Kiedy zaczyna drapać w gardle i kręcić w nosie to sygnał, że trochę to nasze ciałko przeforsowaliśmy i odrobina lenistwa będzie skuteczniejsza niż najdroższa witamina C. Odcięcie się od wszystkich superważnych obowiązków pozwoli naszemu organizmowi uruchomić proces samoleczenia, który jednocześnie dodatkowo wzmocni nasz układ odpornościowy.
Podzielę się swoją historią o tym, jak w zeszłym roku złapałam jesienne przeziębienie. Już pod koniec września czułam, że nie będzie lekko; nie wyjechałam nigdzie na wakacje, nie doświadczyłam leczniczego działania słońca, morza i piasku – za to pracy miałam dwa razy więcej niż zwykle. Jeszcze jesień nie zaczęła się na dobre, a ja już czułam się zmęczona i zniechęcona nadchodzącą zimą. Mieszanka piorunująca: dużo obowiązków (wiele takich, na które w ogóle nie miałam ochoty), mało snu, posiłki zjadane w pośpiechu, totalne zaniedbanie korzystnego dla mnie rytmu życia i niepostrzeżenie narastające napięcie w ciele były jak mechanizm spustowy, który uruchomił falę. Pojawił się niepokój. Zaczęłam śledzić statystyki zachorowań na grypę, uważnie wsłuchiwać się w swoje ciało, a każde drapanie w gardle czy kichnięcie odbierałam jako zwiastun co najmniej mocnego przeziębienia.
Mój mózg wyraźnie przełączył się na tryb alarmowy, a razem z nim „odpaliły się” przekonania, najbardziej te wkładane mi do głowy przez mamę w stylu: „Jesienią umycie włosów przed wyjściem z domu grozi zapaleniem płuc”, „W sezonie grypowym trzeba unikać skupisk ludzkich”, „W naszej rodzinie zwykle chorujemy na przełomie września i października” czy „U ciebie katar od dziecka kończy się zapaleniem zatok i antybiotykiem”. Brr, ja naprawdę czułam się coraz bardziej chora, choć tak naprawdę miałam tylko katar, czyli z dużej chmury mały deszcz. Tę chmurę sama sobie ściągnęłam nad głowę. Pewnie gdybym w odpowiednim momencie zatrzymała lękowe myśli, zweryfikowała przekonania, wróciła do swojego naturalnego rytmu i więcej odpoczywała – mój układ odpornościowy z łatwością poradziłby sobie z każdym wirusem.
Przeanalizuj swoje przekonania na temat choroby i leczenia
Jeśli wierzysz, że zawsze jesienią łapiesz przeziębienie, to żebyś nie wiem, jak dbała o siebie, katar masz jak w banku. Jeśli jesteś przekonana, że winko czosnkowe uchroni cię przed infekcją – to nie straszne ci jesienne słoty i wichury. Choć o odporności napisano już wiele artykułów i w zasadzie każda polecana metoda dbania o nią jest – zdaniem autorów – skuteczna w 100%, nie mniej ważne są wiara i przekonania. Dzieje się to, co wierzysz, że się wydarzy. To samo dotyczy leczenia; każdy z nas ma arsenał cudownych specjałów „na zdrowie i od choroby”.
Jedni wierzą w magiczną moc witaminy C, najlepiej w wersji liposomalnej, inni są zaciekłymi zwolennikami hartowania: morsowania albo chociaż biegania boso po śniegu. Jeszcze inni wierzą, że odpowiednia dieta to gwarancja dobrej odporności. Pomaga to, w co wierzysz, że pomaga; trochę na zasadzie samospełniającej się przepowiedni, a także dlatego, że poczucie, że dbasz o siebie i robisz coś w sprawie utrzymania dobrego zdrowia i energii znacznie obniżają poziom napięcia lękowego.
Lekarze immunolodzy przekonują, że odporność to wrodzona cecha osobnicza i żadne z badań nie dowiodły, że w jakikolwiek sposób można ją wzmocnić.
Natomiast doskonale wiadomo, co ją może osłabić. Są to przede wszystkim:
- stres
- nierównowaga emocjonalna – huśtawka nastrojów
- nadmierna praca – zaburzenie cyklu aktywność/mobilizacja – odpoczynek
- zbyt mała ilość lub zła jakość snu
- złe odżywianie – najczęściej źle zbilansowana dieta
- ciągłe przebywanie w pomieszczeniach (zwłaszcza klimatyzowanych lub przegrzewanych), sztuczne światło.
Zrób listę swoich najsilniejszych stresorów
Stres uznawany jest za największego wroga dobrego zdrowia. Kiedy mózg włącza alarm: uwaga niebezpieczeństwo, jednocześnie „odcina” energię od zasilania układu immunologicznego, inwestując ją w mobilizację do walki lub ucieczki. W dobie pandemii czy sezonowej grypy podstawowym stresorem jest lęk o zdrowie.
Rosnąca liczba zakażeń czy kolejne obostrzenia stają się dla wielu z nas źródłem ogromnego stresu. Towarzyszące mu uczucie lęku i niepokoju, trwające już od prawie dwóch lat, powodują, że słabną siły obronne naszego organizmu. Na funkcjonowanie układu odpornościowego duży wpływ mają układ nerwowy i hormonalny. Sygnały odbierane przez nasz system nerwowy przekazywane są za pomocą hormonów stresu do komórek odpornościowych. Białe krwinki – limfocyty T, obecne między innymi w grasicy czy śledzionie –posiadają specjalne receptory reagujące na sytuacje zagrożenia. Wydzielana w wyniku stresu adrenalina łączy się z receptorami na limfocytach T, dając sygnał do ich aktywacji. Pobudzone komórki odpornościowe produkują nadmierne ilości czynników zapalnych – cytokin – powodując zaburzenie równowagi w organizmie i stany zapalne. Każdy stan zapalny wywołuje nadprodukcje wolnych rodników i może przekształcić się w stres oksydacyjny. To kolejny czynnik osłabiający nasz układ immunologiczny.
Wybranie skutecznej metody radzenia sobie ze stresem jest bardzo ważne, ale najpierw musisz zidentyfikować wroga – co jest dla ciebie największym zagrożeniem w temacie zdrowia i choroby? Jedna z moich pacjentek odkryła, że najbardziej boi się, że z powodu choroby zawali swoje służbowe zobowiązania. Zanim trafiła do mnie na terapię ten lęk był tak silny, że przed każdym spotkaniem z ważnym klientem dostawała wysokiej temperatury. Kiedy odkryłyśmy tę zależność, przestała tak często się przeziębiać.
Żyj w równowadze
Zgodnie z medycyną chińską wirusy zagrażają naszemu zdrowiu jedynie wtedy, kiedy przestajemy żyć w równowadze i harmonii. To, co nazywamy chorobą, to najczęściej pewne objawy ostrzegające nas o stanie braku równowagi w organizmie i pozwalające na podjęcie działań obronnych. Choroba w pewnym sensie jest naszym gościem, bo sami ją zapraszamy, np. nie dbając o sen i odpoczynek, nie słuchając i nie zaspakajając potrzeb naszego ciała itd. W ramach zdrowotnej profilaktyki bardzo ważne jest odkrycie swojego własnego naturalnego rytmu współgrającego z rytmem natury, np. pór roku. Jesień jest takim czasem, kiedy zamiast programować się np. na spadki energii wynikające z jesiennego przesilenia, warto zawczasu zwolnić tempo życia i zadbać o drobne przyjemności. Jesienią cała natura zwalnia, szykując się do zimowego odpoczynku; tylko nam ludziom wydaje się, że nas prawa natury nie dotyczą. Kiedy zaczyna drapać w gardle i kręcić w nosie to sygnał, że trochę to nasze ciałko przeforsowaliśmy i odrobina lenistwa będzie skuteczniejsza niż najdroższa witamina C. Odcięcie się od wszystkich superważnych obowiązków pozwoli naszemu organizmowi uruchomić proces samoleczenia, który jednocześnie dodatkowo wzmocni nasz układ odpornościowy. Jeśli uświadomisz sobie, że układ odpornościowy to siły obronne naszego organizmu, to zadaj sobie pytanie: przed czym ma obronić cię choroba? Przed pracą po godzinach, na którą twoje ciało już nie ma siły? A może przed faktem, że kolejny raz zgodziłaś się na coś wbrew sobie? Męczący kaszel, zachrypnięty głos czy osłabienie to często symptomy, które pomagają nam wycofać się z trudnych sytuacji, na co normalnie nie mielibyśmy odwagi.
„Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz…”.
Ewa Klepacka-Gryz, psycholożka, terapeutka, dziennikarka, a także autorka wielu poradników psychologicznych. Współtwórczyni autorskiej metody pracy z symptomami w ciele (bólami, dolegliwościami psychosomatycznymi, dysfunkcjami narządu ruchu). Prowadzi warsztaty dla osób cierpiących na choroby psychosomatyczne, kobiet w trudnych sytuacjach życiowych oraz par w kryzysach.