiertelników. Marketingowi uległa nawet mama gwiazdora. Ze screenshotu ich konwersacji, którą podzielił się na Instagramie z całym światem, wynikało, że Nicole Flender zażądała kurtki w rozmiarze „s”, odpowiednio wcześnie, żeby mogła założyć ją na premierę.

Wreszcie, w pewne przypadkowe popołudnie, mieszkańcy Nowego Jorku mogli się nasycić. Na Grand Street zorganizowano pop-up, o którym Chalamet także dał znać swoim fanom tego samego dnia, na Instagramie. Sprzedaż wiatrówek za 250 dolarów i pozostałych części garderoby miała ruszyć o 19:00. Kolejka ciągnęła się przez kilka przecznic już o 16:30. Nawet projektant był zaskoczony tym, co rozegrało się na jego oczach. „To szaleństwo” – miał kilkakrotnie powtórzyć dziennikarzowi magazynu GQ. Jednak szanse, że fani Chalameta będą mogli wejść w posiadanie filmowego atrybutu, ostatnio znacznie wzrosły. Streetwearowa marka Golf Wang właśnie ogłosiła kapsułową kolekcję stworzoną we współpracy z „Marty Supreme”. Ubrania zaprojektował Tyler, The Creator, kolejna wielka gwiazda w filmie Safdiego.

Podejrzewam, że mama Chalameta dostała swoją kurtkę na czas, jednak na premierę w Nowym Jorku zdecydowała się na inny outfit. Nicole Flender pojawiła się na czerwonym dywanie w total looku o odcieniu piłeczki do ping-ponga: pomarańczowej jedwabnej sukience w stylu halter neck, pomarańczowych kolczykach i pomarańczowych butach na platformie. Pozowała dumnie u boku syna, z którym, rzecz jasna, była kolorystycznie skoordynowana. Timothée wybrał na tę okazję szyty na miarę garnitur od Haidera Ackermanna dla Toma Forda i nonszalancki szalik z frędzlami.

Timothée Chalamet wraz z mamą, Nicole Flender na premierze filmu „Marty Supreme” w Nowym Jorku (Fot. Theo Wargo/Getty Images) Timothée Chalamet wraz z mamą, Nicole Flender na premierze filmu „Marty Supreme” w Nowym Jorku (Fot. Theo Wargo/Getty Images)

Wsparcie bliskiej osoby otrzymał również tydzień wcześniej. Podczas premiery w Los Angeles Chalamet pokazał się na czerwonym dywanie z Kylie Jenner, choć jeszcze niedawno media mówiły o ich rozstaniu. Para miała na sobie bliźniacze, szyte na miarę, zestawy ze skóry marki Chrome Hearts. Pomarańczowe od stóp do głów. Kropką na „i” był czarny pokrowiec na paletkę do ping-ponga, który aktor przewiesił jak torebkę.

Timothée Chalamet i Kylie Jenner na premierze filmu „Marty Supreme” w Los Angeles (Fot. Axelle/Bauer-Griffin/FilmMagic) Timothée Chalamet i Kylie Jenner na premierze filmu „Marty Supreme” w Los Angeles (Fot. Axelle/Bauer-Griffin/FilmMagic)

Marketingowa wirtuozeria działań wpływowego aktora i studia A24 wykracza jednak ponad wielkie gesty i kultowe stylizacje. Zachowanie Timothéego Chalameta sugeruje, że nigdy nie wyszedł on z roli przekonanego o swoim geniuszu sportowca. Podczas wywiadu z Margaret Gardiner stwierdził z pełnym przekonaniem:

„To prawdopodobnie mój najlepszy występ i od jakichś siedmiu, ośmiu lat czuję, że daję z siebie naprawdę, naprawdę dużo i jestem na najwyższym poziomie. Ważne, żeby powiedzieć to głośno, bo nie chcę, żeby ludzie lekceważyli dyscyplinę i etykę pracy, które wnoszę do tych rzeczy. Nie chcę, żeby ludzie brali to za pewnik. To naprawdę gó&no na najwyższym poziomie.”

Wywiad wzbudził wielkie emocje w sieci, a słowa aktora spotkały się z mocną krytyką. Nadmierna pewność siebie nie wróży nic dobrego, ale mam wrażenie, że to wciąż tylko gra, na styku świata ekranowego i pozaekranowego. A tego prawdziwego Timothéego Chalameta mogliśmy ostatnio usłyszeć podczas przemówienia na gali SAG, gdy odbierał nagrodę Gildii Aktorów.

„Nie mogę umniejszać znaczenia tej nagrody, bo znaczy ona dla mnie najwięcej i wiem, że działamy w subiektywnym świecie, ale prawda jest taka, że ​​naprawdę dążę do wielkości. Wiem, że ludzie zazwyczaj tak nie mówią, ale chcę być jednym z wielkich. Inspirują mnie wielcy.” – mówił wówczas o swoich ambicjach.

Przemowa nie była może skromna, ale pełna świadomości, w którym momencie kariery Chalamet znajduje się obecnie i wyznaczająca ścieżkę na przyszłość. Niepasująca do pyszałkowatego komentarza rzuconego w rozmowie z Gardiner. Ale kto wie być może taka była naturalna ewolucja, a w „Marty Supreme” aktor gra tak naprawdę samego siebie.

Jednym z życzeń Chalameta we wspomnianym na początku skeczu było to, żeby w wyniku kampanii odbiorcy jak mantrę powtarzali: „Marty Supreme Christmas Day”. To właśnie w ten dzień film wejdzie na ekrany kin w USA. Myślę, że można mówić już o świątecznym przywłaszczeniu, biorąc pod uwagę, że w zeszłym roku, o tej samej porze, premierę miał „Kompletnie nieznany” – również oscarowy biopic, w którym Timothée wcielił się w tytułowego Boba Dylana. Być może maraton filmów z gwiazdą młodego pokolenia stanie się tradycją na miarę „Kevina samego w domu”. Wydaje mi się, że sam zainteresowany nie miałby nic przeciwko podbiciu kolejnej dziedziny kultury.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Polska premiera „Marty Supreme” zaplanowana jest na 30 stycznia 2026 roku. W filmie wystąpią także Gwyneth Paltrow, Tyler, The Creator i Odessa A’zion.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE