Wyzwolenie seksualne kobiet zaczęło się wraz z rewolucją obyczajowo-kulturową lat 60. XX wieku. – Feministki nie tylko paliły staniki, ale głosiły, że kobiety mają prawo do czerpania przyjemności z seksu – mówi Bianca-Beata Kotoro, psychoseksuolożka i terapeutka.
Stało się to też możliwe dzięki pigułce antykoncepcyjnej. Prof. Zbigniew Lew-Starowicz widzi dalszy proces wyzwolenia w tym, że kobiety tę prawdę przyjęły, zmieniła się ich świadomość i seks stał się dla nich wartością. Widać tę zmianę w badaniach: 30 lat temu tylko 35 proc. kobiet pragnęło seksu raz w tygodniu, dziś – 76,5 proc. Skoro więc tak wiele kobiet kocha się już nie dla partnera, ale dla siebie, bo lubi seks i daje sobie prawo do czerpania z niego przyjemności, to czy jest się jeszcze z czego wyzwalać?
– Pytam kobiety: Jak układasz się w łóżku, kiedy śpisz sama? Na prawym boku, na plecach? A może zwijasz się w kłębek? – mówi Bianca-Beata Kotoro. – Kiedy widzę zdziwienie, wyjaśniam: miło jest wiedzieć, czy mam ulubioną pozycję. W czym lubimy spać? W koronkowej koszulce? We flaneli? Nago? Odpowiedzi na te, zdawać by się mogło, proste pytania, bywają trudne. Jeśli, na przykład, jako dzieci jeszcze długo spałyśmy z mamą, to ona nas przytulała tak, jak lubiła, i mogłyśmy nabrać jej nawyków. A potem dopasowałyśmy się do partnera.
Nocna bielizna? Z badań wynika, że zazwyczaj w tej kwestii kopiujemy matkę i babcię. Oczywiście poza tymi z nas, które mówią: „Tak się napatrzyłam na flanelę, że teraz tylko koronki”. I bardzo dobrze, jeśli tylko wygodnie nam w nich spać. Inaczej dopiero kiedy przełamiemy niechęć i nałożymy piżamę, wreszcie się wyśpimy. Ważne, aby to, co robimy z naszym ciałem, było nasze.
Skoro trudno nam powiedzieć, w czym lubimy spać, to czy wiemy, jakiego seksu pragniemy? A jeśli nie kochamy się w taki sposób, to co nas przed tym powstrzymuje?
Absolutna wolność dla kobiety to brak mężczyzny! Czysta zmysłowość, niezakłócona seksualnością. Tak rozumie wyzwolenie autorka „Sztuki sypiania samej” Sophie Fontanel. Jej powieść spopularyzowała jedną z orientacji seksualnych, tak zwaną aseksualną. Paradoks tej sytuacji polegał na tym, że kiedy pisała swoją książkę, dowodem wyzwolenia kobiet było posiadanie wielu kochanków! A największą zbrodnią – nieuprawianie seksu. Tymczasem Sophie przyznała się, że całkiem z niego zrezygnowała! Niczym typowa młoda paryżanka miała wielu kochanków, aż spostrzegła, że jej palce zaciskają się w pięści, kiedy jest z mężczyzną. I że woli przytulać się do poduszki i śnić o miłości zmysłowej niż się kochać. Ta szczerość jej się opłaciła, bo poczuła się tak szczęśliwa, że jej przyjaciele byli pewni: „Zakochała się!” „Tak – odpowiadała im – w samej sobie!”.
Bianca-Beata Kotoro: – Właśnie! Sophie wyzwoliła się z więzów, jakie nakładały na jej seksualność obowiązujące akurat normy, czyli z traktowania seksu jak sportu. Zawsze jakieś normy, zasady, mody lub snobizmy wchodzą nam do łóżka. Dlatego warto się zastanowić: Czy ja tego chcę, czy się z tym zgadzam, czy to moje?
– Samo hasło „wyzwolenie seksualne kobiet” narzuca nam przekonanie, że każda z nas ma i musi mieć ogromny oraz niezaspokojony apetyt na seks – mówi Bianca-Beata Kotoro. – Dlatego trzeba odrzucić wszelkie krępujące nas ograniczenia.
Sporo kobiet rozumie wyzwolenie seksualne jako eksplozję libido (zapominając, że kobiety mogą mieć różne temperamenty), zwłaszcza tych 20-, 30-letnich. One dorastały w czasie, gdy media trąbiły o masturbacji (ma rozwijać seksualność kobiety), o wibratorach (mają dawać niezależność), o multiorgazmach (dowodzą wyzwolenia), czy o zdradzie zapisywanej na receptę (jako leku na brak satysfakcji w stałym związku). Zalew takich informacji spowodował, że łatwo było nabrać przekonania, że to są właśnie wskaźniki wolności.
– No i przychodzą do mnie zmartwione i zaniepokojone kobiety i mówią: „Nigdy się nie masturbowałam!”. Odpowiadam: „Niektórzy lubią się dotykać, ale jeśli ty tego nie chcesz, nie musisz” – opowiada Bianca-Beata Kotoro. – Wtedy dopytują się: „Czy na pewno czegoś ważnego nie tracę?”. „Jeśli masz udane życie seksualne, to nie słuchaj tych, którzy powiedzą, że tracisz”. „A wibratory i inne gadżety?”. „Fajnie jest wiedzieć, że są i co z nimi można robić. Są sex shopy tylko dla kobiet. Jest Internet. Nie znaczy to jednak, że masz je koniecznie posiadać i ich używać. Nawet jeśli twoja siostra codziennie rano sięga po wibrator, to ty nie musisz! Nie jesteś przez to pruderyjna, po prostu żadna z nas nie jest wykładnią dla pozostałych”. Zmysłowość każdej kobiety jest tak niepowtarzalna jak linie papilarne. Dlatego zastanów się, co dla ciebie jest sexy. Czerwona szminka? Super! Ale to nie znaczy, że wszystkie kobiety muszą malować nią usta. Mamy robić to, co nam daje poczucie bycia zmysłowymi. Naśladowanie – związane z brakiem wiary w siebie – przeszkadza w odkrywaniu swojej niepowtarzalnej zmysłowości.
Katarzyna przyszła do gabinetu psychoseksuolożki z powodu problemów w pracy. 37-latka po dwóch rozwodach o swoim życiu prywatnym nie chciała rozmawiać. „Bo tam wszystko fantastycznie się układa!”. Kiedy jednak omówiły jej problemy zawodowe, Bianca-Beata Kotoro zaproponowała, aby poszukując zasobów, które pomogą Katarzynie poradzić sobie w pracy, sięgnęła tam, gdzie sobie dobrze radzi. Czyli do jej życia prywatnego. Katarzyna zgodziła się i opowiedziała z radością, że jest w grupie kobiet wyzwolonych! Faceci nie są im potrzebni! „Oni wciąż tylko gonią króliczka i myślą o jednym. A że traktują kobiety instrumentalnie, to my też będziemy ich używać!”. Katarzyna razem z koleżankami chodziła do sex shopu. Oglądały i wybierały gadżety. Zalogowane na portalach randkowych znajdowały tam kochanków, a potem przy winie i kawie opowiadały sobie o tym, co przeżyły.
„Wyobraź sobie – zaproponowała ekspertka – że patrzysz na siebie z zewnątrz, jak na obcą kobietę. I co o niej myślisz, co czujesz?”. Katarzyna zadumała się i ze zdziwieniem powiedziała, że ta kobieta naśladuje koleżanki! Mimo że ich stosunek do seksu i mężczyzn jednak jej nie odpowiada.
– Problemem Katarzyny było dopasowywanie się do innych. Z tego też powodu miała kłopoty w pracy – mówi Bianca-Beata Kotoro. – Wiele z nas wychowano tak, że bardziej zależy nam na akceptacji niż na byciu sobą. Seks sportowy, jaki uprawiała Katarzyna, bywa fajnym, pikantnym dodatkiem. Ale gdy staje się jedynym posiłkiem, trudno się nim najeść. Wymaga też oddzielania seksu od uczuć, od miłości. A wiele kobiet tak naprawdę takiego wyzwolenia nie chce. I nie dlatego, że są kobietami, ale dlatego, że każdy człowiek jest zintegrowaną całością i kiedy traktuje seks osobno i technicznie, zubaża siebie.
Badania mówią, że 15 proc. Polek jest gotowych na seks na pierwszej randce. 51 proc. dobrze czuje się na drugi dzień po seksprzygodzie, ale pozostałe mają niestety moralnego kaca.
Na okładce seksroboty. W środku: „Seksografie. Reportaż uczestniczący o pokusach i pragnieniach”. Autorka Gabriela Wiener, peruwiańska dziennikarka, oddała się naga w ręce uzbrojonych w wibratory żon guru seksu tantrycznego Ricarda Badaniego. Do klubu swingersów poszła ze swoim ukochanym, aby tam razem z nim uprawiać seks z obcymi ludźmi, m.in. pieścić gigantyczne piersi nieznajomej. Choć Gabriela czuła zazdrość, pozwalała partnerowi kochać się z innymi, odnotowując tylko, że zazdrość powoduje ból brzucha. Ból nie był jednak dla niej granicą seksualnej eksploracji, skoro na scenie klubu Bizarre, na oczach setki widzów, pozwoliła dominie Lady Monique zbić się po pupie kańczugiem.
Czy Gabriela jest wyzwolona? Jeśli wyzwolenie to odrzucenie wszystkich norm, to tak! A może jest uzależniona od seksu? Nie wiemy. Jednak jej przekraczające granice przeżycia umożliwiają nam bezpieczne, bo w zaciszu własnej sypialni, zastanowienie się nad swoimi granicami.
– Zanim zdecydujemy się na coś ekstremalnego, warto pomyśleć: Co mną kieruje? Czy tęsknię za mocnymi wrażeniami, za miłosną adrenaliną? Są kobiety, które pragną w seksie ekstremalnych przeżyć – mówi Bianca-Beata Kotoro. – Poznałam jednak też wiele takich, które mówiły o odrzuceniu tabu, a tak naprawdę ulegały swojemu mężczyźnie z lęku, że go stracą. Postępując wbrew sobie, kobieta nadużywa siebie. Zniewala się.
W szafce koło łóżka Elżbieta trzymała od lat buteleczkę lubrykantu. Myślała, że to klimakterium, że jest sucha, że nie podnieca się tak jak kiedyś. Kiedy rozstała się z mężem (miała wtedy 46 lat), poznała nowego mężczyznę. Sam jego dotyk, zapach, pocałunek sprawiały, że robiła się wilgotna.
– Nawilżenie pochwy świadczy o tym, że kobieta jest podniecona, gotowa do bezpiecznej penetracji. Ale też że chce z tym mężczyzną sypiać. Mogą mieć różne inne problemy, ale ona się do seksu z nim nie zmusza! – mówi ekspertka. – A często tak się dzieje, że kobieta wylewa na siebie pół butelki lubrykantu, bo nie ma ochoty na seks. A mimo to decyduje się na współżycie.
Dlaczego? Motywacje bywają różne, ale kiedy nie czujemy ani w sercu, ani w ciele, ani w głowie ochoty na seks, nie powinnyśmy się zmuszać! – Nie powinnyśmy przekraczać tej linii – stwierdza Bianca-Beata Kotoro. – Po kilku latach nadużywania siebie tym bardziej nie polubimy seksu. Bo jak go lubić, skoro nasz mózg i serce utożsamiły go z nadużyciem? Może też protestować nasze ciało: bólami głowy, podbrzusza, zapaleniami sromu, pochwy, czasem nawet wymiotami, których wcale z seksem nie wiążemy.
– Jeśli kobieta ma częste problemy z pęcherzem moczowym czy zapaleniami pochwy, proszę, aby przypomniała sobie, co się działo w jej życiu intymnym (lub zawodowym) na 72 godziny przed wystąpieniem objawów – mówi Bianca-Beata Kotoro. – Zazwyczaj słyszę: „Współżyłam, choć nie było mi to na rękę, cały czas myślałam o pracy. No, ale już się z mężem umówiłam. I nie było tak źle!”.
– To dobrze, że nie było „tak źle”, ale wolałabym, żeby powiedziała: „Było przyjemnie” – mówi ekspertka. – A na pytanie o następny raz poczuła w ciele błogość. Tak byłoby, gdyby kochała się wtedy, kiedy by tego pragnęła, czuła, że jej ciało chce, żeby ten mężczyzna je dotykał.
Dlaczego o wolności częściej mówimy, niż ją praktykujemy? Jedna z ważnych, jeśli nie najważniejszych odpowiedzi jest prosta i dlatego tak trudno ją dostrzec. Tkwi w zaszczepianym nam wstydzie. Wstydzie wobec tego fragmentu naszego ciała, który bywa przez poetów nazywany różą. Ten wstyd nie wygasł dzięki „wyzwoleniu seksualnemu”. Gorzej: zmutował! Stał się groźniejszy za sprawą pornograficznego, wulgarnego wizerunku tego, co stanowi o sile i pięknie kobiety.
– Wyzwolona kobieta nie wstydzi się swojej kobiecości, nie odcina od niej. Ma kontakt ze swoją Joni, jak w sanskrycie nazywamy waginę – mówi Julita Ostrowska, psychoterapeutka, instruktorka jogi i tantry.
Nawiązanie tej relacji często wymaga jednak pracy, bo wychowanie i bolesne doświadczenia powodują, że ta naturalna więź zostaje zerwana. Odbudować ją można m.in. poprzez medytację, świadomy oddech, dotyk i wizualizację.
– Wyobraź sobie, że stoisz pod drzwiami i że to są drzwi do twojej Joni – mówi Julita Ostrowska, prowadząc medytację „Moc Joni”. – A teraz wejdź do wnętrza tej komnaty, która jest za nimi. Co tam widzisz? Zwróć uwagę na wszystkie detale…
Kobiety mogą wówczas zobaczyć rozmaite obrazy. Jeśli są to na przykład gładkie, błyszczące czerwonością ściany, które oplatają kwiaty, to dobry znak. Ale może się też pojawić odczucie ciemnej pustki, zimna lub chropowatości. Albo brak uczuć i wrażeń. W tych obrazach symbolicznie zawarte są bolesne przeżycia związane z ich kobiecością.
– Jakiekolwiek by się jednak obrazy czy uczucia pojawiły, trzeba je przyjąć z wdzięcznością i miłością – mówi Julita Ostrowska. – Celem medytacji jest to, by poczuć miłość do Joni, dostrzec jej moc i piękno. Bywa więc, że potrzebne jest współczucie, a nawet przeprosiny, choćby za każdy seks, na który zgodziłyśmy się wbrew sobie lub który przekroczył nasze granice.
Wyzwolenie wymaga odwagi, gdyż jest to nauczenie się szacunku do siebie i swojego ciała, bez względu na to, jak kobieta została zraniona, bez względu na swoją wagę, bez względu na to, kogo poślubiła i jaka jest jej orientacja seksualna – twierdzi dr Christiane Northrup, ginekolożka, autorytet w dziedzinie kobiecego zdrowia. Dla Bianki-Beaty Kotoro to ważne słowa, bo często naszą wolność ograniczają przeżyte traumy, brak wiary w siebie i uległość wobec partnera, mody czy opinii innych. – Dlatego moja definicja wyzwolenia seksualnego brzmi: to życie intymne w zgodzie z samą sobą. Kobieta wyzwolona zna siebie i czerpie ze zmysłowości, cielesności i seksu jak z alfabetu, ale wybiera te litery, które chce. Ale też nie musi brać żadnej, ważne, by miała wiedzę o każdej z nich. To po prostu jej świadoma i osobista decyzja – kwituje Bianca-Beata Kotoro.