1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia
  4. >
  5. Demoniczne i budzące lęk? Raczej sympatyczne i niezwykle inteligentne. Czarny pijar nietoperzy rozjaśnia Barbara Górecka, znana jako Bat Mom

Demoniczne i budzące lęk? Raczej sympatyczne i niezwykle inteligentne. Czarny pijar nietoperzy rozjaśnia Barbara Górecka, znana jako Bat Mom

Wiele gatunków nietoperzy umie zawisać w powietrzu. (Fot. iStock)
Wiele gatunków nietoperzy umie zawisać w powietrzu. (Fot. iStock)
Budzą demoniczne skojarzenia i raczej lęk. Tymczasem nie tylko nie atakują ludzi, ale są bardzo pożyteczne oraz – jak przekonuje Barbara Górecka, znana jako Bat Mom ratowniczka tych latających ssaków – przesympatyczne i niezwykle inteligentne.

Wśrodkowej Afryce wierzono, że nietoperze stanowią środek lokomocji dla czarownic, a u południowych Słowian, że latające nad domem – zwiastują chorobę. Nie lepszą passę miały te niewielkie zwierzątka w ikonografii chrześcijańskiej – były symbolem sił nieczystych i bałwochwalstwa. Gdy dodać do tego dość dobrze ugruntowane mity, zgodnie z którymi nietoperze żywią się krwią i wplątują we włosy – czarny pijar gotowy!

– Tę reputację nietoperze mogą „zawdzięczać” swoim pięknym kłom. Faktycznie, kiedy się szczerzą, mają nieco demoniczny wyraz pyszczka – mówi Barbara Górecka, która jest od wielu lat nie tylko miłośniczką nietoperzy, ale też niesie pomoc tym, które z rozmaitych powodów potrzebują troski, by przeżyć. – Moja najukochańsza nietoperzyca Cecylia jest mroczkiem późnym. To cudowne stworzenie, ale z bliska rzeczywiście wygląda jak diabełek. W średniowieczu szatana obrazowano jako kudłate monstrum z nietoperzowymi skrzydłami, nogami kozła, wyszczerzonymi kłami i długim ogonem. No wypisz, wymaluj moja Cecylia! – śmieje się Barbara i precyzuje, że jedynie ogon się nie zgadza. – Większość gatunków nietoperzy ma raczej dość krótki ogonek, zrośnięty z tylnymi łapkami błoną lotną.

Nietoperze nie stanowią zagrożenia dla człowieka. Nie atakują, jeśli same nie czują zagrożenia. (Fot. iStock) Nietoperze nie stanowią zagrożenia dla człowieka. Nie atakują, jeśli same nie czują zagrożenia. (Fot. iStock)

Skrzydła lotnika i powietrzne akrobacje

W Polsce żyje 27 gatunków tych zwierząt. Mamy wśród nich wspomnianego mroczka późnego, karlika, gacka brunatnego i szarego, mopka, nocka czy borowca. Polskie nietoperze są niewielkie – osiągają rozmiar nie większy niż wróbel, więc ich długość wynosi ok. 10 cm, a maksymalna waga – kilkadziesiąt gramów. Najmniejszy rodzimy gatunek może ważyć zaledwie 4 gramy – tyle, co… złotówka.

Ogonek może i niewielki, ale za to skrzydła nietoperze mają nie byle jakie. To w końcu jedyne ssaki, które potrafią latać! Dzięki stosunkowo dużej rozpiętości skrzydeł są bardzo sprawnymi lotnikami i potrafią wykonywać w powietrzu naprawdę skomplikowane akrobacje – większość nietoperzy potrafi na przykład zawrócić w locie niemal w miejscu, a wiele umie zawisać w powietrzu jak kolibry.

Żerują głównie wieczorami. Po zmroku, szczególnie z dala od miejskich aglomeracji, obserwowanie ich polowania to fascynujący spektakl. Nie ma się czego bać! Nietoperze nie są niebezpieczne dla człowieka, a już na pewno między bajki należy włożyć historyjkę, jakoby wplątywały się we włosy. – Nie umiem do końca wytłumaczyć, skąd wziął się ten mit, ale faktycznie ludzie często się tego boją. Zupełnie niepotrzebnie – zapewnia Barbara Górecka. – Nawet przypadkiem raczej się to nie zdarzy, bo nietoperze doskonale orientują się w przestrzeni dzięki echolokacji – wyjątkowej i charakterystycznej dla nich umiejętności.

Nietoperze to jedyne ssaki, które potrafią latać. (Fot. iStock) Nietoperze to jedyne ssaki, które potrafią latać. (Fot. iStock)

Zobaczyć dźwięk

To jedna z tych cech, która bardzo ułatwia nietoperzom doskonałe funkcjonowanie i łowy. Echolokacja to skomplikowany system określania położenia, przeszkód lub poszukiwanych obiektów w otoczeniu z użyciem zjawiska echa akustycznego. Dzięki niej nietoperze potrafią „widzieć” za pomocą dźwięku. Używają krtani do wytwarzania fal ultradźwiękowych, które są emitowane przez pysk lub nos. Niektóre nietoperze produkują również swoiste „kliknięcia” językiem. W poszukiwaniu zdobyczy emitują od 5 do 10 impulsów w ciągu sekundy. W momencie zlokalizowania lecącego owada liczba impulsów wzrasta do 15-50 a w kolejnej fazie do 200! Wtedy nietoperz uzyskuje precyzyjną informację o celu i może być spokojny o swoją kolację.

Nietoperze polegają na echolokacji tak bardzo, że czasem wprowadza je ona w błąd. Badania naukowców z Instytutu Ornitologii im. Maxa Plancka w Niemczech pokazały, że za sprawą echolokacji nietoperze są przekonane, iż wszystkie gładkie powierzchnie to woda. Bardziej polegają na słuchu niż na jakichkolwiek innych zmysłach. Z 15 badanych gatunków wszystkie próbowały napić się z gładkich powierzchni, bazując na sposobie, w jaki odbijają one sygnały echolokacyjne. Zwierzęta ignorowały sprzeczne informacje odbierane przez wzrok, węch czy dotyk.

Najbezpieczniej w kolonii

Do końca marca nietoperze powinny hibernować – dzięki temu mogą przetrwać czas, kiedy w przyrodzie brakuje owadów, stanowiących ich wyłączny pokarm. Hibernacja to szczególny stan: akcja serca zwalnia do 2-4 uderzeń na minutę, spowalnia się oddech, wyłącza się termoregulacja, w związku z czym ciało stygnie do temperatury otoczenia. Nietoperze budzą się, gdy przychodzi wiosna.

W okresie rozrodczym samice tworzą kolonie, które w Polsce liczą od kilku do nawet kilkuset osobniczek. W takich zgrupowaniach łatwiej im utrzymać temperaturę odpowiednią dla młodych, a przede wszystkim zadbać o ich bezpieczeństwo. Na swoje kryjówki wybierają ciepłe miejsca, takie jak strychy, wieże kościelne, dobrze nasłonecznione szczeliny w ścianach czy pod obiciami z desek, które dla noworodków pełnią rolę inkubatorów.

– Okres narodzin trwa mniej więcej od początku czerwca do początku lipca. Mama rodzi tylko jedno młode na rok, czasem zdarzają się bliźniaki. Samica nietoperza ma tylko dwa sutki. Kiedy się rodzi, maleństwo jest cały czas na brzuchu mamy. Chwyta mlecznymi zębami sutek, wbija się niezwykle ostrymi pazurkami w jej futerko i tak spędza pierwsze dni życia. Matka zabiera je ze sobą, wylatując na wieczorny żer. Nietoperze są troskliwe, dbają o swoje potomstwo. Czasem jednak zdarza się, że taki maluch nie utrzyma się i odpadnie. Sam nie ma szans na przeżycie. Takich zgłoszeń trafia do mnie sporo – opowiada Barbara.

Gdy nietoperzątka podrastają i są za duże, by zabierać je na polowania, zostają w kolonii, gdy mama wyrusza zdobyć pożywienie. Jeśli któraś samica straci życie, bo na przykład upoluje ją sowa albo kot, opiekę nad jej dzieckiem przejmują pozostałe.

W Polsce żyje 27 gatunków nietoperzy. (Fot. iStock) W Polsce żyje 27 gatunków nietoperzy. (Fot. iStock)

Dobrze w domu być z mamą

– Cecylia właśnie skończyła 2 lata. Nie jest pierwszym nietoperzem, którego wychowałam od zera, ale na pewno tym, który skradł moje serce – tak Barbara Górecka zaczyna opowieść o swoim wyjątkowym „macierzyństwie”, która brzmi zupełnie niewiarygodnie. – Mała została znaleziona na wsi pod Gorzowem Wielkopolskim. Kot zabił jej mamę, a ona przeżyła. Na brzuchu tej mamy były jeszcze ślady łożyska, więc Cecylia musiała się urodzić tuż przed jej znalezieniem. Być może ciężarna samica przeliczyła siły i wyleciała na żer. Zaczęła rodzić, wylądowała i straciła życie. Przyczepiona do sutka, tak jak to jest w przypadku małych nietoperzy, leżała na brzuchu Cecylia – zupełnie bezbronna i jeszcze wtedy bezimienna. Kobieta, która ją znalazła, właścicielka dziewięciu kotów, zobaczyła, że to maleństwo żyje… Nie miała pojęcia, co zrobić. Nic dziwnego – który przeciętny człowiek wiedziałby, co począć z nietoperzowym noworodkiem wielkości paznokcia, golusieńkim, ślepym, ssącym sutek martwej mamy? Położyła je obie w stodole. Był wtedy straszliwy upał, więc to tym bardziej jest cud, że mała przeżyła. Pojechałam po nią 150 kilometrów, nie mając żadnej nadziei, że zastanę na miejscu żywe zwierzę. Ale gdy dotarłam, mała nadal żyła, nie chciała jednak pić ani jeść. Natychmiast zabrałam ją do weterynarza, który podał jej podskórną kroplówkę. Proszę sobie wyobrazić tę ratowniczą akcję, mając świadomość, że Cecylia ważyła wówczas… 5 gramów. Była wycieńczona, cała pomarszczona z odwodnienia. Już w domu zaczęłam walkę o jej życie. Nie posiadałam się z radości, gdy zaczęła rosnąć! Pojawił się jednak pewien problem. Tak jak noworodek każdego innego gatunku potrzebowała być blisko matki, być noszona i tulona – kangurowana. W naturalnych warunkach taki osesek jest lizany, przytulany, trzeba czyścić mu brzuszek. Musiałam wszystko to robić jako mama zastępcza – opowiada Barbara.

– Ciepłym wacikiem masowałam jej brzuszek, wycierałam pupę. Początkowo trzymałam ją w zamkniętej dłoni, bo samice trzymają dziecko przyczepione do sutka, pod skrzydełkami. Ponieważ nie mam skrzydełek, a potrzebowałam rąk do wykonywania codziennych czynności, wpadłam na dość szalony pomysł, że będę ją nosić… w staniku! I to był strzał w dziesiątkę. Ulokowałam ją blisko serca, tak by słyszała jego bicie, przy ciepłej skórze. Tak więc Cecylia wychowała się w moim staniku. Skutek jest do dziś taki, że gdy tylko ją biorę w ręce, natychmiast wskakuje za dekolt! – śmieje się.

Bo nietoperze, te oswojone, rozpoznają ludzi. Jednych lubią, a innych niekoniecznie. Wiedzą, kto podchodzi do klatki, wyciąga rękę. I albo im się to podoba, albo stanowczo nie. Gdy są niezadowolone, potrafią to zamanifestować.

– Są trochę jak koty. Nie lubią, gdy się zakłóca ich spokój. Kiedy nie życzą sobie być wyciągnięte z klatki, potrafią chapnąć. Ne mówię oczywiście o dzikich nietoperzach, ale o tych, które mam u siebie. W tej chwili jest ich 30. Przy tej liczbie podopiecznych nie mam czasu, żeby każdego wygłaskać, nie ma też takiej potrzeby. Zostaną wypuszczone na wolność, gdy tylko będą w pełni sił. Trzeba to zrobić w dobrym momencie, pod koniec lata, dołączając je do kolonii, a nie pozostawiając samych sobie. I zwykle się to udaje. Są jednak wyjątki. Olesia na przykład nie chciała polecieć. Miała przed sobą przestrzeń, inne latające nietoperze – nawet znajomych z klatki, ale pokręciła się tylko na dłoni, pobiegła wzdłuż przedramienia, po czym schowała się za moją bluzkę. Najwyraźniej chciała zostać… – uśmiecha się ekspertka.

U Barbary została także Cecylia. – Również planowałam ją wypuścić. Zaczęłam szukać dla niej kolonii, bo zwierzak bez doświadczeń ze świata zewnętrznego nie poradziłby sobie sam. Niestety nic nie znalazłam, aż przyszła późna jesień. Nie wyobrażałam sobie, że wypuszczę tego pięknego nietoperza całkiem samego do jakiegoś bunkra. Poczekałam do wiosny, z nadzieją, że wtedy się uda. Ale wiosną Cecylia była już tak oswojona, że po prostu nie miałam serca ryzykować. Cecylia została u mnie i jest moją asystentką – uśmiecha się Barbara. – Pełni bardzo ważną rolę – jest doskonała do celów edukacyjnych. Jeździ ze mną na rozmaite spotkania i robi badrzo dobry pijar wszystkim nietoperzom.

Samice nietoperzy są troskliwymi matkami. Kiedy rodzi się małe, jest cały czas na brzuchu mamy. (Fot. iStock) Samice nietoperzy są troskliwymi matkami. Kiedy rodzi się małe, jest cały czas na brzuchu mamy. (Fot. iStock)

Nie ma się czego bać!

Nietoperze nie stanowią zagrożenia dla człowieka. Nie zaatakują go, jeśli same nie będą się czuły mocno zagrożone. Są za to bardzo pożyteczne. Zjadają niesamowite ilości komarów, które tak uprzykrzają nam życie. Dlatego nie warto ich przeganiać, gdy znajdą sobie kryjówkę na strychu, a nawet się z tego cieszyć! I zawsze próbować pomóc tym, dla których los nie okazał się łaskawy.

– Ludzie często boją się, że nietoperze roznoszą choroby. Mogą być na przykład zarażone wścieklizną. To prawda, mogą, tak jak wszystkie inne dzikie zwierzęta, ale to się zdarza niezmiernie rzadko. Na 1600 już uratowanych przez lata nietoperzy miałam do czynienia z jednym zarażonym wścieklizną. Wściekły osobnik traci zdolność do lotu bardzo szybko, więc jeżeli komuś na czwartym piętrze wpadnie do mieszkania nietoperz, to z całą pewnością nie jest on chory na wściekliznę – uspokaja ratowniczka, dodając, że zarazić można się tylko poprzez ugryzienia, a jeśli do tego dojdzie, trzeba się zaszczepić; wtedy niebezpieczeństwo mija.

– Można tego uniknąć, nie dotykając nietoperza gołymi rękami. To bardzo ważne. Jeśli chcemy pomóc jakiemukolwiek dzikiemu zwierzęciu, róbmy to z głową i bezpiecznie dla siebie. Gdy nietoperz wpadnie do pomieszczenia, nie należy panikować. Ludzie wymachują często kocami, ręcznikami,

by go wygnać. Niepotrzebnie! W ten sposób można wyrządzić krzywdę i sobie, i nietoperzowi. Lepiej zachować spokój, bo wieczorem wystarczy po prostu pogasić światła i otworzyć wszystkie okna – wówczas nietoperz sam wyleci i po kłopocie. Natomiast nie należy nietoperza wypuszczać w dzień. Trzeba go szybko zabezpieczyć –nie dotykając rękami, przykryć choćby tekturowym kubeczkiem do kawy. A potem szukać pomocy – na przykład zadzwonić do mnie, a ja podpowiem, co robić dalej. Nie powinno się też zostawiać rannego czy osłabionego nietoperza na trawniku czy na chodniku, bo natychmiast kot, sójka, sroka, wrona czy inny człowiek zrobi mu krzywdę, a to są zwierzęta pod ścisłą ochroną. Jeśli nietoperze zagnieździły się gdzieś na strychu, to warto po prostu dać im spokojnie żyć i cieszyć się, że tak pożyteczne zwierzątka schroniły się właśnie w u nas – doradza Barbara Górecka.

Sama niesie nietoprzom pomoc od lat. A one są jej za to wdzięczne – tak prawdziwie.

Przytulasy

– Całkiem niedawno dostałam bardzo wzruszający dowód wdzięczności – opowiada ratowniczka. – Nietoperze mają u mnie pokój ze specjalnymi klatkami, bo tak jest dla nich bezpieczniej. Nie mogą latać po mieszkaniu, bo mogłyby zrobić sobie krzywdę. Jest tu mnóstwo zakamarków, regałów z książkami, miejsc, gdzie się można ukryć. Gdy jakiś nietoperz się zgubi, przyznam, że panikuję, bo to niebezpieczna sytuacja. Tylko dzięki detektorowi mogę go znaleźć. Którejś nocy spałam, a wszystkie nietoperze, wraz z Cecylią, były w swoich klatkach, gdy nagle poczułam, że coś wielkiego, na pewno nie owad, łazi mi po szyi! Okazało się, że to Cecylia jakimś cudem wydostała się z klatki, której musiałam przez przypadek nie domknąć, i przyszła do mnie do łóżka. To jest o tyle niezwykłe, że mam całkiem spore mieszkanie, a ona je przemierzyła i mnie znalazła. Wlazła jak zwykle pod bluzkę, przyszła się przytulić... Wzruszyłam się do łez, poczułam jej ogromne przywiązanie do mnie i tę wdzięczność za uratowane życie. To są chwile, dla których robię to, co robię. Ratuję te maleńkie życia, a one potrafią dziękować – puentuje Barbara Górecka.

I kto by pomyślał, że to nie opowieść o kotku czy piesku, a o tym „demonicznym” nietoperzu?

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze