1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Magia Nowego Orleanu

fot. Magdalena Bragun
fot. Magdalena Bragun
Zobacz galerię 23 zdjęcia
Miasto z trudną przeszłością i równie piękną teraźniejszością. Po latach niewolnictwa, dziś w Nowym Orleanie kwitnie wolność. Mieszkańcy żyją z pasją, inspirują i przyciągają rzesze turystów. Jaki z bliska jest Nowy Orlean? Na spacer po tym niezwykłym mieście zaprasza Magdalena Bragun. 

Z daleka wygląda jak każde inne amerykańskie miasto. Niskie obrzeża, wysokie centrum, rzeka. Ale Nowy Orlean nie jest typowym miejskim zagłębiem. Jak wszystkie kultowe miasta jest to miejsce kontrastów. To miasto, w którym spotykają się drastycznie różne kultury i tradycje. Być może właśnie to mnie do niego przyciągnęło – obietnica czegoś większego i głębszego niż standardowe amerykańskie wieżowce, idealnie zorganizowane ulice i te same co wszędzie sklepy Sephora i Gap. Po 17 latach mieszkania w Stanach, szukałam czegoś nowego, czegoś innego, czegoś czego jeszcze nie widziałam. Kiedy kupiłam bilet do Nowego Orleanu nie sądziłam, że uda mi się to znaleźć. Życie zaoferowało mi niespodziankę.

Wolność w kajdanach

Przede wszystkim zaskoczyli mnie ludzie. Mówią, wyglądają i zachowują się inaczej niż na północy, wschodzie i zachodzie Stanów. Pomijając ciężki, wyrazisty południowy akcent, język jest tu wolniejszy, bardziej miękki i zrelaksowany. Być może to efekt ogromnego nasłonecznienia – efekt „południa”, tak jak w Hiszpanii, Włoszech czy w Meksyku. A może jest to efekt uboczny kulturowego zrozumienia, że życie jest dobre tu i teraz... że trzeba doceniać tę chwilę, ten dzień. Społeczność lokalna, która jeszcze 160 lat temu żyła w niewolnictwie, ma w sobie wiele zbiorowej mądrości. Widać to w tramwajach i na ulicach. Ludzie, których dziadkowie i pradziadkowie żyli i pracowali w niewoli wciąż mieszkają w Nowym Orleanie.

Na dawnej plantacji cukru, położonej godzinę od centrum, wyryte są imiona niewolników, którzy tam żyli i pracowali. W „mieszkaniach" niewiele większych od standardowej polskiej łazienki, dotykam kajdanów, w które zakuwano dzieci i oglądam przerażające zdjęcia okuć na głowę dla „niebezpiecznych” mężczyzn. Każda cegła w ogromnej posiadłości na plantacji, prawie wszystkie wykończenia wewnątrz domu – przepiękne mahoniowe podłogi, zadziwiające rzeźbienia na kominkach, łoża, szafy, stoły były ręcznie wykonane przez niewolników tam mieszkających. Jakość tych wykończeń szokuje w pewnym stopniu. Ludzie, którzy zbudowali i wykończyli tę i inne posiadłości byli niezwykle utalentowani– prawdziwi mistrzowie w swoim fachu. Takiej jakości kunszt byłby wysoko ceniony i wynagradzany w Europie i innych częściach świata w tamtym czasie. Ale w Nowym Orleanie, aż do roku 1863, umiejętności niewolników przechodziły z właściciela na właściciela wraz z ziemią.

A dziś ?

Chodząc po ulicach Nowego Orleanu, widziałam dumę w niejednych oczach. Widziałam niezależność.  Może to właśnie ten kontrast sprawił, że zakochałam się w tym mieście. Ludzie tu mieszkający pozbierali się z jednej z najgorszych dziejowych tragedii i stoją dziś mocno na nogach. Odzyskali wolność i z czasem wywalczyli sobie równość. W niewielu południowych miastach widać to tak wyraźnie jak tutaj. Nowy Orlean to miasto ludzi żyjących pełnią wolności – ludzi, którzy mają wysoko na liście priorytetów swoje szczęście. Chcesz grać na skrzypcach na rogu ulicy? Grasz. Chcesz sprzedawać przechodniom na ulicy swoje własne nagrania o 9 rano za kilka dolarów? Sprzedajesz. Bardzo wielu ludzi robi tutaj dokładnie to, na co ma ochotę – mówi, co chce (niekiedy płosząc niczego nie spodziewających się turystów); gra, co chce; maluje, co chce (witryny galerii potrafią i zszokować, i skłonić do refleksji). Może dlatego Nowy Orlean znany jest na świecie jako miasto przyciągające rzesze artystów.

Muzyka kształtuje

Muzyków na ulicach jest niewiarygodnie dużo. I to nie byle jakich grajków, tylko autentycznych wirtuozów trąbki, saksofonu, perkusji i całej gamy innych instrumentów. Najbardziej ujęły mnie uliczne grupy jazzowe. Składały się z wielu osób – najczęściej około pięciu, a czasem aż dwunastu – i grały razem niczym jeden wielki instrument. W ich muzyce była jedność, którą nie często słyszy się nawet w najlepszych na świecie symfoniach. To jedność, która wydaje się płynąć z współodczuwania – z odbierania muzyki na tym samych falach, z tworzenia czegoś w grupie, a nie w pojedynkę. "E Pluribus Unum" w wydaniu artystycznym. Każdy z muzyków wspomaga swoim instrumentem innych, ale też prowadzi grupę do przodu. Te przejścia ze wspomagania do prowadzenia i odwrotnie są prawie niedostrzegalne dla przechodnia, zmierzającego od jednego punktu do drugiego... ale czasami po prostu nie da się nie zatrzymać. Jazz wciąga tutaj prawie magnetycznie.

Ludzie kształtują muzykę. Muzyka kształtuje ludzi. Nigdzie indziej nie jest to tak widoczne jak w Nowym Orleanie. Jazz wyzwala, przenosi w inny wymiar. Chodząc ulicami francuskiego dystryktu w weekend po Święcie Dziękczynienia, wielokrotnie nieświadomie zwalniałam kroku, by posłuchać... Melancholijna trąbka wieczorem pod imponującym, starym gmachem policji; klarnet i skrzypce w porywającym duecie młodego chłopaka i zakochanej w nim dziewczyny; gigantyczny, dziwaczny instrument własnego projektu artysty z Jackson Square. I ten jeden niesamowity głos... kobieta, siedząca na maleńkim krzesełku, a może na odwróconym wiadrze, otoczona luźnym wiankiem muzyków, którzy przestali grać na swoich instrumentach. Słuchają. Jej głos – gładki i silny, przepięknie czarny i wyjątkowy. Wszyscy przechodnie gdzieś zmierzają, ale zawieszają krok w połowie, zatrzymani jej magią. Ja też. Chcę iść dalej, mam plany. Ale nie mogę się ruszyć. Na tym małym skrzyżowaniu w centrum Nowego Orleanu takich osób jak ja jest sto, a może i więcej. Wszyscy jesteśmy zahipnotyzowani.

I te uczucia inspiracji, podziwu, zauroczenia gdzieś w nas zostają. Uderzają w jakąś część naszego człowieczeństwa, która jest uśpiona w ciągłym pędzie pomiędzy domem a pracą. Ta część – jakkolwiek by jej nie nazwać – potrzebuje klucza... Porywającego głosu, niespokojnej melodii lub czegoś, co przypomni nam o swoim niezwykłym istnieniu. I to jest magia Nowego Orleanu – „klucze” do głębszego odczuwania świata są tu dosłownie porozrzucane po ulicach.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze