1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Rodzinne konstelacje – nowy cykl prof. Bogdana de Barbaro

Rodzinne konstelacje – nowy cykl prof. Bogdana de Barbaro

Prof. Bogdan de Barbaro (Fot. Krzysztof Opaliński)
Prof. Bogdan de Barbaro (Fot. Krzysztof Opaliński)
Profesor Bogdan de Barbaro powraca z nowym cyklem felietonów, w którym będzie analizował siłę, z jaką oddziałuje na nas rodzina pochodzenia, ale i to, jaki sami mamy wpływ nie tylko na rodzinne konstelacje, lecz także na swoje (oraz naszych bliskich) życie.

Nie umiem opowiadać dowcipów, a nawet ich dobrze zapamiętywać, ale jeden żart autorstwa Woody’ego Allena od dawna gości w mojej głowie: „Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedz mu o twoich planach na przyszłość”. Innymi słowy, nie łudźmy się, o przyszłości nic nie wiemy. Dobrą ilustrację tej tezy stanowią choćby rysunki futurologów z początku XX wieku. Według nich na przykład z początkiem XXI wieku ludzie będą latać nad ulicami (naturalnie w strojach z tamtych czasów). Rzeczywiście, mamy czym rozśmieszać Stwórcę.

Z amerykańskim reżyserem zapewne polemizowałby filozof Konfucjusz (VI/V wiek p.n.e.), proponując, jakby nie było, wieloletniemu pacjentowi psychoanalizy: „Opowiedz mi swoją przeszłość, a ja powiem ci, jaka będzie twoja przyszłość”. Psychoterapeuci nie są może tak pewni siebie jak chiński mędrzec, ale przecież nie wątpią w silny związek między „niegdyś” a „dziś”. I są gotowi zagłębiać się w przeszłość pacjenta z przekonaniem, że w niej ukryta jest odpowiedź na przyczyny cierpienia czy objawy, z którymi do nich przychodzi. Wprawdzie są pacjenci, którzy wzbraniają się przed taką podróżą wstecz i w głąb, lecz wcześniej czy później okazuje się, że od wydarzeń i przeżyć z dzieciństwa nie da się uciec bez bolesnych kosztów życiowych. W tym sensie może o przyszłości wiele nie wiemy, ale trudno zaprzeczyć, że przeszłość tworzy teraźniejszość.

Jeszcze inaczej na pytanie, co wiemy o przyszłości, odpowiadał amerykański prezydent Abraham Lincoln: „Najlepszym sposobem przepowiadania przyszłości jest tworzenie jej”. Nawiasem mówiąc, to ten prezydent, który ponad 150 lat temu zniósł w Ameryce niewolnictwo – czyli wyraźnie tworzył przyszłość – ale też ten, który zginął od kuli zamachowca.

Możemy więc, w świetle powyższego, przyszłość traktować na co najmniej trzy sposoby. Uznać, że jest nieprzewidywalna. Przyjąć, że do tego stopnia jest zdeterminowana przeszłością, że na jej podstawie możemy trafnie wnioskować o przyszłości. Wreszcie – zdecydować, że przyszłość zależy od nas. Oczywiście każdą z tych wersji można też uznać za skrajną i przez to mało wiarygodną, chciałoby się szukać jakiegoś złotego środka. Dla mnie – może dlatego, że jestem psychoterapeutą – najciekawsza i pobudzająca do refleksji jest wcześniej zasygnalizowana teza Lincolna. Można ją rozumieć jako zachętę do sprawczości, a zarazem jako wiarę, że tworzenie przyszłości ma sens.

Od razu nasuwa się wątpliwość – przecież jesteśmy skazani na liczne ograniczenia, dumnie zwane prawami: biologii, fizyki, chemii, nie mówiąc już o ograniczeniach płynących z uwarunkowań socjologicznych czy psychologicznych. Gdzie tu miejsce na wolną wolę, nie mówiąc już o efektywnym tworzeniu przyszłości?! Zwolennik Lincolnowskiej tezy prawdopodobnie odpowie na to, że z mocy owych praw wynika konieczność pokornego przyjęcia, że nie jesteśmy wszechmocni, ale wcale nie to, że na nic nie mamy wpływu. W sukurs przyjdzie mu hasło w mojej opinii coraz bardziej popularne: „Myślmy globalnie, działajmy lokalnie”. Przyjmując bowiem lokalną perspektywę (skoro nie jesteśmy i najpewniej nie będziemy prezydentami Stanów Zjednoczonych), możemy uznać, że nie tylko mamy wpływ na przyszłość własną, ale także mamy możliwość współkształtować to, co się wokół nas dzieje i będzie działo. Czyli zgodnie z refleksją Wojciecha Młynarskiego: „Jeszcze w zielone gramy”.

Ktoś mógłby zapytać: po co ta cała zabawa słowami? Z punktu widzenia psychoterapeutycznego tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy. Otóż jeżeli będziemy dysponowali sensownym pomysłem w odniesieniu do przyszłości, to jest szansa, że go urzeczywistnimy. Naturalnie nie zawsze wystarczy, że powiem sobie, że wygram na loterii, by rzeczywiście wygrać (co gorsza, nie wystarczy nawet, że kupię los), ale są sytuacje, które bywają nazywane samospełniającą się przepowiednią. William Isaac Thomas, amerykański socjolog żyjący na przełomie XIX i XX wieku, zauważył, że „jeżeli ludzie definiują jakieś sytuacje jako rzeczywiste, stają się one dla nich rzeczywiste poprzez swoje konsekwencje”. Przykładowo: jeśli uznam, że jestem w stanie pokonać jakąś trudność (fizycznej czy psychicznej natury), to nie tylko spróbuję, ale też zmobilizuję się i będę się starał odnieść sukces w tym zakresie. O ileż mniejsze szanse będzie miał ktoś, kto od początku będzie wątpił we własne możliwości! Tak oto działa samospełniająca się przepowiednia wobec samego siebie.Socjolodzy mogą tu przytoczyć także te z obszaru polityki. Kandydat na prezydenta będzie twierdził w czasie kampanii, że wygra, bo wie, że ludzie wolą głosować na zwycięzcę. A więc jeśli będzie przekonujący, to wygra naprawdę, bo ludzie właśnie dlatego na niego zagłosują. Warto mieć świadomość, że wyobrażenie o przyszłości współtworzy nasze działanie.

Ale oprócz samospełniających się przepowiedni istnieją także przepowiednie samo­obalalne. Z nimi też mamy do czynienia na co dzień, i to znacznie częściej, niżby się mogło wydawać. Bo przecież przewidując, że może się stać coś złego, jesteśmy gotowi przedsięwziąć środki temu nieszczęściu zapobiegające. Chcąc uniknąć zarażenia jakimś wirusem, przyjmę szczepionkę, dzięki czemu zminimalizuję ryzyko zachorowania. Niestety, ta wersja pozytywnego wpływu na przyszłość też ma swoje ograniczenia. Przykładowo, trudno jest zapobiec katastrofie klimatycznej, choć nie ulega wątpliwości, że ona nadchodzi. Jesteśmy bezradni nie dlatego, że nie mamy wpływu, tylko dlatego, że takie zapobieżenie wymagałoby licznych wyrzeczeń, co mogłoby wywołać społeczne konfrontacje. Czy na przykład jesteśmy gotowi do redukcji wydobycia węgla (uczono mnie w szkole, że to „polskie złoto”), skoro za takie próby groziłby nam gniew silnych społecznie górników?

Wygląda na to, że instynkt bezpieczeństwa doraźnego wygrywa z myśleniem o przyszłości. Dbanie o następne pokolenia schodzi więc na dalszy plan. A dlaczego tak się dzieje? Pośrednio na to pytanie odpowiada Robert Oppenheimer, twórca bomby atomowej. W swoim dzienniku pisze: „Gdy masz możliwość zrobienia czegoś tak perfekcyjnego (z technologicznego punktu widzenia), nie wahasz się: realizujesz swój projekt i dopiero później, kiedy już osiągniesz sukces, zastanawiasz się, co zrobić z tworem swej pracy”. Wygrywa doraźność, a refren z piosenki wspomnianego już Młynarskiego – „Róbmy swoje” – nabiera w tym kontekście sarkastycznego wydźwięku.

I w tym momencie pojawia się pytanie o owo „swoje”. Oswojone mam to, co jest moje, może jeszcze moich dzieci i wnuków. Z nimi jestem w realnym kontakcie: one nas doświadczają bezpośrednio, a my ich. Ale czy zależy nam na tych, których prawdopodobnie nigdy nie poznamy? Na naszych, tak to niezgrabnie nazwijmy, prapotomkach? Czy ich sobie jakoś wyobrażamy? Czy przejmujemy się ich losem? Bo przyszłość nasza, a zwłaszcza naszych potomków i prapotomków – od nas zależy. A zwłaszcza od tego, jak ją będziemy wysławiać: w jakim języku, z jakim nastawieniem, z jaką troską o nich. Według Świętego Augustyna istnieje tylko jeden czas: czas teraźniejszy, a konkretnie: czas przeszły teraźniejszy, teraźniejszy teraźniejszy i przyszły teraźniejszy. Chociaż brzmi to jak paradoks albo zaproszenie do filozoficznej zabawy, warto się w tę tezę zagłębić. Być może jeśli czas przyszły zobaczymy w naszej teraźniejszości, to dzięki temu poddamy refleksji los naszych wnuków i prawnuków. I o nich zadbamy.

Prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra, psychoterapeuta, superwizor psychoterapii i terapii rodzin. W latach 2016–2019 był kierownikiem Katedry Psychiatrii Uniwersytetu Jagiellońskiego – Collegium Medicum. Współpracuje z Fundacją Rozwoju Terapii Rodzin „Na Szlaku”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze