Ma w sobie mnóstwo przekory, uwielbia postępować na opak. Rodzinnej tradycji, konwenansom, oczekiwaniom publiczności.
Miała proste zadanie: poślubić diuka, rodzić mu dzieci i być oczytaną na tyle, by prowadzić konwersacje na przyjęciach brytyjskiej elity. Tak jak przystało na szkocką arystokratkę, potomkinię 35 pokoleń szlacheckiego klanu Swintonów i córkę generała sir Johna Swintona, kawalera Orderu Imperium Brytyjskiego i byłego dowódcy przybocznej straży królowej. To on właśnie, chyba przeczuwając, że mała Katherine Mathilda niekoniecznie spełni pokładane w niej nadzieje, nazywał ją „chodzącą przekorą”. Na tej przekorze zbudowała karierę jednej z największych i najbardziej zaskakujących gwiazd kina. Bo jeśli coś można o niej powiedzieć na pewno, to tylko to, że wymyka się wszelkim definicjom.