O kolorach, tak się składa, trochę wiem. Uwielbiam je mieszać, odkrywając nowe odcienie i patrzeć jak tęczowo przenikają się na powiekach. W makijażu, od wielu lat jestem wierna kolorom klasycznym - nie mylić z trzema podstawowymi oraz czernią, odcieniami brązu, szarości czy wanilii.
Jednakże to, co mnie spotkało w przestrzeni nowomowy lub – jak kto woli - nomenklatury kolorystycznej, to istne kuriozum. Dzielę się więc z Wami spostrzeżeniem tym najszybciej jak mogę. Mam nadzieję, że zabawnie.
Spodobała mi się pewna torebka. Zadałam więc pytanie przez telefon o uściślenie, jaki jest odcień tego koloru. Ku mojemu zaskoczeniu po dość długiej konsultacji grona osób – co słyszałam na żywo w tle - dowiedziałam się, że jest to c i e p ł a p i e c z a r k a !!! Roześmiałam się serdecznie, ponieważ takiej nominacji kolorystycznej jeszcze nie słyszałam. Trudno skojarzyć genezę określenia z elegancją wyobraźni.
Kolejnym zaskoczeniem jest „potwornie” modny w tym roku ż ó ł w i o w y. Jest to praktycznie kolor dominujący nie tylko na Galapagos, lecz w większości statecznych brandów modowych. Lubię dzieci kiedy - malując lub rysując - proszą o pomarańczkę, niebowy czy czerwonkę...ale żółwiowy?
Intryguje mnie kolor bakłażanowy. Tusze - w tym kolorze - rewelacyjnie podkreślają niebieskie oczy. Nie obcy mojej wrażliwości jest kolor mango, który kiedyś rozwijał moją wyobraźnię. Łososiowy zawsze łączę z lawendowym. Jednak „te” nowości jakieś dziwne. Wracając do meritum. Cienie na powiekach mają za zadanie zarysować głębię oka, a zarazem podkreslić lub wydobyć kolor tęczówki.
Jednakże uśmiech zniewala twarz kiedy oczy podkreślam: myszową kredką, na środek powieki nanoszę żółwiowy, a w zewnętrznym kąciku nakładam ciepłą pieczarkę. Cieszę się, że mam tak wspaniały zawód, w którym wszystko może stać się inspiracją do stworzenia nowej palety cieni. Do Was należy pokonywanie przyzwyczajeń makijażowych i transmisja k r y s z t a ł o w y c h blyszczykow !