Każdy kolejny rok obfituje w nowe rutyny, trendy czy rozwiązania. Dotyczy to przede wszystkim branży beauty. A co gdyby skupić się na tym, co już dobrze znamy? Oto kosmetyczne rozwiązania w pielęgnacji twarzy, które pokochałyśmy w 2022 roku i które mają szansę zostać z nami w roku 2023.
Nie znam kobiety, która nie chciałaby mieć młodej, promiennej i jędrnej buzi, na której nie widać oznak zmęczenia i starzenia się skóry. Zamiast zmarszczek zdecydowanie wolimy efekt baby face. Jednak żeby cieszyć się dobrą kondycją twarzy i opóźnić procesy starzenia, należy wprowadzić odpowiednio dobraną pielęgnację twarzy. I o ile kiedyś szokiem było to, że powinnyśmy świadomie pielęgnować swoją cerę, o tyle dziś już nikogo nie dziwi fakt, że poranna i wieczorna rutyna pielęgnacyjna powinny różnić się od siebie – w ciągu dnia potrzebujemy bowiem innych składników niż w nocy, kiedy nasza skóra się regeneruje itp.
Od jakiegoś czasu coraz bardziej stawiamy na jakość, nie na ilość, i coraz częściej na pielęgnację naturalną i holistyczną. Do tego ciągle ulepszamy nasze rytuały – tak żeby jak najmniejszym kosztem otrzymać najlepsze efekty (wiadomo, nikogo nie zachęca długie stanie przed lustrem i wklepywanie tysiąca kosmetyków). Najważniejsze jest to, aby działać w zgodzie z potrzebami naszej skóry. Eksperymentujmy, ale z głową!
W 2022 roku słyszałyśmy o wielu produktach, składnikach czy trickach urodowych, które miały ulepszyć nasze rutyny pielęgnacyjne. Jedne się sprawdziły, inne odrzuciłyśmy, a jeszcze inne tak pokochałyśmy, że to właśnie one będą dominowały w 2023 roku. Które to? Odpowiedź znajdziecie poniżej.
(Fot. Spotlight. Launchmetrics/Agencja FREE)
Zacznijmy od tego, że bariera hydrolipidowa to płaszcz ochronny skóry, który decyduje o jej kondycji. Im lepiej będziemy o nią dbać, tym dłużej będziemy mogły cieszyć się zdrową cerą. Jej główne zadanie to zapobieganie utracie wody, a co za tym idzie – znacznemu wysuszeniu skóry. Niestety, bariera hydrolipidowa ma to do siebie, że bardzo łatwo ją uszkodzić, o czym przekonały się te z nas, które długotrwale stosowały peelingi głęboko złuszczające. Właśnie z tego powodu narodził się „trend” polegający na delikatnej pielęgnacji i ochronie bariery hydrolipidowej poprzez odpowiednio dobrane kosmetyki.
W jakie składniki powinna obfitować nasza pielęgnacja, jeśli chcemy mieć zdrową barierę hydrolipidową? Przede wszystkim w ceramidy, które są naturalnymi składnikami naskórka i chronią go przed nadmierną utratą wody. Ich brak powoduje, że nasza cera jest cienka, szarawa, mało elastyczna oraz podatna na pojawianie się zmarszczek. Jeśli chcesz mieć zatem zdrową, młodo wyglądającą i dobrze nawilżoną cerę – postaw na ceramidy.
Dalej powinniśmy zainteresować się prebiotykami i probiotykami, czyli substancjami, które m.in. wspierają barierę ochronną naszego organizmu oraz stabilizują mikrobiom skóry. Warto także wybierać kosmetyki z kwasem hialuronowym, odpowiadającym za odpowiednie nawilżenie skóry, albo jego alternatywą – mączką owsianą koloidalną. To całkowicie naturalny składnik kosmetyczny, który jest nie tylko skuteczny, lecz także wyjątkowo łagodny dla skóry.
Pamiętajmy jednak, że najlepsze efekty pielęgnacyjne otrzymamy, jeśli postawimy na…
Minimalizm pielęgnacyjny to właściwie żadne odkrycie – od wielu lat jest częścią azjatyckiej pielęgnacji twarzy. Jednak w naszej codzienności obecny jest od niedawna, a to wszystko za sprawą coraz bardziej popularnego świadomego podejścia do pielęgnacji.
Po latach dostrzegłyśmy, że nadmierne eksperymentowanie, wybieranie niesprawdzonych kosmetyków czy nakładanie kilku produktów jednocześnie sprawia, że nasza skóra zaczyna się buntować, co przejawia się np. zmianami skórnymi czy podrażnieniami. Do tego doszły półki uginające się od kosmetyków i cierpiące na tym finanse. Wszystko to spowodowało, że powiedziałyśmy „stop” i wybrałyśmy bardziej ekologiczną, tańszą i zdecydowanie lepszą dla naszej skóry opcję.
Podstawą minimalizmu pielęgnacyjnego jest dobranie kosmetyków zgodnie z potrzebami naszej cery, a także rezygnacja z wieloetapowej rutyny i skupienie się na kilku produktach, które przyniosą zadowalające korzyści. Wszystko zgodnie z zasadą: minimum kosmetyków to maksimum skuteczności – te z nas, które ograniczyły liczbę produktów, przekonały się, jak bardzo jest to zbawienne dla skóry.
Dermatolodzy zalecają, żeby pielęgnacja w duchu skinimalismu opierała się na oczyszczaniu, tonizacji i nawilżaniu (pamiętaj o SPF!).
Oczywiście nie chodzi o to, aby zupełnie rezygnować z kupowania nowych produktów – po prostu wybierajmy świadomie, stawiajmy na jakość i dobre (oraz krótkie!) składy. Dobierajmy kosmetyki, które będą służyły skórze, i nie bójmy się stawiać na wielozadaniowe produkty. Ważne, by kosmetyk zapewniał buzi pełne spektrum wartości odżywczych.
Niacynamid – dla fanek skinimalismu
Składnikiem, który stał się ostatnio prawdziwym hitem kosmetycznym i który sprawdzi się idealnie dla osób lubiących minimalistyczną pielęgnację, jest niacynamid (inaczej witamina B3 czy witamina PP). Pomaga on na wiele problemów skórnych. Niacynamid wzmacnia i regeneruje barierę hydrolipidową oraz wspomaga nawilżenie, łagodzi podrażnienia, reguluje pracę gruczołów łojowych, a także działa przeciwzapalnie i antybakteryjnie. Dodatkowo pozytywnie wpływa na rozjaśnianie przebarwień, a ponadto pomaga w spowolnieniu procesów starzenia: jest silnym antyoksydantem oraz stymuluje produkcję m.in. kolagenu. Nic dziwnego, że niacynamid znajdzie fanki wśród posiadaczek wszystkich rodzajów cer – odpowie bowiem na problemy każdej z nich.
Pozostając w duchu skinimalismu, warto wspomnieć o skin cyclingu. Chociaż jest on polecany przez wielu dermatologów, nie nadaje się dla każdego, dlatego najpierw warto skonsultować się z dermatologiem, który oceni, czy stan naszej skóry pozwala na wprowadzenie tej metody pielęgnacji twarzy. Skin cycling szczególnie pokochają cery mieszane, trądzikowe i łojotokowe – z tendencją do nadprodukcji sebum. Nie sprawdzi się on z kolei w przypadku cery wrażliwej, suchej, przesuszonej czy naczyniowej.
Skin cycling polega na cyklicznym rytmie pielęgnacyjnym i rotacyjnym stosowaniu produktów bogatych w składniki aktywne na przemian z tymi łagodzącymi i regenerującymi. Idea dr Whitney Bowe – autorki skin cyclingu, która rozpropagowała go na TikToku – zakłada wieczorną pielęgnację w czterodniowych cyklach obejmujących kolejno jeden dzień złuszczania (stosowanie kwasów), jeden dzień retinoidów (retinol lub retinal) i dwa regeneracji. Poranna pielęgnacja powinna zostać oparta na regeneracji, nawilżaniu i ochronie przeciwsłonecznej.
Celem skin cyclingu jest oczyszczenie i ujędrnienie skóry, wyrównanie kolorytu i rozjaśnienie ewentualnych przebarwień oraz działanie przeciwstarzeniowe. Dzięki skin cyclingowi dostarczamy naszej skórze tego, czego potrzebuje, jednocześnie jej nie podrażniając.
Oczywiście czterodniowy cykl można modyfikować w zależności od potrzeb – np. etap regeneracji może trwać trzy dni. Nowicjuszom dr Bowe proponuje zacząć od wieczoru złuszczania i 3 dni odpoczynku, a dopiero po kilku tygodniach zaleca wprowadzenie wieczoru z retinolem i skrócenie odpoczynku do 2 dni. Niektórzy dermatolodzy radzą też zmodyfikować skin cycling w ten sposób, żeby kwasy i retinoidy stosować naprzemiennie, aby zminimalizować ryzyko podrażnienia cery.
Jak mówi dr Whitney Bowe, skin cyclin to „odpowiedź na przeładowaną pielęgnację skóry w pandemii, która nadmiarem składników aktywnych osłabiła naszą naturalną barierę skórną. Nie powinniśmy złuszczać się zbyt wiele razy w tygodniu albo mieszać składników aktywnych tej samej nocy”.
Bakuchiol – alternatywa dla retinolu
Pozostając przy retinolu – na pewno słyszałyście już o bakuchiolu, czyli naturalnej alternatywie dla retinolu, który okazuje się zbyt silny dla wielu cer. Bakuchiol nie ma też właściwości fotouczulających, dlatego możemy go używać przez cały rok. A co dobrego zagwarantuje naszej skórze? Przede wszystkim zadziała przeciwbakteryjnie i przeciwstarzeniowo, wygładzając i ujędrniając cerę. Pomoże pozbyć się przebarwień, zadziała złuszczająco i znormalizuje wydzielanie sebum. Dlatego jeśli do tej pory rezygnowałaś ze zbyt silnego retinolu, koniecznie wypróbuj kosmetyki z bakuchiolem – istnym eliksirem młodości.
Chociaż wiedza ta jest coraz bardziej powszechna, to nadal nie wszyscy stosują się do zaleceń – chodzi o stosowanie kremów z filtrem przez cały rok. Nawet jeśli go nie widzimy, słońce świeci cały czas, wpływając negatywnie na naszą skórę. Na szczęście już dawno minęły dni, kiedy krem z filtrem kojarzył się z ciężkim, tłustym i bielącym preparatem. Współczesne formuły są lekkie, szybko się wchłaniają i nie zostawiają plam. Na rynku istnieje mnóstwo produktów, które powstały z myślą o różnych typach cery, dlatego każda z nas znajdzie coś dla siebie.
Kremy z filtrem są zbawienne dla naszej skóry – zapobiegają rakowi skóry i oparzeniom słonecznym, a także powstawaniu przebarwień, a do tego opóźniają proces starzenia. Jeśli dbamy o pielęgnację twarzy, a nie nakładamy kremu z filtrem, niech nas nie dziwią nowe zmarszczki – promienie UV aktywują bowiem w naszym naskórku enzymy, które niszczą włókna kolagenowe. To powoduje, że skóra traci jędrność. Ze względów zdrowotnych i estetycznych warto zatem postawić na kremy z dobrym składem, np. z ceramidami czy witaminą C, i reaplikować kosmetyk co 2–3 godziny (w przyszłości sobie za to podziękujecie).
Polecane przez redakcję kremy z filtrem znajdują się w artykule poniżej.
Dobra wiadomość dla fanek glazed skin. W 2023 skóra à la lukrowany pączek nadal będzie w modzie. Rok 2022 zdecydowanie należał do tego trendu pielęgnacyjnego, który zapoczątkowała Hailey Bieber. Nazwa pochodzi od donuta – amerykańskiego pączka, którego polewę stanowi warstwa glazury cukrowej: błyszczącej i lśniącej. Taka właśnie ma być skóra po pielęgnacji w stylu glazed skin: rozświetlona i nawilżona. Jak możemy ją osiągnąć? Pomogą nam w tym olejki i silnie nawilżające kremy bogate w składniki, które zostały wymienione na początku artykułu. Efekt możecie uzupełnić makijażem w stylu natural/clean beauty – lekkim i jedynie podkreślającym naturalne piękno. Wystarczą delikatnie zaznaczone oczy i usta, co daje subtelny, ale oszałamiający efekt.
Grzyby w kosmetyce to kolejna pozorna nowość – w kulturach Wschodu były one bowiem używane od wieków, głównie ze względu na ich właściwości nawilżające, regenerujące, odmładzające i przeciwtrądzikowe. My zaczęliśmy je poznawać dopiero niedawno, gdy skupiliśmy się na naturalnym podejściu do pielęgnacji. Tak więc grzyby nie tylko na talerzu, lecz także w kosmetykach o działaniu przeciwutleniającym, przeciwstarzeniowym, przeciwzmarszczkowym, a także wybielającym skórę i nawilżającym. Warto podkreślić, że głównie są to odmiany grzybów, których w naszym kraju nie spotkamy – naturalnie występują one w Azji. Są to m.in. reishi, chaga, shiitake, enoki, boczniak ostrygowaty i trzęsak morszczynowaty. Kryją one składniki, które genialnie działają na skórę. Jak konkretnie? Dowiesz się z artykułu poniżej.
Wisienką na torcie naszego zestawienia jest face yoga – istne zbawienie dla naszych twarzy. O ile o jodze słyszał już każdy, o tyle joga twarzy wywołuje lekki uśmieszek pod nosem – zupełnie niesłusznie, ponieważ jest ona prawdziwym dobrodziejstwem.
Face yoga polega na odpowiednim masowaniu twarzy i ruchach, które stymulują mięsnie, skórę i system limfatyczny. Tak jak regularnie dbamy o mięśnie w naszym ciele, tak powinniśmy zaopiekować się tymi na twarzy i szyi – w końcu jest ich tam ponad 50! Gdy są one niećwiczone – wiotczeją. Jeśli więc cierpisz na zmarszczki, podkrążone oczy, tzw. chomiki czy drugą brodę – zainteresuj się face yogą (w tym automasażami!). Ćwiczenia poprawią krążenie, co lepiej odżywi i dotleni skórę, pobudzą przepływ limfy oraz zliftingują skórę, która stanie się promienna. Zresztą spróbuj sama:
Nasze kosmetyczki warto wyposażyć także w roller do twarzy lub kamień gua sha. Kilkuminutowa sesja z tymi cudeńkami sprawi, że nasze buzie poczują się bardzo zrelaksowane!