1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Prowansja – miejsce, w którym dobrze jest żyć

Pola lawendowe w okolicach Aix. (Fot. iStock)
Pola lawendowe w okolicach Aix. (Fot. iStock)
Aix-en-Provence to miasto w kolorze złota. Jest dla Francuzów tym, czym Toskania dla Włochów – miejscem, w którym dobrze jest żyć. Po historycznej stolicy Prowansji oprowadza nas Mary Lou Longworth, która tu umieściła fabułę swoich kryminałów z serii „Verlaque i Bonnet na tropie”.

Powstało dzięki Rzymianom w 126 roku przed Chrystusem, na miejscu zniszczonej stolicy plemion galijskich. To dzięki rzymskim konsulom Aix, leżące na strategicznej osi łączącej Włochy z Hiszpanią, przypominało miasta w Italii, z amfiteatrem, teatrem, termami i akweduktami. W średniowieczu mieściła się tu siedziba arcybiskupstwa. W 1409 roku otwarto uniwersytet, a następnie, po przyłączeniu Księstwa do Francji – parlament Prowansji. Epoka prawdziwej świetności zaczęła się w XII wieku, kiedy Aix stało się siedzibą książąt Prowansji – mecenasów i koneserów sztuki. Zwłaszcza René Andegaweński, zwany Dobrym Królem René, robił wszystko, aby miasto kwitło – jego pomnik (z fontanną) stoi dziś na głównej arterii Aix, Cours Mirabeau. Lubili tu przyjeżdżać Ludwik XII, Karol IX i Ludwik XIV, a od XVII wieku w nowej dzielnicy zbudowanej przez kardynała Mazarina zaczęli się osiedlać bogaci finansiści i burżuazja (dzisiejszy Quartier Mazarin). Podczas rewolucji francuskiej Aix podupadło jednak do tego stopnia, że nazywano je śpiącą pięknością. Dziś – bogate, dynamiczne i piękne – znów kipi życiem.

Dużo Cézanne’a, trochę snobów

Kanadyjska pisarka Mary Lou Longworth mieszka tu od 25 lat. Urodziła się w Toronto. Po ślubie mieszkała z mężem w Kalifornii, a konkretnie w Dolinie Krzemowej, gdzie pracował. Zawsze jednak kusił ich Stary Kontynent. – Pociągała nas zwłaszcza Francja, tym bardziej że mój mąż znał język – wspomina. – Kiedy więc wybieraliśmy się tu na wakacje, pomyślałam, że warto zbadać tutejszy rynek pracy. Trafiłam na ogłoszenie z południa, mąż umówił się na spotkanie w firmie i pod koniec wakacji wiedział już, że zostanie przyjęty. Pracuje w niej do dziś.

Longworth nie znała wcześniej Prowansji. Oczywiście słyszała o malarstwie Paula Cézanne’a, symbolu tego regionu, ale to by było na tyle. – Można powiedzieć, że to nie my wybraliśmy Aix, ale ono wybrało nas – śmieje się. – Początkowo zamierzaliśmy zostać we Francji dwa lata, ale zakochaliśmy się w Prowansji i Prowansalczykach.

Aix zawsze było bardzo bogatym miastem, ważnym ośrodkiem politycznym i administracyjnym, a jego piękno przyciągało wielkie rody szlacheckie – po prostu wypadało mieć tu pałac. Podobnie jest i dzisiaj, przenoszą się tu słynni aktorzy i biznesmeni, a ceny eksplodują. Trzy pokoje na starówce kosztują obecnie milion euro! Dlatego też butiki są tu tak eleganckie – za dobry design się płaci, ale klientów na to stać. – Boję się trochę, żeby Aix nie stało się bogatym skansenem, jak Saint-Rémy-de-Provence – wyznaje pisarka. – Ci, którzy pragną poznać dawną Prowansję, powinni udać się do Arles. Ale to Aix jest diamentem.

To z fascynacji regionem zrodziły się książki. Pierwsza, „Amerykanka w Prowansji”, to pełne anegdot dywagacje na temat nowej życiowej przygody. Ale to seria powieści kryminalnych z udziałem ekstrawaganckiej pary, Antoine Verlaque i Marine Bonnet, przyniosła Longworth popularność. Serię znają też czytelnicy z Niemiec i Rosji, ale, co ciekawe, nie z Francji. U Longworth kanwą pozostaje zawsze region Prowansji, jego dzieje i kultura – autorka wpisuje w ten barwny kontekst kolejne historie. – Aix to wspaniały temat, ma w sobie coś tajemniczego – mówi. – Przywodzi mi na myśl Oksford czy inne zabytkowe miasta, które aż proszą się o kryminały soft, w stylu Agathy Christie. Stare miasto jest bardzo małe, można więc łatwo osadzić w nim intrygę oraz wyobrazić sobie życie bohaterów. Na przykład Marine mieszka w dzielnicy Mazarin, w pobliżu kościoła Saint-Jean-de-Malte, tak jak ja. Choć jeśli już miałabym się z kimś utożsamić, to raczej z Antoine’em – lubię dobre wina, whisky, cygara i mam dość snobistyczne upodobania – śmieje się pisarka.

Nie tylko praca

Co kocha w Prowansji? – Wszystko – mówi. – Światło, kolory, wspaniały klimat, historię i kulturę. Mieszkańcy są raczej otwarci i radośni. Wciąż mówią o jedzeniu, ale nie ma co się im dziwić – prowansalska kuchnia jest jednym wielkim arcydziełem smaków i zapachów.

Na początku, kiedy mieszkali na wsi, Longworth chwilami myślała o powrocie – dom znajdował się wprawdzie przy słynnej Drodze Cézanne’a, a jego okna wychodziły na Górę Świętej Wiktorii, ale czuła się tam bardzo samotnie. – To nie było prawdziwe życie – wspomina. – Wszystko zmieniło się, kiedy przenieśliśmy się do centrum Aix. Od razu zjawiła się u nas sąsiadka i pierwsze lody zostały przełamane. Odtąd uśmiechałam się do wszystkich i wszystkich zagadywałam.

Raz, czekając przed szkołą na córkę, zwróciła uwagę na elegancką kobietę ze starym dziecięcym wózkiem o wielkich kołach. – Nikt do niej nie podchodził, zagadnęłam więc, że bardzo podoba mi się jej sukienka. Ucieszyła się i od razu zaprosiła mnie na herbatę – opowiada pisarka. – Okazało się, że wywodzi się z bardzo starej, arystokratycznej rodziny i jest autentyczną hrabiną. Dlatego nikt z nią nie rozmawiał! Ta przyjaźń otworzyła mi wiele drzwi, podobnie jak fakt, że nasza córka chodziła tu do szkoły. Ludzie żyją tu w rodzinnych i towarzyskich koteriach i niechętnym okiem spoglądają na obcych. Ale dla nas Aix było zawsze bardzo miłe, prawdopodobnie dlatego, że jesteśmy cudzoziemcami. Nasi francuscy znajomi nie mieli już tyle szczęścia.

Pisarka uważa się dziś za Europejkę i Francuzkę. W porównaniu do Kanadyjczyków Francuzi z Prowansji wydają jej się lepiej wychowani, bardziej uprzejmi, szczególnie w sklepach, i wyrafinowani. Czas płynie tu powoli. Prowansalczycy kochają życie, słońce, dobre wino i jedzenie – egzystencja nie polega tu wyłącznie na pracy. Dużo mniej mówią też o pieniądzach – w wyższych warstwach społecznych jest to nawet źle widziane. – Nie oznacza to, że wszystko jest tu idealne – zaznacza Longworth. – Pamiętam, że po przyjeździe szokowało nas, że Francuzi prowadzą auta z ogromną szybkością, w dodatku nie zapinając pasów dzieciom! I że nie segregują śmieci, co się na szczęście zmieniło. Byliśmy też zbulwersowani ich surowym podejściem do dzieci – a w hiszpańskim i włoskim systemie edukacji malec jest królem! Szkoła też była bardzo represyjna – na szczęście nasza córka lubiła się uczyć. Jeśli czyjeś dziecko we Francji ma szkolne problemy, życie może stać się torturą. Mój mąż doświadczył tego jako dziecko na własnej skórze, w Metz.

Nieśpieszny spacer

– Gdybym miała komuś zaplanować spacer po mieście, rozpoczęłabym go na Cours Mirabeau – mówi. – Tam zatrzymałabym się od razu, żeby napić się kawy i poprzyglądać ludziom. Następnie zanurzyłabym się w średniowieczne zaułki wiodące do katedry Saint-Sauveur z jej wspaniałymi rzeźbionymi krużgankami, a jeszcze później zgubiłabym się w wąskich uliczkach, aby podziwiać pałace i urocze placyki z fontannami. W Aix jest aż 250 fontann!

Kolejny etap – powrót na Cours Mirabeau, przejście na drugą stronę ulicy i spacer po dzielnicy Mazarin pełnej muzeów i pałaców z XVII i XVIII wieku. Tu mieszczą się słynne muzeum Granet z kolekcją obrazów Cézanne’a i prowansalskich malarzy, muzeum Caumont z piękną restauracją w ogrodzie czy muzeum Galiffet, niedaleko jest też do Fundacji Vasalery. – Najbardziej kocham jednak Atelier Cézanne’a, chociaż jego dom rodzinny również ma ogromny czar. W pracowni nic nie zmieniło się od jego śmierci – na wieszaku wciąż wiszą płaszcz i kapelusz malarza – opowiada.

Amatorzy sztuki współczesnej mogą udać się do nieco oddalonego od Aix Château La Coste – to słynna winnica, a także znane centrum sztuki i architektury oraz luksusowy hotel. Prowansja to także piękne malutkie wioski: turystyczne Saint-Rémy-de-Provence (tutejsze Saint-Tropez) oraz, oczywiście, Arles. – W Arles odnoszę czasem wrażenie, że jestem w Hiszpanii – wyczuwa się tu wpływy kultury Cyganów z Camargue, ich muzyki i stylu życia – mówi pisarka. Niedaleko, w Vauvenargues, mieści się pałac należący swego czasu do Picasso. On również kochał Prowansję – dodaje.

Cztery pory roku

Pisarka uwielbia przechadzać się po tutejszych ścieżkach i wzgórzach. – O każdej porze roku jest się czym zachwycić, zawsze znajdzie się tu zieleń: winnic, tymianku, rozmarynu czy cyprysów. W czerwcu Prowansja pachnie lawendą – szczególnie jej północna część. Jeśli ktoś pragnie nasycić oczy, powinien przyjechać tu właśnie w drugiej połowie czerwca – mówi.

Do morza też nie jest daleko – wystarczy pojechać do Camargue, gdzie żyją różowe flamingi i słynna rasa białych koni, a w Saintes-Maries-de-la-Mer znajduje się kościół z relikwiami i figurą patronki Cyganów, Świętej Sary. Warto też skoczyć dalej – do dzikich zatoczek, calanques, w okolicach Marsylii. W sercu Prowansji czekają mityczna Góra Świętej Wiktorii, Droga Cézanne’a, lawendowe pola niedaleko Manosque, są zamki i opactwa, jest też stylowa wioska Forcalquier, mekka artystów z całego świata, i Salon-en-Provence ze starówką i licznymi restauracyjkami serwującymi lokalne dania. W Prowansji natura jest nie tylko piękna, lecz także wyjątkowo łaskawa – region to prawdziwe gastronomiczne królestwo.

– Najbardziej upodobałam sobie prowansalską wiosnę. Zasiadamy wtedy z przyjaciółmi na tarasie restauracji i delektujemy się typowym wiosennym daniem: pieczonymi żeberkami z jagnięcia z młodymi ziemniakami i szparagami. Lubię też prażoną wołowinę w białym winie, danie z pobliskiej Camargue – wylicza Longworth. Moja ulubiona ryba to z kolei żabnica – jest świetna w maśle, z kaparami i szparagami. Na deser – lokalne, pachnące truskawki polane śmietanką. Latem przygotowuję desery z owocami sezonu: tarty z morelami i figami prosto z lokalnych sadów. I wina – nie wyobrażam sobie, podobnie jak bohaterowie moich książek, posiłku bez wina! Uwielbiam Château la Coste, Minna Vineyard i Château Revelette. To wina dla koneserów, ale nawet zwykłe rosé, byle schłodzone, smakuje wspaniale – uśmiecha się.

Raj dla smakoszy

W Aix żyje się na zewnątrz – latem na tarasach niezliczonych kawiarni. Najsłynniejsza, Le Grillon, czyli Cykada, znajduje się przy Cours Mirabeau, głównej arterii przecinającej miasto i noszącej nazwisko słynnego poety. Po południu, w porze rytualnego aperitifu, popija się anyżkowy pastis, zagryzając wonnymi oliwkami. Na podwieczorek mogą być calissons – prowansalskie słodkości z kandyzowanego melona lub innych owoców ze zmielonymi migdałami – najlepsze są w istniejącej od dawien dawna Chocolaterie Puyricard czy w butiku Calisson du Roi René. Ciasta i ciasteczka kupuje się u Bécharda na Cours Mirabeau i w Brûlerie Richelme na placu Richelme. Bez swoich gastronomicznych rytuałów Prowansja nie byłaby Prowansją – to kraina wyrafinowanych smakoszy i… sztuki życia. Wieczorami walczy się tu o miejsca w urokliwych restauracjach mieszczących się w parkach starych pałaców i w ogrodach. W centrum i w okolicach Aix ponad 15 ma gwiazdkę w biblii kulinarnych przewodników, Michelinie. Pisarka często zagląda do Côté Cour i La table du Pigonnet tuż przy Cours Mirabeau, La Maison Française w dzielnicy Mazarin czy oddalonej o dziesięć minut drogi samochodem restauracji La Table de Ventabren. Jeśli niestraszne nam astronomiczne ceny, możemy się też udać do wspaniałej Le Saint-Estève na Drodze Cézanne’a, ale gastronomiczne skarby można odkryć na prawie każdej uliczce starego miasta. Nie zapominajmy też o targach, tętniących życiem nawet w dobie pandemii, mieniących się kolorami i, co bardzo ważne, opierających się prawie wyłącznie na lokalnych produktach.

Jak wyjaśnia Mary Lou Longworth, targi to jeden z najważniejszych lokalnych rytuałów. Zakupy robią na nich wszyscy mieszkańcy Aix. Wystarczy przyjrzeć się ich ekscytacji, kiedy pojawia się sezon na truskawki czy grzyby. – Życie w Aix polega w dużej mierze na kultywowaniu piękna – zapewnia. – Codziennie, wręcz fizycznie, je odczuwam. Jednocześnie codziennie jestem nim totalnie zaskoczona.

Wskazówki praktyczne:
Jak się tu dostać: TGV z Paryża, pociągiem z Marsylii.
Gdzie mieszkać: M.L. Longworth poleca hotele Le Pigonnet i Le Cardinal.

Mary Lou (od lewej) z polską wydawczynią Anną Świtajską przed słynną ciastkarnią Béchard. (Fot. archiwum prywatne Anny Świtajskiej) Mary Lou (od lewej) z polską wydawczynią Anną Świtajską przed słynną ciastkarnią Béchard. (Fot. archiwum prywatne Anny Świtajskiej)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze