1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia
  4. >
  5. Ćwiczenie równowagi, czyli metoda Egoscue – antidotum na przewlekłe bóle wynikające z siedzącego trybu życia

Ćwiczenie równowagi, czyli metoda Egoscue – antidotum na przewlekłe bóle wynikające z siedzącego trybu życia

Przewlekły ból nie pojawia się z dnia na dzień, pracujemy na niego latami. Naprawienie tych szkód i wyrobienie nowych nawyków także wymaga czasu. Całe szczęście jest metoda, którą proponuje fizjolog Pete Egoscue, czyli ćwiczenie równowagi. (Ilustracja: iStock)
Przewlekły ból nie pojawia się z dnia na dzień, pracujemy na niego latami. Naprawienie tych szkód i wyrobienie nowych nawyków także wymaga czasu. Całe szczęście jest metoda, którą proponuje fizjolog Pete Egoscue, czyli ćwiczenie równowagi. (Ilustracja: iStock)
Jesteśmy stworzeni do aktywności fizycznej, ale współcześnie niemal zupełnie z niej zrezygnowaliśmy. W tym właśnie fizjolog i konsultant w zakresie rehabilitacji urazów Pete Egoscue upatruje przyczynę większości przewlekłych bólów układu mięśniowo-szkieletowego, które nękają ludzi jak nigdy wcześniej. W swojej książce „Wolny od bólu” jako rozwiązanie zaleca ćwiczenie równowagi.

Ruch jest w stanie zastąpić prawie każdy lek, ale wszystkie leki razem nie zastąpią ruchu – twierdził Wojciech Oczko, nadworny lekarz polskich królów i już w XVI wieku zalecał aktywność fizyczną w ramach profilaktyki zdrowotnej. Choć od tego czasu nauka zrobiła ogromny postęp, recepta sprzed pięciu stuleci jest aktualna jak nigdy dotąd. Dlaczego? Bo dziś ból prześladuje nas bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

„Dolegliwości układu mięśniowo-szkieletowego, czyli ból kości, stawów, mięśni i nerwów, dokuczają ponad 50 proc. dorosłych osób w Stanach Zjednoczonych. Problemy układu mięśniowo-szkieletowego to główna przyczyna niepełnosprawności na świecie. Pomimo postępów nowoczesnej medycyny problem ten przez ostatnie kilka dekad nieustannie narasta. Ból przedstawiany jest jako jeden z najbardziej zagadkowych problemów ciała człowieka, na którego rozwiązanie nie brakuje rzekomych remediów. Mamy magiczne sztuczki, efekciarską technologię i wymyślne diagnozy. A mimo to środki przeciwbólowe od lat należą do najchętniej kupowanych produktów aptecznych” – zauważa Pete Egoscue w „Wolnym od bólu” .

Jak wynika z analizy przeprowadzonej na zlecenie Ogólnopolskiego Systemu Ochrony Zdrowia, sprzedaż leków przeciwbólowych na przestrzeni ostatnich 20 lat wzrosła o 238 proc., osiągając w zeszłym roku rekordową ilość ponad 57 milionów opakowań. W badaniu pod uwagę brano tylko sprzedaż w aptekach, a przecież takie środki można kupić także niemal we wszystkich marketach, kioskach czy stacjach benzynowych. Ewidentnie mamy problem z bólem. Z czego to wynika? Zdaniem Pete’a Egoscue nasze ciała zostały stworzone do ruchu, a współcześni ludzie niemal przestali się ruszać.

Ręka do góry

Kiedy ostatnio usiedliście na podłodze? Wisieliście na samych rękach? Chodziliście na czworakach? Sięgaliście za siebie na lewo i prawo? Wspinaliście się na płot? Przechodziliście pod barierką lub niską gałęzią? Położyliście obie ręce na głowę? Staliście na jednej nodze lub na palcach? Tańczyliście? Dopytuje autor książki i podkreśla, że odpowiedź „jakiś czas temu” nie wystarczy, trzeba ustalić dokładny okres. A wtedy może się okazać, że większości tych rzeczy nie robiliśmy przez lata, a nawet dekady. Nie dlatego, że są niebezpieczne, trudne lub wymagające fizycznie, ale dlatego, że nie należą one do rutynowego, bardzo ograniczonego dziś zasobu ruchów. Nasi przodkowie musieli się ruszać, żeby przetrwać, dlatego układ mięśniowo-szkieletowy, który mamy teraz, jest efektem ewolucyjnej adaptacji do nieustannych bodźców. Kiedyś przeciętny człowiek wykonywał 10 tys. kroków dziennie, co w ciągu całego życia pozwoliłoby mu okrążyć naszą planetę czterokrotnie. Dzisiaj ten wynik spadł do zaledwie 3 tys. Średnio 10 godzin dziennie spędzamy w pozycji siedzącej, z czego minimum trzy z głową zwisającą nad smartfonem.

„U współczesnego człowieka pojawiły się więc nowe struktury kostne – przypominające rogi, małe kolce z tyłu czaszki. Badania pokazują, że częściej można je spotkać u młodszych pokoleń. Ich powstanie przypisuje się coraz częstszemu utrzymywaniu pochylonej głowy. W takiej pozycji ciężar czaszki przechodzi z kręgów na mięśnie szyi, a nowe kostne wyrostki w przyczepach ścięgien i wiązadeł pomagają rozłożyć zwiększone obciążenie” – wyjaśnia fizjolog. To nie koniec zmian. Przez to, że żyjemy w wiecznym zgięciu, nasz kręgosłup przestaje przypominać literę S i coraz bardziej dopasowuje się do kształtu krzesła, tracąc elastyczność, wytrzymałość i zdolność do amortyzacji. Miednica idzie w ślad za nim i zaczyna odchylać się do tyłu. Co gorsza, siedzimy tak dużo, że pozycja przypominająca literę C utrzymuje się nawet wtedy, gdy wstajemy. W dodatku współczesny zakres ruchu w zasadzie w ogóle nie angażuje barków. Nasi przodkowie się wspinali, czołgali, strzelali z łuku i nosili wiadra wody. Dla nas nawet grabienie liści, próba wyciągnięcia walizki z pawlacza czy rekreacyjna gra w tenisa mogą się skończyć poważną kontuzją. Zazwyczaj obwiniamy o nią konkretną sytuację, mało kto zdaje sobie sprawę, że nagle pojawiający się ból może mieć związek z faktem, że zanim wzięliśmy do ręki grabie, rakietę czy walizkę, nie wychodziliśmy poza typowy zakres ruchu barku przez całe miesiące lub lata. A mięśnie, których nie używamy, stają się mięśniami, których nie możemy używać bez konsekwencji. Barki są tu jedynie wymownym przykładem, zasada dotyczy całego ciała, które zaniedbujemy i rozleniwiamy.

„Na początku mięśnie, które nie są stymulowane regularnie, słabną, a następnie doznają atrofii, aż do momentu, gdy znowu będzie potrzebna ich praca. To konsekwencja adaptacji do świata, który kiedyś był pełen niedoborów. Dziś wielu z nas ma swobodny dostęp do wody i jedzenia, lecz w przeszłości nie zawsze tak było. A wtedy nadmiar mięśni mógł stanowić zagrożenie dla przetrwania, ponieważ zużywał cenne zasoby. Ciało postrzega więc nieużywany mięsień jako marnotrawstwo, a nasz organizm jest bardzo oszczędny. Nieużywane mięśnie stopniowo tracą więc masę i siłę.

Ale nawet najbardziej zasiedziały człowiek będzie musiał kiedyś wejść po schodach, pochylić się lub podnieść coś ciężkiego, tylko osłabione, zanikające mięśnie mogą już nie być w stanie tego zrobić. Ciało jednak wie, że musi się ruszać, zaangażuje więc do pracy pozostałe najbliższe dostępne mięśnie. Ta niesamowita zdolność adaptacji pozwala nam działać, ale niestety kosztem pracy niewłaściwych mięśni, zmuszonych, by wytrzymać obciążenie, do którego nie są przeznaczone. Przykład? Siedzący tryb życia sprawia, że mięśnie odpowiedzialne za ruch do przodu i do tyłu są słabe, przez to polegamy w coraz większym stopniu na rotacji i ruchach na boki, a nasze stawy bardzo źle to znoszą” – czytamy u Pete’a Egoscue. Wszystkie te zmiany, które stopniowo zachodzą w naszych ciałach, to zapowiedź kłopotów.

Bolesna asymetria

Adaptacje układu mięśniowo-szkieletowego odzwierciedlane są w mózgu, bo stopień i częstotliwość aktywacji mięśni mają swoje odbicie w drogach nerwowych. Z kolei zmiany w mózgu skutkują utrwaleniem niepoprawnych wzorców ruchowych, co tylko pogłębia asymetrię. Jeśli się tym nie zajmiemy podczas terapii, ciało będzie dalej korzystało z utrwalonych wzorców ruchowych. A układ mięśniowo-szkieletowy to połączona sieć taśm mięśniowych biegnących od głowy aż do stóp. Łańcuch kinetyczny reaguje całościowo, to znaczy, że każda aktywacja mięśniowa odbija się echem w całym układzie.

„W efekcie ból łokcia może być wynikiem złego ustawienia barku albo bólu pleców, który z kolei mogą powodować słabe biodra. Tego nie zobaczymy na rezonansie magnetycznym łokcia czy pleców” – podkreśla autor „Wolnego od bólu”. Z jego czterdziestoletniego doświadczenia wynika, że poza ostrymi urazami i wypadkami, większość przypadków bólu układu mięśniowo-szkieletowego ma swoje źródło w asymetrii, która jest efektem powtarzania nieprawidłowych wzorców ruchowych. To wszystko wyjaśnia, dlaczego terapia skupiona na określonym elemencie ciała często kończy się niepowodzeniem a najbardziej zaawansowane nowoczesne technologie medyczne mają problem z określeniem źródła bólu i jego wyeliminowaniem.

„Takie skupienie ogranicza perspektywę, co potęgowane jest faktem, że wszystkie obrazy są statyczne, nie pokazują wpływu ruchu na zobrazowane struktury. Rezonans dostarcza informacji tylko o małej części układu mięśniowo-szkieletowego, a skupienie się na poziomie mikro nie uwzględnia efektu domina, jaki zachodzi w organizmie, co nie pozwala na właściwe skorygowanie dysfunkcji. Ciało to jedność, każdy układ jest połączony z pozostałymi, wpływając na nie i jednocześnie pozostając pod ich wpływem”– zwraca uwagę ekspert i zauważa, że nie oznacza to oczywiście, że cała współczesna diagnostyka jest zła, ale jeśli mimo szeregu badań, nadal zmagasz się z bólem – zamiast rozpaczliwie szukać szybkich rozwiązań, tabletek, zabiegów czy kolejnych specjalistów – zatrzymaj się na chwilę i wsłuchaj się w swoje ciało. Ból to jego głos ostrzegający o problemie i proszący o znalezienie jego źródła. Tłumiąc go i kolekcjonując zdjęcia kolejnych zwyrodnień, niczego nie wskóramy.

Ćwiczenie równowagi

Zdejmij buty, zamknij oczy i stań prosto. Skup się na tym, jak rozkłada się ciężar ciała na stopach. Czujesz, że mocniej opierasz się na jednej z nich? A może nacisk większy jest na krawędziach, przodzie lewej stopy lub pięcie prawej? Niektórzy podczas tego ćwiczenia już po dziesięciu sekundach zaczynają się chwiać, bo kiedy głowa, zamiast znajdować się w równowadze, nienaturalnie pochyla się do przodu, ucho wewnętrzne ma wrażenie, jakbyśmy schodzili w dół zbocza. Na co dzień równowagę pozwala nam zachować wzrok, najpotężniejszy z naszych zmysłów, angażujący ponad połowę mocy mózgu. Kiedy jednak zamkniemy oczy, sygnały płynące z ucha wewnętrznego natychmiast dojdą do głosu i spowodują uczucie utraty równowagi. Aby przekonać się, jak dużym obciążeniem dla ciała jest wiecznie pochylona głowa, wystarczy wziąć do ręki pięciokilogramowy ciężarek i przytrzymać go najpierw w wyprostowanej ręce nad głową, a następnie przesunąć ją kilka centymetrów do przodu. Utrzymanie ciężaru w drugiej pozycji bez wątpienia będzie o wiele trudniejsze. Ciało może znieść bardzo dużo, ale nie może robić tego bez końca, stąd współczesna epidemia migren i bólów głowy, których najczęstszymi przyczynami są napięcia mięśniowe i niedobór tlenu.

„Większość z nas nie zdaje sobie sprawy, że nasza postawa ma bezpośredni wpływ na krążenie krwi. Kiedy kręgosłup coraz bardziej przypomina literę C, a barki wysunięte są do przodu, klatka piersiowa nie może się rozszerzyć, a przepona wciągnie mniej tlenu przy każdym wdechu. Wszystkie te rzeczy można łatwo naprawić za pomocą ćwiczeń, które przywrócą naturalne krzywizny kręgosłupa i właściwe ustawienie ciała” – zapewnia Pete Egoscue, a opracowane przez niego programy terapii ruchowej wykorzystywane są na całym świecie w leczeniu bólu układu mięśniowo-szkieletowego powiązanego z pracą, sportem, wypadkami, starzeniem się lub różnego rodzaju schorzeniami. Metoda Egoscue wypełnia lukę w bodźcach, jaką tworzy siedzący tryb życia, za pomocą odpowiednio dobranego programu ćwiczeń, które angażują rozleniwione mięśnie i na nowo pokazują im, co i jak powinny robić. W efekcie poprawiają ustawienie stawów w pionie i przywracają równowagę układu mięśniowo-szkieletowego.

„Drugi cel ćwiczeń jest mniej oczywisty, lecz równie ważny. Dla wielu moich klientów ból jest jedyną informacją o własnym ciele. Współczesny człowiek niemal zupełnie zatracił kontakt z wewnętrznym funkcjonowaniem własnego ciała, jesteśmy coraz mniej świadomi, jak odczuwa się stan równowagi. Ćwiczenia przywracają naturalne czucie ciała, które pozwala wykryć dysfunkcje i zaburzenia, zanim pojawi się ból” – wyjaśnia twórca metody.

Kiedy będzie lepiej?

Przewlekły ból nie pojawia się z dnia na dzień, pracujemy na niego latami dysfunkcji i utrwalanych asymetrii, dlatego naprawienie tych szkód i wyrobienie nowych nawyków także wymaga czasu. Szybkie rozwiązania i cudowne tabletki mogą przynieść chwilową ulgę, ale długotrwała poprawa jest wynikiem konsekwentnego powtarzania dobrych bodźców oraz adaptacji ciała, więc w walce z przewlekłym bólem niezwykle ważna jest cierpliwość. A także wyzbycie się przekonania, że wszystko musi być pewne.

Nowoczesne technologie przyzwyczaiły nas do dostarczania natychmiastowych dowodów na każdą teorię, nie chcemy mieć żadnych wątpliwości. Lubimy diagnozy, bo liczymy na to, że specjalista, który je stawia, opracuje również skuteczny plan naprawy. Tymczasem zdaniem fizjoterapeutów pacjenci aktywnie podchodzący do leczenia swojego bólu osiągają zdecydowanie lepsze wyniki. Jeśli mamy wygrać bitwę z bólem, bardziej niż we współczesne technologie, musimy uwierzyć we własną samodzielność i niezwykłe właściwości regeneracyjne naszego ciała.

Polecamy książkę: „Wolny od bólu. Do zdrowia przez ruch metodą Egoscue”, wyd. Galaktyka.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze