1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seriale
  4. >
  5. Wszyscy krytykują, ja jestem zachwycona. „Wzgórze psów” to najlepsza ekranizacja powieści Jakuba Żulczyka

Wszyscy krytykują, ja jestem zachwycona. „Wzgórze psów” to najlepsza ekranizacja powieści Jakuba Żulczyka

Kadr z serialu „Wzgórze psów” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe)
Kadr z serialu „Wzgórze psów” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe)
Dlaczego serial „Wzgórze psów” wzbudza tak skrajne recenzje? Być może to kwestia interpretacji fabuły. Zupełnie inaczej wypada, gdy myślimy o nim jako o klasycznym kryminale (choć istotnie klimatem przypomina najlepsze skandynawskie obrazy), a inaczej, gdy rozpatrujemy go w kategoriach opowieści o karze i poczuciu winy. I celowo nie piszę tutaj o zbrodni.

„Chciałbym, aby przydarzyło mi się w życiu coś innego niż ja sam” – ten cytat ze „Wzgórza psów” wbił mi się w głowę, gdy siedem lat temu czytałam powieść Jakuba Żulczyka. To kwintesencja głównego bohatera książki, ale też zdanie, które wielu z nas w którymś momencie życia, mniej czy bardziej dosłownie, wypowiedziało samo do siebie. Mikołaj, rzeczony główny bohater „Wzgórza psów”, traktuje je jak życiową dewizę, motto, które z kart powieści aż bije. Doskonale udało się to również pokazać w serialu i tym obraz w reżyserii Jacka Borcucha i Piotr Domalewskiego ze scenariuszem Żulczyka i Domalewskiego zachwycił mnie po raz pierwszy.

Kadr z serialu „Wzgórze psów” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe) Kadr z serialu „Wzgórze psów” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe)

Większość akcji książki Żulczyka dzieje się w głowie Mikołaja – odnoszącego sukcesy pisarza po trzydziestce, który wraca po latach do swojego rodzinnego miasta Zybork. Pretekstem do wizyty są urodziny jego ojca, rezultatem rozdrapanie rany z przeszłości. W powieści wszystko, co dzieje się dalej, poznajemy oczami bohatera. To on nadaje jej mroczny, pełen goryczy i gniewu rytm. Tutaj nastąpił drugi zachwyt, bowiem pokazanie tego na ekranie nie było zadaniem łatwym, co przyznał zresztą sam Żulczyk w jednym z wywiadów promujących serial. Tym bardziej, że książka ma 864 strony, a serial pięć około godzinnych odcinków. To, co zobaczyłam na ekranie było jednak dokładnie tym, co produkował mój umysł podczas czytania książki. A to jest w moim odczuciu wyznacznikiem dobrej ekranizacji.

Dla nieznających fabuły – ojcem Mikołaja jest Tomasz Głowacki, wpływowy miejski aktywista, który świętuje urodziny w gronie swojej drugiej żony i przyjaciół. Grupa ta wspólnie walczy z lokalną korupcją, sprzeciwiając się planom inwestycyjnym, które mogą pozbawić mieszkańców Zyborka ich domów. Mikołajowi towarzyszy żona Justyna, niezwykle ambitna dziennikarka śledcza, która szybko angażuje się w śledztwo w sprawie korupcji. W miarę rozwoju akcji odkrywane są powiązania między niedawnym morderstwem a zbrodnią z przeszłości. Symultanicznie odkrywane są też kolejne (prawdziwe?) twarze mieszkańców miasteczka, a zbrodnia z przeszłości staje się wspomnianą wyżej raną Mikołaja i punktem wyjścia całej opowieści, który nadaje jej kryminalny sznyt. Każda kolejna scena rozdrapuje ją bardziej, by w finale udowodnić, że w fabule „Wzgórza psów” chodziło o coś więcej, niż o odpowiedź na pytanie z klasycznych kryminałów „kto zabił?”.

Kadr z serialu „Wzgórze psów” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe) Kadr z serialu „Wzgórze psów” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe)

Serial ma tak naprawdę dwóch głównych bohaterów. Obok Mikołaja jest nim Zybork. To prowincjonalne miasteczko, czyli ulubione tło twórców kryminalnych opowieści. We „Wzgórzu psów” wychodzi ono ponad tło, stając się symbolem niespełnionych marzeń, niedokończonych spraw, traumy, ciężaru przeszłości, ale też skrajnych emocji, konfliktów, błędów młodości, lęków i polskiej mentalności. I o tym tak naprawdę jest cała serialowa opowieść. Zbrodnia jest w niej tylko pretekstem. „Zybork to pozornie fikcyjne miasteczko, ale tylko pozornie. Tak naprawdę ja wychowałem się w Zyborku. Tak naprawdę w Zyborkach wychowywało się wielu z nas. Zyborków są tysiące. Zybork jest wszędzie. [...] Każdy ma swój Zybork – mówił Jakub Żulczyk. Ten serialowy jest mroczny, jak to w obrazach tego typu bywa, ale też autentyczny. Żywcem wyjęty z lat młodości wielu z nas, którzy wychowywali się na prowincji.

Aktorsko „Wzgórze psów” wywołuje kolejny zachwyt, tym razem jednak mniej w pierwszym planie (choć casting Mateusza Kościukiewicza jako Mikołaja i jego charakteryzacja zasługuje na aplauz), a zdecydowanie mocniej drugoplanowo. W serialu brylują Robert Więckiewicz i Jaśmina Polak – pierwszy w roli Tomasza Głowackiego, po raz kolejny jakby szytej na miarę, druga dodając całej historii kobiecego, ale niebywale niezłomnego charakteru. Świetnie wypadli również: Wojciech Zieliński jako brat Mikołaja, Helena Sujecka w roli drugiej żony Tomasza Głowackiego i Magdalena Wójcik jako burmistrzyni. Najbardziej intrygująca postać, a jednocześnie najmocniej niedopowiedziana względem książki, to z kolei Artur Krajewski jako Wiedźmin.

Kadr z serialu „Wzgórze psów” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe) Kadr z serialu „Wzgórze psów” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe)

„»Wzgórze psów« rezonuje z czymś, co jest powszechne. Z poczuciem uwięzienia we własnej rodzinie, w miejscu zamieszkania, w jakiejś tożsamości. Według wielu osób opowiada o Polsce, o czymś rdzennie naszym” – mówił Jakub Żulczyk w wywiadzie z Angeliką Kucińską, który możecie przeczytać w najnowszym numerze „Zwierciadła”. Być może dlatego wywołuje w nas tak wiele skrajnych emocji. I choć serial nie jest pozbawiony niedociągnięć, w moim odczuciu skutecznie przykryły je zachwyty. Ten ostatni, największy, wywołała wybitna animacja Tomasza Popakula w ostatnim odcinku. Choćby dla niej warto obejrzeć „Wzgórze psów”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze