1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Podstawą szczęśliwego wychowywania jest prawda

Podstawą szczęśliwego wychowywania jest prawda

Nasze dzieci uczymy nawet wtedy, gdy nie zdajemy sobie z tego sprawy – one bacznie nas obserwują, stając się poniekąd naszym lustrem, naszym odbiciem. (Fot. iStock)
Nasze dzieci uczymy nawet wtedy, gdy nie zdajemy sobie z tego sprawy – one bacznie nas obserwują, stając się poniekąd naszym lustrem, naszym odbiciem. (Fot. iStock)
Terapeuta Daniele Gargano podkreśla, że dzieci najwięcej chłoną, obserwując swoich rodziców. Dlatego najlepsze, co możemy dla nich zrobić, to być prawdziwymi. – Jeśli jesteś radosny, śmiej się; jeśli jest ci smutno, płacz. W ten sposób nauczysz dziecko, że na świecie istnieje także ból czy żal, i że wcale nie jest on zaprzeczeniem szczęścia – mówi w rozmowie z Julią Wollner.

Psycholodzy powtarzają, że szczęśliwe dzieci to te, które są wychowywane przez szczęśliwych rodziców. Tylko co to tak naprawdę znaczy? Jacy powinni być ci szczęśliwi rodzice?
Myślę, że warto na użytek naszej rozmowy spróbować ukuć pewną definicję szczęścia. Będzie ona dosyć prosta: szczęście możemy zdefiniować jako stan, w którym jest nam po prostu dobrze. Stan, w którym widzimy świat w sposób pozytywny. Szukając synonimu, moglibyśmy określić ten stan dobrobytem – pamiętając jednak, że nie chodzi o dobrobyt w sensie ekonomicznym, ale o dobrobyt psychofizyczny. Osoba szczęśliwa to osoba pogodna, budująca dobre relacje z innymi, zadowolona z tego, co ma, niepopadająca w skrajności, wolna od nałogów. Szczęściu blisko jest do równowagi, do stabilności.

Dla wielu z nas szczęście to raczej coś, do czego się dąży, niż coś, co jest nam dane raz na zawsze.
Ja powiedziałbym, że jest to coś, czego można się nauczyć. Najpierw jednak warto uświadomić sobie, że wszystko, co przeżywamy, ma swoje odbicie w naszych relacjach. Jeśli z jakiegoś powodu nie jest nam dobrze, to będziemy mieli kłopot ze spełnieniem się w swoich życiowych rolach, w tym w roli rodzica; co więcej, możemy wręcz źle wpływać na innych.

Nasze dzieci uczymy nawet wtedy, gdy nie zdajemy sobie z tego sprawy – one bacznie nas obserwują, stając się poniekąd naszym lustrem, naszym odbiciem. A skoro mowa o nauce, to warto podkreślić, że „uczenie się” jest w kwestii szczęścia terminem kluczowym. Szczęście zależy bezpośrednio od edukacji, od swego rodzaju instrumentarium, które otrzymujemy w dzieciństwie. Osoby szczęśliwe niekoniecznie wyrastały w rodzinach majętnych czy w warunkach, które można określić jako idealne, ale otrzymały od rodziców wiedzę o tym, jak wykorzystywać pewne narzędzia.

Jakie na przykład?
Przede wszystkim poczucie własnej wartości. To jego brak jest źródłem wszelkiego zła: kompleksów, napięć, depresji. Drugim istotnym narzędziem jest asertywność i umiejętność komunikowania własnych potrzeb. Na szczęśliwych ludzi wyrosną te dzieci, które nauczono być świadomymi samych siebie i którym pokazano metodę osiągania celów, które są dla nich ważne.

Szalenie istotna jest także zdolność wybrania i utrzymania właściwej perspektywy. Podam przykład: pracowałem wiele lat w szpitalu z rehabilitantami i poznałem tam chłopca, który stracił w wypadku jedną nogę. Wszyscy z góry uznawali go za nieszczęśnika; on jednak, mimo swojego inwalidztwa, wydawał się naprawdę pełen radości, ponieważ nie traktował tego jako przekleństwa. Wręcz przeciwnie, podchodził do swoich ograniczeń jak do wyzwania, które pozwala na wykorzystanie wspomnianych narzędzi. Wybrał perspektywę pozytywną. Warto pamiętać, że – jak nauczał już sam Platon – rzeczywistość jest swego rodzaju iluzją. To od nas zależy, jak na nią spojrzymy.

Załóżmy więc, że świadomi rodzice starają się patrzeć pozytywnie. Z drugiej strony, kiedy rozglądam się wokoło, większość dzisiejszych dorosłych albo jest w trakcie terapii, albo się do niej przymierza... Nie wydają mi się szczególnie szczęśliwi. Czy w takiej sytuacji jest w ogóle szansa, żeby szczęśliwe były nasze dzieci?
Oczywiście, że tak. Zamiast śledzić porady wychowawcze i wynajdywać coraz nowe trendy w wychowaniu, które zmieniają się co sezon, można zdecydować się właśnie na terapię. Jest to wybór, który podejmuje osoba świadoma, że coś w jej życiu wymaga naprawy, naprostowania. Odczuwa potrzebę zmiany. To już bardzo wiele; powiedziałbym nawet, że to pierwszy krok do szczęścia. Terapia służy bowiem dekonstrukcji pewnych mitów, w ramach których funkcjonujemy, które wtłoczono nam do głowy w dzieciństwie, nie respektując naszej prawdziwej natury. Teraz, zajmując się sobą, mamy szansę ją odkryć i nauczyć się ją pielęgnować.

Mamy więc nauczyć się szanować własną naturę, a jednocześnie szanować także naturę dziecka. Co jednak, jeśli wzajemnie się one wykluczają?
Szukanie konfliktu na tej linii jest moim zdaniem zabiegiem sztucznym. Jeśli jesteś osobą nauczoną szczęścia, posiadającą narzędzia, o których mówiłem wcześniej, równie ważna jak twoje dziecko, jesteś ty sama. Dziecko nie jest dla ciebie ciężarem, kimś, dla kogo musisz poświęcać siebie. Analogicznie jest na przykład z pracą i wypoczynkiem: osoba zrównoważona wie doskonale, że relaks i przyjemność są jednakowo istotne jak czas wzmożonego wysiłku.

Mam wrażenie, że odnosisz się do sytuacji idealnej. Jestem przekonana, że wielu rodzicom zdarzają się decyzje powodujące wewnętrzne konflikty. Załóżmy na przykład, że rozwiodłam się z ojcem moich dzieci i chciałabym wyjść ponownie za mąż, a syn czy córka nie akceptują mojego nowego partnera.
Przede wszystkim trzeba im dać do tego prawo. To doskonała okazja, by nauczyć dziecko ważnej kwestii: wspomnianego już szacunku do samego siebie. Dziecko jest samodzielną jednostką, może kogoś lubić lub nie lubić i warto nauczyć je respektowania tego, co czuje.

Brzmi pięknie, ale co mam powiedzieć dziecku, które nie chce, by mój ukochany zamieszkał z nami?
Jeśli dziecko nie akceptuje takiej decyzji, to robi to zapewne z obawy, że nowy mężczyzna będzie próbował zastąpić kogoś niezwykle ważnego. W tej sytuacji matka powinna przede wszystkim wytłumaczyć dziecku, że o żadnym zastępowaniu ojca nie ma mowy, a następnie pracować nad komunikacją malucha i nowego partnera – tak, aby stworzyć im możliwość nawiązania pozytywnej relacji.

Zostawmy kwestie uczuciowe, a przyjrzyjmy się niebezpiecznym pasjom. Mój brat jest zapalonym spadochroniarzem. Czuje się rozdarty, bo uwielbia dreszcz ryzyka, który daje mu ten sport; z drugiej strony wie, że jego córeczka bardzo się o niego niepokoi i wolałaby, żeby zrezygnował ze swojego hobby.
Podobnie jak w kwestii nowego partnera, chciałabyś usłyszeć ode mnie gotową receptę: trzeba wybrać to, a nie tamto. Osobiście zupełnie nie wierzę w taką dwubiegunowość. Kiedy urodziła się moja córka, w sposób naturalny zacząłem starać się ograniczać wszelkie ryzyko do minimum. Przestałem na przykład jeździć na motorze. To kwestia wartości. Dla mnie najważniejsze na świecie jest moje dziecko, a żadne hobby nie może się z nim równać. Możemy także potraktować tę sytuację jako lekcję i okazję do rozmowy – o tym, czym jest ryzyko, czym jest pasja. Spróbuj wytłumaczyć dziecku, dlaczego twoje hobby jest dla ciebie tak istotne. Być może przy takim postawieniu sprawy będzie potrafiło je zaakceptować?

Każda okazja jest dobra do tego, by zastanowić się, jakie nauki o życiu przekazuję swojemu dziecku. Z drugiej strony świadomość tego może stanowić nie lada obciążenie. Życie nie jest usłane różami, a ja jako rodzic mogę przechodzić kiepski moment w życiu. Czy powinnam starać się ukryć to przed dziećmi, oszczędzając im stresu?
Zdecydowanie nie! Dzieci rozumieją wszystko, jeśli tylko odpowiednio im się to wytłumaczy. Są w stanie pojąć każdy kłopot, wojnę, chorobę, śmierć. To nie problemy przychodzące z zewnątrz niszczą relacje rodziców i dzieci; robią to niedopowiedzenia. Oczywiście ważny jest dobór odpowiednich słów i przykładów, dostosowanych do wieku i wrażliwości dziecka, jednak z całą pewnością nie warto przed dziećmi niczego ukrywać, chować czy maskować.

Skoro mówimy o trudnościach, to warto wspomnieć, że sama koncepcja szczęścia też łączy się z pewnymi obciążeniami, czasem nawet z dramatami. Warto pokazać dzieciom tę prawidłowość. Szczęście ma swoją cenę. Kosztują nas nasze wybory, kosztuje wysiłek wkładany w pozostanie lojalnym wobec samego siebie. Patrzenie na świat własnymi oczami – a nie oczami reszty społeczeństwa – nie przychodzi zupełnie bez trudu. Trud jest wpisany w naszą egzystencję. Nie ma jednak innej drogi do szczęścia niż prawda. Człowiek szczęśliwy to taki, który znalazł odpowiedź na pytanie: co jest moją prawdą, a co tylko formą narzuconą przez innych? Czego ja właściwie chcę? Jaka jest moja prawdziwa natura?

Znalezienie odpowiedzi na te pytania nie jest jednak proste, szczególnie w dzisiejszych czasach. Każdy z nas ma setki możliwości, a wiele z nich wzajemnie się wyklucza.
Właśnie dlatego często podkreślam, że jeśli mielibyśmy nauczyć nasze dzieci tylko jednej rzeczy, to być może powinna być nią medytacja. Żyjemy coraz szybciej, robimy dziesięć rzeczy naraz, gubimy się we własnych myślach. Medytacja pozwala nam odnaleźć sens prostych, codziennych czynności, przywraca zagubioną gdzieś umiejętność do bycia tu i teraz, pomaga odnaleźć świadomość samego siebie. Aby zacząć medytować, nie trzeba wcale zapisywać się na drogie kursy ze wschodnimi guru, wyjeżdżać do dalekich krajów ani nawet siadać w pozycji kwiatu lotosu. Warto zacząć od prostej metody zwanej walking meditation, czyli zwykłego spacerowania, podczas którego staramy się skupić wszystkie myśli na wykonywanych krokach. Medytacją może być też sprzątanie pokoju albo krojenie cebuli. Wystarczy, że przypomnimy sobie – i pokażemy dzieciom – jak bardzo uspokajający wpływ może mieć zanurzenie się w chwili obecnej. Tylko ona jest w pełni prawdziwa, a powiedzieliśmy już, że to prawda jest podstawą szczęścia.

Przypomina mi się pewna ważna historia, która wiele mnie nauczyła. Kiedy pracowałem w szpitalu, na oddziale onkologicznym przebywał młody chłopak, któremu zostało zaledwie kilka miesięcy życia. Wysłano mnie do niego z jakimś kwestionariuszem, którego wypełnienie miało zająć około godziny. Pukając do jego pokoju, zapytałem, czy znajdzie dla mnie trzy-cztery kwadranse, na co odpowiedział, że nie bardzo, ponieważ właśnie uczy się do egzaminu. Nie rozmyślał o tym, ile czasu da mu jeszcze choroba – koncentrował się na chwili obecnej, na tym, że na uczelni czeka go ważny sprawdzian. Porozmawialiśmy chwilkę; opowiedział mi, jak bardzo lubi swoje studia, jak wiele przyjemności sprawia mu nauka. Formularza nie wypełniliśmy. Nie było zresztą po co – traktował on o kwestii bycia tu i teraz, a ten chłopak ewidentnie był w tym po prostu mistrzem.

Aby osiągnąć szczęście, powinnam więc być świadoma własnych potrzeb, asertywna, umiejętnie komunikować się z otoczeniem, znać swoją wartość i skupiać się na chwili obecnej. Osiągnięcie tego stanu warunkuje też szczęście mojego dziecka. Dla niektórych może to brzmieć jak ciężkie i skomplikowane zadanie...
Wiesz dlaczego? Dlatego, że wielu z nas stosuje w życiu rodzaj imperatywu – koncentrujemy się na słowie „muszę”. Muszę być asertywny, muszę znać swoją wartość, muszę uczynić moje dzieci szczęśliwymi. To narzuca nienaturalny – czyli nieprawdziwy – punkt widzenia. Zamiast skupiać się na tym, co muszę, lepiej starać się być prawdziwym. Jeśli jesteś radosny, śmiej się; jeśli jest ci smutno – płacz. W ten sposób nauczysz dziecko, że na świecie istnieje także ból czy żal, i że wcale nie jest on zaprzeczeniem szczęścia. A smutek jest po prostu emocją, która, jak wszystko inne, przemija. Obok prawdy to właśnie pojęcie przejściowości może być najważniejsze dla nauczenia się szczęścia. Odkrycie faktu, że prawie nic nie jest w życiu ostateczne, daje ogromną ulgę. Podobnie jak współodczuwanie, dzielenie się zarówno rozpaczą, jak i radością. „Ja muszę” zupełnie je wyklucza, a przecież prawdziwe szczęście to coś, co mnoży się, jeśli je dzielimy. Wtedy właśnie jest najprawdziwsze.

Daniele Gargano włoski psycholog i psychoterapeuta poznawczo-behawioralny mieszkający i pracujący w Warszawie. Prowadzi terapię indywidualną, rodzinną, dla dzieci i dla młodzieży; zajmuje się także problemami związanymi z wielokulturowością i życiem poza własnym krajem. 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze