Stanowczo odżegnujemy się od błędów naszych rodziców, obiecujemy sobie, że będziemy inni, a jednak często powielamy ich model zachowania... Dlaczego tak się dzieje i jak się uwolnić od schematu – pytamy psychoterapeutkę Magdalenę Żubrowską.
Jak pani reaguje, gdy ktoś zachowuje się w sposób, którego pani nie akceptuje?
Informuję go, jak odbieram jego zachowanie, i jeżeli jest dla mnie nieakceptowalne, mówię „stop”. Jeśli to nie działa i uważam, że warto sięgnąć po pomoc innych, to sięgam po nią: od rad przyjaciół po porady prawników. Uważam, że gdy ktoś narusza przemocą nasze granice, należy reagować stanowczo i natychmiast. Zakładam, że dojrzały człowiek jest świadomy konsekwencji swoich decyzji i działań, zatem jeżeli narusza dobro innej osoby, to adekwatnie do tego może spotkać się z jego reakcją. I od tego, na ile jest gotów i chętny do jej zrozumienia, zależy, jak ta relacja dalej się potoczy.
Byłem ciekawy, ponieważ Marta, bohaterka pani książki pt. "Głupia" zadaje sobie pytanie: "jak to jest, że pozwalam mężczyznom na zachowania, których nie akceptuję?". Dlaczego kobiety na to pozwalają?
Właśnie odpowiedzi na to pytanie szukamy podczas terapii. Jednak moje, wieloletnie już, doświadczenie jako psychoterapeutki pracującej w nurcie terapii systemowej pozwala mi dostrzec wzorzec charakterystyczny dla Polek, który wynika z tego, że wyrastamy w dość jednorodnym kręgu kulturowym i pomimo zmian, dostępności wiedzy i możliwości weryfikowania jej, nadal mało wiemy o tym, jakie rzeczywiście jesteśmy i co nami kieruje. Opowiem krótką historię, która to dobrze obrazuje. Mama z córką pieką mięso w brytfance. Mama okraja mięso z każdej strony, córka pyta, dlaczego tak robi, ta odpowiada, że tak zawsze robiła jej mama. Idą więc do babci, która wyjaśnia, że także jej mama tak robiła. Idą zatem do prababci, a ta patrzy na nie zdziwiona i mówi rozbawiona: „Ach! Bo miałam za małą brytfankę!”... Czasami realizujemy niechcący różne programy i dopiero kiedy pacjenci opowiadają o swoich rodzicach i dziadkach, wujkach i ciotkach, wzorach kobiecości i męskości, relacjach między kobietami a mężczyznami, o traktowaniu dziewczynek i chłopców – zaczynają dostrzegać przekaz pokoleniowy w swojej rodzinie. Realizowany nieświadomie również przez nich samych, przy jednoczesnym przekonaniu, że są zupełnie inni niż matka czy ojciec. I wtedy mogą zacząć przełamywać tabu i wpływać na zmianę ról przypisanych w rodzinie kobietom i mężczyznom. Podobny proces przechodzi Marta, bohaterka mojej książki, postanawia wyjść ze schematu i być szczęśliwa.
Owszem, mówi, że terapia przyniosła jej przebudzenie, jednak dla mnie jej nastawienie na poszukiwanie "obudzonego faceta" oznacza, że nadal szuka potwierdzenia własnej wartości w kimś innym...
Być może inaczej niż ona rozumie pan przebudzenie. Dla niej właśnie to oznacza osiągnięcie celu, z jakim przyszła na terapię. Jest silna, pewna siebie, spokojna. Być może kiedyś wróci do gabinetu, ale może zasoby, które w sobie odkryła i nauczyła się wykorzystywać, wystarczą jej na całe życie... Kiedyś wierzyła w to, że nie jest wystarczająco dobra, czuła się niewarta miłości. Była przekonana, że może realizować się jedynie jako kobieta cierpiąca i samotna w relacji z mężczyzną, który był skupiony tylko na sobie, tęskniąca za miłością. Teraz mówi: jestem wystarczająco dobra, by wejść w zdrową relację, wiem, kim jestem, czego chcę, potrafię o tym mówić i nie boję się, że gdy to powiem, to mężczyzna zniknie. Ma postawę otwartą, czuje się stabilna emocjonalnie i niezależna. Odkrywa, że chce być żoną i matką, i to, jaką żoną i matką chce być. To jej własne pragnienie, nadała mu własny sens, nie ulegając presji innych.
Jednym z tych dość mocnych schematów, wciąż u nas obecnym, jest ten, że kobiety są stworzone do miłości, a mężczyźni do bycia wolnymi.
Kobiety łudzą się, że miłość zmieni wszystko, w tym tego nastawionego na wolność mężczyznę. Uważają, że on zmądrzeje, dorośnie, dojrzeje i czasami dopiero po wielu latach orientują się, że żyły złudną nadzieją na przykład na posiadanie dziecka, a przecież on od początku mówił, że nie chce mieć dzieci lub chodzi mu tylko o seks. Frustracja narasta po obu stronach, bo nikt nie lubi być zmuszany do robienia rzeczy, których nie chce. Pacjentki, które do mnie trafiają, mówią, że chcą odkryć w sobie godność, łagodność, urok, piękno, inteligencję i ambicję. Przestać walić w mur obojętności, przestać być same w związkach. Zaczynają rozumieć, a co więcej: akceptować to, że nie sposób zmienić drugą osobę, więc przychodzą, by zmienić siebie i żyć w zgodzie ze sobą, a nie według na przykład wzorca roli kobiety, odtwarzanego od pokoleń w jej rodzinie. To wiąże się rów- nież z sytuacją, którą przeżyliśmy w ostatnich miesiącach. Gdy udzielałam bezpłatnych konsultacji w ramach mojej szkoły terapeutycznej, ludzie, którzy dzwonili, przyznawali się, że zadają sobie pytania o sens życia, jakie wiedli przed pandemią. Czy warto dalej tak ciężko pracować na czyjś rachunek? Jak to się stało, że zostałam służącą męża i dzieci? – zastanawiała się niejedna kobieta. Wiele osób mówiło o samotności w relacjach, o braku kontaktu z partnerem czy partnerką, o nieznajomości własnych dzieci. Tkwimy w schematach, nawet tego nie widząc.
Magdalena Żubrowska, poznańska psycholożka, psychoterapeutka systemowa z wieloletnim doświadczeniem, filozofka, autorka książki "Głupia" (wyd. Powidoki). Prowadzi terapię indywidualną, par i rodzin, konsultuje dzieci i młodzież.