Pierwszy mężczyzna w życiu dziewczynki. W dzieciństwie wzór, bohater. Potem bywa różnie. Zawsze jednak odciska piętno na jej poczuciu pewności siebie, kobiecości, późniejszych relacjach męsko-damskich. Co ojciec może zrobić, żeby to piętno było budujące, a nie niszczące, wyjaśnia psychoterapeuta Wojciech Eichelberger.
Ojciec to dla nas, kobiet, ważna figura. Są teorie mówiące, że relacje dziewczynki z ojcem determinują jej późniejsze życie uczuciowe. O czym powinien pamiętać mężczyzna, który zostaje ojcem córki?
Współczesny ojciec musi przekroczyć w sobie i wokół siebie niemądre kulturowe dziedzictwo powielające patriarchalne stereotypy na temat kobiet. Niestety, świadomość większości ojców jest nadal zainfekowana złogami patriarchalnego myślenia. Najpowszechniejsze z nich to m.in. przekonanie, że prawdziwy mężczyzna musi wybudować dom, spłodzić syna i posadzić drzewo. Wielu mężczyzn nadal uważa więc, że jeśli urodzi się córka, a nie syn, to nie zasługują na miano prawdziwego przedstawiciela swojej płci. Na domiar złego wtóruje im w tym wiele kobiet. Matki bywają sobą zawiedzione, gdy urodzą córkę, bo wedle tych samych stereotypów powinny urodzić swojemu partnerowi syna.
Według tego przekazu nawet dziadek wnuczki jest kiepskim dziadkiem, może być co najwyżej mężem babci…
Te okrutne wobec dziewczynek patriarchalne pseudożarty instalują w ich umysłach fałszywe przekonanie o byciu gorszymi od mężczyzn. Choć minęły od tych czasów wieki, a od ponad 100 lat trwa proces emancypacji kobiet, to jednak większość ludzkości wciąż uważa, że jedynie syn może być obdarzony dziedzictwem ojcowskiej chwały, pozycji społecznej i materialnego dorobku.
Rozmawiamy o córkach. Co takie poglądy ojców robią małym dziewczynkom?
Sprawiają, że dziewczynka od zarania życia ma pod górkę. Rodzi się we wrogim jej świecie z piętnem bycia niewystarczającą. Nadal wiele kobiet cierpi z tego powodu, że marzeniem ich rodziców był chłopiec. Bo wtedy dziewczynki, by złagodzić rozczarowanie rodziców, starają się być chłopcem i najlepiej jak tylko potrafią spełniają oczekiwania ojca, towarzysząc mu w jego męskich przedsięwzięciach i ucząc się od niego tego, co zgodnie z kulturowym stereotypem stanowi repertuar umiejętności i cech chłopięcych. Nie byłoby w tym nic złego, a nawet mogłoby to być dużą dla nich korzyścią, gdyby nie to, że gdy zaczynają dojrzewać, często zaprzeczają własnej kobiecości, nie akceptują jej i swojego kobiecego ciała. Między innymi stąd biorą się tak częste wśród młodych kobiet przejawy autoagresji – w postaci anoreksji, bulimii, samookaleczeń czy nadmiernych, obsesyjnych ćwiczeń fizycznych.
Najtrudniej bywa jedynaczkom i najmłodszym z sióstr. Jeśli pojawia się brat, to dziewczynka może mieć więcej przestrzeni na bycie dziewczynką. Z drugiej strony jednak może czuć się gorsza od synka beniaminka lub być mobbingowana przez wychowywanego w patriarchalnym sosie starszego od niej brata. Ciągle jeszcze zbyt rzadko dziewczynki dostają od swoich ojców jednoznaczny przekaz docenienia, wdzięczności i radości z tego, że pojawiły się na świecie.
Skrajnie inny stosunek ojca do córki polega na traktowaniu jej jak swojej kobietki, adorowaniu, hołubieniu, rozpieszczaniu.
To przedmiotowe i upokarzające traktowanie córki, która wciela się w stereotyp grzecznej córeczki laleczki, pocieszki, przylepki, by spełnić oczekiwania ojca. Jest w tym ukryty patriarchalny przekaz: kobieta ma być pociechą i rozrywką dla mężczyzny. Prostą konsekwencją tego przekazu jest zasmucający fakt bezwzględnej dominacji mężczyzn w panteonie twórców i bohaterów naszej cywilizacji. Prawie wszyscy prorocy, duchowi przywódcy, wielcy politycy, filozofowie, odkrywcy, naukowcy i nauczyciele to mężczyźni. Dziewczynki dowiadują się już w elementarzu, że są mniej ważne niż chłopcy.
To się zmienia.
Całe szczęście! Ale nadal jest w tej sprawie bardzo dużo do zrobienia. Dziewczynka, która rodzi się w XXI wieku też grzęźnie w tej nieszczęsnej rajskiej opowieści. To bardzo trudne do przełamania. Wielką odpowiedzialnością i zadaniem ojców – zarówno dziewczynek, jak i chłopców – jest przekroczenie i odrzucenie patriarchalnej opowieści o kobietach i obdarzenie córki tej samej jakości uczuciami – uznaniem, szacunkiem i miłością – jak te, którymi obdarza syna.
Mężczyznom nie jest łatwo budować więź z córką, z synem zresztą też, bo biologia nie wspiera ich w tym tak mocno, jak wspiera kobiety. Jak więc mają budować tę relację bez biologicznego wsparcia, jakie ma matka, która nosi dziecko w brzuchu, rodzi, karmi? Przez obecność, uczestniczenie w pielęgnacji i wychowaniu od pierwszych dni życia?
Tak, zajmowanie się małym dzieckiem, także niemowlęciem, jest podstawą tworzenia z nim więzi. Badania pokazują, że u mężczyzn zajmujących się niemowlętami – kąpiących je, noszących na rękach, karmiących, bawiących się z nimi – znacząco wzrasta poziom oksytocyny, hormonu wspomagającego tworzenie bliskich związków. Ale obecność, uwaga i czułość ojca, choć niezwykle ważne, nie tworzą jeszcze kompletnego przekazu w kontekście nauki o relacjach. Zarówno córeczka, jak i synek od pierwszych miesięcy życia obserwują relacyjne zachowania rodziców i nasiąkają ich atmosferą, ucząc się tego, na czym polega i jak się wyraża relacja pomiędzy kobietą i mężczyzną. Ważne więc jest to, w jaki sposób i jakim tonem odzywają się do siebie rodzice, ich gesty, spojrzenia, mowa ciała. Ze wszech miar warto zadbać o to, by demonstrowany dziecku przekaz relacji męsko-damskich był harmonijny – nasycony ciepłem, troską, wzajemnym szacunkiem i czułością. Pamiętajmy, że dzieci uczą się przez modelowanie, a my, rodzice, jesteśmy pierwszymi i najważniejszymi wzorcami, które będą w dorosłym życiu powtarzać.
Często przekaz od ojca jest sprzeczny – pogardza matką, a idealizuje córkę, komplementuje ją.
Taka postawa ojca wikła córkę w koalicję przeciwko matce. A to powoduje w psychice córki wewnętrzny konflikt, bo z jednej strony czuje się winna wobec matki, a z drugiej boi się zawieść ojca. Boli ją to, że ojciec źle traktuje matkę, gdy w tym samym czasie ona dostaje od niego pochwały i hołdy. (Dodajmy na marginesie, że matki często robią to samo z synami. Synek mamusi jest wciągany w koalicję przeciwko ojcu i traktowany jako lepsza wersja taty). Tak więc rola ojca, który chce wspierać córkę, sprowadza się do wymazania z serca i umysłu obrazu kobiety upokarzanej, idealizowanej, demonizowanej. Nie da się tego dokonać na zasadzie decyzji: „Więcej nie będę tego robił”. Bo już chłopcy budują swoją kulturową tożsamość na patriarchalnym przekazie uzurpowanej władzy i dominacji. To niemalże męskie DNA.
Jak ty ten przekaz przekroczyłeś? Bo chyba ci się udało?
Cały czas nad tym pracuję. Choć dawno temu pisałem „Kobietę bez winy i wstydu” i mimo że staram się być uważny na przejawy patriarchalnych złogów – to jednak przyłapuję się nadal na zawstydzających odruchach, szowinistycznych tekstach i dowcipach. Szczególnie gdy jestem w towarzystwie mężczyzn. Choć po fakcie się tego wstydzę, nie uwalnia mnie to jednak od kolejnych wpadek. Pomocne w tej walce jest to, że na szczęście cały świat rozstaje się z patriarchatem, ujawniając wiele wcześniej ukrytych i odrażających jego przejawów.
Na pocieszenie zauważmy, że młodzi mężczyźni są po dobrej stronie mocy, że kobiety wychowują synów na feministów. Patriarchat musi odejść.
Widać już wyraźnie, że nie ma od tego odwrotu.
Dla małej dziewczynki ojciec jest wzorem, bohaterem. Czterolatka mówi, że będzie jej mężem, ośmiolatka wierzy, że tata wszystko wie i potrafi. Ale 12-latka już w to wątpi, natomiast 16-latka uważa go za dziadersa. Zdrowa relacja z ojcem ma prawo ewoluować i być momentami trudna?
Będzie ewoluowała zdrowo wtedy, gdy dziewczynka dostanie wyrazisty bazowy przekaz, że jest OK, że jest tyle samo warta, co on, a także jej brat, że ojciec ją akceptuje, szanuje i kocha nie tylko jako przyszłą kobietę, lecz też jako osobę, równoważną i równouprawnioną istotę ludzką. Ale ten przekaz nie może polegać tylko na słowach. Dzieci to czują wtedy, kiedy ważni dorośli poświęcają im dużo czasu i uwagi. UWAGA to piękne słowo, ma taki sam rdzeń jak słowo WAŻNY – czyli dając dziecku uwagę, dajemy mu odczuć, że jest ważne. Ta zasada dotyczy w znacznej mierze także relacji pomiędzy dorosłymi.
Ojciec nastolatki ma obawy: przytulać córkę czy na wszelki wypadek – żeby nie przekraczać granic – odsuwać się od niej?
To zależy od tego, jakim ojcem był wcześniej. Jeśli poświęcił córce dużo czasu i uwagi, zanim zaczęła dorastać, a przytulanie i czuły dotyk były dla niego wyrazem rodzicielskiej miłości, wolnej od pożądania i chęci zawłaszczenia – to, gdy córka będzie dojrzewać, ojciec nie będzie miał z tym żadnego problemu. Jednak jeśli córka z jakichś innych powodów będzie okazywać skrępowanie w sytuacjach przytulania czy dotyku, to ojciec się nie obrazi, lecz empatycznie zaakceptuje i uszanuje jej rezerwę.
Ojciec ma prawo zachwycić się dorastającą córką, ale bezinteresownie i bez erotycznego podtekstu. Niestety, część ojców także taki zachwyt uznaje za niewłaściwy, a nawet podejrzany i dystansuje się fizycznie od przeistaczającej się w kobietę córki. A ona widząc, że stawanie się kobietą odbiera jej miłość ojca, może nabrać przekonania, że jej kobieca wersja jest z jakichś niejasnych powodów trudna do zaakceptowania.
Wiele kobiet słyszało od swoich ojców krytyczne uwagi na temat swojego ciała. Czy to może rzutować na ich późniejszy stosunek do siebie, do swojego wyglądu?
Tak. Wyrządzoną szkodę można często zobaczyć w gabinetach terapeutów. Niektórzy ojcowie wręcz wulgarnie, w sposób uprzedmiatawiający i poniżający odnoszą się do dojrzewających córek, mówiąc na przykład: „Pokaż cycki”. W konsekwencji córka nabiera niechęci do własnego ciała, które uznaje za winne prowokowania seksualnej agresji ze strony mężczyzn.
To straszne odzywki! O czym one świadczą?
O tym, że ojciec jest emocjonalnie i seksualnie niedojrzały. Świadczy to z reguły również o tym, że seksualna relacja ojca z matką córki jest w zaniku. Psychologowie, terapeuci mocno podkreślają: jeśli chcesz, żeby dzieci obojga płci dojrzewały seksualnie w sposób optymalny, to dbaj o relację ze swoją partnerką czy partnerem. Tylko wtedy, kiedy związek seksualny rodziców będzie żywy i satysfakcjonujący, rozwijające się dziecko będzie czuło się bezpieczne i będzie akceptowało swoją rodzącą się seksualność. Fantazjowanie seksualne o rodzicach, erotyczne sny czy ciekawość własnego ciała i tego, co się dzieje za drzwiami rodzicielskiej sypialni, nie będą ich wpędzać w poczucie winy i wstydu. Czułość, bliskość, rodzicielski flirt sprawią, że dojrzewające seksualnie dzieci obojga płci będą mogły chętnie i bezpiecznie przytulać się do rodziców.
Z ojcami jest ten problem, że są często nieobecni, pod każdą szerokością geograficzną. Amerykańskie badania (przytoczone przez Michaela Guriana w książce „Wspaniały świat dziewcząt”) pokazują, że dziewczęta wychowujące się bez istotnych więzi z ojcem są narażone na wykorzystywanie seksualne, problemy z emocjami. To wszystko dlatego, że w relacjach z ojcem zabrakło poczucia bezpieczeństwa?
Raczej poczucia wartości i związanego z tym szacunku do siebie, a także pewności, że szacunek, miłość i lojalność mężczyzn należą się im w pakiecie urodzeniowym. Deficyt ojcowskiej miłości powoduje, że niosą w jej dorosłe życie ogromny, bolesny głód. Wtedy fałszywe przekonanie, że nie mają kwalifikacji do bycia kochanymi i szanowanymi sprawia, że ich relacjami z drugą płcią rządzi skrypt: skoro nie mogę być kochana, to będę pożądana i (lub) niezbędna. W rezultacie nie angażują serca w swoje związki, redukują siebie i swoje ciało do przedmiotu pożądania, seks staje się dla nich instrumentem przyciągania i przywiązywania mężczyzn. Ich związki z mężczyznami oparte są przede wszystkim na etosie służby mężczyźnie, na nadużywaniu swojego ciała i poczucia godności.
Dzisiaj kobiety są silne, niezależne, mądre. Wydaje się więc, że potrafią dać córkom to, co może dać ojciec. Po co więc dzisiaj dziewczynkom ojcowie?
W skali mega, z wielkim trudem wywalczone, kulturowe i systemowe zdobycze procesu emancypacji kobiet są ogromne. Ale trudniejszym jej wymiarem jest indywidualna emancypacja wewnętrzna: psychiczna, emocjonalna i mentalna. Tu ze zrozumiałym trudem kobiety odkopują się z długotrwałego dziedzictwa zniewolenia, upokorzenia i represji ze strony męskiego świata. Niewątpliwie ich awangarda staje się coraz liczniejsza. Dzięki temu jest coraz więcej matek bezwarunkowo kochających i wspierających swoje córki. Niemniej wielką i niezbywalną odpowiedzialnością ojców jest ich własna mentalna i emocjonalna przemiana, a w konsekwencji przywrócenie córkom ich wrodzonego poczucia wartości, godności i szacunku do samych siebie.
Matka też może to dać córce.
Może ją w tym wspomóc, ale tylko wtedy, jeśli sama wcześniej zaleczyła swoje postpatriachalne rany i traumy.
Podsumujmy zatem: jakie dary ojciec powinien ofiarować córce? Nie myślę o pieniądzach, bo to akurat czasem córki od nich dostają.
Uwagę, akceptację, szacunek, czas. Pokazywanie świata, wyrabianie sprawności i odwagi, naukę stawiania granic, samoobrony, walki. Uczenie wszystkiego, co sprzyja samodzielności i niezależności. Jednocześnie ojciec powinien prezentować wzorzec samodzielnego mężczyzny, który nie czeka, aż go obsłużą, umie gotować, prać i nie potrzebuje kobiety matki, bez której nie przeżyje. I który – gdy jego partnerka jedzie zdobywać Himalaje – potrafi ogarnąć dom i jest z niej dumny.
Córka takiego ojca będzie szukać podobnego partnera.
Właśnie! Nie zada się z byle kim, nie będzie miłości zastępować erzacem chaotycznych seksualnych przygód, nie będzie nikomu służyć. Bo będzie zdolna – jeśli trzeba – radzić sobie bez mężczyzny. Bo będzie wiedzieć, że to ona jest dla siebie gwarantem bezpieczeństwa i powodzenia w życiu.