Jak w głowie dziewczynki powstaje obraz własnego ciała? Czemu tak często jest negatywny? O tym, jaki wpływ na to mają matki – z dr hab. Katarzyną Schier rozmawia Ewa Pągowska.
„Jestem brzydka”. Jak takie przekonanie powstaje w głowie kilkuletniej dziewczynki?
Jednym z głównych powodów może być zaburzony proces kształtowania się obrazu ciała. Obraz ciała jest częścią „ja cielesnego”, czyli pierwszego „ja”, jakie buduje człowiek. Przyjmuje się, że powstaje około 6. roku życia. Przez pierwsze lata zyskujemy wiedzę m.in. o tym, jak jesteśmy zbudowani, świadomość, że np. mamy twarz, chociaż możemy ją zobaczyć tylko w lustrze. Budujemy stosunek emocjonalny do ciała i jego poszczególnych części. Co ważne – to wszystko tworzy się relacyjnie, a więc w bliskości z drugą osobą.
Jak to się dokładnie odbywa?
Ogromną rolę w kształtowaniu obrazu ciała odgrywa dotyk. Dowiedziono, że jeśli jest częsty i czuły, małe dziecko otrzymuje informację, że jego ciało, a więc ono samo, jest piękne i warte miłości. Pomiędzy niemowlęciem a jego głównym opiekunem, czyli najczęściej matką, dochodzi do bardzo dużej liczby epizodów interakcyjnych – małych, codziennych sytuacji, w których dziecko uczy się, jak jego ciało jest odbierane. Dotyk pomaga też nauczyć się granic, czyli tego, gdzie kończy się ono samo, a gdzie zaczyna druga osoba. Ma to bezpośredni związek z późniejszą umiejętnością określania granic na poziomie emocjonalnym. Dlatego zabiegi pielęgnacyjne, takie jak przewijanie i kąpiel, nie powinny być tylko mechanicznym wykonywaniem koniecznych czynności. Ani, co gorsze, wykonywane z dezaprobatą, jak to zdarzyło się w przypadku pewnej dziewczynki. Kiedy była niemowlęciem, rodzice nie radzili sobie z zapachem jej kupy i przewijając dziecko prychali z obrzydzeniem. Dziewczynka później, w wieku kilku lat, myślała, że jest wstrętna, bo śmierdzi, chociaż nie miało to nic wspólnego z prawdą.
Czyli dziewczynce, która czuje się brzydka, we wczesnym dzieciństwie zabrakło dotyku matki?
Możliwe, ale dotyk to jeden z wielu elementów. Jak twierdził brytyjski pediatra i psychoanalityk Donald Woods Winnicott, szalenie ważne jest to, co dziecko widzi w oczach matki. Czy siebie jako wcielenie Wenus lub Apolla – czy przerażenie, chęć rywalizacji, depresję, wycofanie lub nawet echa konfliktu z partnerem. Jeśli nie ma tam miejsca na miłość i akceptację, to emocjonalny ból, jaki odczuje dziecko, można porównać do sytuacji porzucenia.
A kiedy dziewczynka ma już kilka lat, znaczenia nabierają słowa, zwłaszcza mamy…
Dziewczynki identyfikują się z mamami, ważne więc, jaki my, dorosłe kobiety, mamy stosunek do własnego ciała, co o sobie mówimy. Łatwo sobie wyobrazić, jak będzie myśleć o sobie córka matki, która wiecznie się odchudza. Takiej, która wciąż narzeka na swój wygląd, nigdy nie ma się w co ubrać i za każdym razem, kiedy staje przed szafą, dochodzi niemal do katastrofy.
Przekazami, które mogą utrudniać dziewczynce akceptację jej ciała, są też te negujące kobiecość np.: „kobiety mają ciężko”, „zobaczysz, urodzisz dziecko, to też przytyjesz”. Często wypowiadają je mamy, które podświadomie są niezadowolone z tego, że urodziły córkę. Mogą postrzegać ją jako rywalkę. Zachowują się więc jak macocha z bajki, która chce usunąć Królewnę Śnieżkę, żeby pozostać najpiękniejszą. To wcale nie taka rzadka sytuacja, kiedy matka nie radzi sobie z tym, że córka dorasta, i próbuje nieświadomie zniszczyć w niej kobiecość. Z zazdrości o jej młodość i szanse, jakie ma przed sobą. Oczywiście na kształtowanie się prawidłowego obrazu ciała źle wpływają też negatywne uwagi na temat wyglądu, jak np.: „z takim kołtunem na głowie nie wyjdziesz”, „fatalnie wyglądasz w tych spodniach”, „jesteś za gruba – mówię to dla twojego dobra”.
Na forach internetowych znalazłam sporo wypowiedzi mam, które pisały, że ich córki są „grubasami” i „nie mogą przestać się obżerać”.
Jeśli nie stwierdzono, że przyczyną otyłości czy nadwagi dziecka (te dwa stany należy różnicować) jest jakaś choroba, a tylko, jak określa to mama, fakt, że jej dziecko „się obżera”, to ja pytam: dlaczego to dziecko musi się obżerać? Dlaczego poprzez jedzenie musi regulować swoje napięcie? W psychologii klinicznej otyłość prosta jest często wiązana nie tylko ze złymi nawykami żywieniowymi i brakiem ruchu, ale także z zaburzeniami więzi. Zamiast koncentrować się na technikach odchudzania, zajęłabym się poszukiwaniem rzeczywistych przyczyn takiej otyłości. Zwłaszcza gdy mama używa określeń, jakie pani zacytowała. Jeśli ona jest wściekła, że ma „grubego, brzydkiego bachora”, to nawet gdy nie powie tego dziecku, ono to wyczuje i tak właśnie będzie o sobie myśleć.
Skąd u matki biorą się takie odczucia?
Prawdopodobnie z jej osobistych doświadczeń. Być może w dzieciństwie wstydziła się otyłej mamy albo sama cierpi z powodu nadwagi – szczególnie gdy słyszy krzywdzące komentarze od partnera. Z moich doświadczeń terapeutycznych wynika, że zatrważająco często mężczyźni mówią do swoich kobiet „gruba babo” lub „znów się nażarłaś”. Nic dziwnego, że później widok córki z nadwagą budzi w tych kobietach lęk, niechęć i wstyd, że są złymi mamami, skoro do tego dopuściły.
Na kształtowanie się obrazu ciała ogromny wpływ mają też rówieśnicy.
Ostatnio słyszałam o czterolatce, która chciała się odchudzać, bo usłyszała w przedszkolu, że ma duży brzuszek. Podobała mi się reakcja jej taty. Nazwał to wszystko grandą, a potem pokazał córce w gazetach i książkach jej rówieśniczki. Wytłumaczył, że w tym wieku wszystkie dzieci mają podobne brzuszki. To wystarczyło. Tata zadziałał jak tarcza.
Rodzice muszą pełnić funkcję korektywną wobec informacji z zewnątrz. Także tych płynących z mediów. Przecież już małe dziewczynki starają się dopasować do lansowanego wzorca piękna. Chcą wyglądać jak Barbie, a to przecież niemożliwe. Ta lalka ma proporcje, które w naturze nie występują! Proszę zobaczyć, jak trudno w takiej sytuacji być zadowoloną ze swego wyglądu. Czasem zdarza się wręcz, że mała dziewczynka obejrzy konkurs piękności dla małych dzieci, oceni, że nie miałaby w nim szans i stwierdzi: „jestem brzydka”. Przy okazji chciałabym stanowczo odradzić wysyłanie małych dziewczynek na konkursy piękności. One nie rozumieją tego, co się dzieje i bardzo przeżywają porażkę. Czują, że sprawiły zawód mamie i tacie, i cierpią.
A jeśli dziewczynka mówi: „jestem brzydka” i to nie ma nic wspólnego z konkursem piękności?!
Trzeba dowiedzieć się, dlaczego uważa się za brzydką. Można poprosić, żeby siebie narysowała. Potem razem obejrzeć rysunek i porozmawiać o poszczególnych częściach jej ciała. Zapytać, co konkretnie i dlaczego jej się nie podoba. Odpowiedzi mogą być naprawdę zaskakujące. Może na przykład nie podoba jej się fakt, że rosną jej piersi. To z kolei jest spowodowane lękiem przed dorosłością, którego dziecko sobie po prostu nie uświadamia.
My jednak możemy się domyśleć, że ta postawa wynika np. z matczynej dezaprobaty dla własnej kobiecości i swojego życia. Bez względu na przyczyny, warto częściej powtarzać córce, że dla nas jest najpiękniejsza. Ale takie słowa muszą wypływać z potrzeby chwili i być wypowiadane z miłością.
A starsze dziewczynki? Mam wrażenie, że „zadowolona ze swego wyglądu nastolatka” to oksymoron.
Trochę tak. Ale pamiętajmy, że z okresem dojrzewania wiąże się też wiele dobrego, jest uważany za drugą rozwojową szansę. W tym czasie wszystko się przebudowuje, kształtuje się osobowość, zmienia sposób widzenia świata. Mama może wtedy stanowić ważne wsparcie w rozwoju „ja” seksualnego. Jeśli we wcześniejszym okresie były jakieś problemy w relacji mama – córka, to teraz można je naprawić.
Dorastające córki ze swoimi matkami najczęściej się kłócą. Może lepiej powstrzymać się od wszelkich uwag dotyczących wyglądu nastolatki?
To zależy, czego dotyczą i w jaki sposób będą wypowiedziane. Warto zachować delikatność, ale nie milczenie. Wczesną wiosną widziałam w metrze dziewczynkę w okresie dorastania, która była bardzo lekko ubrana. Dekolt jej bluzki był tak duży, że niemal wychodził z niego biust. Jej strój nie pasował ani do miejsca, ani do temperatury. W moim odczuciu ta dziewczynka była całkowicie niezaopiekowana. Zabrakło kogoś, kto by z nią porozmawiał, zanim wyszła z domu. Mama w trosce o bezpieczeństwo i zdrowie córki musi czasem pozwolić sobie na pewne uwagi. Nie tyle krytykować i zabraniać, ile mówić o ewentualnych konsekwencjach.
Czasem wydaje nam się, że córka ubrała się po prostu brzydko.
Zasada jest prosta: małe dzieci się ubiera, starszym daje ubrania do wyboru, a strój nastolatka się toleruje. Styl ubierania tego ostatniego jest częścią poszukiwań własnej tożsamości, sposobu wyrażania siebie. Warto powstrzymać się od komentarzy: „znów na czarno, nałóż wreszcie coś kolorowego”. Nie ma nic gorszego niż matka, która ma w głowie idealny obraz nastolatki. Tego, jak powinna wyglądać, ubierać się i zachowywać. I która do takiego wyimaginowanego obrazu stara się dopasować swoją córkę.
A jeśli rodzice od zawsze powtarzają, że jest najpiękniejszą dziewczyną na świecie. To źle?
Skąd. Dziewczynka powinna żyć w przekonaniu, że dla swoich rodziców jest najpiękniejsza na świecie, że jest ich królewną. Trzeba więc prawić jej komplementy, prawdziwe. Koncentrować się na tym, co ma dobrego, ładnego... Ona nie może żyć w iluzji, bo kiedyś ktoś powie jej prawdę i zupełnie nie będzie umiała sobie z tym poradzić. Trzeba pokazać jej, że ma np. piękną buzię i trochę mniej zgrabne nogi. Powiedzieć prawdę.
Jeśli uwagi matki wynikają z jakichś nie do końca uświadomionych uczuć – lęku, zazdrości czy złości – to wtedy bolą. Ale jeśli kieruje się dobrymi intencjami i troską o córkę i jej wygląd, to zwykle bez problemu potrafi sformułować zdania, które nie ranią. Niedobrze mówić np.: „masz brzydką cerę”. Lepiej powiedzieć: „coś ci się zrobiło na buzi, chodź pójdziemy z tym do kosmetyczki”. I iść!
Dr hab. Katarzyna Schier, psycholożka, psychoterapeutka. Podstawowe obszary jej zainteresowań naukowych: relacja psychika – ciało, czyli problematyka rozwoju i zaburzeń Ja cielesnego oraz geneza i leczenie zaburzeń psychosomatycznych; ukryte formy przemocy w rodzinie (odwracanie ról czyli parentyfikacja); mechanizmy rządzące psychoterapią.