Udowadnia, że uroda nie tylko nie przemija z wiekiem, ale zyskuje nowy wymiar. Jej droga z małego miasteczka w Umbrii na światowe ekrany i festiwale sama mogłaby posłużyć za scenariusz do filmu. Monica Bellucci to dziś ikona kina na miarę Sofii Loren czy Moniki Vitti. W wieku 56 lat pozostaje symbolem seksu, elegancji i wyrafinowania. Oto jej manifest dojrzałości.
Cicha, nieśmiała. Generalnie – nic specjalnego. Spokojna jedynaczka, która ze zdziwieniem zauważyła, że kiedy z przeciętnej dziewczynki zaczęła wyrastać na piękną nastolatkę, ludzie zaczęli być dla niej milsi.
– Nie rozumiałam, dlaczego do tej pory to ja musiałam o wszystko się starać, a potem, w ciągu jednego roku, nagle stałam się popularna.
Lokalny entuzjasta fotografii poprosił, aby pozowała mu do zdjęć, kiedy miała 13 lat. Wiadomo, że tylko dla zabawy – Monica miała poważne plany, bo chciała zostać prawniczką, a nie wdzięczyć się do aparatu za pieniądze.
Studia na uniwersytecie w Perugii dowiodły jednak, że kiedy z braku pieniędzy trzeba jeść najtańszy makaron, a można dorobić sobie modelowaniem, to należy przynajmniej spróbować. Zaproszenie do Mediolanu i podpisanie kontraktu z agencją Elite zmieniły jednak wszystko. Może zabawa w modę – koncept nieznany w jej rodzinnym Città di Castello – nie jest jednak złym pomysłem, przynajmniej na jakiś czas? Skoro płacą jej tylko za to, jak wygląda, a przy okazji świetnie się bawi na sesjach u Dolcego i Gabbany, głupotą byłoby zmarnować tę okazję. W ciągu dwóch lat była już znana po obu stronach oceanu, a jej twarz znalazła się na okładkach „Elle”, „Esquire” i „Maxima”.
Monica Bellucci wybiera różnorodne role, unikając zaszufladkowania, gra po angielsku, francusku i włosku, nauczyła się też ról po aramejsku, serbsku i persku. (Fot. East News)
Bellucci chciała się jednak rozwijać, więc zaczęła chodzić na lekcje aktorstwa. Po dwóch mniejszych rolach przyszedł przełom – nagroda dla najlepszej aktorki drugoplanowej w filmie „Apartament”. Film zdobył BAFT-ę, Monica umocniła swoją pozycję w show-biznesie, a poznany na planie francuski gwiazdor Vincent Cassel trzy lata później został jej mężem.
Kto wciąż kojarzył Bellucci tylko z reklam, wybiegów i okładek, w 2000 roku musiał już ją znać jako „Malenę” – rola w tym filmie przyniosła jej międzynarodową sławę. Po niej mogła na zawsze zostać w szufladzie śródziemnomorskiej piękności, na której widok mężczyźni tracą głowę i zatrzymuje się ruch uliczny. Dlatego kinomani ze zdziwieniem przyjęli jej udział w „Nieodwracalnym” – dziele Gaspara Noégo, w którym postać grana przez Bellucci zostaje brutalnie zgwałcona. Film wywołał skandal, krytycy wychodzili z kin. Obraz stał się przedmiotem publicznej debaty, w której dyskutowano zasadność pokazywania tak drastycznych scen.
To kreacja tytułowej „Maleny” (2000) w reżyserii Giuseppego Tornatorego, w filmie, który zdobył Złoty Glob i dwie nominacje do Oscara (za muzykę i zdjęcia), przyniosła Bellucci międzynarodową sławę i zrobiła z niej symbol seksu. (Fot. BEW Photo)
– Aktorzy nie decydują o tym, jakie role im się oferuje. Jedyny sposób kierowania naszą karierą to wybór tych, które chcemy zagrać. Ja dokonuję wyborów, które mają mnie rozwijać i pomagać pokonywać granice, te we mnie, ale i w widzu – mówiła Monica magazynowi „The Film Review”. – Nasze ciała to instrument pracy, podobnie jak ciała tancerzy. One pozwalają nam wyrażać wizję scenarzysty i reżysera. Jeżeli sceny przedstawiają coś, co prywatnie kwestionuję, proszę reżysera o uzasadnienie. Ten film, swego czasu uznany za skandaliczny, dziś ma status kultowego i omawia się go w szkołach filmowych. Dlatego trzeba szukać nowych rozwiązań, pokazywać coś inaczej, prowokować do myślenia, a czasem wywoływać oburzenie.
– Jestem Włoszką i jak dla wszystkich Włochów najważniejsi są dla mnie przyjaciele, dobre jedzenie i rodzina. Bardzo chciałam mieć dzieci, ale wiedziałam też, że najpierw muszę zbudować karierę, aby później móc spokojnie poświęcić się ich wychowaniu – mówiła w jednym z wywiadów. – Patrzyłam na koleżanki aktorki, które musiały zostawiać dzieci z nianiami na długie tygodnie, kiedy trzeba było wyjechać na zdjęcia. Obiecywałam sobie wtedy, że ja zorganizuję to inaczej.
Na planie kontrowersyjnej „Pasji” Mela Gibsona, w której grała Marię Magdalenę, była w ciąży. – Ciąża to nie choroba, a skoro zobowiązałam się, że zagram w tym filmie, to przecież nie mogłam odmówić – mówiła. Pierwszą córkę, Devę, urodziła, kiedy miała 40 lat. Zanim druga, Leonie, przyszła na świat pięć lat później, jej mama zdążyła wystąpić w kilkunastu filmach. Gdyby jej kariera oparta była tylko na hollywoodzkich produkcjach, prawdopodobnie przestałaby dostawać w tym wieku propozycje ról. Na szczęście mieszka we Francji, gdzie aktorki, takie jak Catherine Deneuve, Isabelle Huppert czy Charlotte Rampling, wciąż przyciągają publiczność, a ich agenci mają pełne ręce roboty. Praca jest ważna, ale dzieci były ważniejsze.
– Nie przesadzajmy, że udział w dwóch projektach rocznie to taka ciężka praca – mówiła aktorka przy okazji wywiadów do filmu Emira Kusturicy „Na mlecznej drodze”. – To nie praca w fabryce. Ja przecież jestem szczęściarą, a nie bohaterką, jak miliony innych kobiet.
„Pasja” (2004). W tym kontrowersyjnym filmie Mela Gibsona zagrała Marię Magdalenę, w dodatku w języku aramejskim. (Fot. BEW Photo)
Czasem trzeba wyjechać, ale jej dzieci mają dwoje rodziców, więc któryś może przejąć pałeczkę. Gdy nie była na zdjęciach, nie było dnia, żeby nie odprowadziła córek do szkoły, nie zrobiła im kanapek, obiadu, nie odrobiła z nimi lekcji. Jak większość matek, jeśli tylko mają na to czas. Ewentualna rezygnacja z pracy nigdy nie była tematem do rozważania, bez względu na to, czy ją na to stać, czy nie. Artysta musi pracować, bo proces kreatywny potrzebny mu jest do życia. A matka musi wpoić swoim córkom, najlepiej na własnym przykładzie, że tylko praca i realizacja własnych pasji są paszportami do lepszego, spełnionego życia. Małą Devę zabierała ze sobą przez cztery lata na każdy plan filmowy, dopóki mała nie zaczęła szkoły. Kiedy na świat przyszła jej młodsza siostra, pora było zmienić styl życia. Dopiero wtedy zdecydowała się zamieszkać na stałe w Paryżu. Aktorka strzeże prywatności swojej rodziny i nigdy nie karmi mediów plotkami. Gdy siedem lat temu pytano ją o to, jak radzi sobie jako singielka po rozwodzie z Casselem, odpowiadała: „Czuję się doskonale. Samotność nie powinna nas przerażać. Zwłaszcza po wielu latach małżeństwa czy bycia w związku nie ma nic lepszego niż pobyć samemu ze sobą”. Zawsze też podkreśla, że jej córki mają świetny kontakt z ojcem. Zeszłoroczną, wiosenną kwarantannę spędzili wszyscy razem w okolicach Biarritz, gdzie Cassel ma dom. Monica przeniosła się tam na kilka miesięcy, żeby – z zachowaniem zasad bezpieczeństwa – dziewczynki mogły się z nim widywać. Ona nadzorowała ich lekcje przez Internet i gotowała.
Monica Bellucci na wybiegu podczas pokazów kolekcji Dolce&Gabbana wiosna/lato 2019. oraz w akcji wspierającej stowarzyszenie Corri la Vita działające na rzecz kobiet dotkniętych rakiem piersi, 2020 rok.
Bellucci dziewczyną Bonda? Chyba komuś się coś pomyliło – spekulowała prasa plotkarska, gdy wyszło na jaw, że Monica ma zagrać obiekt pożądania Daniela Craiga w „Spectre”. – Kiedy Sam Mendes zadzwonił do mnie z propozycją, myślałam, że mam przejąć rolę po Judi Dench, która zmarła w poprzedniej części przygód agenta 007 – śmiała się aktorka. – Gdy wyznał, że chodzi mu o „dziewczynę Bonda”, uświadomiłam mu prostą rzecz: film wejdzie na ekrany, kiedy będę miała 51 lat. Ja nie jestem już dziewczyną, więc sam pomysł jest kuriozalny. Ale kobieta Bonda – proszę bardzo!
„Spectre” (2015) – w objęciach Daniela Craiga jako kobieta Bonda (Fot. BEW Photo)
Mendes chciał wywołać ferment w filmowym światku i z pewnością mu się udało. Reakcje w Europie były entuzjastyczne. W Hollywood – niekoniecznie. – Świat wciąż urządzany jest przez mężczyzn – tłumaczyła to Bellucci w wywiadzie dla „Guardiana”. – To oni trzymają władzę: w dziennikarstwie, bankach, finansach, edukacji. Prawo też jest tworzone przez mężczyzn. I oni myślą, że kobieta, która nie może już mieć dzieci, jest stara. Powinna być niewidzialna. Co jest bzdurą, bo takie kobiety są wciąż wspaniałe. Dlatego myślę, że Mendes, wybierając dojrzałą kobietę do tej roli, wywołał małą rewolucję. A ja uważam, że Bond jest najwspanialszym mężczyzną. Dlaczego? Bo nie istnieje!
Podczas festiwalu w Cannes w 2006 roku aktorka była członkinią jury, na czerwonym dywanie z ówczesnym mężem Vincentem Casselem. (Fot. Getty Images)
Bellucci nie byłaby sobą, gdyby spoczęła na laurach i przykleiła sobie etykietkę „tej seksownej aktorki po pięćdziesiątce”. Uważa, że upływ czasu wyzwala nas, kobiety, z wdrukowanego nam kulturowo obowiązku podobania się mężczyznom. Choć podwalinami jej kariery z pewnością była uroda, przez ponad 20 lat pracowała nad tym, aby zbudować własną pozycję, majątek i mieć zawodową wolność w angażowaniu się w projekty, które ją interesują, bez względu na wypłatę. Teraz zbiera żniwo tej strategii. Aby zagrać w filmie Emira Kusturicy, nauczyła się serbskiego, w filmie irańskim grała po persku.
Od kilku lat, zgodnie z duchem zmieniających się mediów, próbuje zasmakować nowej zawodowej przygody, grając w serialach HBO, Netflix czy Amazon Prime, takich jak: „Mozart w miejskiej dżungli”, „Gdzie jest mój agent?” czy nowa wersja „Twin Peaks”. Jeszcze kilka lat temu zarzekała się, że granie w teatrze zupełnie jej nie interesuje. Tym większą sensację wywołała zeszłoroczna premiera sztuki Toma Volfa w paryskim teatrze Bouffes-Parisiens, w której Bellucci wciela się w rolę samej Marii Callas. Spektakl oparty jest na listach i wspomnieniach słynnej śpiewaczki. Pokazuje prawdziwą kobietę za maską diwy światowej sławy. Sztuka cieszyła się uznaniem krytyków i publiczności, ale Monica twierdzi, że było to najtrudniejsze zawodowe zadanie, z którym się zmierzyła, bo co wieczór musiała walczyć z potwornymi atakami tremy.
– To czysty, paraliżujący strach. Fizycznie się trzęsłam – mówiła agencji AFP. – Zmuszanie się do wyjścia na scenę było jak akt przemocy, który sama sobie zadawałam. W filmach gra się pojedyncze sceny, człowiek jest jak w bańce, chroniony od świata. W teatrze oddychasz tym samym powietrzem co twoja publiczność, czerpiesz od nich energię. I ani przez chwilę nie możesz się rozproszyć.
Jej najnowszy projekt to przybliżenie telewidzom postaci Tiny Modotti – włoskiej modelki, aktorki i fotografki, która przed pierwszą wojną światową wyemigrowała do USA i do Meksyku i została komunistką. Ten projekt, meksykański miniserial, z racji pandemii wciąż czeka na realizację. Bellucci od dawna zafascynowana jest Modotti, która była nie tylko niezwykłą artystką, ale przede wszystkim kobietą, która żyła na własnych warunkach, i jedną z ikon feminizmu.
Chciałaby przekazać swoim córkom to, czego nauczyła ją jej długa kariera. Powiedzieć im, że pewnego dnia spojrzą za siebie i będą się zastanawiać, dlaczego przejmowały się drobiazgami. Chce też przekonać je, że najważniejsza jest wiara w siebie, a jeśli jej brak, to dobra fasada zupełnie wystarczy – ważne, żeby reszta świata uwierzyła, że ją masz, a życie stanie się prostsze.
Deva Cassel, córka Moniki Bellucci i Vincenta Cassela, w kampanii perfum Dolce&Gabbana (Fot. materiały prasowe)
– Przeraża mnie świat mediów społecznościowych, w którym moje dziewczynki biorą udział – mówiła niedawno magazynowi „Glass”. – Tłumaczę im, że na Instagramie ludzie sprzedają ułudę, że każdy może się wykreować na to, co chce, a co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Ja przecież coś wiem o sprzedawaniu marzeń – byłam i wciąż bywam modelką. Czy naprawdę ktoś myśli, że na co dzień wyglądam tak jak na reklamach? One, widząc mnie rano w szlafroku czy w dresie, najlepiej wiedzą, że to tylko gra złudzeń. Muszę im jednak pozwolić na znalezienie własnej drogi – tak jak moi rodzice pozwolili mnie. Moja rola to być oparciem i drogowskazem. I zawsze, zawsze kochać.
Monica Bellucci ma 56 lat, urodziła się w Città de Castello w Umbrii. W trakcie studiowania prawa zaczęła zarabiać jako modelka i przeprowadziła się do Mediolanu, jej agencją jest Elite. Rzuciła studia i w ciągu dwóch lat zrobiła karierę po obu stronach oceanu. Do dziś jest jedną z ulubionych modelek Diora i Dolce & Gabbana oraz ambasadorką kosmetyków tej marki i biżuterii Cartier. Na początku lat 90. zaczęła grać w filmach, rola w „Apartamencie” przyniosła jej nagrodę Cezara, a za „Malenę” trafiła do niej Europejska Nagroda Filmowa (nagroda publiczności). Wybiera różnorodne role, unikając zaszufladkowania, gra po angielsku, francusku i włosku, nauczyła się też ról po aramejsku, serbsku i persku. Przez 14 lat była żoną aktora Vincenta Cassela, z którym ma dwie nastoletnie córki. Na stałe mieszka w Paryżu.