1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wychowanie
  4. >
  5. Marieta Żukowska o macierzyństwie

Marieta Żukowska o macierzyństwie

Pola pojawiła się w moim życiu niedługo po tym, gdy straciłam Babcię, a później Tatę. Przyszła, kiedy musiałam odnieść się do tego, co zaszło, i nagle stać się dorosłą. Przyszła i zbudowała mnie zupełnie od nowa. Inaczej poukładała priorytety, sprawiła, że musiałam się od początku skonstruować...

Gdy w takim krótkim czasie tracisz dwie bliskie osoby i jednocześnie pojawia się dziecko, to ekstremum emocji jest naprawdę olbrzymie, pigułka wrażeń jest tak silna, że gdy to wszystko przejdziesz, przestajesz się bać. Dostałam niewiarygodny dar współistnienia z Polką. Przestałam skupiać się wyłącznie na pracy, zdecydowałam, że wszystko musi na mnie poczekać. Dopiero teraz, po dwóch latach, wracam na dobre do zawodu i jestem silniejsza, lepsza, łagodniejsza, bardziej cierpliwa, dostałam wiatru w żagle właśnie dzięki Niej. A w międzyczasie? Zabierałam Polkę z sobą do teatru w Łodzi, karmiłam ją pomiędzy próbami, spała ze mną w pokoju w teatrze, bo nie umiałam jej zostawić. Albo może raczej: potrafiłam ją zabrać? Zdominowała moje życie, stała się moim dopingiem i kontekstem. I dowodem na to, że zupełnie niepotrzebnie piszemy życiowe scenariusze o tym, co zrobimy wieczorem, co kupimy, dokąd pojedziemy na kolejne wakacje. Dowodem na teraźniejszość, bo mam wrażenie, że przed Polką żyłam jakby trochę w przedpokoju życia. Pierwszy raz czuję się ze sobą naprawdę w pełni dobrze. Nigdy nie miałam w sobie takiego spokoju i siły, jakie mam teraz, takich błogich stanów, takiej pełni, na przekór zmęczeniu towarzyszącemu macierzyństwu.

Przez całą ciążę słuchałam tybetańskich mnichów i ich „Om Mani Peme Hung”, ale i tak strasznie bałam się porodu. Urodzę córkę – co to w ogóle znaczy? Miałam też w głowie te kalki, te obejrzane nieopatrznie „Ptaki ciernistych krzewów”, to prześcieradło, wrzątek, lęk, krzyk i krew. Mama przekonywała mnie, że poród to dla kobiety jedno z najpiękniejszych doznań. Nie myliła się. Ostatecznie moje lęki przegrały z instynktem, z intuicją, która się niczego w takiej chwili nie boi. Pomogła mi też Kaśka Kleczkowska, świetna położna, która powtarzała: „Przyj z całą miłością, jaką w sobie masz”. I tak się stało – a ja poznałam tego dnia moją córkę.

Przyglądam się Poli z ciekawością, coraz większą. Widzę, że lubi czerwony kolor. Wszystko chce mieć czerwone. Ręcznik, spodnie, kalosze, poduszeczkę. Ostatnio w taksówce zauważyłam, że bardzo coś przeżywa. Wierci się, myśli, znów wierci. I nagle mówi do kierowcy tak: „Proszę panu, jaką pan ma piękną czerwoną kurtkę, proszę panu”. A ta kurtka taka sprana, taka najgorsza na świecie, a dla niej najpiękniejsza, najczerwieńsza. I wtem ten milczący, trochę ponury człowiek za kierownicą w ciągu jednej sekundy zmienia się w najmilszego taksówkarza świata, który właśnie spełnia swoją najważniejszą życiową misję, wioząc małą dziewczynkę i jej mamę z Powiśla na plac Zbawiciela. A co, gdy Polka zapragnie kiedyś mieć czerwone włosy jak jej idolka Pippi Langstrump? Pozwolę na to, żeby była szczęśliwa.

Marieta Żukowska aktorka, wykładowczyni w szkole aktoRstudio, mama Poli.

Może zainteresuje Cię: profesjonalna pielęgnacja włosów

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze