Codziennie rano stając przed lustrem, podejmujemy decyzję o tym, co na siebie wkładamy, ale czy faktycznie wiemy, dlaczego nosimy to, co nosimy?
Artykuł pochodzi z miesięcznika „Zwierciadło” 11/2025.
Co masz dziś na sobie i dlaczego to wybrałaś, wybrałeś?”, to pytanie projektantka mody Bella Freud zadaje każdemu, kto położy się na kanapie stojącej w salonie jej londyńskiego mieszkania. Zbieżność nazwisk z twórcą psychoanalizy nie jest przypadkowa – Bella jest prawnuczką Zygmunta Freuda. Zeszłej jesieni zdecydowała się uruchomić podcast zatytułowany „Fashion Neurosis”, do którego zaprasza osoby ze świata mody, muzyki, filmu, literatury i sztuki (m.in. Kate Moss, Beth Ditto, Marinę Abramović, Cate Blanchett, Zadie Smith), by w swobodnej, intymnej atmosferze zapytać je o osobiste doświadczenia i wspomnienia związane z modą. Tym samym obala powszechnie panujące przekonanie, że o ubraniach nie da się mówić w sposób inteligentny, bo to temat błahy i powierzchowny. Moda to kolejna sfera życia kobiet, w której oczekuje się od nich sprzeczności: mają dbać o swój wygląd, a jednocześnie udawać, że nie poświęcają mu zbyt wiele uwagi.
„Ubrania są trochę jak jedzenie: musisz się ubierać. Musisz jeść, i nawet jeśli będziesz jadł pizzę cały dzień, to i tak będzie wybór. Więc możesz się tym nie przejmować, ale jednocześnie ujawniasz coś o sobie”, powiedziała w jednym z wywiadów Sheila Heti, współautorka „Women in Clothes”, książki z 2014 roku, która na początku tego roku doczekała się wznowienia. Heti razem Heidi Julavits i Leanne Shapton zapytały kilkadziesiąt kobiet z całego świata o ich relacje z modą. Przez kilka lat po premierze książki na oficjalnej stronie publikacji kolejne zainteresowane mogły odpowiedzieć na 83 pytania postawione przez autorki książki. Przemyślenia około 500 kobiet można nadal przeczytać na womeninclothes.com.
Fot. Launchmetrics/Spotlight/Agencja Free
Być może dla wielu akt wkładania ubrania wydaje się czymś tak oczywistym, że wręcz niezauważalnym i niewartym uwagi. To błąd, bo garderoba to intymność, emocje i pamięć. Przez to, co i jak nosimy, dostrzegamy naszą relację z ciałem. Kiedy ulubiona para dżinsów staje się zbyt obcisła, to sygnał, że coś się zmieniło. Ubranie może podkreślać niedoskonałości lub być jak zbroja, która chroni nas przed światem zewnętrznym. Psycholożka Joanna Chmura opowiadając kilka lat temu o swoich zmaganiach z zaburzeniami odżywiania, mówiła, że w okresach, kiedy chorowała na bulimię, przeżywała ogromny stres za każdym razem, kiedy ktoś chciał ją objąć na powitanie. Najbardziej lubiła jesień i zimę, bo wtedy mogła przytulać się w kurtkach. „To była warstwa ochronna, przez którą nikt nie mógł wyczuć mojego ciała” – wspomina w jednym z wywiadów.
Ubrania, w których przeżywamy ważne chwile, podobnie jak zapachy i muzyka, stają się z nimi nierozerwalnie związane. Julianne Moore w podcaście „Fashion Neurosis” opowiada o sukience, w której jako ośmioletnia dziewczynka po raz pierwszy w życiu poczuła się zakochana. Była to sukienka z brązowej popeliny z szarfą, na specjalne okazje. Miała ją na sobie podczas wizyty u dentysty – pierwszego obiektu swoich młodzieńczych westchnień. Strój potrafi mieć potężną moc, na przykład odpychania, o czym sama lubię opowiadać, wracając do jednego z najwyraźniejszych wspomnień z czasów podstawówki. Z grupy moich najbliższych koleżanek z klasy byłam jedyną, która nie dołączyła do harcerstwa, przez co niejednokrotnie czułam się wykluczona i pomijana w rozmowach na szkolnym korytarzu. Jednak niechęć do założenia tego ohydnego szarego mundurka (dziś myślę o nim inaczej!) i wyglądania tak samo, jak reszta moich koleżanek, była silniejsza niż potrzeba przynależności do grupy rówieśniczej.
Fot. Launchmetrics/Spotlight/Agencja Free
Moda jest obecna w naszym życiu długo przed tym, zanim zaczniemy samodzielnie decydować, co na siebie wkładamy. Pojawia się już w bajkach, gdzie potrafi przesądzać o losach głównych bohaterów. Kto pamięta „Kopciuszka”, ten wie, że dziewczyna spotyka księcia z bajki dopiero wtedy, kiedy wkłada balową suknię i szklane pantofelki. Od dziecka jesteśmy też wpisywani w kulturowy schemat kolorystyczny, w którym różowy przypisuje się dziewczynkom, a niebieski chłopcom.
Chociaż stare powiedzenie głosi, że to nie strój zdobi człowieka, ubranie jest wyznacznikiem statusu społecznego, o czym Charles Dickens pisał już w powieści „Oliver Twist”: „Jakimże znakomitym przykładem potęgi ubioru był mały Oliver Twist! Zawinięty w kołderkę, która stanowiła do tej pory całe jego odzienie, mógł uchodzić za dziecko szlachcica lub żebraka. Człowiekowi niewtajemniczonemu, choćby nie wiedzieć jak dumnemu, trudno by było określić jego stanowisko społeczne. Ale teraz, gdy nałożono mu stare perkalowe sukienki, pożółkłe od ciągłego używania, był już napiętnowany i opatrzony etykietą i natychmiast zajął właściwe miejsce, jako dziecko na opiece gminy”.
Należy unikać ubrań, które noszą nas zamiast być noszone przez nas – mówi Orlando, tytułowy bohater powieści Virginii Woolf. (Fot. materiały prasowe)
Ubrania potrafią utrwalać społeczne stereotypy, ale są też skutecznym narzędziem, aby z nimi walczyć. „Moda w moich książkach jest wręcz niezbędna. Strój jest bowiem komunikatem psychologicznym. Sasza nie nosi spódnic (bo to symbol kobiecości – klisza), nosi koszule w kratę (bo jest robotna), kiedy jest chłodniej, narzuca na grzbiet ramoneskę (bo chce być twarda). Włosy (znów klisza, symbol kobiecości) wiąże w kucyk, niedbały, zawsze nosi gumkę na przegubie” – argumentowała kilka lat temu w jednym z wywiadów autorka bestsellerowych powieści kryminalnych Katarzyna Bonda.
Czytaj także: Armani sam wybierał lakier do paznokci, czasem robił psikusy. Polskie modelki opowiadają o kulisach pracy z mistrzem
Moda to nie tylko akt noszenia ubrań, to również akt widzenia i bycia widzianym, co wydaje się szczególnie ważne dzisiaj, kiedy znaczna część życia wielu z nas toczy się w mediach społecznościowych. W oficjalnych sytuacjach strój staje się istotnym elementem komunikacji niewerbalnej. Jest niczym wizytówka, która świadczy o profesjonalizmie, przygotowaniu i szacunku wobec rozmówców. „Jeśli masz odpowiedni strój, możesz przestać myśleć o sobie, a twoja inteligencja jest dla ciebie bardziej dostępna. Właśnie w tym miejscu ubrania są przydatne – mogą zapewnić ci wolność myśli. Ubrania kojarzą się z próżnością i poczuciem własnej wartości, ale robią coś jeszcze – dbają o ciebie” – mówi Bella Freud.
Czytając książkę „Advanced Style”, można odnieść wrażenie, że przedstawione w niej kobiety traktują ubiór, jak to ujął jeden z bohaterów, jako „akt wspierający”, że poprzez osobisty styl domagają się bycia dostrzeganymi w społeczeństwie, które zbyt często je pomija – pisał o wydanej w 2014 roku książce Ariego Setha Cohena „The Guardian”. Książka przedstawia stylowe Amerykanki 70+. (Fot. materiały prasowe)
Projektanci wielokrotnie pokazywali, że poprzez swoją twórczość chcą dawać kobietom wsparcie. Właśnie dlatego w 1966 roku Yves Saint Laurent zaprojektował swój słynny Le Smoking. Po latach wspominał: „To był okres w moim życiu, w którym często chodziłem na przyjęcia […]. Miałem wrażenie, że kobiety były czasami poprzebierane, czuły się niekomfortowo, podczas gdy mężczyźni, niezależnie od tego, czy byli przystojni, czy brzydcy, dzięki smokingowi nie tylko czuli się swobodnie, ale również prezentowali swego rodzaju elegancję. Nie chodziło mi o to, żeby ubrać kobietę jak mężczyznę, ale o to, żeby pozwolić jej być nowoczesną i elegancką jednocześnie”. Z tego samego powodu w latach 80. XX wieku narodziła się estetyka power dressing. Gdy coraz więcej kobiet obejmowało stanowiska w korporacjach i instytucjach publicznych, projektanci tacy jak Giorgio Armani czy Thierry Mugler zaproponowali im garnitury z szerokimi marynarkami i spodniami w kant. Taki strój miał dodawać pewności siebie w rywalizacji z mężczyznami i podkreślać, że kobiety mogą być równie kompetentne i wpływowe jak ich koledzy po fachu.
Scena z filmu „Dziennik Bridget Jones” (2001).
Bridget (Renée Zellweger), zmierzająca na przyjęcie
organizowane przez znajomych jej rodziców,
za chwilę zorientuje się, że nie została
poinformowana o zmianie dress code’u (Fot. East News)
Strój może dodawać pewności siebie, ale i w łatwy sposób ją odebrać. Znacie to uczucie zakłopotania, kiedy okazuje się, że ubraliście się nieodpowiednio do okazji lub kiedy podczas ważnego wydarzenia zauważycie w sali kogoś ubranego tak samo jak wy?
„Mówienie o sobie poprzez ubrania i to, o co można dzięki nim zapytać i powiedzieć, to może być w pewnym sensie łatwa waluta, ponieważ wszyscy noszą ubrania” – wyjaśnia Bella Freud w ostatnim wywiadzie dla „New Yorkera”. Rozmawiajmy więc o tym, co nosimy, nie tylko w kontekście zmieniających się trendów, lecz także przez pryzmat naszych doświadczeń, uczuć i emocji, jakie w nas wywołują.