1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Poczucie samotności, huśtawka nastrojów i lęk o dziecko – dlaczego wsparcie psychologiczne podczas in vitro jest tak ważne?

Poczucie samotności, huśtawka nastrojów i lęk o dziecko – dlaczego wsparcie psychologiczne podczas in vitro jest tak ważne?

(Fot. iStock)
(Fot. iStock)
In vitro pomaga niepłodnym parom odzyskać nadzieję na dziecko. Mało mówi się jednak o trudniejszych aspektach tego procesu. Często towarzyszą mu ból, niepokój, poczucie samotności. Pragnienie posiadania dziecka pomaga to przetrwać, ale jakim kosztem? „Nie chodzi mi o stygmatyzację ciąży z in vitro. Ona nie jest gorsza, po prostu bywa trudna i dobrze, jeśli można w tym znaleźć dla siebie wsparcie” – mówi psychoterapeutka Aneta Włodarczyk, która właśnie rusza z grupą dla kobiet w trakcie leczenia niepłodności.

Trafiłam niedawno na post dziewczyny, która doświadczyła nieudanej procedury in vitro. Napisała o tym, o czym nie mówi się zbyt wiele: huśtawce hormonalnej, która doprowadziła do spadku nastroju, a ten z kolei przerodził się u niej w depresję. Dlaczego wsparcie psychologiczne podczas procesu in vitro jest tak ważne?
Nie da się ukryć, że leczenie niepłodności to często sytuacja kryzysowa. Oczywiście, część par zachodzi w ciążę już w pierwszym cyklu. Ale bywa i tak, że tych cykli jest więcej, np. 3–4. Leczenie trwa latami. Jest bardzo obciążające, zarówno finansowo, fizycznie, jak i psychicznie. Cała towarzysząca in vitro ingerencja hormonalna przekłada się na samopoczucie. Potrzeba w końcu dużo estrogenów, by jajniki wyprodukowały sporą ilość komórek jajowych. Kobiety reagują różnie. Niektóre mają supernastrój, inne mocno obniżony.

O czym mówią Twoje pacjentki?
Opowiadają o medykalizacji tego procesu. O tym, jak wielki wysiłek muszą w niego włożyć. To jest cały proces, obarczony dużym lękiem, czy zarodek przeżyje, jakiej jest jakości, czy będzie biło jego serce, czy implantacja się uda. Cały czas towarzyszy temu olbrzymi stres, tak naprawdę przewlekły. Tu pojawia się paradoks. Stres, czyli podwyższony poziom kortyzolu, sprawia, że ryzyko poronienia jest większe. Bo przecież, żeby macica przyjęła zarodek, lepiej, by kobieta była zrelaksowana i spokojna. Pierwsze, co wyłącza się w stresie, to zdolności reprodukcyjne.

Ten proces jest już nieprzyjazny na poziomie języka.
Tak, słownictwo jest specyficzne: zarodek, implantacja, inseminacja. Wszystko jest bardzo zmedykalizowane. Mam wrażenie, że leży na drugim biegunie ciąży, macierzyństwa, bycia matką, ale też seksu, przyjemności, uniesienia, orgazmu. Tutaj nie ma seksu, tu chodzi się do kliniki. Wszyscy są na biało. Procedury są bolesne. Stymulacje hormonalne sprawiają, że jajniki stają się opuchnięte, obrzmiałe, przerażająco bolesne. Zapładnianie wiąże się z ogromnym bólem, nie ma w tym nic przyjemnego ani romantycznego. A jednocześnie dochodzi do tego ogromna chęć bycia mamą.

Z czym borykają się kobiety, które mają problem z płodnością?
Że ich ciało nie robi tego, czego by chciały; że z ich ciałem cały czas jest coś nie tak. Że są nie takie, jak trzeba. U kobiet to się często przekłada na to, jak przeżywają swoją cielesność. Obraz ciała bywa przecież zakłamany, wiele kobiet czuje się grubymi i brzydkimi, mimo że nie ma to związku z rzeczywistością. Gdy dodatkowo nie mogą zostać matkami, relacja z ciałem się pogarsza. Ono przestaje być ich, nie działa tak, jak chcą. Do tego muszą wytrzymywać ten dyskomfort, bolesność, wkładanie rąk i narzędzi w ciało. Nie ma innego wyjścia, jak się do tego trochę zdystansować.

Czy to dobre podejście – nie czuć?
Inaczej ciężko by to było znieść. Gdy kobieta za mocno poczuje, co się z nią dzieje, czasem nie ma ochoty iść dalej. Bo to jest za trudne. Kobiety opowiadają mi o swoich doświadczeniach, w których są odarte z intymności. Mówią to ze spokojem, a mnie aż zatyka, gdy tego słucham. Zadaniowe podejście może być bardzo pomocne w całej tej szalenie trudnej procedurze. Zajście w ciążę, a potem jej utrzymanie, mogą być tak przerażające, że łatwiej utrzymywać się w działaniu: chodzić do ginekologów, brać suplementy, zastrzyki w brzuch itp. Dzięki temu można zdystansować się do tego, co trudne. Zadaniowość jest pomocna, ale całkowite odcięcie od trudnych emocji to też ślepa uliczka. Dlatego ważne, aby kobieta w trakcie in vitro miała przestrzeń, żeby chociaż raz w tygodniu te emocje przeżyć w bezpieczny sposób. Tutaj pomocne może być wsparcie psychologiczne.

Jak ważną rolę odgrywa w tym procesie nadzieja?
Bez nadziei to wszystko nie byłoby możliwe. To jest coś, co trzyma kobiety w działaniu. Jednocześnie warto zwrócić uwagę, by ta nadzieja nie była nieustępliwa. Bo jeśli to już siódmy cykl in vitro i znowu się nie udało, koszt psychiczny i zdrowotny może być ogromny.

Do tego na pewno dochodzi duża presja wewnętrzna.
I chęć, żeby tym razem było dobrze, żeby się udało. Zwłaszcza gdy to kolejna próba. Wszystko jest dobrze, dobrze, dobrze i nagle jednak się nie udaje. Towarzyszy temu dużo bezradności i niepewności. Często pojawia się poczucie winy. Kobiety zastanawiają się, co zrobiły nie tak. Czy jakby zrobiły coś inaczej, choćby wzięły inne suplementy, to może by się udało? Jest w tym desperacka próba przejęcia kontroli nad czymś, czego skontrolować się nie da. Nawet medycyna tego nie potrafi. Owszem, można sprawdzić, jakiej jakości będzie zarodek, ale czy się zaimplementuje, czy nie – na to nie mamy wpływu. Co gorsza, zajście w ciążę wcale nie kończy tego procesu.

Dlaczego?
Kobieta zachodzi w ciążę – wyczekaną, upragnioną, wywalczoną. Okupioną bólem zastrzyków, całą tą niepewnością. Każdej ciąży bardzo często towarzyszy lęk. Jednak u kobiety, która zaszła w nią dzięki in vitro, może być zwielokrotniony. Pojawiają się obawy, czy dziecko będzie zdrowe, czy nie dojdzie do poronienia. Do tego dochodzi więcej badań niż w standardowej ciąży. Kobiety opowiadają, że na co dzień towarzyszy im mnóstwo czujności, czy nic się nie stanie, jeśli wejdą po schodach, jeśli zachorują na COVID itp.

Co, gdy dziecko się urodzi? Takie kobiety stają się nadopiekuńcze?
Może tak być. Często uruchamia się jednak odwrotny mechanizm – tak bardzo czekałam na dziecko, że gdy się rodzi, boję się z nim nawiązać relację. Ponieważ boję się, że je stracę. Czasem kobiety mają problem z karmieniem piersią. Na głębszym poziomie to lęk przed bliskością. To dla nich za trudne, dziecko byłoby tak blisko, a przecież mogą je w każdej chwili stracić. Oczywiście takie sytuacje spotykają nie każdą kobietę, która urodziła dzięki in vitro. I spotykają również kobiety, które zaszły w ciążę naturalnie.

A jak jest ze wsparciem innych osób?
Bliskie osoby bardzo często nie wiedzą, z czym borykają się kobiety starające się o dziecko. Nie umieją udzielić wsparcia, które w ich wykonaniu polega na poklepaniu po ramieniu i powiedzeniu, że następnym razem się uda. A przecież tu bardziej chodzi o to, żeby z tymi osobami pobyć. Powiedzenie, że następnym razem się uda, to trochę kłamstwo. Nie wiadomo, czy się uda!

Myślę, że taka kobieta może to odebrać jak zbywanie, niebranie na poważnie jej uczuć.
To bardzo trudny temat i nie każdy wie, jak dawać w nim wsparcie. Do tego wstydliwy – dotyka obszaru płodności i kobiecości, przekonania, że każda kobieta powinna być matką.

Jak więc wspierać kobiety w trakcie tego procesu?
Naprawdę ich słuchać. Nie zaprzeczać temu, co się dzieje. Jeśli kobieta boi się, że znów się nie uda, że znów może stracić dziecko, to warto ją potraktować poważnie. Przecież naprawdę tego nie wiadomo.

A z czym mierzą się partnerzy i związki w trakcie starań o dziecko?
Nie pracuję z parami, a jednak gdy moje pacjentki przynoszą na sesje temat swoich partnerów, mam wrażenie, że mężczyźni są w tym procesie jeszcze bardziej osamotnieni. Cały fokus jest teraz na kobietę, a jedynym zadaniem związku jest, by zaszła ona w ciążę. Zanim dojdzie do in vitro, pary próbują zajść w ciążę naturalnie, z zegarkiem w ręku czekając na owulację. To często odziera z bliskości w relacji. A jednak partnerzy mimo wszystko nadal są razem. Zdarza się, że kobiety czują się same w tym procesie. Gdy mówią o swoich emocjach partnerowi, on nie wie, jak na nie odpowiedzieć. Na siłę pociesza albo nie chce słuchać. Oczywiście ma prawo do przeżywania tego na przeróżne sposoby, jednak staranie się o dziecko paradoksalnie może oddalać partnerów od siebie. Choć mają wspólny cel, razem idą w jednym kierunku, to niekoniecznie na poziomie bliskości.

A jak nieprzychylna narracja wokół in vitro wpływa na kobiety i pary, które starają się o dziecko?
To jest temat tabu. A gdybyśmy żyli w świecie, w którym nikt nie zagląda nam do majtek, nie ma reguł, że wszystkie kobiety muszą być matkami, chodzić do pracy i do tego jeszcze ogarniać dom – to tego tabu może by w ogóle nie było. Może warto zdjąć trochę wstydu z kobiet. Dać im przestrzeń, by zastanowiły się, dlaczego tak bardzo pragną być mamami. I czy to rzeczywiście wewnętrznie umotywowana potrzeba. Może wtedy nie byłoby w nas tyle lęku, że można żyć inaczej.

Jakie znaczenie ma tu katolicka narracja?
Często słychać w niej, że dzieci z in vitro są gorsze. Oczywiście duże znaczenie ma tu podejście kobiety – czy jest blisko Kościoła. Osobom wierzącym jest trudniej. Istnieje przecież taka narracja, że jeśli Bóg mi czegoś nie daje, to trzeba się z tym pogodzić. In vitro jest wtedy postrzegane jako buntowanie się przeciw Bogu. Do tego dochodzi kwestia zamrażania zarodków, które nazywa się już na tym etapie dziećmi. Wierząca para, która pragnie mieć dziecko, a nie jest w stanie, może czuć się w potrzasku. Do tego, jeśli nie dostanie rozgrzeszenia, towarzyszy jej poczucie wykluczenia ze wspólnoty. Gdy ktoś jest daleko od religii, słyszy mniej takich komunikatów, a jeśli nawet je usłyszy, wkurzy się i tyle. Dlatego uważam, że ważne jest, by kobiety dawały sobie w tym temacie wsparcie. Żeby wiedziały, że nie są w nim same. Że to może być piękna, pełna wytrwałości droga dla siebie, dla dziecka, dla rodziny. Warto to pielęgnować, także poprzez pozwolenie sobie na złość wobec tego, jak próbują to oceniać inni. Złość pomaga wyjść z bezradności.

To dlatego pomyślałaś o założeniu grupy dla kobiet w trakcie procesu in vitro?
Do mojego gabinetu przychodziło dużo takich kobiet i coraz bardziej zaczęła mnie poruszać samotność, z jaką się mierzą. Bardzo często gabinet terapeutyczny był jedynym miejscem, w którym mogły powiedzieć, co przeżywają. Cała procedura in vitro jest bardzo uprzedmiotawiająca. To bolesna procedura medyczna. Nie ma tej lekkości, która częściej towarzyszy parom starającym się o dziecko w sposób naturalny. Często moje pacjentki nie mówią swoim rodzinom, że są w trakcie in vitro. Jedyna przestrzeń, gdzie mogą się podzielić swoim doświadczeniem, to Internet. Miałam poczucie, że mało jest miejsc, gdzie możliwa by była wymiana doświadczeń. Pomyślałam więc o grupie wsparcia. Właśnie trwa do niej nabór.

Jaką masz wizję tego, jak powinna ona wyglądać?
Chciałabym, żeby była to wspólnota kobiet mających podobne doświadczenia życiowe, które wiedzą, co w tym procesie jest trudnego, ale i pięknego. Bo przecież są i piękne momenty! Fajnie, jakby można było na chwilę pozbyć się całej tej zadaniowości. Ponazywać to, co trudne, poprzeżywać, popłakać. Pozłościć się wspólnie na świat, że jest tak okropny. Chciałabym, żeby ta grupa była miejscem, w którym kobiety są ze sobą.

To, o czym rozmawiamy, wszystkie te trudności par, które pragną zajść w ciążę i leczą niepłodność, depresja poporodowa, kłopoty z ciałem, poczucie winy, lęk – to wszystko, o czym warto wiedzieć, by się tym zaopiekować. Nie chodzi mi o stygmatyzację ciąży z in vitro. Ona nie jest gorsza, po prostu bywa trudna i dobrze, jeśli można w tym znaleźć dla siebie wsparcie. Pójść na terapię, poszukać grupy kobiet, porozmawiać z kimś zaufanym i bliskim. Fajnie, jakby bliscy wiedzieli, że coś takiego dzieje się w naszym życiu. I warto też pamiętać, że dzięki in vitro pary naprawdę mogą mieć dzieci. To daje nadzieję. To jest najważniejsze.

Aneta Włodarczyk, certyfikowana psychoterapeutka Gestalt, ukończyła 4-letnią Szkołę Psychoterapii Gestalt w Warszawie. Posiada certyfikat EAGT (European Association for Gestalt Therapy). Członkini Instytutu Dobrej Śmierci zrzeszającego osoby pracujące w tematyce śmierci.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze