1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Spacer nad Sekwaną z Christine d’Ornano

Spacer nad Sekwaną z Christine d’Ornano

Christine d’Ornano kocha modę, śledzi trendy i poczynania młodych projektantów. Jednak wśród jej ulubionych akcesoriów są też torebki vintage. (Fot. materiały prasowe Sisley)
Christine d’Ornano kocha modę, śledzi trendy i poczynania młodych projektantów. Jednak wśród jej ulubionych akcesoriów są też torebki vintage. (Fot. materiały prasowe Sisley)
Zazdrościmy im urody i niewymuszonej elegancji. Uroku, który roztaczają, jadąc niespiesznie rowerem przez uliczki Paryża. W Warszawie właśnie otworzyło się Maison Sisley, wyjątkowe miejsce, gdzie można zadbać o urodę tak, jak robią to właśnie Francuzki. O sekretach ich stylu i magicznych miejscach stolicy Francji opowiada nam Christine d’Ornano, Global Vice President Sisley Paris.

Mówi się, że na urok życia składają się drobiazgi. Jakie są Twoje drobne, codzienne przyjemności?
Ćwiczę jogę twarzy. Poznałam świetną trenerkę, prawdopodobnie przyjedzie też do Maison Sisley w Warszawie. Nauczyła mnie technik masażu, które stosuję przy nakładaniu kremów, żeby usprawnić drenaż twarzy. To jest mój moment relaksu. Myślę, że wszystkie potrzebujemy takich chwil wytchnienia. Żyjemy w ciągłym pośpiechu. W marce Sisley dbamy o to, by dać kobietom właśnie takie momenty przyjemności. Skuteczność kosmetyków jest ważna, one ją widzą, mówią: „Tak, Sisley działa”. Jednak my myślimy też o tych chwilach, które spędzają w łazience rano i wieczorem. Dlatego pracujemy nad tym, żeby konsystencje i zapachy naszych produktów były jak najbardziej zmysłowe i kojące.

Poza tym ćwiczę jogę i trzy razy w tygodniu chodzę rano na basen. Dzięki temu lepiej się czuję. Staram się znaleźć czas dla siebie między wychowaniem córek, które są ważną częścią mojego życia i dają mi dużo radości, a pracą. Często jeżdżę do biura rowerem. Paryż oglądany z siodełka jest piękny i inspirujący.

Gabinety zabiegowe w warszawskim Maison Sisley. To miejsce odpoczynku, więc jedynym barwnym elementem są tu podświetlone na różne kolory liście ginkgo biloba na suficie. (Fot. materiały prasowe Sisley) Gabinety zabiegowe w warszawskim Maison Sisley. To miejsce odpoczynku, więc jedynym barwnym elementem są tu podświetlone na różne kolory liście ginkgo biloba na suficie. (Fot. materiały prasowe Sisley)

A praca to dla Ciebie źródło stresu czy przyjemności?
„Przyjemność” to może nie jest dobre słowo w kontekście pracy, ale na pewno to, co robię, daje mi poczucie szczęścia i spełnienia. Sisley Paris to rodzinna firma. Pracuję z mamą i bratem, ale na szczęście dobrze się dogadujemy. Lubię nowe projekty. Jestem odpowiedzialna za powstawanie kolejnych Maison Sisley na całym świecie. Wyzwania działają na mnie stymulująco. Potrzebuję tego, dlatego też staram się nieustannie uczyć nowych rzeczy. Chodzę na wystawy, śledzę dokonania nowych artystów.

Każdy Maison Sisley jest inny? Pomysł na wnętrza powstaje od podstaw?
Część butikowa, gdzie można kupić nasze produkty, i gabinety zabiegowe są praktycznie identyczne. Ale jak sugeruje nazwa, chcielibyśmy, żeby nasi klienci poczuli się tu jak w domu. Dlatego w każdym Maison jest strefa relaksu, która wygląda trochę jak salon w domu. Z wygodną kanapą, komfortową przestrzenią. Każdy z tych salonów w Mediolanie, Madrycie, Lizbonie czy w Paryżu jest inny.

Mam poczucie, że tym, co je łączy, jest fascynujący eklektyczny styl. Pozornie niepasujące do siebie elementy tworzą spójną całość. To zasługa mojej mamy. Ma wyjątkowy talent do łączenia kolorów i deseni. Ja z kolei lubię mariaż nowoczesnego designu z rzeczami z historią. Nad projektami kolejnych Maison Sisley pracujemy wspólnie i dzięki temu powstają tak charakterystyczne wnętrza. Na przykład biało-niebieska tapeta w salonie warszawskiego Maison Sisley jest inspirowana wspomnieniami mojej mamy z pałacu w Nieborowie, który należał do jej rodziny. Z kolei w Mediolanie mamy tapetę przypominającą kartki z zielnika. W Paryżu zdecydowaliśmy się namalować drzewo na ścianie. Na pewno nasze Maison są zupełnie inne niż większość nowoczesnych spa, zwykle sterylnych i monokolorystycznych.

Sercem Maison Sisley jest salon, w którym można odpocząć i porozmawiać. Ściany warszawskiego salonu zdobi tapeta francuskiej artystki Laurence Mosneron Dupin, inspirowana białymi kafelkami malowanymi w niebieskie wzory, które znajdują się we wnętrzach pałacu w Nieborowie. (Fot. materiały prasowe Sisley) Sercem Maison Sisley jest salon, w którym można odpocząć i porozmawiać. Ściany warszawskiego salonu zdobi tapeta francuskiej artystki Laurence Mosneron Dupin, inspirowana białymi kafelkami malowanymi w niebieskie wzory, które znajdują się we wnętrzach pałacu w Nieborowie. (Fot. materiały prasowe Sisley)

Dużo podróżujesz. Czy gdy wracasz do Paryża, czujesz, że to jest Twoje miejsce na Ziemi?
Kocham Paryż. Wcześniej nie miałam okazji spędzać tu zbyt dużo czasu. Studiowałam w Stanach, potem otwierałam filię Sisley Paris w Meksyku. Przez lata mieszkałam w Londynie. Paryż każdego dnia zaskakuje mnie czymś nowym. Myślę, że teraz jest to znacznie ciekawsze miasto niż kiedyś, bardziej otwarte na świat, tętniące życiem. Brexit sprawił, że wielu ludzi wróciło znów do Paryża.

Masz tu swoje ulubione miejsca? Gdzie poszłabyś na przykład dziś na lunch?
Zawsze wybieram typowo francuskie lokale, jak Brasserie Lipp. Często bywałam w Loulou, przy ogrodach Tuileries, ale teraz niestety jest w remoncie. Lubię małe miejsca, jak Le Bourgogne, klasyczne francuskie bistro. Ale z ciekawości zaglądam do nowych restauracji, niekoniecznie tych najbardziej modnych. Jaïs to jedno z takich moich ulubionych miejsc, zwykle wypełnionych młodymi ludźmi, energią.

Francuzki słyną z urody, elegancji. Gdzie Twoim zdaniem leży sekret ich uroku?
Myślę, że tajemnicą jest umiejętność zachowania we wszystkim równowagi, bez popadania w obsesje. Zjedzą trochę czekolady, zapalą, napiją się wina, ale wszystko z umiarem. Nie przestrzegają restrykcyjnych diet, ale za to wybierają rower zamiast samochodu. Dbają o skórę, korzystają regularnie z zabiegów. To jedna z rzeczy przekazywana z matki na córkę – raz w miesiącu trzeba pójść na profesjonalny zabieg. Dzięki temu zamiast pełnego makijażu wystarczy już tylko piękna czerwona szminka. To samo dotyczy ubrań. Francuzki mieszają klasykę z nowoczesnością.

Czy to również Twój styl?
Tak, mam niemal uniform. Czarne dżinsy i dobrze skrojona marynarka. Buty na płaskiej podeszwie, wieczorem szpilki. Do tego torebka vintage, od Celine lub Hermèsa.

Puder Blur Expert. Działa jak filtr „InstaSisley”, jednym pociągnięciem tworzy ultraświetlistą, idealną skórę przez cały dzień. Christine zawsze ma go w torebce. Oprócz tego na zdjęciu słynna maska Black Rose Cream Mask oraz pomadka w kolorze soczystej czerwieni. (Fot. materiały prasowe Sisley) Puder Blur Expert. Działa jak filtr „InstaSisley”, jednym pociągnięciem tworzy ultraświetlistą, idealną skórę przez cały dzień. Christine zawsze ma go w torebce. Oprócz tego na zdjęciu słynna maska Black Rose Cream Mask oraz pomadka w kolorze soczystej czerwieni. (Fot. materiały prasowe Sisley)

Wróćmy jeszcze na moment do urody. Wanna czy prysznic?
Wanna! Nawet latem lubię wziąć ciepłą kąpiel. Gdy jestem bardzo zmęczona po pracy, a wieczorem jestem umówiona na kolację, zmywam makijaż i biorę kąpiel. W wannie nakładam Black Rose Cream Mask. Potem wychodzę, wycieram nadmiar i jestem jak nowo narodzona.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze