1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony

Oczyma ojczyma: sprawa XX

Maciej Stuhr (Fot. Krzysztof Opaliński)
Maciej Stuhr (Fot. Krzysztof Opaliński)
Poza krwawymi, skrajnymi przypadkami to właśnie umiejętność spojrzenia dalej niż czubek własnego nosa popychała ludzkość do przodu. Często przy głośnym sprzeciwie tych, co to zawsze wolą, żeby zostało tak, jak było.

Dobrze jest dbać o własne sprawy. Każde dziecko szybko pojmuje tę ważną zasadę. Jest przecież nawet powiedzenie, że trzeba dbać o własny ogon. W przypadku gatunku ludzkiego jest to ewidentnie bolesne przypomnienie, że jeśli nie zadbamy, no to po ogonie zostanie mgliste, niepewne wspomnienie. Zatem kiedy dziecko jest, dajmy na to, głodne, to nikt w promieniu kilkuset metrów nie ma najmniejszych wątpliwości, że trzeba je nakarmić. Nawet kilkudniowy maluszek umie o to doskonale zadbać. Starsze dzieci czeka niezwykle trudne odkrycie, że istnieje coś takiego, jak prawo własności. Dla każdego człowieka jest to mniejszy lub większy i zawsze nieprzyjemny szok. A więc nie wszystko jest „moje”. Łzy cisną się do oczu na samą myśl. Z tego odkrycia płynie jeden jedyny logiczny wniosek: o swoje trzeba walczyć. I rzeczywiście. Przydzwonienie koledze w przedszkolu w łeb solidnym narzędziem może sprawić, że choć chwilę dłużej będziemy mogli pobawić się tym fajnym traktorkiem. I każdy uczestnik przyjęcia urodzinowego u kolegi z podstawówki wie, że zupa zupą, ale jak wjeżdża tort, to warto ustawić się jak najszybciej na początku kolejki. Tak już jesteśmy skonstruowani, że jeśli chcemy, żeby nam było ciut lepiej na tym okrutnym świecie – albo przynajmniej żeby nie było gorzej – musimy nieustannie walczyć o swoje sprawy, bo jak nie, to gorzko tego pożałujemy.

Aliści człowiek nie byłby człowiekiem, gdyby prędzej czy później nie wymyślił czegoś bardzo głupiego i całkowicie nieracjonalnego. I w historii ludzkości pojawiła się zatem śmiała koncepcja, żeby czasami zaryzykować i zrezygnować raz czy drugi ze swojego dobra, i zobaczyć, co też z tego wyniknie. Co by to było, gdyby przestać na chwilę myśleć o własnym ogonie. Oczywiście prawdopodobnie to właśnie wtedy człowiek stracił ogon, a pytanie, czy było warto, pewnie nie ma do dziś jednoznacznej odpowiedzi. Bo może jednak coś w zamian zyskał? Gdyż to zuchwałe posunięcie, ażeby zrezygnować ze swojego interesu, dawało często zaskakujące rezultaty. Być może tak właśnie narodził się szacunek? Bo co myśleć o kimś, kto oddał nam kawałek swojego chleba? Być może tak narodziło się poczucie wspólnoty? Być może to w tym właśnie momencie okazało się, że grupa może więcej niż jednostka, a nawet niż zbiór jednostek. Nie tylko dlatego, że jest ich więcej. Działanie człowieka „w imię czegoś” zaczęło dawać dużo bardziej spektakularne rezultaty niż wyłącznie bronienie swoich spraw. „W imię zasad”, „w imię ojczyzny” czy „w imię Boga”, i człowiek gotów jest oddać nie tylko ogon, nie tylko chleb, ale w ogóle cały majątek, a nawet życie. Zresztą nie tylko swoje. Niejaki Abraham już miał rączkę w górze...

Ale poza krwawymi, skrajnymi przypadkami to właśnie umiejętność spojrzenia dalej niż czubek własnego nosa popychała powolutku ludzkość do przodu. Często przy głośnym sprzeciwie tych, co to zawsze wolą, żeby zostało tak, jak było. I tak się to toczy właściwie do dziś. Jedni gotowi zaryzykować własne interesy w imię lepszego jutra, widząc sens w dbaniu o innych lub w walce o lepsze jutro, drudzy kurczowo trzymający się tego, co znają i lubią. I tylko wspomnianym dzieciom nikt nie chce zostawić wyboru. Sorki, drogi Stasiu! Tu, o dziwo, zapanował względny konsensus: dzieci należy męczyć! Budzić rano, wysyłać do szkół, przepytywać, testować, karać, nagradzać, zabraniać, przerywać zabawę, szorować im zęby, odbierać łakocie i wysyłać do łóżka. Uczyć, uczyć, uczyć. „W imię świetlanej przyszłości”. Oby!

Maciej Stuhr, aktor. Wszechstronny. Gra, jak nie pisze. Pisze, jak nie gra.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze