W niemal stuletniej historii Oscarów zdarzały się stawki kompletnie zdominowane przez jeden tytuł, jak i takie, z których – z perspektywy czasu – nie sposób wybrać zdecydowanego faworyta. Weźmy za przykład rok 1972, kiedy na wielkim ekranie wyświetlano „Kabaret” z Lizą Minelli i pierwszą część trylogii „Ojca chrzestnego”. Gdyby tylko kalendarz premier ułożył się inaczej, zapewne oba filmy triumfowałyby w głównej kategorii. Chcąc nie chcąc Amerykańska Akademia Filmowa musiała jednak wskazać zwycięzcę i postawiła na dramat gangsterski Francisa Forda Coppoli. Takich łamiących serca kinomanów przypadków było na przestrzeni lat znacznie więcej. Oto niektóre z nich.
Nawet jeśli nigdy ich nie oglądaliście, bez wątpienia o nich słyszeliście. Wymienione poniżej produkcje to prawdziwe klasyki. Wiele z nich dobrze przetrwało próbę czasu i po dziś dzień regularnie gości w telewizyjnych ramówkach, niezmiennie przyciągając szeroką publiczność. Różni je tylko to, że jedne z nich zapisały się w dziejach Oscarów jako „najlepsze filmy”, a innym pożądana statuetka przeszła koło nosa. Oczywiście możemy w tym miejscu spierać się o to, czy branżowe laury są jeszcze jakimkolwiek wyznacznikiem jakości, czy straciły już cały blask. Jasne, że za sukcesem w Hollywood nie stoją jedynie walory artystyczne, a rozbuchane kampanie promocyjne i wpływowe nazwiska w napisach końcowych. Niemniej, kiedy wertujemy biblioteki serwisów streamingowych lub skaczemy po kanałach, informacja o liczbie oscarowych nominacji i ostatecznie zdobytych nagród wciąż skutecznie zachęca do zatrzymania wzroku na dłużej. Warto przy tym pamiętać, że czasem konkurencja była zbyt mocna, aby sprawiedliwości stało się zadość. Wybraliśmy kilku oscarowych rywali, którzy szli łeb w łeb i, zdaniem wielu, w równej mierze zasługiwali na „złotego rycerza”.
1957: „Most na rzece Kwai” kontra „Dwunastu gniewnych ludzi”
Rok 1957 to starcie epickiego „Mostu na rzece Kwai” i kameralnych „Dwunastu gniewnych ludzi”. Pierwszy z filmów skupia się na akcji alianckich komandosów w Birmie podczas II wojny światowej, których celem było wysadzenie tytułowego mostu. Drugi jest wzorowym przykładem kina psychologicznego – widzowie przez półtorej godziny towarzyszą członkom ławy przysięgłych w ciasnym pomieszczeniu i przysłuchują się ich potokowi słów. Finalnie Akademia była bardziej przychylna antywojennemu dramatowi Davida Leana. Nagrodzono go siedmioma Oscarami. Sidney Lumet wrócił do domu z pustymi rękoma.
1971: „Francuski łącznik” kontra „Mechaniczna pomarańcza”
Początek lat 70. przyniósł kolejne zderzenie dwóch światów. „Francuski łącznik” z Genem Hackmanem to surowy i realistyczny film policyjny, który przetarł szlaki obecnym mistrzom gatunku. Dramat science fiction „Mechaniczna pomarańcza”, kontrowersyjne dzieło Stanleya Kubricka, również na zawsze zmieniło oblicze kina. Choć oba filmy dziś postrzegane są jako kamienie milowe, tylko jeden z nich zaskarbił sobie sympatię Akademii. Szala przechyliła się na stronę osadzonego w Nowym Jorku thrillera. Końcowy wynik: 5 do 0.
1972: „Ojciec chrzestny” kontra „Kabaret”
Rok później w szranki stanęły dwa arcydzieła. Oparty na powieści Mario Puzo dramat gangsterski konkurował z adaptacją broadwayowskiego musicalu. Twórcy „Kabaretu” na scenę wywoływani byli aż osiem razy. Oscara wywalczyli m.in. Liza Minnelli, Joel Grey i reżyser Bob Fosse. Pierwsza odsłona opowieści o rodzinie Corleone na koniec gali miała na koncie „tylko” trzy statuetki, ale wśród nich znalazła się ta najważniejsza – dla najlepszego filmu. W bonusie dostała miano jednej z najwybitniejszych produkcji wszech czasów.
Warto też dodać, że w 1975 roku „Ojciec chrzestny II” rozłożył konkurentów na łopatki. Podobnie jak „Chinatown” Romana Polańskiego, miał szansę na 11 wyróżnień. Koniec końców potyczka zakończyła się rezultatem 6:1.
1976: „Rocky” kontra „Taksówkarz” i „Wszyscy ludzie prezydenta”
Nominacje dla najlepszego filmu z 1976 to istny miszmasz z najwyższej półki. Akademia zdecydowała się wynieść na szczyt podium „Rocky'ego” z Sylvestrem Stallone'em w roli głównej, ale po piętach deptali mu „Taksówkarz” Martina Scorsese i „Wszyscy ludzie prezydenta”, czyli jeden z najlepszych amerykańskich dramatów politycznych. Ten ostatni na pocieszenie wyszedł z Dolby Theatre z czterema Oscarami – za najlepszy scenariusz adaptowany, scenografię, dźwięk i aktorstwo drugoplanowe w wykonaniu Jasona Robardsa. Z kolei Scorsese do tej pory nie doczekał się statuetki za „best picture” i musi zadowolić się nagrodą za reżyserię „Infiltracji” z 2007 roku.
1985: „Pożegnanie z Afryką” kontra „Kolor purpury”
Mamy wrażenie, że w porównaniu z okalającymi je dekadami lata 80. wypadają nieco bladziej pod względem oscarowych stawek. Gdybyśmy mieli wyłuszczyć jedno ciekawe starcie, były to rok 1985, kiedy „Pożegnanie z Afryką” zwyciężyło z „Kolorem purpury”. Dwie kobiece historie dostały taką samą liczbę nominacji (po 11), przy czym tytuł tej w reżyserii Sydneya Pollacka umieszczono w aż siedmiu otwieranych na scenie kopertach. Steven Spielberg nie zdobył tamtego wieczora ani jednej nagrody. Zresztą podobnie jak dwa lata wcześniej, kiedy „E.T” przegrał z „Gandhim”, oraz w 1981 roku, gdy „Poszukiwacze zaginionej Arki” ulegli „Rydwanom ognia”.
1990: „Tańczący z wilkami” kontra „Uwierz w ducha” i „Chłopcy z ferajny”
Zanim po pierwszego Oscara sięgnął Scorsese, zrobił to… Kevin Costner. Kultowy western zgarnął aż siedem statuetek, zostawiając rywali daleko w tyle. A trzeba dodać, że byli to rywale nie byle jacy. „Uwierz w ducha” z Whoopi Goldberg, Demi Moore i Patrickiem Swayzem może nie skradło serc krytyków, ale do teraz uznawane jest za jeden z najromantyczniejszych obrazów w historii X muzy. Drugi szalenie popularny konkurent Costnera to „Chłopcy z ferajny” – kolejny świetny film Scorsesego, który nie spotkał się z wystarczającego uznaniem Akademii.
1994: „Forrest Gump” kontra „Pulp Fiction” i „Skazani na Shawshank”
Rok 1995 przyniósł członkom Amerykańskiej Akademii Filmowej prawdziwą zagwozdkę. O tytuł najlepszego filmu zabiegał m.in. „Forrest Gump” Roberta Zemeckisa, „Pulp Fiction” Quentina Tarantino i „Skazani na Shawshank” Franka Darabonta. Wszystkie produkcje trwale zapisały się w pamięci widzów, ale to sentymentalne spojrzenie na życie weterana wojny w Wietnamie, mistrza tenisa stołowego i krewetkowego potentata święciło triumfy z 6 statuetkami. Dodajmy, że w finałowej piątce znalazły się także równie lubiane „Cztery wesela i pogrzeb” i „Quiz Show” z Robertem Redfordem. Co za rok!