Ellis Island naprawdę nazywano wyspą kluczem wcale nie dlatego, że dla wielu stanowiła kluczowy moment rozpoczęcia się (lub zakończenia) amerykańskiego snu. Czytając opowieść Szejnert, trudno jednak nie zgodzić się z trafnością tej nazwy.
To historia stacji-portu, do którego przez blisko wiek przypływali do Stanów Zjednoczonych emigranci z całego świata. Opowiedziana nie z perspektywy przybyszów, lecz tych, którzy ich przyjmowali albo kazali im wracać do domu. Po mistrzowsku władając mnogością wątków, reporterka przedstawia kolejnych komisarzy stacji, fotografika Shermana, sekretarki, matrony, psychiatrę itp. Jak w kalejdoskopie zmieniają się tu warunki polityczno-społeczne, zasady przyjęcia i twarze przyjmowanych składające się na oblicze Ameryki. Stylistyczna swada tej opowieści i niezwykła zdolność autorki do syntezy oraz oświetlania tego, co uniwersalne, przez drobny szczegół sprawiają, że zapomina się o pracy włożonej w tę książkę. Każde spotkanie z twórczością Małgorzaty Szejnert to święto.
Znak, Kraków 2009, s. 352