1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Czy wszystkie dzieci z niepełnych rodzin są nieszczęśliwe?

Czy wszystkie dzieci z niepełnych rodzin są nieszczęśliwe?

Rozwód nie musi być tragedią, jeśli rodzice dbają o dobro dzieci i współpracują ze sobą. (Fot. iStock)
Rozwód nie musi być tragedią, jeśli rodzice dbają o dobro dzieci i współpracują ze sobą. (Fot. iStock)
Czy wszystkie pełne rodziny są szczęśliwe i zapewniają dzieciom poczucie bezpieczeństwa? Jasne, że nie. Dlaczego więc te niepełne mamy wrzucać do jednego worka? – zastanawia się psycholożka Hanna Samson. Może rodzice wcale nie muszą być razem, żeby wychować szczęśliwe dzieci?

Rozwody się zdarzają i to często. W wielu z tych rodzin jest jedno lub więcej dzieci – gdyby wszystkie miały być nieszczęśliwe, należałoby bić na alarm, zatrzymać ten proces, który skazuje dzieci na cierpienie i zaburzenia rozwoju. Pamiętam wiele artykułów, w których rozpad rodziny wymieniano jako jeden z pierwszych czynników powodujących problemy wychowawcze, zaburzenia osobowości i objawy nerwicowe u dzieci. Dzieci samodzielnych (wolę to określenie niż „samotnych”) matek zagrożone były nałogami, depresją, wagarami, z łatwością mogły się wykoleić, kraść i stosować przemoc. Złościły mnie te artykuły stygmatyzujące dzieci rozwiedzionych rodziców i matki, z którymi zwykle zostawały. Może dlatego, że po rozwodzie mieszkałam sama z córką, więc czułam się osobiście urażona, a może bardziej dlatego, że w ogóle złoszczą mnie niesprawiedliwe uogólnienia, które nikomu nie służą, a często szkodzą.

Nawet jeśli u ich podstaw stoją jakieś badania, to przecież nie sam rozpad rodziny odgrywa tu główną rolę, lecz zwykle to, co dzieje się w niej przedtem i potem.

Dla dobra dziecka

Znam wiele dorosłych już osób, którym rozwód rodziców nie zniszczył poczucia bezpieczeństwa i zaufania do dorosłych, nie odebrał radości życia, nie zepchnął na złą drogę. Z pewnością był trudnym przeżyciem, ale dziś te osoby radzą sobie w życiu wcale nie gorzej niż ich rówieśnicy z pełnych rodzin. Znam też takich, którzy mają żal do swoich rodziców, że się nie rozwiedli. Latami toczyli ze sobą walki na ich oczach, zamiast się rozstać. Rozwód nie musi być tragedią, jeśli rodzice potrafią dbać o dobro dziecka i współpracować ze sobą. Jasne, że to niełatwe, ale możliwe znacznie częściej niż to się rzeczywiście zdarza.

Jakiś czas temu w „Psychologies Magazine” ukazał się artykuł napisany przez Charlotte Gray, której rodzice rozstali się, gdy miała trzy lata. Dziś Charlotte jest przed trzydziestką i dzieli się swoim doświadczeniem. Była szczęśliwym i dobrze funkcjonującym dzieckiem z rozbitego domu, a właściwie dzieckiem, które miało dwa domy – w każdym czuła się ważna i kochana. Rodzice zamieszkali jakiś kilometr od siebie, a między ich domami była jej szkoła. Stworzyli sytuację mieszkaniową, która ułatwiła życie im wszystkim. Tak, wiem, w Polsce z mieszkaniami jest trudniej i mało kto może tak wygodnie zorganizować sobie życie. Są sytuacje, kiedy z powodów finansowych nie możemy sobie pozwolić na żaden ruch, ale są i takie, kiedy za mało o tym myślimy.

Kwestia wyboru

Kilka dni temu rozmawiałam z Elwirą, której mąż pół roku temu podjął decyzję o rozstaniu i wyprowadził się z domu. Często ojcowie po rozwodzie zamieniają się w niedzielnych tatusiów, którzy zajmują się dzieckiem raz w tygodniu i to nie zawsze. Ale rośnie też grupa ojców, którzy chcą uczestniczyć w wychowaniu swoich dzieci i mąż Elwiry (nie wystąpili jeszcze o rozwód) z pewnością do nich należy. Jest bardzo zaangażowanym ojcem, córki są u niego dwa albo trzy dni w tygodniu i co drugi weekend. Kilka godzin w tygodniu spędzają wszyscy na dojazdach, bo tata wynajął mieszkanie na drugim końcu miasta. Dlaczego? Elwira nie wie. Gdyby znalazł coś bliżej, wszystko byłoby dużo łatwiejsze.

Tak naprawdę rozwiązań jest wiele, jeśli uznamy to za ważne i jeśli przestaniemy być przywiązani jak grzyby do swojego miejsca pobytu, choćby to miejsce nam nie za bardzo służyło. Czasem robimy coś na złość byłemu partnerowi lub partnerce, choć przy okazji i sobie odmrażamy uszy i dzieciom.

Można i tak

Rodzice Charlotty umówili się na opiekę naprzemienną. Dziewczynka jeden tydzień mieszkała z mama, jeden z tatą, ale wtorki zawsze była z mamą, niezależnie od tego, czyj był tydzień, a w środy z tatą. Nieźle pomyślane. Czas rozłąki z jednym rodzicem nie był długi, co było dobre dla córki, a rodzicowi dawało szanse, żeby być na bieżąco w jej sprawach. Charlotte jako jedyne dziecko w szkole miała dwa domy, ale nie czuła się przez to nieszczęśliwa czy gorsza. Wspomina, że rodzice kontaktowali się ze sobą dosyć oficjalnie, ale z uprzejmym uśmiechem, ich rozmowy dotyczyły spraw związanych z nią, zwykle dotyczących szkoły czy zajęć pozalekcyjnych.

A co z awanturami, które zwykle poprzedzają rozwód? Co z tymi wszystkimi oskarżeniami pod adresem współmałżonka, których rodzice są świadkami? Charlotte była za mała, by je pamiętać, a może jej rodzice umieli ją chronić przed nimi, ale co wtedy, gdy dziecko jest starsze? Wtedy warto zadbać, by nie było wciągane w nasze konflikty. Ochronić je przed awanturami. Niezależnie od tego, z czego wynikają małżeńskie konflikty, dla dzieci są one traumatycznym przeżyciem.

Chowają się w swoim pokoju, wchodzą pod łózko, zatykają uszy lub wręcz przeciwnie, nasłuchują, czy komuś nie dzieje się krzywda. W takich kłótniach zwykle pada słowo „rozwód”, więc te dzieci i tak żyją latami w jego cieniu, w stanie niepewności i zagrożenia, choć rodzice nie decydują się na rozstanie dla ich dobra. No nie! Nie zasłaniajmy swojego lęku przed samodzielnym życiem dobrem dziecka!

A co ze złym odnoszeniem się do siebie po rozwodzie? Z traktowaniem siebie nawzajem bez szacunku? Z wrogością wobec byłego partnera czy partnerki? Z poczuciem krzywdy, które domaga się kary, jeśli nie zemsty? Z tym też można sobie poradzić! Nawet jeśli chcemy nosić w sobie te nieprzyjemne uczucia, to przecież nie musimy pokazywać ich dziecku.

Jak to w rodzinie

Zdarza się i tak, że robimy z dzieci swoich powierników, chcemy wybielić się w ich oczach, przekonać, że to ten drugi rodzic jest wszystkiemu winny. Ale komu to służy? Dziecko ma prawo kochać obydwoje rodziców i nie stać po żadnej stronie.

Nie wiem, jakimi uczuciami darzyli się rodzice Charlotty po rozstaniu, ale w jej obecności nie pozwalali sobie na złośliwe uwagi. Charlotte pamięta tylko ich dwie skuchy: raz mama powiedziała o ojcu, że jest skąpy, a on mamie, że jest rozrzutna. A drugim razem mama pozwoliła jej przekłuć uszy, choć wiedziała, że ojciec się na to nie zgadza. W wielu zgodnych pełnych rodzinach takich sytuacji jest znacznie więcej!

Rodzice Charlotte nie komentowali nawzajem swoich metod wychowawczych, choć bardzo się różniły. W domu u mamy panował luz, u taty większa dyscyplina i nacisk na pożyteczne spędzanie czasu. Ale i w pełnych rodzinach występują różnice w podejściu do wychowania i kłótnie z tego powodu. Każdy z rodziców uważa, że jego metody są lepsze i krytykuje głośno metody drugiego, podważając jego autorytet w oczach dzieci. Przynosi to więcej szkody niż zaakceptowanie tych różnic przez dorosłych – dziecko jest w stanie się do nich przystosować.

Charlotte nie tęskniła za jednym wspólnym domem ani nawet o tym nie myślała. Nikt jej nie mówił, że jej sytuacja jest straszna, uznała ją więc za normalną. Bo tez jest to normalne, że ludzie się czasem rozstają, ale nadal kochają swoje dzieci.

Rodzice na zawsze

Miałam sąsiadkę Baśkę, cudowną osobę, która mieszkała obok mnie z mężem i córką. I nagle się skończyło. Zabrała córkę i zamieszkała z innym mężczyzną, z którym ma jeszcze synka. Wynajęli mieszkanie niedaleko. Przez jakiś czas było nerwowo, ale dość szybko wszyscy się uspokoili. Mąż pogodził się z odejściem Baśki, normalnie się kontaktują, córka przychodzi do ojca, kiedy chce, ona wpada z synkiem, czasem nawet Tomek, czyli były mąż, sam z nim zostaje.

Święta spędzają razem w starym mieszkaniu, jakby ich rodzina po prostu się powiększyła. A kiedy jest jakiś ważny mecz, widzę czasem, jak nowy mąż Baśki idzie z siatką piwa do byłego męża – będą razem oglądać, bo obydwaj to lubią. Można? Można. Trzeba tylko przepracować swoje uczucia, uznać, że związek jest przeszłością, ale nadal jesteśmy rodzicami i możemy nawet się lubić.

Rodzice Charlotte zadbali o to, by czuła się bezpiecznie na świecie i by jej więź z obydwojgiem była stabilna i mocna. My wszyscy możemy zadbać o nasze dzieci po rozwodzie. I szczerze mówiąc, jest to po prostu nasz obowiązek.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze