Wraca po półtorarocznej przerwie z nową, trzecią płytą i historiami o tym, co czuje, gdy piecze sernik, kiedy mógłby zostać politykiem, dlaczego uważa, że mężczyźni są głupsi
od kobiet, i jaką cenę zapłacił za popularność.
Półtora roku to były podobno wyczerpujące wakacje.
Niezwykle. Okazało się, że niewiele w życiu robię poza muzyką. I gdy zostałem bez niej, to głównie siedziałem w domu. Trudny czas. Przy okazji okazało się, że nie mogę z tego domu wyjść bez konieczności interakcji z rzeką ludzi, którzy non stop czegoś ode mnie chcą albo na mnie patrzą, proszą o coś i pytają. To jednak osaczające. Głównie więc siedziałem w domu i traciłem zapał do robienia rzeczy, które sprawiały mi przyjemność.
Jednak w końcu z tego domu wyszedłeś...
Wyszedłem, żeby zrobić płytę, i chwilę zamierzam tu zostać.
„Małomiasteczkowy”, czyli singiel promujący płytę, szybko stał się hitem, ponad 15 milionów odtworzeń na YouTube. A moim zdaniem to najmniej reprezentatywny utwór dla tej płyty.
Nie podoba ci się płyta?
Podoba – znacznie bardziej od „Małomiasteczkowego”.
Został wypuszczony jeszcze w trakcie pracy nad krążkiem. Mieliśmy tylko cztery utwory i wybraliśmy ten.
Bezczelnie przebojowy, jak sam powiedziałeś.
Patrząc na jego odbiór, to, jak często był puszczany w radiu, to chyba faktycznie dobre określenie. Dostałem mnóstwo wiadomości. Na początku: „Super, codziennie słyszę go trzy razy, w taksówce, telewizji, u znajomych, w radiu”. Ostatnio: „O nie, codziennie słyszę go trzy razy”. Wybraliśmy utwór niezwykle intensywny w aranżacji. Stopa przy nim szybko tupie.
Więcej w listopadowym numerze magazynu Zwierciadło.
Wydanie 11/2018 dostępne jest także w wersji elektronicznej.