To klasyczna przeszkoda, z którą zderza się wiele osób: wydaje nam się, że zanim zaczniemy okazywać sobie miłość, musimy najpierw zmienić swoje ciało, podczas gdy w rzeczywistości pierwszym etapem jest zawsze samoakceptacja. Mam przy tym na myśli akceptowanie siebie takimi, jakimi obecnie jesteśmy, i kochanie siebie w danym momencie, a nie: „Będę szczęśliwa, jak schudnę pięć kilo”.
Fragment książki „Usłysz siebie. Jak wyłączyć wewnętrznego krytyka, uleczyć rany i zacząć żyć pełnią życia” Emmy Brunner, tłum. Aleksandra Wolnicka, Wydawnictwo Czarna Owca
Nie twierdzę, że masz uważać każdy aspekt swojej istoty za idealny; po prostu ważne jest, abyś pielęgnowała w sobie poczucie, że jesteś wystarczająco dobra taka, jaka jesteś. Podobnie jak większość kobiet, z niektórych części swojego ciała jestem bardziej zadowolona niż z innych. Ale z pewnością nie potępiam się z tego powodu ani nie czuję się w żaden sposób gorsza tylko dlatego, że mam rozstępy i cellulit. Jeśli odzywa się we mnie krytyczny głos, przypominam sobie, że jestem kobietą, która żyje swoim życiem, a jej ciało opowiada historię tego życia.
Blizny, które mam, nie są po to, aby je krytykować czy wyśmiewać; stanowią świadectwo tego, przez co przeszłam. Na przykład nierówna szrama na moim kolanie upamiętnia upadek z roweru w dzieciństwie. Gładka linia na brzuchu przypomina mi o jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu – tym, w którym urodziłam córkę przez cesarskie cięcie. Odpowiednia perspektywa zmienia wszystko. Jeśli spróbujesz zmienić swoją perspektywę i zastanowisz się, jaką historię opowiada twoje ciało, zbliżysz się znacząco do samoakceptacji.
Po doświadczeniu traumy łatwo jednak pomylić uczucie nienawiści do własnego ciała z nienawiścią do samej siebie. Dzieje się tak dlatego, że zrozumienie i przepracowanie traumy może stanowić ogromne wyzwanie. Umysł przetwarza negatywne emocje w krytyczne reakcje mające związek z naszymi udami, brzuchem lub ramionami. Od wielu kobiet słyszę, że gdyby zdołały zmienić choć jeden aspekt swojej fizyczności, poczułyby się lepiej we własnej skórze. Ale gdy zaczynamy wspólnie analizować ich przeszłość i przyglądać się temu, jak czuły się ze sobą przez te wszystkie lata, zawsze okazuje się, że odczuwana w głębi serca nienawiść i pogarda wobec siebie nie wynikają wcale ze stosunku do własnego ciała, lecz są zakorzenione we wcześniejszej traumie.
Jako młoda kobieta odmawiałam sobie jedzenia i ćwiczyłam intensywnie, aby utrzymać określoną sylwetkę. Zawsze jednak byłam zaskoczona tym, że bez względu na odczyt wagi nadal czułam się gorsza i nieatrakcyjna. To było niesprawiedliwe; jak gdyby ktoś stale podnosił mi poprzeczkę. Dużo czasu zajęło mi uświadomienie sobie, że poczucie spokoju nie bierze się z tego, co na zewnątrz, tylko musi pochodzić z wnętrza.
Wspomniałam już, że zadowolenie z własnej fizyczności wynika z akceptacji siebie takimi, jakimi jesteśmy obecnie. Chciałabym dodać jeszcze jedno: nie należy przy tym zaniedbywać leczenia wewnętrznych ran. Gdy poczujemy się lepiej z tym, jakie jesteśmy w środku, zacznie nam się podobać również to, co oglądamy w lustrze. Ostatecznie o tym, że ktoś jest atrakcyjny, decyduje często nie jego wygląd, ale energia i osobowość. Wszystkie byłyśmy kiedyś w sytuacji, gdy ktoś, kogo uważałyśmy za absolutnie wspaniałego, przy bliższym poznaniu tracił na atrakcyjności. Zasadniczo, im bardziej lubisz samą siebie, tym bardziej doceniasz i szanujesz swoje ciało – i tym lepiej uwidaczniają się twoja energia i osobowość.
Nadal masz wątpliwości? Pozwól, że ujmę to inaczej: prawdopodobnie latami usiłowałaś poprawiać sobie samopoczucie, w mniejszym lub większym stopniu zmieniając swój wygląd fizyczny, ale na ile okazało się to skuteczne? Jeżeli przyznajesz, że niewiele ci to pomogło, spróbuj dla odmiany poświęcać tyle samo energii na uzdrawianie siebie. Myślę, że zdziwi cię pozytywny efekt, jaki będzie to miało na twoje postrzeganie własnego ciała.
Polecamy książkę: „Usłysz siebie. Jak wyłączyć wewnętrznego krytyka, uleczyć rany i zacząć żyć pełnią życia” Emmy Brunner, tłum. Aleksandra Wolnicka, Wydawnictwo Czarna Owca.