1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „Związki się nie udają, ponieważ nie jesteśmy w nich obecni” – pisze Marta Niedźwiecka w książce „O zmierzchu”

„Związki się nie udają, ponieważ nie jesteśmy w nich obecni” – pisze Marta Niedźwiecka w książce „O zmierzchu”

Marta Niedźwiecka (Fot. materiały prasowe)
Marta Niedźwiecka (Fot. materiały prasowe)
„Nie wierzę w duchowy eskapizm, nie wierzę w drogi na skróty, które oferuje nam rynek rozwoju osobistego. Mam pewność, że wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu pokiereszowani, że po omacku próbujemy odnaleźć sposoby na to, żeby nasze życie stało się znośne – w świecie, który już dawno przestał być znośny” – pisze Marta Niedźwiecka w tekście promującym jej książkę „O zmierzchu”. Publikujemy jej fragment, w którym odpowiada na pytanie: dlaczego związki się nie udają?

Fragment książki „O zmierzchu. Jak przestać bać się życia i przeżyć je po swojemu” Marty Niedźwieckiej, Wydawnictwo W.A.B.

Dlaczego związki się nie udają?

Od razu odpowiem na to pytanie, pozwalając osobom szukającym szybkich odpowiedzi porzucić czytanie już w tym miejscu. Związki się nie udają, ponieważ w nich nie jesteśmy obecni.

Chociaż nasze dowody osobiste dowodzą, że jesteśmy pełnoletni, a może nawet idziemy w stare lata, to nasza psychika tkwi zatrzaśnięta w pętli reakcji stworzonych dwadzieścia, trzydzieści, a czasem pięćdziesiąt lat temu. Wielu z nas doświadczało różnych form psychicznego odrzucenia lub opuszczenia, nawet jeśli nie pochodziło z domów dotkniętych alkoholem lub przemocą. Żeby poradzić sobie z cierpieniem, które nie musi być ewidentne, wytworzyliśmy zespoły reakcji, które miały (czas przeszły!) chronić nas w bardzo zagrażających sytuacjach. Te mechanizmy pozostają ukryte i widać je raczej w postaci problemów i patologii relacyjnych, chyba że człowiek uda się na terapię i usłyszy to w ramach odzwierciedlenia. Nie wiemy, co w nas pracuje, jak kształtuje nasze życie uczuciowe, dopóki nie zaczniemy o tym myśleć i czuć świadomie. Bywa z nami tak źle, że nie rozróżniamy, co jest rzeczywistością wokół nas, a co jest zestawem interpretacji, przymusowych reakcji i przekonań, które źródła mają w przeszłości.

Czas na jedną z ciekawszych rzeczy w historii psychologii – teorię więzi (inaczej: teorię przywiązania) Johna Bowlby’ego i Mary Einsworth. Opisuje ona sposób, w który dziecko nawiązuje i wzmacnia związek pomiędzy nim a osobami, od których jest zależne. Dowodzi, że u ludzi podstawą wytwarzania więzi jest dwustronny kontakt emocjonalny (niezbędne są sygnały i reakcje opiekuna). „Jakość” tej więzi będzie determinowała to, kim się staniemy w przyszłości.

1. Bezpieczny styl przywiązania

Opiekunowie są dla dziecka stałą, godną zaufania bazą, z której może startować do eksploracji świata. Dzieci okazują adekwatne zaniepokojenie, gdy osoba opiekująca się znika i uspokajają się bez trudności po jej powrocie. Takie dzieci mogą być uspokojone przez obcą osobę, ale największą skłonność będą miały do swoich stałych opiekunów (przywiązanie).

2. Ambiwalentny styl przywiązania

Dziecko nie może korzystać z opiekunów jako z bezpiecznej bazy. Wyraża dużo większy sprzeciw na wieść o oddzieleniu się i potrzebuje dużo więcej czasu na ukojenie niż bezpiecznie przywiązane dziecko. Poszukuje kontaktu z opiekunami, wyraża różne formy niepokoju, gdy ci oddalają się lub znikają, reaguje złością lub wrogością, gdy wracają. Dzieci takie z trudnością mogą być uspokojone przez obce osoby. W tym wzorcu dziecko jest nieustannie zaniepokojone, także na poziomie fizycznych pobudzeń, ponieważ dostępność i reakcje opiekunów są niemożliwe do przewidzenia.

3. Unikowy styl przywiązania

Dzieci o więziach unikowych demonstrują niewielkie spektrum reakcji emocjonalnych, gdy opiekunowie znikają lub powracają. Nie reagują wyraźnym afektem na objawy czułości czy troski. Traktują obcych podobnie do opiekunów. Często wyrażają się poprzez przyciągnięcie uwagi ekscentrycznymi zrachowaniami. Potrafią być przy tym samodzielne, ale wynika to z przymusu, nie zaś z naturalnego procesu dorastania do samodzielności.

4. Zdezorganizowany styl przywiązania

To taki, w którym strach staje się powodem dezorganizacji struktury psychicznej. Dzieje się tak wtedy, gdy opiekun jest dla dziecka jednocześnie źródłem zagrożenia i ochrony. Sytuacje takie mają miejsce, gdy opiekun ma problemy emocjonalne, psychiczne lub w sytuacjach bezpośredniej agresji, przemocy czy wrogości. Brak przywiązania do opiekunów może się wyrażać dezorganizacją struktury psychicznej, zaburzonym zachowaniem, utrudnionym kontaktem emocjonalnym. Dziecko o takich więziach nie poszukuje kontaktu, a gdy kontakt zaistnieje, ma duże trudności z wejściem w interakcje. Nie zauważa się lęku przed porzuceniem, opuszczeniem.

Teraz nowe nazwisko badacza, który zajmuje się związkami. Opłaca się zapamiętać, bo wróci do nas nie raz: John Gottman. Wraz z Robertem Levensonem z Uniwersytetu w Waszyngtonie w 1986 roku zbudował Laboratorium Miłości. W tym laboratorium obserwowali fizjologiczne reakcje ciał partnerów na swoją obecność. Odkryli, że pary mieszczą się w dwóch kategoriach, które nazwali „mistrzowie” i „katastrofy”. Pary z pierwszej kategorii podczas wzajemnej interakcji ze sobą pozostawały spokojne, fizycznie zrównoważone. Z drugiej zaś, nawet podczas pozornie niewinnej rozmowy o tym, jak minął dzień, przechodziły do stanu walki lub ucieczki, traktując obecność drugiej osoby jako zagrożenie i preludium do agresji. „Mistrzowie mają nawyk umysłowy – tłumaczy Gottman – skanują otoczenie w poszukiwaniu tego, co mogą docenić i za co by mogli podziękować. Katastrofy skanują w poszukiwaniu błędów swoich partnerów”. No dobrze panie Gottman, ale dlaczego? Dlatego, że muszą!

Dorośli z więziami zdezorganizowanymi, unikowymi i ambiwalentnymi muszą przeszukiwać rzeczywistość w poszukiwaniu zagrożenia i nie robią tego dla przyjemności. Ich pierwotne doświadczenie bliskości zostało tak głęboko naruszone, że nie mają innego wyjścia. Żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo, muszą wykonywać określone manewry, które kiedyś, za dzieciaka, uratowały im życie psychiczne.

Doświadczenie naruszenia, utraty zaufania, niespójne lub agresywne zachowania opiekuna zostawiają w nas ślad w postaci podejrzliwości, szukania dziury w całym, braku zaufania, a w efekcie napędzają błędne koło automatycznych reakcji. Osoby, którym odmawiano opieki, pozostawiano je samym sobie, będą wysuwać nadmierne, często agresywne lub zależnościowe żądania wobec bliskich, a sama myśl o tym, że świat czegoś im odmówi, napawa je wściekłością lub przerażeniem i nasyca te żądania jeszcze większym napięciem i obawą o niezaspokojenie. W efekcie robią bardzo wiele rzeczy, żeby tak się nie stało. W efekcie nie są w swoich realnych relacjach, tylko w tych sprzed dekad, z rodzicami. W efekcie są to ludzie nieznośni, agresywni, zależni, toksyczni, bo próbują uniknąć najgorszego.

Bowlby puentuje to, mówiąc, że pozabezpieczne więzi sprzyjają nieświadomemu powtarzaniu naszej dramatycznej historii emocjonalnej w dorosłym życiu i z udziałem nowych aktorów. My nie mamy problemów z partnerami czy partnerkami. My mamy problem z rodzicami i przeszłością. Teraźniejszość jest tylko pretekstem.

Ludzie „pozabezpieczni” doświadczają w związku z tym lęku przed bliskością, która niesie zagrożenie potraktowaniem jak niegdyś. Lęk ten nie jest konstruktem teoretycznym, a żywym, wpływającym na myślenie, czucie i ciało procesem (który niestety w większości pozostaje nieświadomy). Widzimy tylko efekt jego działania w postaci na przykład natrętnych myśli „na pewno mnie zdradza”. W konsekwencji możemy stać się podejrzliwi lub prewencyjnie zwiększyć dystans do drugiej osoby, uniemożliwiając sobie przeżywanie interakcji. Angażujemy się w przeróżne zachowania, żeby bliskość nie stała się zbyt realna, bo wtedy wydarzy się całe zło. Jednocześnie możemy fantazjować o wielkiej miłości i cudownym seksie, ale nie doświadczamy czegoś takiego jak bezpieczny, intymny kontakt.

„Unieruchomienie pozbawione lęku nazywamy intymnością. W takich relacjach nasz układ nerwowy wyłącza wszystkie reakcje obronne. Nie potrzebujemy wówczas wielu słów, ponieważ nasze ciała czują się bezpiecznie” (Stephen Porges)

Nie dość, że potrzebujemy sobie uświadomić, że nasze więzi z opiekunami były w większości pozabezpieczne, że pozostawiły w nas ślady, to musimy dożyć te emocje, które były naszym udziałem w dzieciństwie i minionych relacjach, oraz wyprowadzić nasze ciało ze stanu wiecznej gotowości, nieustannego negatywnego pobudzenia. Tylko wtedy uda nam się bezpiecznie przeżywać intymność i bliskość.

Polecamy: „O zmierzchu. Jak przestać bać się życia i przeżyć je po swojemu”, Marta Niedźwiecka, Wydawnictwo W.A.B.; premiera: 25 października 2023. (Fot. materiały prasowe) Polecamy: „O zmierzchu. Jak przestać bać się życia i przeżyć je po swojemu”, Marta Niedźwiecka, Wydawnictwo W.A.B.; premiera: 25 października 2023. (Fot. materiały prasowe)
Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze