Zawstydzają cię niedoskonałości twojego ciała? Niepotrzebnie. Bo czy to na pewno niedoskonałości? Dziś w seksie ceniona jest naturalność i swojskość. Doceń więc to, co masz, skup się na tym, co lubisz i umiesz zrobić – mówi seksuolog Andrzej Gryżewski.
Sprawne, szczupłe ciało. Piersi, wagina czy członek poprawione przez specjalistę. Technika opanowana. To warunki udanego seksu. Tak myślimy i wzdychamy, bo co z nami, tymi „niedoskonałymi”?
No właśnie! Większość klientów przychodzi z poczuciem zagubienia i mówi: „W seksie potrzebna jest akrobatyka, a ja ze swoją wagą, ciałem, zdrowiem nie jestem w stanie temu sprostać! Dałem więc sobie spokój…”. To efekt rozdźwięku między tym, co widzimy w filmach pornograficznych, a tym, co praktykujemy w sypialniach. I moi klienci z frustracją przegrzebują Internet, by znaleźć filmiki, które pokazywałyby seks zbliżony do tego, jaki mają w domu. Szukają autentyczności przeżyć, czyli tzw. pornografii etycznej. Kogoś do nich fizycznie podobnego i poszukującego w seksie tego, co i oni, a więc także relacji z drugim człowiekiem.
Musimy nasz styl kochania się zobaczyć na ekranie, żeby się zacząć nim cieszyć?
Oglądając filmy, zawsze staramy się identyfikować z którymś z bohaterów. I odczuwamy przyjemność, kiedy się nam to uda. A to możliwe, gdy dostrzegamy podobieństwa. Wtedy czujemy, że wszystko z nami w porządku, że możemy być sobą. Dlatego moi klienci szukają w necie filmów, które ludzie sami nakręcili i wrzucili do sieci, bo tam najprędzej znajdą na przykład kobiety podobne do ich partnerek zamiast tych z nadmuchanymi piersiami i ustami. Zauważają ich sztuczność, która nie jest już dla nich pociągająca, choć do niedawna była.
Mamy się więc nie martwić, że nasze piersi nie są tak sterczące, a pupy są zbyt duże? Sztuczność, nawet gdy jest związana z doskonałością ciała, przestała już być atrakcyjna?
Mamy nie martwić się piersiami czy pupą, bo doskonałość i sztuczność, tak samo jak i egzotyka, nie są już poszukiwane. Dziesięć lat pracuję w seksuologii i jeszcze sześć lat temu mężczyźni chcieli napompowanych piersi i ust czy seksu multi-kulti. Ale ten styl rozczarował – przesuwając granice tego, co w seksie kręci, przeżyli frustrację. Bo albo nie dali rady i okazali się nie tak sprawni, jak aktorzy na filmie porno, albo seks z Azjatką okazał się taki sam jak z Polką. Urozmaicenie? Tak, ale ono nie daje tego, czego potrzebujemy na co dzień. Zaczął się więc powrót do tego, skąd przyszliśmy, czyli do naturalności. I teraz moi klienci w necie poszukują kobiet, które mają normalne piersi czy usta.
Nawet cellulit może być?
Seks ma być przede wszystkim „mój” z „moją”. Warto o tym pamiętać, bo wtedy łatwiej nam skupić się na tym, co mamy atrakcyjnego. A może to być nawet uśmiech. Mężczyzna chce się czuć podziwiany i pożądany, a to kobieta może mu okazać niezależnie od tego, czy ma małe piersi, czy duże. Czy jest po operacji waginy, czy nie. Ważne, że on ją podnieca. Jeśli tak, to jej piersi się podnoszą i zaokrąglają, źrenice rozszerzają, a wagina nabrzmiewa. To zaś ważny sygnał dla niego: ona mnie chce, akceptuje, mogę być przy niej sobą. I mają przed sobą udaną noc.
Czyli nie musimy się martwić, że nasze uda mają za sobą lata świetności?
Daj sobie prawo do bycia sobą w łóżku. Wyzwól się z mitów, jak to niby masz wyglądać i jaki to ten seks ma być. Jeśli jest ci dobrze – wszystko gra. Tymczasem przychodzą do mnie mężczyźni uważający się za nieudaczników, bo uwierzyli pornosom, choćby w 60-minutową penetrację. A jej średnia długość to od dwóch do ośmiu minut. Ale oni do tego stopnia boją się wyroku, że przeżywają szok, kiedy im mówię, że tak jest w realnym świecie. Myślą, że jestem niedouczony! Są filmy, na których bohaterowie latają, biegają po ścianach? Oni chcą być takimi bohaterami w seksie. Ale kiedy im to mówię, słyszę: „Zaraz, zaraz, ale dlaczego mam akceptować w sobie takiego frajera, jakim jestem?”. Nie mają miliona sukcesów – jak nikt z nas – ale mogą mieć radość z seksu, jeśli tylko zaakceptują siebie i włączą uważność.
Nawet jeśli zawstydza ich przedwczesny wytrysk, niepełny wzwód itp., nie są frajerami?
Żeby kobieta miała orgazm, mężczyzna ma wiedzieć, co jej daje satysfakcję, a całe jej ciało temu służy. Kobieta może nawet nie lubić penetracji, tylko seks oralny. I wtedy to, że on ma kłopot ze wzwodem, jest bez znaczenia. Mimo to mogą mieć w łóżku siódme niebo.
Dwoje ludzi z „niedoskonałościami” może się dograć i mieć udany seks?
Oczywiście, że może. A skąd ta wątpliwość? Jak coś nie jest standardem, to zaraz niepokoi. Ona inicjuje seks, jest stroną aktywną? I jest im z tym dobrze, jeśli tylko jemu nie przyjdzie do głowy, że to niemęskie. Obawy, czy to dobrze tak się kochać, wynikają z mitów, jaki seks ma być. Praca nad poczuciem niedoskonałości polega na tym, żeby siebie zaakceptować.
Nawet jeśli trzeba by wówczas zaakceptować brak orgazmu?
Warto docenić to, co mamy, bo wówczas jesteśmy otwarci na to, by kochać się częściej. A dzięki temu zaczynamy skupiać się na tym, co czujemy, i nasze przeżywanie się pogłębia. Często to wystarczy, by dojść do orgazmu. Warto uwierzyć, że seks po twojemu to najlepszy seks. Doceniać i zawsze skupiać się na tym, co robisz. Nawet jeśli mężczyzna jest sparaliżowany od pasa w dół, może mu być dobrze z partnerką. Bo gdy dłużej stymulujesz łokieć czy ramię, to tam wykształci się strefa erogenna. I dotykanie tego łokcia będzie niezwykle erotyczne. A więc można mieć udany seks nawet w takiej sytuacji. Oglądałaś „Zanim się pojawiłeś”? To historia mężczyzny, który był sprawny, atrakcyjny. Pewnego dnia wpadł pod samochód i został sparaliżowany. Wtedy poznał super kobietę, która dała mu dużo ciepła, czułości. Ale on mimo to trzymał się tylko tego, co stracił – sprawności – i dlatego wybrał eutanazję.
Zdarza się, że mężczyzna po operacji prostaty, jeśli nie może mieć wzwodu, popełnia samobójstwo.
A przecież nadal ma mózg połączony z ciałem, może kochać, cieszyć się, budować relacje. Tylko jedna część ciała padła. I to ma być koniec? No nie. Ale też przychodzą do mnie mężczyźni zestresowani, bo choć ich kobiety mają orgazmy, to pięciominutowy seks nie spełnia ich oczekiwań. I związek zaczyna się psuć, bo jedno drugie wypycha do seksuologa, żeby poszło się leczyć.
Masz takie pary na terapii?
Czy mam? Prawie wszystkie pary mają problemy wynikające z zawyżenia standardów. Przychodzą do mnie, żeby mieć taki seks, jaki widzieli na filmach. Ale ja im pomagam zrobić co innego: obniżyć standardy do poziomu, na którym toczy się realne życie. Paulo Coelho wydał książkę „11 minut” – według niego kobieta tyle czasu dochodzi do orgazmu. Powiem tak: pochwa kobiety zmienia się trójfazowo. U niepodnieconej kobiety ma tylko pięć centymetrów długości. Pod wpływem podniecenia wydłuża się do kilkunastu centymetrów. Ale trwa to osiem minut. To pierwsza faza. I nie jest to czas na penetrację, bo jeśli wówczas mężczyzna włoży członek, sprawi kobiecie ból. Druga faza następuje, kiedy na skutek pieszczot, pocałunków itp. pochwa się lubrykuje, czyli nawilża. I to znów trwa około ośmiu minut. Na trzecim etapie pochwa się powoli obkurcza, dostosowując się do długości i do kształtu męskiego członka.
Wielkość fallusa też nie ma znaczenia?
Mamy wypaczone mniemanie o tym, czym jest i jaki powinien być seks. I z tego wynikają krzywdzące nas i naszego partnera oceny. Na przykład kobiety myślą, że powinny szczytować szybciej i intensywniej, tak jak na filmie. A choćby z tego trójfazowego podziału wynika, że potrzebują 24 minut na fizjologiczne przygotowanie pochwy. Dopiero w tej ostatniej, trzeciej fazie członek powinien być wkładany.
Wówczas można mieć orgazm i przy dwuminutowej penetracji?
Jest jeszcze jedno. Pochwa składa się z trzech sektorów. Pierwszy, który pod wpływem bólu może się zamknąć, to łechtaczka, wargi sromowe i wejście do pochwy. Drugi to jej środek. Trzeci – tylna ścianka. I jeśli chodzi o natężenie tkanek czuciowych, to w pierwszym sektorze mamy ich najwięcej, około pięciu tys. receptorów. W drugim – 1000, a w trzecim już tylko 500. Tymczasem, żeby wygrać orgazm, trzeba nabić milion punktów. To teraz zadanie: ile razy trzeba dotknąć palcem, członkiem, językiem łechtaczki – jeden dotyk to 5 tys. punktów – żeby kobieta miała orgazm? 200 razy! A ile razy trzeba by stymulować środek jej pochwy? A tylną ściankę? Kilka tysięcy…
Więc doskonałość nie liczy się w seksie.
Właśnie, relacja to wartość, której poszukujemy, bo też jej warunkiem jest szczerość, naturalność. Mam klienta, który uprawia tylko wyczynowy seks, pełen złości, upokorzenia, dlatego że tak rozumie miłość. Wzięło się to stąd, że matka robiła mu egzekucje: biła, rywalizowała z nim, mówiła: „A ty jesteś głupszy, dostałeś dwóję, a ja w pracy nagrodę”. Dlatego, kiedy chciał kobiecie okazać uczucie, robił jej to, co jemu matka. Trafił do mnie z powodu zaburzenia erekcji. Jego kobieta chciała zaangażowania, bliskości, a on nie był w stanie uprawiać czułego seksu. Powoli jednak zaczął rozumieć, że to system rodzinny, w którym się wychował, był nienormalny.
Agresywny seks to często rodzaj kompensacji. Na szczęście jednak ludzie coraz więcej czytają o seksualności i umieją lepiej nazywać swoje uczucia, a więc gdy mężczyznę coś wkurza w partnerce, nie musi jej nakłaniać do seksu analnego. Mówi wprost, co czuje. Otwiera się więc droga szukania w seksie autentyczności, co jest dowodem na to, że mamy większy kontakt ze sobą.
Kochaj i gotuj według własnego przepisu i we własnej kuchni?
To, co robisz, jest dobre i na tym się skup. Każdy doświadcza inaczej. Kochajmy się w zgodzie z naszym ciałem i naszym wewnętrznym ja. Wówczas ono przeżywa w sposób naturalny. A mężczyzna i kobieta mogą przeżyć coś niezwykłego.
Andrzej Gryżewski seksuolog, psychoterapeuta, psycholog, certyfikowany edukator seksualny.