1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

„Ja chcę dziecka, a on nie” – takie problemy doskwierają niejednej parze. Czy taki związek przetrwa?

Przed podjęciem decyzji o wspólnym życiu za rzadko rozmawiamy o tym, czy chcemy mieć dzieci. Przyjmujemy, że druga strona myśli tak samo jak my. Ale wcale nie musi tak być. A co zrobić, kiedy mąż nie chce dziecka? (Fot. iStock)
Przed podjęciem decyzji o wspólnym życiu za rzadko rozmawiamy o tym, czy chcemy mieć dzieci. Przyjmujemy, że druga strona myśli tak samo jak my. Ale wcale nie musi tak być. A co zrobić, kiedy mąż nie chce dziecka? (Fot. iStock)
Przed podjęciem decyzji o wspólnym życiu za rzadko rozmawiamy o tym, czy chcemy mieć dzieci. Przyjmujemy, że druga strona myśli tak samo jak my. Ale wcale nie musi tak być… „moja żona nie chce mieć dzieci”, „ja chce dziecko a on nie” – takie problemy doskwierają niejednej parze. Jak przejść przez kryzys w związku związany z odkryciem, że partnerzy mają kompletnie inne podejście do rodzicielstwa – pytamy psychoterapeutkę Renatę Pająkowską-Rożen.

Czy to oczywiste, że w związku chcemy mieć dzieci, czy lepiej zapytać, by nie okazało się np. że on chce dziecko, a ja nie? Przed ślubem lub przed wspólnym wzięciem kredytu, który także połączy nas na dobre i na złe…
Koniecznie trzeba o tym porozmawiać! I nie w ten sposób, że nie udzielamy sobie jednoznacznych odpowiedzi. Mężczyzna na przykład mówi: „Porozmawiamy o tym później, nie teraz”. Być może to nieodpowiedni moment, bo właśnie stracił pracę, jednak ustalmy, kiedy o tym porozmawiamy. Jeśli tego nie wyjaśnimy, to w pewnym momencie może pojawić się problem, bo mężczyzna, mówiąc: „Nie rozmawiajmy o tym”, miał na myśli „Nie ma o czym gadać, nie chcę dzieci!”, a kobieta zrozumiała jego słowa jako odroczenie: „Teraz nie, ale za 10 lat będziemy je mieć!”.

Niedogadane pary przychodzą po pomoc do psychoterapeuty?
Dobrze, jeśli się na to zdobędą, bo to jest poważny problem. Zazwyczaj wygląda to tak, że na początku oboje przeżywają ogromne zdziwienie. Jedno pyta: „Dlaczego wracamy do tego tematu? Przecież to ustalone?!”, drugie równie zaskoczone: „Jak to? Dziwisz się, że chcę mieć dzieci?”. Problemem pary, o której teraz opowiadam, nie było jednak chciane i niechciane rodzicielstwo, ale to, że był to jeden z tematów, których nie poruszali, żeby nie psuć atmosfery w związku. Ponieważ bardzo angażowali się w swoje kariery zawodowe, nie było to konieczne do momentu, kiedy kobieta poczuła, że już teraz chce dzieci. Niedogadane sprawy są jak kula śniegowa…

Co zrobili? Rozstali się czy jedno z nich ustąpiło?
Zrobili to, co powinni zrobić już dawno temu, czyli zaczęli wreszcie rozmawiać o tym, co jest dla nich w życiu najważniejsze. To, że omijali na trudne i ważne tematy, powodowało, że nie żyli razem, ale obok siebie, w dwóch różnych światach. Pracowaliśmy więc na terapii nad tym, czy będą mogli na nowo się spotkać i być razem, czy nie.

Spotkać? Przecież byli razem…
Czyżby? Kobieta przez te lata marzyła o byciu mamą, o zabawkach na środku salonu, o kinderbalach z balonikami i tortem, mężczyzna z kolei w swoich fantazjach widział ich zawsze tylko we dwoje – jak prowadzą wygodne życie, podróżują, odwiedzają przyjaciół. Ich marzenia, ich wizje przyszłości rozmijały się. Żeby to zmienić, zaczęliśmy rozmawiać o tym, co jest dla nich w życiu najważniejsze. Dla każdego z nich indywidualnie i dla nich w związku. I czy można te wizje połączyć. Kiedy kończyli terapię, temat dziecka nadal był otwarty. Mieli podjąć wspólnie decyzję, ze świadomością, że zegar biologiczny tyka. Mężczyzna dopuścił już taką możliwość, ponieważ podczas terapii indywidualnej, którą także rozpoczął, zrozumiał, że przed byciem ojcem hamuje go lęk, że nie będzie potrafił zadbać o dzieci, że powtórzy błędy swojego ojca. Jednocześnie zdał sobie sprawę, że jest przecież innym człowiekiem niż jego ojciec i nie musi być złym rodzicem.

Sama doświadczyłam tego, że chęć bycia rodzicem może się niespodziewanie pojawić. Poczułam, że chcę zostać mamą, kiedy skończyłam terapię i 40 lat.
No właśnie! Nawet jeśli omówimy ten temat raz, to się może zmienić. Można nabrać pewności siebie, koleżanki mogą urodzić dzieci, a my bawiąc się z tymi dziećmi, zaczynamy odnajdować się w roli matki. Każde wydarzenie może wpłynąć na zmianę stanowiska. Mogę zapragnąć dziecka, gdy stracę rodziców, żeby nie być sama. Ale też go nie chcieć – bo co z nim będzie, jeśli i ja umrę?

Nie sposób przewidzieć, co będę myśleć, ani co będzie myślał mój mąż za kilka lat, choć teraz oboje jesteśmy przeciw – tak samo jak ja, tak i mój mąż nie chce dziecka.
Pamiętajmy, że w związku spotykają się dwie osoby, które mają indywidualne historie wyniesione z domu rodzinnego. Chcą być razem, ale to nie znaczy, że stają się tacy sami i mają takie same potrzeby. Poza tym nie jesteśmy tą samą osobą w wieku 20 lat i potem 30. Rozwijamy się, mamy różne doświadczenia, które mogą silnie na nas wpływać. I ważne jest, czy kiedy zmienimy zdanie, jesteśmy blisko z partnerem. Bo jeśli tak, to łatwiej nam będzie znaleźć najlepsze dla obojga rozwiązanie.

Usłyszałam kiedyś: „Mam już wszystko, brak mi tylko dziecka”.
Zawsze pytam kobietę, dlaczego chce być mamą. Może dlatego, że jej zdaniem kobiety bezdzietne są gorsze? Prowadziłam terapię dla pary, w której kobieta upierała się, żeby mieć dziecko, bo – co odkryliśmy – bez tego czuła się gorsza od pierwszej żony swojego męża, z którą miał ich aż troje. Kiedy ten mężczyzna to zrozumiał, dał swojej partnerce tak wiele miłości i zachwytu, że już nie czuła potrzeby dowartościowania się przez urodzenie dziecka. Jeśli kimś kieruje „projekt dziecko”, a nie potrzeba serca, to szczerze odradzam. Jeśli kobieta tak naprawdę nie chce mieć dziecka, to zostając mamą, będzie rozczarowana. Choćby dlatego, że obok perfekcyjnej żony i perfekcyjnego męża pojawi się nieperfekcyjne dziecko. W takiej sytuacji warto być uczciwą wobec siebie, bo często nie chodzi wcale o dziecko, ale na przykład o to, że teściowa albo mamusia mówi: „Co ja mam swoim przyjaciółkom powiedzieć? Kiedy będziecie mieć dzieci, a ja wnuki?”.

Nacisk rodziny ma takie znaczenie?
Oczywiście, pytanie „Kiedy będziecie mieć dziecko?” należy do zadawanych najczęściej. A pary niekiedy zapominają, że to ich intymna sprawa, więc rodzic, który o to pyta, przekracza granice. Radzę, żeby w takiej sytuacji powiedzieć: „Na takie pytanie nie odpowiadamy, to jest nasza prywatna sprawa” i omawiać ten temat tylko ze sobą. Dzieci nie mamy z rodzicami, tylko ze sobą, podobnie jak tylko ze sobą uprawiamy seks.

Rozmowa może przekonać do rezygnacji z bycia rodzicem?
Znam przykład, gdzie to kobieta absolutnie nie chciała mieć dziecka. Nie rozwiedli się, bo mężczyzna poczuł, że dla niego istotniejszy jest ten związek, ta kobieta i to, żeby ona była szczęśliwa. Świadomie więc zgodził się na ten brak w swoim życiu.

Ogromny brak!
Czy ktoś, poza twórcami reklam, obiecywał nam, że będziemy mieć wszystko? Szczęście nie na tym polega. Kiedy ta para ode mnie wychodziła, wyglądali na dwójkę szczęśliwych ludzi. Szczęśliwych, bo się ze sobą dogadali, znaleźli świadomy kompromis. Terapia zmieniła ich wewnętrzne nastawienie. Kobieta zaakceptowała to, że jej mąż potrzebuje zajmować się dziećmi, więc zgodziła się, żeby raz na miesiąc przyjeżdżali do nich siostrzeńcy męża. I choć sama za nimi nie przepadała i miała piękny dom, to akceptowała, że na ten jeden weekend dzieci wprowadzały do niego chaos.

Może nie chodzi nam o „wszystko”, ale w naszej kulturze dzieci są najważniejsze…
A jednocześnie do mojego gabinetu trafia wielu ludzi, którzy wychodzą z traum z czasów dzieciństwa… i to doświadczeń bycia niekochanymi dziećmi. Jakoś mi się to nie składa z deklaracją o tym, że dzieci są priorytetem.

Czy coś może zastąpić doświadczenie bycia rodzicem?
Nie, ale to nie znaczy, że wszyscy musimy je mieć. Najistotniejsze, abyśmy dokonywali świadomych wyborów. Wtedy będziemy szczęśliwi i będzie mniej nieszczęśliwych dzieci. Oczywiście wybór zawsze jest trudny i może oznaczać rozstanie, a z kolei bycie razem dalej oznacza kompromis.

Jeśli kompromis, to jak uniknąć żalu, kiedy widzę małe buciki i mam ucisk w gardle, a mimo to mąż nie chce dziecka?
To jest najtrudniejsze i bardzo ważne, aby zająć się swoimi uczuciami. Mogę na przykład cały czas rozpamiętywać tę stratę, a jednocześnie pozostawać w związku z lęku. Czyli nie odejdę, bo przecież mogę nikogo już nie spotkać, no i wtedy nie będę miała ani męża, ani dziecka. Tylko że taka zanurzona w żalu i stracie postawa zapewne doprowadzi do rozstania! Bo kiedy tylko rano mój mąż wstanie, to nie zobaczę w nim ukochanego mężczyzny, a kogoś, kto nie pozwolił mi zostać mamą! Zatem jeśli decydujemy się zostać i czujemy stratę, trzeba coś z nią zrobić.

Co można zrobić ze stratą marzenia o byciu mamą?
To zależy, czasem wystarczy wolontariat w domu dziecka? A może uwolnienie się spod presji rodziny, która szantażuje emocjonalnie i ekonomicznie z tego powodu, że nie mamy dzieci? Każdy człowiek to inna historia, a więc też inne rozwiązanie.

Dom dziecka? Kobiety chcą mieć własne dzieci, nie pożyczone czy nawet adoptowane!
Nie zgodzę się z tobą! Dla młodych kobiet to już nie jest taki problem jak dla pokolenia ich matek. Patrząc z perspektywy gabinetu, mam wręcz wrażenie, że to jest problem dla matek moich klientek. Kobiet niespełnionych, sfrustrowanych, które tłuką córkom do głów: „Musisz mu urodzić dziecko, bo cię zostawi i będziesz sama!”. Myślę, że dużą część problemów młodych par generują ich rodzice. Gdy matka, teściowa są wspierające, ale nie naruszają granic, to para ma szanse się dogadać w każdej sprawie. Ale jeśli młodzi na każdy weekend jadą do którychś rodziców, a ci pytają kobietę: „Przytyłaś?! Jesteś wreszcie w ciąży”, to trudno zachować własne zdanie i obronić potrzeby.

A może kobietą kieruje jakaś inna potrzeba czy ukryty lęk?
Przywołam jeszcze jeden przykład: kobieta wyszła za mąż, ale miała już dzieci z pierwszego związku. Była też starsza od swojego nowego męża i nie chciała już mieć dzieci. On z czasem przyznał, że trzymał ją na dystans, bo ona nie chciała mieć dzieci, a taki związek jego zdaniem nie jest trwały. W końcu rozstali się, a mężczyzna ponownie związał się z kobietą z dziećmi. Nie mieli jednak wspólnego dziecka. Dlaczego? Może tak naprawdę ten mężczyzna nie chciał mieć własnych i dlatego wybierał kobiety, które już były matkami? Każdy z nas ma niepowtarzalną historię i jeśli chcemy żyć świadomie, trzeba poznać swój cel i swoje prawdziwe potrzeby. Bo wtedy dopiero możemy zrozumieć, o co nam tak naprawdę chodzi, gdy mówimy o rodzicielstwie.

Nowy związek może wpłynąć na chęć bycia matką czy ojcem?
Tak. Zdarza się, że nie chcemy dzieci z jednym partnerem, a myślimy, że nie chcemy ich w ogóle. Kiedy jednak w naszym życiu pojawi się ktoś inny, zaczynamy odczuwać ogromne pragnienie, aby zostać rodzicem. Znam wiele kobiet, które nie chciały mieć dzieci w jednym związku, ale w nowym już po kilku miesiącach były w chcianej ciąży. I może zdarzyć się też odwrotnie: kobieta ma dziecko z pierwszym mężem, ale z drugim już nie chce. Pozornie ma całkiem racjonalny powód – już jest mamą, jednak prawdziwa przyczyna leży gdzie indziej, na przykład mężczyzna jest narcystyczny i skupiony na sobie.

Jak to możliwe, że nasze podejście do bycia rodzicem zmienia się w różnych związkach? Przecież wiele osób uważa, że chęć posiadania potomstwa to coś oczywistego i naturalnego, a nie relacyjnego.
Stajemy się trochę inni, będąc z różnymi ludźmi. Kiedy nowy partner daje kobiecie poczucie bezpieczeństwa i stabilność, a poprzedni nie dawał, to jej potrzeba bycia mamą może dojść do głosu. Mówiąc wprost: jeśli nie chcemy mieć dzieci, to po prostu możemy być w związku z kimś, z kim ich nie chcemy. Najważniejsze to odkryć w życiu swoją prawdę i nią się kierować. Nie pozwalać na to, aby rządziły nami nasze własne lęki. Decydować o tym, czy chcemy zostać rodzicami, nie może za nas nawet partner, a co dopiero rodzice lub teściowie.

Renata Pająkowska-Rożen, kulturoznawczyni, psycholożka, psychoterapeutka, terapeutka, trenerka Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze