Rodzice, którzy nadmiernie się zamartwiali, często nie zdawali sobie sprawy, że ich lęk, zamiast chronić – obciąża. Dziecko wychowywane w atmosferze ciągłego niepokoju, przesadnej kontroli i przewidywania zagrożeń może dorastać z głębokim przekonaniem, że świat jest niebezpieczny, a ono samo sobie nie poradzi. Jakie dokładnie piętno zostawia w nas dzieciństwo spędzone u boku nadmiernie zatroskanych rodziców?
To, jak byliśmy wychowywani, zostawia w nas ślad – często głębszy, niż chcielibyśmy przyznać. Jako dzieci chłoniemy atmosferę w domu jak gąbka: a to nie tylko słowa, ale też emocje, napięcia i sposób, w jaki dorośli reagują na codzienne sytuacje. Jeśli nasi rodzice byli nadmiernie zamartwiający się, stale przewidywali problemy i chcieli nas chronić przed całym światem, ich lęk mógł w nas zostać – nawet jeśli dziś mamy już 30, 40 czy 50 lat.
Taka troska, choć wynikała z miłości, mogła nieść ze sobą trudne konsekwencje i przełożyć się na konkretne cechy, które zabraliśmy ze sobą w dorosłość. W tym tekście przyglądamy się pięciu cechom wyróżniającym dorosłych, którzy w dzieciństwie byli wychowywani przez wiecznie zamartwiających się rodziców.
Niedaleko pada jabłko od jabłoni – dziecko od urodzenia dostraja się do emocji opiekunów. Jeśli rodzic stale żyje w napięciu i lęku, dziecko również przejmuje ten stan jako domyślny. Z czasem może przestać odróżniać, co jest rzeczywistym zagrożeniem, a co tylko czyjąś wyolbrzymioną reakcją. W dorosłości więc taka osoba łatwo się stresuje, trudno jej rozpoznać własne granice obciążenia, a ciało niemal nieustannie działa na podwyższonych obrotach.
Często towarzyszy temu tzw. hiperczujność – czyli nieustanne analizowanie otoczenia pod kątem zagrożeń, napięcie mięśniowe, kłopoty ze snem, a nawet objawy psychosomatyczne, takie jak bóle głowy czy żołądka. Wszystko to, co miało nas w dzieciństwie chronić, dziś po cichu nas niszczy.
Czytaj także: 6 cech charakteru, które wskazują, że byliśmy ofiarami nadmiernej krytyki w dzieciństwie
Gdy w dzieciństwie każda nasza emocja była „za silna”, „za trudna” lub powodowała u rodziców reakcje lękowe, uczyliśmy się, że nie wolno nam czuć za dużo. Zamiast zrozumienia dostawaliśmy komunikat: „Nie rób tego, bo coś się stanie”, „Nie przesadzaj”. To komunikaty, które odcinają od emocjonalnej samoświadomości. W dorosłości skutkuje to niepewnością – nie tylko co do tego, co naprawdę czujemy, ale też czy nasze odczucia są w ogóle uzasadnione.
Osoby wychowane w takim środowisku często wątpią we własne zdolności do podejmowania decyzji. Każdy wybór urasta do rangi potencjalnej katastrofy, każda zmiana wiąże się z lękiem, że sobie nie poradzą – bo nigdy nie nauczono ich ufać sobie i własnym osądom.
Jeśli wobec wielu naszych decyzji w dzieciństwie rodzice reagowali lękiem, nauczyliśmy się wierzyć, że nasze problemy są ogromne i że możemy im nie podołać. Stąd też głębokie przekonanie o niepewności siebie, niesione z dzieciństwa w dorosłość.
Rodzice, którzy z lęku o dziecko stale podważają jego samodzielność – w dobrej wierze chcąc je ochronić – nieświadomie podcinają mu skrzydła. Zamiast komunikatu: „Dasz radę, jestem obok”, dziecko słyszy: „To za trudne dla ciebie, lepiej ja to zrobię”. W efekcie dziecko nie rozwija zdrowej wiary w siebie.
W dorosłości taki człowiek często ma zaniżoną samoocenę. Może czuć się „gorszy”, nie dość kompetentny i nie dość ciekawy, by zasługiwać na uwagę czy miłość. Taki bagaż emocjonalny manifestuje się na dwa przeciwstawne sposoby: jako nadmierne wycofanie, potrzeba izolacji i samotności lub – przeciwnie – nieustanne poszukiwanie potwierdzenia własnej wartości w oczach innych. Oba bieguny są próbą zaradzenia temu samemu poczuciu bycia niewystarczającym.
Czytaj także: Jeśli rodzice w dzieciństwie nie okazywali ci uczuć, jako dorosły możesz przejawiać 5 cech charakteru
Rodzicielska nadopiekuńczość często łączy się z kontrolą i krytyką. Rodzice, którzy wszystko wiedzą lepiej, nie zostawiają dziecku przestrzeni na własne próby, błędy i rozwój. W takim układzie dziecko uczy się, że nie warto ufać sobie, a bezpieczeństwo daje jedynie podporządkowanie.
W dorosłości taka osoba może mieć więc kłopot z tworzeniem bliskich relacji – nie dlatego, że ich nie potrzebuje, ale dlatego, że się ich boi. Bliskość wiąże się dla niej z ryzykiem kontroli, utraty niezależności i naruszenia granic.
Jednocześnie samotność także jest trudna, bo wymaga samodzielności, której takiej osoby nie nauczono. W rezultacie relacje bywają niestabilne: z jednej strony pojawia się lęk przed bliskością, z drugiej zaś – ogromna potrzeba bycia przy kimś.
Osoba, która w dzieciństwie była nieustannie ostrzegana, krytykowana lub wyręczana, może w dorosłości bać się podejmowania decyzji. Prokrastynacja często nie wynika bowiem z lenistwa, ale z lęku. Każdy wybór jawi się jako potencjalnie błędny, a każda próba – jako możliwa porażka.
Takie osoby mogą godzinami analizować scenariusze, a i tak czuć, że nie mają dość danych, by ruszyć z miejsca. W efekcie nie podejmują żadnej decyzji i pozostają w stanie zawieszenia. Ten lęk przed ruchem – by nie popełnić błędu – jest pozornie bezpieczny, ale w dłuższej perspektywie prowadzi do stagnacji, wypalenia i utraty poczucia sprawczości.
Jak możemy sobie pomóc?
Dobra wiadomość jest taka, że nawet jeśli w dzieciństwie wdrukowano nam pewne lęki czy przekonania, nie jesteśmy na nie skazani. Świadomość mechanizmów to pierwszy krok do zmiany. Terapia, autorefleksja, budowanie relacji opartych na wzajemnym szacunku i bezpieczeństwie emocjonalnym – wszystko to może pomóc przekształcić dziedzictwo lęku w dojrzałe, wspierające dorosłe życie.
Warto też pamiętać: nie musimy być idealni. Wystarczy, że zaczniemy być dla siebie łagodniejsi niż ci, którzy kiedyś uczyli nas świata przez pryzmat niepokoju.
Czujesz, że przytłaczają cię problemy i potrzebujesz pomocy? Znajdziesz ją tutaj:
- 116 123 – darmowy całodobowy anonimowy Telefon Zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym, pod którym dyżurują psychologowie służący wsparciem. Możesz zadzwonić z każdą sprawą.
- 22 668 70 00 – telefon kryzysowy antyprzemocowego Stowarzyszenia „Niebieska Linia”. To telefon dla osób, które doświadczają przemocy, także w związku.
- 800 702 222 – centrum wsparcia dla osób dorosłych w kryzysie psychicznym. Bezpłatny, całodobowy telefon zaufania, pod którym otrzymasz doraźne wsparcie, ponadto w wybrane dni dyżurują: psychiatra, prawnik, pracownik socjalny, terapeuta uzależnień, asystent zdrowienia oraz seksuolog.
- 608 271 402 – telefon zaufania dla mężczyzn. Działa w każdy wtorek między godziną 17 i 19 oraz w każdy czwartek między 19 i 21. Przy telefonie dyżuruje dwóch psychologów.