Czyli, że pamiętamy zdarzenia sprzed dekad, a nie pamiętamy tego, co było wczoraj. Dlaczego tak się dzieje? Może starość wie, co robi? Może nie bez powodu tak obchodzi się z pamięcią, a raczej niepamięcią? Znajdźmy tego faktu dobrą stronę albo ją stwórzmy: co mogłoby być dobrego w tym, że nie pamiętamy rzeczy świeżych? Może to, że nie przejmujemy się stanem świata, który nie napawa optymizmem?
Przypomniał mi się tu cudowny tekst Jeremiego Przybory: Wesołe jest życie staruszka/ Choć wczoraj zmoczyła go łza/ Suchutki już dzisiaj wstał z łóżka/ Bo pamięć, bo pamięć nie ta/ (…) Trzęsiesz się z niecierpliwości/ Żeby dożyć tych radości/ Guzik rwiesz i wdzianko mniesz/ Tak już być staruszkiem chcesz.
Co się rozlało, to wyschło. Co się zgubiło, to może nie jest potrzebne. To, co zapomnieliśmy, że mamy załatwić, może nie ma być załatwione.
W ogóle w dojrzałym wieku człowiek zaczyna myśleć, że kupa rzeczy, którymi się przejmował, nie jest do przejmowania. A że o niektórych zapomniał? I bardzo dobrze, bo bez nich wygodniej żyć. Natomiast w dojrzałym wieku doskonale pamięta się przeszłość. Co to oznacza? Że można oglądać ją sobie tak, jak się chce. Czyli wyciągać z niej to, co nam się podoba, zaglądać w takie miejsca, w których nam było dobrze. Można skonstatować na przykład, że fajnie by było, gdyby tamto spotkanie się przedłużyło, a tamten związek jeszcze trwał.
Na tym polegają dobre wspomnienia. Wybieramy to, co nas karmi – że się komuś podobaliśmy, że mieliśmy jakieś sukcesy, coś fajnego robiliśmy.
Mam szczęście być w grupie wspaniałych kobiet, z którymi opowiadamy sobie najfajniejsze chwile z życia każdej z nas, żartujemy i się nawzajem podziwiamy. Bo o to chodzi, żeby sobie nie dokuczać, tylko się ucieszyć. W pewnym wieku wiadomo, że zbyt dużo nowych wydarzeń nie będzie. I fajnie, bo nie będziemy się denerwować, czy coś się uda, czy nie, czy wyjdzie, czy nie wyjdzie. Zaczynamy żyć w innym tempie, niektóre czynności trwają i trwają, skupiamy się na nich, jesteśmy tu i teraz.
Każdy ruch czynimy z namysłem, uwagą, szczególnie, gdy coś nas boli. Czyli zaczynamy spełniać wymogi zen! Zauważmy, że nie pamiętając różnych rzeczy, jesteśmy spokojniejsi. Stąd mój apel – odpuśćmy sobie to, co nas nie obchodzi, jest mało istotne. Każdy ma prawo mieć swoją hierarchię spraw, których nie chce pamiętać albo którymi nie chce się zajmować. I ma prawo mówić z ulgą: jak to dobrze, że jestem już gdzie indziej, że to, co w młodości mnie zajmowało – te awanse, ten prestiż, ten wygląd – już mnie nie frapuje. Jeśli jeszcze pracuję, to znaczy, że jestem w tym świetna, więc jest na moją pracę nadal zapotrzebowanie. Ale jak mi się przestanie chcieć, to przestanę pracować!
Pamięć ma swoje sekretne życie, ale powinniśmy jednak ją ćwiczyć! Przypomina mi się pewien film, którego akcja toczy się w domu seniora.
Panowie, zagorzali kibice piłki, przypominają sobie najlepsze mecze, jeden przepytuje drugiego, która drużyna, kiedy i z jakim wynikiem wygrała, a która przegrała. I to ich świetnie ożywia! Bo takie ćwiczenia aktywują połączenia w mózgu, natomiast połączenia, których się nie używa, zanikają.
Rozwiązujmy więc krzyżówki, grajmy w szachy, opowiadajmy dowcipy. A także czytajmy książki, które kiedyś czytaliśmy, oglądajmy filmy, które już oglądaliśmy! Bo fajnie jest przypomnieć sobie wrażenia, które pamiętamy, i porównać je z obecnym odbiorem. Myślę, że niezwykle przydatne w ćwiczeniu pamięci jest też pisanie wspomnień, opowiadanie wnukom o przeszłości. Korzystajmy z tego, że pamiętamy dawne wydarzenia. Warto dbać o robienie czegoś, co sprawia nam radość. A czymś takim jest wspominanie starych dobrych czasów!