Skip-care z pewnością pokochają te z nas, które lubią dbać o swój wygląd, ale zamiast długich godzin przeznaczonych na wieczorną i poranną pielęgnację, wolą czas spędzony z kubkiem herbaty i dobrą książką w ręku. Minimalizm z impetem wkroczył już do mody i wnętrz, czy sprawdzi się również na naszych kosmetycznych półkach?
Tysiące kosmetyków na sklepowych półkach – tych przeznaczonych do strefy T, na całą twarz, pod oczy, na podrażnione usta; nowe marki – z innowacyjnymi formułami, luksusowe, naturalne, w biodegradowalnych opakowaniach; trendy w pielęgnacji – koreańskie, egipskie, wprost z kraju kwitnącej wiśni. W jaki sposób troszczyć się o swój wygląd, wymykając się jednocześnie wszechogarniającej nasz świat obsesji piękna i wszelkim marketingowym zagrywkom? Wyjściem może okazać się skip-care, czyli nowe podejście do pielęgnacji, które dla mnie okazało się strzałem w dziesiątkę i dokładnie tym, czego potrzebowała moja skóra.
Zasada skip-care jest bardzo prosta – im mniej, tym lepiej. Używanie wielu różnych kosmetyków, częste wymienianie ich i warstwowe nakładanie na skórę, nie jest tak korzystne, jak mogłoby się wydawać. Mnogość substancji w nich zawartych może wywoływać reakcje alergiczne i podrażnienia spowodowane tym, że zawarte w nich substancje nie są ze sobą kompatybilne. Co więcej, możliwe jest, że jeden produkt dezaktywuje inny, a my nie jesteśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić, co działa na nas dobrze, a co szkodzi.
Skip-care to zupełne przeciwieństwo metody wieloetapowej pielęgnacji twarzy. Polega na ograniczeniu liczby produktów kosmetycznych do zaledwie kilku niezbędnych. Takich, które jak najlepiej współgrają z naszą skórą, a jednocześnie zwalczają niedoskonałości, odbudowują i odżywiają. Warto też wykorzystać każdy z nich do końca. Jak więc wybrać kilka, spośród wszystkich przez lata gromadzonych na naszych kosmetycznych półkach? Złota zasada pielęgnacji skóry brzmi: oczyszczanie - tonizowanie - nawilżanie. Wystarczy więc ulubiony żel do mycia twarzy, tonik, krem lub serum nawilżające i... tyle. To dostarczy naszej skórze niezbędnych substancji. A oszczędność czasu i pieniędzy możemy potraktować jako miły efekt uboczny. Skip-care w moim wydaniu to cztery produkty, bez których nie ruszam się nawet na krótki weekendowy wyjazd. Oto one:
Naturalny żel myjący do twarzy z ekstraktem z brzoskwini, Resibo, cena: 39 zł/125 ml. (Fot. materiały prasowe)
Za etap oczyszczania w mojej pielęgnacyjnej rutynie od kilku lat niezawodnie odpowiada żel z ekstraktem z brzoskwini od polskiej marki Resibo. Zawiera delikatne, naturalne, pozyskiwane z roślin, takich jak np. kokos, substancje powierzchniowo czynne, które skutecznie usuwają zanieczyszczenia, a jednocześnie są świetnie tolerowane przez skórę i nie naruszają jej bariery lipidowej. Pro składnik, czyli ekstrakt z miąższu brzoskwini, to całe bogactwo substancji bioaktywnych, dzięki którym odżywia i nawilża skórę, zapobiegając utracie wody. Ponadto oczyszcza skórę, odświeża, odmładza i regeneruje naskórek. A skóra po nim jest cudownie wygładzona i delikatnie rozświetlona.
Esencja tonizująco-łagodząca mięta z aloesem, Mokosh, cena: 59 zł/100 ml. (Fot. materiały prasowe)
Długo szukałam toniku, który będzie odpowiedni dla mojej dość wrażliwej skóry. W końcu trafiłam na esencję tonizująco-łagodzącą mięta z aloesem marki Mokosh i z przyjemnością zostałam przy niej na dłużej. Produkt ten chroni, nawilża i świetnie odświeża skórę. Ekstrakt z aloesu skutecznie łagodzi podrażnienia i wspomaga regenerację skóry, a hydrolat z mięty koi ją i odświeża. Ocet jabłkowy przywraca odpowiednie pH i działa ochronnie przeciw wolnym rodnikom. Bioferment z rzodkwi wzmacnia prawidłowy mikrobiom skóry oraz w sposób naturalny konserwuje esencję. Bioferment z bambusa zawiera biodostępną krzemionkę, która wspomaga procesy odnowy skóry oraz tworzy na powierzchni skóry delikatny film ochronny. Kompleks z ksylitolem i jego pochodnymi skutecznie nawilżają skórę. Ekstrakt z kory afrykańskiej brzozy (Anogeissus leiocarpus) polepsza wchłanianie witaminy C, która wspomaga syntezę kolagenu w skórze wykazując działanie silnie przeciwstarzeniowe. Słowem – ma w sobie wszystko, co najlepsze!
Serum zmniejszające niedoskonałości z niacynamidem 10%, BasicLab, cena: ok. 120 zł/ 30 ml. (Fot. materiały prasowe)
Mam cerę trądzikową, a dzięki serum zmniejszającemu niedoskonałości od BasicLab powoli o tym zapominam. To zasługa przede wszystkim zawartego w nim niacynamidu (składnik, który jest pochodną witaminy B3), który reguluje pracę gruczołów łojowych, przyczyniając się do prawidłowej sekrecji sebum i zmniejszenia widoczności porów. Ma też właściwości przeciwzmarszczkowe i poprawia strukturę i koloryt skóry. Dodatkowo jest składnikiem stymulującym produkcję ceramidów, a tym samym lipidów - wpływa więc bezpośrednio na poprawę bariery lipidowej naskórka. Serum od BasicLab używam od dwóch miesięcy, a moja cera nigdy nie wyglądała lepiej.
Face Beauty - krem dla skóry skłonnej do wyprysków, Make Me Bio, cena: ok. 50 zł/60 ml. (Fot. materiały prasowe)
Pielęgnację kończę kremem Face Beauty dla skóry skłonnej do wyprysków od marki Make Me Bio. Lubię go za lekką konsystencję, szybkie wchłanianie, a jednocześnie mocne nawilżenie. Zawiera między innymi olejek z drzewa herbacianego i ekstrakt z cytryny, które zapewniają działanie złuszczające. Obok nich liczne składniki aktywne działają nawilżająco, regenerująco i antybakteryjnie.