1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „W łóżku jestem na tróję. I bardzo dobrze. Dzięki temu inni przeciętniacy mogą się poczuć jak wielcy kochankowie” – pisze Linn Skåber

„W łóżku jestem na tróję. I bardzo dobrze. Dzięki temu inni przeciętniacy mogą się poczuć jak wielcy kochankowie” – pisze Linn Skåber

(Ilustracja: Lisa Aisato/„Dorosłość. Wyznania”, Wydawnictwo Literackie)
(Ilustracja: Lisa Aisato/„Dorosłość. Wyznania”, Wydawnictwo Literackie)
Kończymy szkoły, pozostawiamy w tyle chaos dorastania, pozbywamy się znienawidzonych pryszczy, zapominamy o szaleństwach młodości. Przed nami całe życie – stateczne, zorganizowane, ale nie pozbawione zabawy i przyjemności. Tak! Przecież należy do nas! Sami decydujemy, jak będzie wyglądało! Czy aby na pewno? O dorosłym życiu bez retuszu pisze Linn Skåber, norweska aktorka, stand-uperka, piosenkarka i dziennikarka, w swojej książce „Dorosłość. Wyznania”. Publikujemy jej fragment o tym, co by było, gdyby mogło być jak w filmie.

Fragment książki „Dorosłość. Wyznania” Linn Skåber, Wydawnictwo Literackie

Gdyby mogło być jak w filmie

Stoi przed jednym z regałów w Meny i wrzuca do koszyka dwa słoiki z musztardą, dwa słoiki, zdecydowanym ruchem prosto do koszyka na zakupy. Mocno. Właśnie tak. Do koszyka. „Dupa blada”, szepcze do siebie, słysząc, jak słoiki pobrzękują złowieszczo wśród innych produktów. Przytrzymując telefon ramieniem, grzebie gorączkowo w koszyku, sprawdzając, czy nie doszło do musztardowej tragedii.

– Nie, nie, nie rozłączaj się. Po prostu prawie rozbiłam dwa słoiki z musztardą. Oczywiście. Nie, nic się nie stało… Tylko to takie typowe, że właśnie dzisiaj, kiedy nie potrzebuję musztardy, jest promocja: dwie w cenie jednej. Zawsze tak jest… Nie, zaczekaj chwilę, muszę wziąć do ręki telefon. Podchodzi do lady z serami. Ja też się tam wybieram. Nie zamierzam jej podsłuchiwać, ale ona nie daje mi szansy na uniknięcie tego. Rozmawia głośno, zwyczajnie, a jednocześnie podniośle. To niełatwe. To imponujące.
Idziemy prawie obok siebie.

– Nie, z nikim się nie spotykam. Gdzie miałabym go spotkać? W sklepie spożywczym? Dlaczego pytasz mnie o to za każdym razem, kiedy dzwonisz? Niby gdzie miałabym go poznać? I dlaczego właściwie stoję przed ladą z serami? Nie mogę sobie przypomnieć. Zaczekaj chwilę. Nie rozłączaj się.

Zdecydowanym ruchem sięga po jeden z trójkątnych serów nøkkelost, podnosi go i obraca. Po chwili rzuca go z powrotem i bierze nowy. Ta sama procedura. Ten też odkłada. Wraca do rozmowy z przyjaciółką.

– Ty, co jest grane? Od kiedy nøkkelost jest taki drogi? Czy chodzi im tylko o to, żeby zrobić nam, singlom, na złość? Jak myślisz? Robią to celowo? Bo są wredni? Bo chcą nam przypomnieć, że dziś wieczorem nie zaprosimy nikogo na wino i ser, skąd!, wrócimy do domu i sami zjemy nøkkelost. Cholernie drogi ten ser i oczywiście na niego nie ma promocji, dwa w cenie jednego, za to mogę najeść się do woli dwoma słoikami musztardy. Muszę podejść do półek z tańszym nabiałem… Nie rozłączaj się.

Wkładam do swojego koszyka camembert i nowy ser, którego nigdy wcześniej nie próbowałem. Właściwie się z nią zgadzam. Są trochę drogie, ale jest piątek, są w ofercie i przecież będę je jadł sam. Bardzo lubię również ten ser z pieprzem, ale on leży w innej lodówce. W tej, do której ona właśnie podchodzi.


– Gdzie są pozostałe sery? Krążę bez sensu. Mój mózg nie funkcjonuje. Co się ze mną dzieje? Zaczekaj chwilę.

Rozgląda się we wszystkie strony i przez przypadek spogląda również na mnie. Uśmiecham się do niej. Jest słodka i spocona. Wskazuję cel jej wędrówki. Kiwa głową, chyba dostrzegłem również delikatny uśmiech. Nie jestem pewny. Ruszam przed siebie.
Idziemy prawie ramię w ramię.

– Mam dość dni powszednich. Tak, teraz widzę ukrytą l o d ó w k ę z serami. Samotni ludzie nie podchodzą do snobistycznej lady z nabiałem w Meny, z tymi wyjątkowymi, egzotycznymi, drogimi, przyjemnie oświetlonymi serami z Francji, nie, n a s życie odsyła do zwykłej n o r w e s k i e j lodówki z serami. Do banalnej, taniej, zimnej, jadowicie oświetlonej szafki. Jesteśmy skazani na to, żeby tutaj stać i wpatrywać się w to mocne serowogówniane światło i dać się zalewać codzienności w postaci serów w tubkach, fety w słoiku i taniego rokfora w półksiężycach. Może to nawet nie jest rokfor. Może to tylko pleśń? To może być zwykła pleśń. W szafce z nabiałem taki ser nazywamy pleśniowym. Ta cała lodówka, ta cała koncepcja przypomina mi o tym, że dziś wieczorem nie będę jadła sera ani piła wina. Nie, wrócę do domu i będę miała zwyczajny poniedziałek, nawet nie, będę miała wtorek. Jedyny dzień, który bije poniedziałek na głowę pod względem nudy. Tak, tak, wiem, że jest piątek… dla ciebie… Ale dla mnie jest poniedziałek, który przebrał się za piątek, dla mnie każdy dzień tygodnia jest deszczowym poniedziałkiem. Jestem gotowa na przygodę, ale czy jakiś przedstawiciel płci przeciwnej również jest na to gotowy? Nie wydaje mi się, niestety. Właściwie co jest nie tak z mężczyznami w moim wieku? Są wiecznie niezadowoleni, ustawieni i nigdy nie ryzykują. Do diabła, dlaczego nøkkelost jest taki drogi? Och, to chyba musi być jakiś wyjątkowy nøkkelost. Zajebisty ser. Co my tu jeszcze mamy…

Jest cudowna. Złości się, ale jest cudowna. Ma około pięćdziesięciu lat, jak ja. Wyprostowana i energiczna. Wygląda na wysportowaną. Musi dużo trenować. Stoimy przed lodówką z serami w Meny i ona usiłuje otworzyć szklane drzwi, ale nie wie, jak je pociągnąć, żeby dostać się do sera, który chce kupić. Ciągnie drzwiczki od złej strony. Pomagam jej i otwieram od właściwej. Mówi „dziękuję”, ale na mnie nie patrzy. Całą jej uwagę pochłania połów sera. W końcu sięga po ser Synnøve Finden.

– Już jestem. A tak przy okazji, wiedziałaś, że Synnøve Finden była lesbijką? Szczęśliwa, spełniona serowarka. Natychmiast bym się z nią zamieniła. Przez cały dzień wyrabiałabym sery, wiodłabym beztroskie życie, całowałabym się z ukochaną, ugniatałabym, produkowałabym wyroby mleczarskie czy co oni tam robią z tym serem.

Nagle odsuwa od siebie ser, jakby przeszył ją prąd.

– On jest za duży. Spleśnieje, zanim zdołam go zjeść. Bardzo dziękuję, panno Finden. Bardzo dziękuję, że pomyślałaś o nas, samotnych i smutnych, kiedy tak stałaś szczęśliwa i romantyczna nad swoim garnkiem z serem. Chyba wezmę po prostu tarty ser, którym posypuje się pizzę. Prosto do ust. Od razu do żołądka. Nie delektować się, tylko utyć. To całkiem dobrze komponuje się z moim życiem.

Mówi dalej, przesuwając gwałtownie produkty w swoim koszyku, jakby nagle paczka tartego sera okazała się dla niej za duża, problem systemowy w koszyku z zakupami. Raptem zatrzymuje się i uspokaja, patrzy pustym wzrokiem na oświetloną lodówkę z serami, powoli omiata ją spojrzeniem. Wygląda tak łagodnie i mówi cicho do przyjaciółki po drugiej stronie:

– Nie ma już prawdziwych dżentelmenów, prawda? Właśnie to jest takie smutne. Nikt nic dla ciebie nie zrobi. Nikt nie życzy ci dobrze, jeśli wiesz, co mam na myśli. Ja tylko daję i daję, i daję, ale nikt m n i e nie dostrzega. Nikt mnie nie widzi. Poważnie. Cudownie byłoby spotkać mężczyznę, który zauważy, że ja też od czasu do czasu potrzebuję pomocy, który będzie dla mnie wsparciem.

Odwraca się zbyt szybko i przy tej prędkości, z jaką się porusza, koszyk z zakupami wytrąca ją z równowagi, ser jest za ciężki, musztarda za głupia, a ona potyka się przez własny pośpiech. Chwytam ją za rękę, ona chwyta za moją. Na chwilę nasze spojrzenia się spotykają. Chwila w Meny. Uśmiecha się, a ja jej prawie nie poznaję. Minutę wcześniej wyglądała zupełnie inaczej. Ja się uśmiecham, ona się uśmiecha i z lodówki z serami nie bije już zwykłe światło. Pada na nas łagodny popołudniowy blask i jest piątek. Właściwie jest piątek, a ona odzywa się do mnie:

– Wie pan, gdzie jest chemia gospodarcza?

Wiem. Tuż nad półką z ręcznikami kuchennymi i właśnie się tam wybieram. Wskazuję kierunek i idziemy tam razem. Prawie razem. Widzę jej plecy, kiedy jedną ręką ładuje do koszyka salmiak, chlor i ściereczki nawilżane Jif, nie przestając rozmawiać z przyjaciółką:

– Chcę przygody, rozumiesz? Chcę coś przeżyć, zaryzykować. Mężczyźni są tacy nudni. Tak cholernie nudni. Dlaczego czasem nie jest tak jak w filmie? Dlaczego nie można tak po prostu kogoś poznać? Weźmy, na przykład, taką Julię Roberts w tym tam… Notting Hill. Albo jakieś inne filmy. Takie rzeczy się zdarzają. Takie rzeczy zdarzają się nawet w zwykły dzień. Tak, wiem. To tylko film. No i?Gdzie w takim razie mam kogoś spotkać?

Jest bliska płaczu, biedna.

– Dlaczego chemia gospodarcza nie leży razem z papierowymi ręcznikami?

Mam w koszyku papierowe ręczniki, więc wyjmuję opakowanie i podaję kobiecie. Sprawdza je dokładnie i mówi do mnie, a raczej do papierowych ręczników. Trzyma telefon blisko piersi. Mam nadzieję, że odetnie się od świata i zostaniemy tylko my dwoje.

– Nigdy nie wiadomo, czy to papier toaletowy czy ręczniki kuchenne. Wolę się upewnić, żeby nie wrócić do domu z trzema rolkami papieru toaletowego i z ani j e d n ą rolką ręczników papierowych, jeśli pan wie, co mam na myśli.

– Wiem, co pani ma na myśli.

Uśmiecham się do niej, ona ściska rolki i kiwa głową, wkłada je do koszyka i podchodzi do kasy. Pewnego dnia rozmawialiśmy w Meny, co prawda tylko o papierowych ręcznikach, ale rozmawialiśmy, a teraz ona idzie do kasy. Ja też. Jesteśmy dorośli, jesteśmy niezależni, idziemy do kasy samoobsługowej. Teraz staje przed prawdziwym problemem. Rozmawiając przez telefon, nie może podnosić i skanować towarów. Mam czas. Patrzę na jej plecy i czuję, że sobie nie radzi. Stukam ją w ramię. Wzdryga się i odsuwa komórkę od ucha.

– Tak?

– Pomyślałem tylko…

– Tak?

– Pomyślałem, że mogę zrobić to za panią, skoro rozmawia pani przez telefon. Mam czas i jestem całkiem dobry w skanowaniu. Może to zabrzmi nieskromnie, ale uważam, że jestem równie dobry co kasjerki.

Śmieje się. Zaczyna się śmiać. Śmiejemy się razem w zwykły dzień w Meny, a potem kiwa głową i oddaje mi koszyk. Przygląda mi się, podczas gdy ja skanuję jej produkty. Uśmiecha się. Mówi bezgłośnie „bardzo dziękuję” i uśmiecha się do mnie, rozmawiając przez telefon. Rozmawia przez telefon, uśmiechając się do mnie.

– Nie, to tylko przystojny, miły facet, który zaproponował, że zeskanuje moje zakupy.

Staram się jeszcze bardziej. Skanując, wykonuję przesadne ruchy, staram się jeszcze bardziej dla niej, a ona uśmiecha się do mnie.

– O czym to ja mówiłam… aha, że już nie mam siły. Spotykam samych dupków, naprawdę. Takich jak ten, którego poznałam w mieście w zeszły weekend. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Nie gram w filmie. Takie przygody nie są mi pisane. Istnieją tylko zwykłe dni. Ser w promocji i zwykłe dni. Tak, zadzwonię do ciebie później. Nie, idę prosto do domu i zrobię pranie, a potem odpocznę. Muszę kończyć. Ten miły facet zeskanował już moje zakupy. Cześć.

Rozłącza się. Wsuwa kartę płatniczą do maszyny, płaci za reklamówkę, do której włożyłem jej zakupy, i znowu się uśmiecha. Boże, jaka ona jest piękna, kiedy się uśmiecha!


– Dziękuję – mówi i lekko się rumieni.

Ja też.

– Pomyślałem… – zaczynam ostrożnie. – Mam rokfora, nøkkelost i coś tam jeszcze, a z pani tartym serem może moglibyśmy spędzić miły wieczór przy serze i czerwonym winie? Co pani na to? Oczywiście o ile pani… Może moglibyśmy się spotkać?

Patrzy na swoją reklamówkę, namyśla się, a potem mówi:

– Chętnie bym się z panem spotkała. Naprawdę.

Nagle znowu wygląda na zmęczoną. Długo się namyśla.

– Bardzo proszę.

– Ale zaplanowałam na dzisiaj pranie i takie tam, a trochę głupio zmieniać tak nagle plany. Poza tym mam tylko ten tani ser i musztardę. A sprawdzałam ostatnio i wiem, że musztarda nie pasuje do sera. Może przełożymy to na kiedy indziej? Mam już plany na ten poniedziałek…

– Piątek…

– Tak, sorry. Poniedziałek, wtorek, niedziela, piątek… Mam już plany na wieczór. A pańska propozycja przyszła tak nagle…

Uśmiecha się swoim pięknym uśmiechem i patrzy powoli na mnie, tak jak to robiła przed lodówką z serami, a potem odchodzi. Wychodzi ze sklepu, na chodnik, na deszcz. Niesie swoją reklamówkę z musztardą, papierowymi ręcznikami i serem i nie ma pojęcia, wiem o tym, naprawdę nie ma o niczym pojęcia. Idzie w deszczu, w biało-czarny piątek. Ona g r a w filmie. Byłaby lepsza niż w filmie, tylko napisała cholernie słaby scenariusz.

Polecamy: „Dorosłość. Wyznania” Linn Skåber, Wydawnictwo Literackie Polecamy: „Dorosłość. Wyznania” Linn Skåber, Wydawnictwo Literackie

Linn Skåber (ur. 1970), norweska aktorka, stand-uperka, piosenkarka i dziennikarka, producentka teatralna oraz filmowa, osobowość telewizyjna. Jako pisarka opublikowała trzy książki, które stały się w Norwegii bestsellerami. Wszystkie z ilustracjami Lisy Aisato. W Polsce właśnie ukazała się druga z nich „Dorosłość. Wyznania”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze