Największa powierzchnia na świecie i ponad 20 narodów... To zróżnicowanie odbija się także w nazwie państwa: Federacja Rosyjska. Na temat jej mieszkańców trudno generalizować, zatem na potrzeby naszej rubryki skupiamy się na moskwianach. Czego o nich nie wiemy? Jacy są Rosjanie, którzy żyją w Moskwie?
Rosja jest największym państwem na świecie. I zróżnicowanym etnicznie. Oprócz Rosjan, którzy tworzą grupę najliczniejszą, są Tatarzy, Kazachowie, Azerowie, Ormianie, Czuwasze, Czeczeni, Buriaci i inni. Wszystkich trudno wymienić. Czy w takiej sytuacji można pokusić się o odpowiedź na pytanie: jacy są Rosjanie? Nie jest to sprawa prosta, tym bardziej że naszym myśleniem o nich często rządzą stereotypy.
Jednym z nich jest ten o gościnności. Ile w nim prawdy? Relacje naszych rodaków podróżujących po rosyjskiej prowincji potwierdzają, że wiele. Autorzy bloga Kampermaniak.pl piszą: „Kiedy przemierzaliśmy Rosję, czasami przez 8 godzin dziennie, a droga się dłużyła niemiłosiernie, przez zwężki, remonty i koleiny – dojeżdżaliśmy na miejsce noclegowe, wytrzęsieni na wertepach i ledwo żywi. Marzyliśmy, żeby położyć się spać i wtedy zawsze pojawiał się jakiś Rosjanin, czasem już na nas czekał, bo wypatrzył nas z daleka. Chciał obejrzeć naszego kampera i obowiązkowo zrobić sobie z nami zdjęcie (najczęściej ja już bez makijażu i stanika, w gotowości, żeby wziąć szybki prysznic i spać). Rosjanie zwykle mieli wtedy inny plan na nasz wieczór, częściej noc. Interesowało ich życie w kamperze, cały kamper, gdzie byliśmy, gdzie jedziemy, z czego żyjemy, nasza rodzina, poglądy polityczne, dosłownie wszystko!”.
Są więc i gościnni, i serdeczni, i zainteresowani przybyszami.
Jednak między stolicą a resztą Rosji jest ogromna różnica, można wprost mówić o przepaści – zarówno jeśli chodzi o poziom życia ludzi w Rosji, jak i sposób myślenia.
Ludzie idący słynną ulicą Arbat w historycznym centrum Moskwy. (Fot. iStock)
Marta od kilku lat mieszka w Moskwie. Jej córka Julka chodzi tu do rosyjskiej szkoły. – Oczywiście dzieci uczą się o Federacji Rosyjskiej, dowiadują, jakie są w niej grupy etniczne, jakie mają stroje regionalne, jak wygląda chłopczyk z Kamczatki czy Inguszetii, jakim językiem rozmawia z mamą. Teorię mają obskoczoną: to wszystko jedna Rosja i jeden naród.
Ale w praktyce jest z tym chyba problem. Bo, jak mówi Marta, na stołecznych ulicach widać dwa rodzaje mieszkańców: etniczni Rosjanie i ci z Azji Środkowej i z Kaukazu. – Ale nie widziałam na ulicy pary mieszanej. Jakoś nikt tego nie zauważa, to jakby naturalne, tak wygląda świat. Nie ma tego tematu w przestrzeni publicznej. Cały czas mnie to dziwi. Nie widziałam też, żeby razem grali w piłkę, żeby wspólnie siedzieli przy stoliku w restauracji – wyjaśnia.
Oprócz Rosjan, którzy tworzą grupę najliczniejszą, są Tatarzy, Kazachowie, Azerowie, Ormianie, Czuwasze, Czeczeni, Buriaci... Wszystkich trudno wymienić. (Fot. iStock)
Julka wiele razy chodziła na urodziny do dzieciaków z przedszkola, potem szkoły. I choć i w przedszkolu, i w szkole są dzieci z różnych grup etnicznych, tak się jakoś złożyło, że imprezy zawsze były jednorodne.
Marta też nie bywa u Rosjan, bo choć rodzice kolegów Julki z klasy są mili, nie otwierają chętnie drzwi swoich domów. Dzieciaki po szkole wożone są na rozmaite zajęcia, nie mają czasu na życie „na podwórku”. A kiedy dziecko dostaje zaproszenie na urodziny kolegi czy koleżanki, to rozumie się samo przez się, że rodzice odstawiają je i przychodzą odebrać o określonej godzinie. – Kiedy robiliśmy imprezę dla Julki, chciałam, żeby weszli, żebyśmy posiedzieli, pogadali. Marzyłam o tym, żeby poznać Rosjan, nie tylko tych, z którymi pracuję. Żeby się do nich zbliżyć. Nic z tego, na wejście zdecydowały się tylko dwie mamy, a i tak przez cały czas siedziały jak na szpilkach.
Rosjanie z Moskwy mają jasno określone priorytety. Mężczyźni – samochód. Musi być duży, w miarę możliwości luksusowy. Czyli drogi. I choć, jak mówi Marta, komunikacja miejska to w Moskwie cudowne zjawisko, ludzie wolą stać w korkach, ale we własnych wypasionych samochodach. – Po Moskwie jeżdżą głównie luksusowe samochody. Z nich – na ogół – wysiadają… szarzy i oklapli faceci. Wiszą na nich spodnie, zero kasy w ubiorze, wszystko wydali na auto. Garnitur czy zegarek nie świadczą o twojej pozycji tak jak samochód – opowiada Marta.
A u kobiet? Zupełnie inna historia. Tu wyznacznikiem pozycji jest wygląd. Mieszkanki Moskwy są eleganckie, ubrane w drogie ciuchy i „zrobione”. Zakłady kosmetyczne czy kliniki medycyny estetycznej są w mieście na każdym rogu ulicy. – I tak widzę zmianę – mówi Marta. – Kilkanaście lat temu wszystkie biegały w niebotycznych szpilkach, teraz często chodzą w sportowych butach. Inna sprawa, że to może być ukłon nie w stronę wygody, a mody, bo sportowe buty do eleganckich kiecek teraz weszły na salony.
Samochód, ubrania, medycyna estetyczna – to kosztuje. Przy przeciętnych zarobkach, jakie mają ludzie w Rosji, na wiele więcej już nie bardzo starcza. W państwowym przedszkolu wychowawczyni zarabia – w przeliczeniu – niecałe 2 tys. zł, a za wynajem mieszkania płacisz 5 tys. Rosjanie w większości mieszkają więc skromnie. Co sprawia, że przy nastawieniu: „to, co mam, świadczy o mnie”, niezbyt chętnie zapraszają do domu osoby niebędące z nimi naprawdę blisko. Meble IKEA? Uchodzą za tanią tandetę. Jeśli moje mieszkanie jest tak urządzone, nie będę go pokazywać.
A tego, że jak wyglądasz, tak Rosjanie cię traktują, Marta nieraz doświadczyła na własnej skórze. – Mam futro, sztuczne, ale wygląda „bogato”. Kiedy idę w nim do knajpy, szatniarz pomaga mi je zdejmować, wkładać i generalnie jest nadskakujący. Kiedy przychodzę w zwykłej starej kurtce, nawet nie drgnie.
Kobieta musi też wyjść za mąż. Bo ważny, wręcz niezbędny jest status mężatki. Dziewczyny są w gruncie rzeczy ofiarami patriarchalnego systemu, biorą więc ślub bardzo wcześnie. A że potem szybko rozwód? Trudno. Rosyjska mentalność jest taka, że lepiej być rozwódką niż „starą panną”. Statystyczna Rosjanka rozwodzi się po raz pierwszy, kiedy jej rówieśniczce z Zachodu przychodzi w ogóle do głowy, że może kiedyś wyjdzie za mąż.
A gdy pojawia się dziecko, to też problem i zadanie kobiety. Marta ma koleżankę Polkę, która wyszła za Rosjanina, mieszkają w Moskwie. Po urodzeniu dziecka ta koleżanka chciała wrócić do pracy. Wcale nie od razu, po roku. I okazało się, że musi stoczyć w tej sprawie prawdziwą batalię z mężem i z jego rodziną. Bo trzy lata w domu z dzieckiem to absolutne minimum, które kobieta matka jest rodzinie winna. Choćby miała dobrą pracę i robiła karierę.
Dziecko jest w Rosji przede wszystkim sprawą kobiety. (Fot. iStock)
Rola matki jest powszechnie doceniana. – Kobiecie z dzieckiem zawsze ustępuje się miejsca. Kiedy idę z Julką, czuję się jakby „pod ochroną”. Mam poczucie, że otacza mnie… sama nie wiem – szacunek to chyba najlepsze słowo. Z córką czuję się na moskiewskiej ulicy bezpieczniej niż kiedy jestem sama. Poważnie! – opowiada Marta. Podkreśla też fantastyczną komunikację z przedszkolem czy szkołą. Wychowawczynie i nauczycielki kontaktują się na co dzień z rodzicami za pomocą WhatsAppa. Można pisać, pytać o wszystko, dzielić się tym, co niepokoi. To praktyka powszechna i dająca rodzicom poczucie bezpieczeństwa.
Moskwa jest bogatym miastem i to bogactwo widać wszędzie: oświetlenie, sprzątanie przestrzeni publicznej, wszędzie wpompowano wielkie sumy pieniędzy.
Nowe moskiewskie wieżowce należą do najwyższych w Europie. (Fot. iStock)
Andrzej, mąż Marty, opowiada: – Julka chodzi latem na półkolonie, tak zwany gorodskoj lagier. To konieczność, bo rok szkolny kończy się miesiąc wcześniej niż u nas. Półkolonie są powszechne i mają szeroką ofertę. Są organizowane w różnych miejscach, na przykład przy muzeum Moskwy. Każdy tydzień inny, są zajęcia edukacyjne: miasto jako maszyna, miasto jako ogród itd. W tym roku Julka wybrała zajęcia z programowania – każdy dzieciak dostał do użytku na cały czas trwania zajęć tablet. My za to płacimy, ale moskwiczanie mają za darmo albo dopłacają symboliczne sumy. I dodaje: – Znajomy, który do nas przyjechał, spodziewał się, że – tak jak zapamiętał z lat 90. – zobaczy wielkie bogactwo oligarchów i wielką nędzę reszty. To się zmieniło. Pieniądze, naprawdę spore, są w dużym stopniu dystrybuowane w sferę zbiorowej konsumpcji, w sferę wspólną.
Tyle że sposób tego dofinansowania może dziś budzić zdziwienie. Bo to, o czym w Moskwie ciągle jeszcze się nie myśli – choć dla nas jest oczywiste – to dostosowanie miasta do potrzeb osób niepełnosprawnych czy matek z dziecięcymi wózkami. Cztery lata temu otworzono piękny reprezentacyjny park nad rzeką Moskwą, z salą koncertową, z ogrodem botanicznym. Dla każdego. Chyba że wybierzesz się tam z wózkiem. Ani jednej pochylni, wózek trzeba nosić. Osoba niepełnosprawna też raczej z odpoczynku w tym parku nie skorzysta.
Moskwa wyraźnie jednak stara się europeizować, tworzone są na przykład ścieżki rowerowe. I faktycznie coraz więcej rowerów i hulajnóg po Moskwie jeździ. Tyle że po chodnikach...
Marta docenia moskiewską komunikację publiczną – jest utrzymana idealnie, punktualna, a gigantyczne metro jest stale rozbudowywane – i często z niej korzysta. I często też widzi w metrze czy autobusie obrazek szczególny: ludzi czytających książki. Ale jakie! Literatura poważna jest na porządku dziennym, np. Dostojewski (i nie są to uczniowie gwałtownie doczytujący szkolną lekturę). Co oczywiście nie oznacza, że znakomita większość pasażerów nie siedzi z nosami w telefonach.
44 stacje stołecznego metra to obiekty narodowego dziedzictwa kulturowego. (Fot. iStock)
Rosjanie kochają muzykę? Znowu stereotyp i znowu zgodny z prawdą. Kochają muzykę poważną, każdy koncert to sala wypełniona po brzegi. – W Polsce nie znajdziesz tylu fanów Chopina co tutaj – mówi Marta. – Masa ludzi chodzi do filharmonii, kochają też teatr.
A ja pamiętam, że kiedy zmarł Bułat Okudżawa i wystawiono jego trumnę przed pogrzebem, ciągnęła się do tej trumny kilometrowa kolejka. Moskwiczanie stali w niej cierpliwie, żeby pożegnać swojego ukochanego barda.