Ciało ludzkie to mała elektrownia złożona z elementów wytwarzających ciepło, a przez połączenie z mózgiem – motywację do działania. Można ją wzmocnić za pomocą ćwiczeń polecanych przez nauczycieli qigongu.
Energia Chi jest ważniejsza, niż mogłoby się wydawać.
Tłumacząc bezpośrednio z chińskiego, qigong (czyt. czikung) to praca nad energią qi, czyli naszą energią życiową – mówi Rafał Becker, instruktor shaolińskiego qigongu. – Chodzi o to, aby za pomocą określonych ruchów ciała, oddechu i wizualizacji sprawić, by bez przeszkód krążyła w ciele. Wtedy jesteśmy zdrowi, pełni witalności, mamy sprawne ciało i umysł.
W tradycyjnej medycynie chińskiej energia Chi nie ma nic wspólnego z newage’owym wyobrażeniem czegoś eterycznego, tajemniczego i wirującego w kosmosie. Przeciwnie, jest czymś namacalnym, powiązanym z konkretnymi narządami i ich funkcjonowaniem. Nasze ciało jest swego rodzaju elektrownią złożoną z wzajemnie zależnych elementów, wytwarzającą ciepło, a poprzez połączenie z umysłem – motywację do działania. Siłę energii Chi miałem okazję sprawdzić 15 lat temu, po 8 latach trenowania kung-fu. Poprosiłem mojego nauczyciela Sławomira Pawłowskiego, żeby mi pokazał, jak działa to qi. Najpierw zademonstrował, jak działa uderzenie w „zwyczajnym” kung-fu. Poleciałem metr do tyłu, ale szybko wstałem i byłem gotowy do walki. Potem pokazał, co się dzieje, gdy w takim uderzeniu wykorzysta się energię qi. Nie ruszyłem się prawie z miejsca, ale w środku czułem, jakby coś mnie zmiażdżyło. Postanowiłem lepiej poznać tę siłę i nauczyć się z niej korzystać, ale w celach leczniczych.
Gosia, 39-letnia asystentka na ASP, poczuła działanie qigongu rok temu, już po pierwszych zajęciach, na które zaciągnęła ją przyjaciółka. – Przyszłam zdołowana, bo nie byłam w stanie skończyć projektu, choć goniły mnie terminy – opowiada.
– Po godzinie zajęć poczułam się lekka, pewniejsza siebie i spokojniejsza. Wróciłam do domu i ruszyłam z kopyta: odblokowały mi się pomysły, choć wcześniej przez miesiąc kręciłam się w kółko. Od roku chodzę na zajęcia dwa razy w tygodniu, a jak nie mogę iść, ćwiczę w domu. Łatwiej mi się skoncentrować, mniej rzeczy mnie rozprasza, nie odkładam niczego na później i, co też istotne, zniknęła mi lwia zmarszczka i poprawiła się cera.
– Energia życiowa powiązana jest z krwiobiegiem – tłumaczy Rafał Becker. – Jeśli mamy skłonność do obsesyjnego myślenia w kółko o tym samym problemie, więcej krwi idzie na obsługę mózgu, a mniej do śledziony i nerek, według tradycyjnej medycyny chińskiej odpowiedzialnych za radzenie sobie z lękiem i stresem.
Gdy ćwiczymy qigong, energia Chi nie tylko krąży swobodniej w ciele, ale też daje się łatwiej kierować na to, co w danym momencie istotne. Umiemy się na tym skupić, cieszyć się tym, co w danej chwili się dzieje, a tym samym wzmacniać swój potencjał energetyczny.
Jaki system qigongu wybrać na początek? – Żeby energia harmonijnie krążyła w ciele i dobrze nam służyła, warto łączyć dwie formy ruchu: mocniejszą, nastawioną na wzmacnianie mięśni, i delikatniejszą, skoncentrowaną na narządach wewnętrznych – radzi Becker. – Warto też pamiętać, że na jednych qigong działa od razu, inni, zwłaszcza ci bardziej zestresowani i zmęczeni, potrzebują 2–3 miesięcy, żeby zauważyć wyraźny przypływ chęci do działania. Pod warunkiem że trenują minimum dwa razy w tygodniu po godzinie. Najlepsze efekty są wtedy, gdy ćwiczymy regularnie, choćby po 15 minut dziennie w domu.
Dla tych, którzy mają wrodzoną niechęć do gimnastyki i za nic nie dadzą się zaciągnąć na ćwiczenia, a jednocześnie narzekają na zmęczenie, trudności ze skupieniem się i ogólny życiowy marazm, idealne będzie… przewietrzenie ciała. Chodzi o to, by wpuścić świeże powietrze do krwi i mózgu. Zaletą ćwiczeń oddechowych jest to, że można je robić praktycznie wszędzie, nawet w garniturze lub służbowej garsonce, trzeba tylko na chwilę rozpiąć guzik i poluźnić pasek. Można przyjść na godzinne warsztaty oddychania brzusznego, a potem robić ćwiczenia w domu.
– Specyfika oddychania w qigongu polega na tym, że nie tylko uruchamiamy brzuch, jak w oddychaniu przeponowym, znanym na Zachodzie, ale też odcinek lędźwiowy kręgosłupa – mówi Rafał Becker. – Na początku trzeba się rozluźnić i podejść do tego jak do zabawy. Potem trzeba wciągnąć powietrze do brzucha, wyobrażając sobie, że mamy tam gumową piłkę, którą nadmuchujemy. Piłka się robi okrągła, wypychając do przodu mięśnie brzucha, a do tyłu część lędźwiową kręgosłupa. Potem wydychamy wszystko dokładnie, wyciskając z naszej „piłki” całe powietrze. Takie oddychanie sprawia, że lepiej wykorzystujemy płuca. Druga rzecz, że przepona schodzi w dół i lekko naciskając na narządy wewnętrzne, masuje je. To powoduje, że są lepiej ukrwione, a więc bardziej doenergetyzowane, czujemy się pełni wigoru.
Ćwiczenia oddechowe sprawiają wrażenie statycznych, ale to tylko pozory, bo mięśnie brzucha pracują pełną parą. Rozciągają się i wzmacniają, są coraz bardziej uelastycznione, szybciej wracają do swojego punktu wyjścia, dzięki temu sylwetka się prostuje. – Kolejna korzyść z oddychania brzusznego jest taka, że im głębiej skupiamy się na oddechu, tym łatwiej się uspokajamy – dodaje Rafał Becker. – Świadomy oddech jest powiązany z najnowszymi ewolucyjnie częściami mózgu, w tym z korą mózgową, co wzmacnia odczuwanie teraźniejszości i pozwala uniknąć zalania umysłu negatywnymi emocjami i myślami. Dlatego jeśli wcześniej jesteśmy zdenerwowani i energię pożera nam lęk, po kilku minutach robienia „piłek” uspokajamy się i możemy skupić się na meritum sprawy. Czyli na tym, czego najbardziej potrzebujemy.
Jest też specjalny Qigong dla kobiet. Nazywa się „Promienny Lotos” i łączy „zwykły”, wywodzący się z medycyny chińskiej qigong, automasaż, akupresurę i dźwięki – wszystko po to, żeby energia Chi płynnie krążyła po kanałach energetycznych, poprawiając sprawność i urodę ciała oraz wzmacniając siłę umysłu. Stworzony został przez Daisy Lee, Amerykankę chińskiego pochodzenia, czerpiącą z różnych tradycji medycznych i rozwojowych: chińskiej, zachodniej, hawajskiej i tybetańskiej. – Daisy Lee jest chodzącą reklamą swojego qigongu: pięknie się porusza, jest radosna, otwarta, przyciąga do siebie ludzi, a przy okazji wygląda na 30 lat, choć ma sporo więcej – śmieje się Anna Horban, instruktorka „Promiennego Lotosu”. – Qigong dla kobiet oprócz tego, że powoduje przypływ sił, zmniejsza napięcie przedmiesiączkowe, bóle menstruacyjne, pozwala łagodnie przejść przez menopauzę. Największą korzyść odniesiemy wtedy, gdy wybrane ćwiczenia będziemy robiły codziennie przez mniej więcej 30 minut albo dwa razy w tygodniu po 1–1,5 godziny. Ale są kobiety, które oklepując się codziennie po brzuchu przez 10 minut, dożyły sędziwego wieku i uważają, że to najlepsze ćwiczenie na zdrowie, urodę i witalność.
Podstawowa zasada jest taka: żeby ułatwić harmonijny przepływ energii Chi, czyli pozbyć się starej, zastałej energii, potrzebne są wibracje. Wytwarzamy je za pomocą potrząsania, oklepywania i sześciu tybetańskich dźwięków. Jak to wygląda w praktyce? Trzeba zacząć od rozstawienia stóp na szerokość bioder i mocnego postawienia ich na ziemi – „ukorzenienia”. Potem rozluźnić całe ciało. Głowa do góry, plecy wyprostowane tak, jakby kręgosłup był koralikami luźno nanizanymi na sznurek – od dołu trzymający się ziemi, a od góry zaczepiony bardzo wysoko, gdzieś na niebie. Gdy już jesteśmy rozluźnione, można zacząć oklepywać brzuch obiema dłońmi od dołu, jednocześnie podskakując na piętach.
Warto wspomnieć również o prostych praktykach poprawiających jakość życia. Aby opanować strach lub zmęczenie, należy mocno potrzeć dłonie jedna o drugą i rozgrzane przyłożyć do nerek. Gdy chcemy się ożywić, można połączonymi opuszkami palców jednej dłoni opukać umiejscowioną tuż za mostkiem grasicę (poprawi to także odporność).
Ekspert Rafał Becker instruktor shaolińskiego qigongu, www.shaolinqigong.pl