1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „Spróbujmy jeszcze”. Co niepłodność oznacza dla pary? Odpowiada psychoterapeutka Anna Wietrzykowska

„Spróbujmy jeszcze”. Co niepłodność oznacza dla pary? Odpowiada psychoterapeutka Anna Wietrzykowska

Coraz częściej w proces leczenia i profilaktykę propłodnościową, psychologiczną angażują się nie tylko kobiety, ale także mężczyźni. Pary zaczynają dbać o to, by leczenie niepłodności nie zniszczyło ich relacji. (Fot. mapodile/Getty Images)
Coraz częściej w proces leczenia i profilaktykę propłodnościową, psychologiczną angażują się nie tylko kobiety, ale także mężczyźni. Pary zaczynają dbać o to, by leczenie niepłodności nie zniszczyło ich relacji. (Fot. mapodile/Getty Images)
Niepłodność jest chorobą – wyjaśnia psychoterapeutka Anna Wietrzykowska. Co to oznacza dla związku? Gdzie szukać pomocy? Jak para może o siebie zadbać, gdy szanse na bycie rodzicami maleją z każdym miesiącem?

Kiedyś problemem był lęk przed nieplanowaną ciążą, dziś do terapeuty przychodzi coraz więcej kobiet, par z lękiem, że nie uda im się mieć dziecka. Wciąż słyszymy, że ten problem narasta. Trudno o tym nie myśleć.
Rzeczywiście ludzie mają coraz większą świadomość, że zajście w ciążę może nie być takie proste. Ta świadomość jest cenna, bo pozwala działać profilaktycznie. Ale są też jej koszty – ludzie mają w głowach czarne scenariusze i z takimi emocjami, z lękiem właśnie rozpoczynają proces starania się o dziecko.

Wyobraźmy sobie parę trzydziestolatków, myślą o byciu rodzicami, ale jeszcze nie teraz. Słyszą, że proces zachodzenia w ciążę bywa trudny i nie zawsze kończy się sukcesem. Co mogą zrobić na tym etapie i czy w ogóle powinni robić cokolwiek?
Na pewno warto skontaktować się z lekarzem i ocenić stan zdrowia na dziś. Jeśli są jakieś potencjalne problemy, to – w zależności od tego, jakie mają zasoby finansowe, czasowe, emocjonalne – podjąć kroki, np. podtrzymywać swoje zdrowie prokreacyjne albo zamrozić zarodki, by móc wykorzystać je w przyszłości. Należy pamiętać, że in vitro nie jest potrzebne za każdym razem, jest to bardzo skomplikowana i wpływająca na zdrowie procedura. Jednak czasami okazuje się, że to jedyna możliwość zajścia w ciążę.

Czy częściej przychodzą do ciebie pary czy same kobiety?
Przychodzi coraz więcej par, ale także znacznie więcej samych mężczyzn. Coraz częściej w proces leczenia i profilaktykę propłodnościową i psychologiczną angażują się nie tylko kobiety. Obserwuję też, że pary bardzo dbają o to, by leczenie niepłodności nie zniszczyło relacji. Przychodzą pary, które są w trakcie leczenia, jeszcze jest między nimi w miarę dobrze, ale mają świadomość, że mogą pojawić się trudne momenty, epizody depresyjne, stany lękowe, kryzys psychologiczny. Przychodzą po wiedzę, co robić, by do tego nie dopuścić.

Niepłodność, jak twierdzisz, jest chorobą. Po raz pierwszy usłyszałam to od ciebie.
Tak, niepłodność jest chorobą. Para jest pod opieką lekarzy, partnerzy biorą specjalistyczne leki, przeorganizowują całe życie pod procedury leczenia. To jak najbardziej ma wymiar choroby i pod względem psychicznym, i somatycznym. To jest choroba, na którą choruje para.

Dlaczego warto uświadomić parze, że niepłodność to choroba? Co daje ta informacja?
Całą masę profitów. Pierwszym jest spojrzenie na siebie ze zrozumieniem, to możliwość opłakania siebie i tego, co nam się przytrafiło. Kiedy człowiek nie wie, że to choroba, wciąż stawia sobie kolejne wymagania: muszę zrobić jeszcze więcej. Gdy pojawia się miesiączka, kobieta myśli: znowu w tym miesiącu zrobiłam zbyt mało. Świadomość, że niepłodność jest chorobą, od razu wprowadza nową narrację – że to nie do końca od nas zależy, co się wydarzy. Pacjenci zmieniają sposób myślenia z: ,,jestem słaby, nie radzę sobie” na ,,spotkało mnie coś, co może być trudne”.

I nie pojawia się wtedy obwinianie, kto jest bardziej chory, kto jest bardziej winny? Bo w naszej kulturze choroba często kojarzy się z winą.
Z winą, z poczuciem utraty kontroli. Narracje wokół choroby są bardzo różne. Zanim zabierzemy pacjentowi jego narrację, zastanówmy się, co mu zamiast niej zostawiamy. Bo, paradoksalnie, mogą być też jakieś korzyści z myślenia o winie, np. wyobraźmy sobie parę z niepłodnością idiopatyczną (niewiadomego pochodzenia), która z miesiąca na miesiąc coraz bardziej intensyfikuje starania i kobieta mówi na przykład: „To przez ciebie, piłeś alkohol na imieninach”. Mężczyzna się broni: „Inni też piją i mają dzieci, a ja nie mogę?”. Przerzucają winę jedno na drugiej. To im paradoksalnie daje poczucie bezpieczeństwa, bo jeśli wiem, dlaczego spotyka mnie coś złego, mogę jakoś tym zarządzać.

Co robi ze związkiem to poczucie winy?
Niekiedy wina może być tematem zastępczym. Zależy, jaką funkcję w rozmowie partnerów pełni narracja o winie. Może coś przykrywa, może od czegoś odwraca uwagę albo jest opowieścią o przeszłości z życia pary? Czasami to, z czym przychodzi para, trzeba przetłumaczyć, przełożyć na inny język, żeby zobaczyć, o czym jest ta rozmowa.

Uważasz że poczucie winy związku nie zabije a pozwoli sięgnąć głębiej i wziąć kawałek odpowiedzialności za swoją płodność?
Na pewno nie wolno pary z tym zostawić. Trzeba dać jej inne narzędzia do komunikacji i zobaczyć, co się stanie.

Czyli, jeżeli w relacji pojawia się wątek poczucia winy, to jest dobry moment, żeby zgłosić się do psychoterapeuty?
Jak najbardziej. Czasami wystarczy jedno spotkanie. Trzeba pamiętać, że przecież pojawienie się dziecka nie załatwi tego, co dzieje się między partnerami. Dziecko to osobny rozdział, z osobną historią.

Wydaje mi się, że jednak to kobiety czują się bardziej obciążone, kiedy para stara się o dziecko. Jak mężczyzna może wesprzeć partnerkę?
Uznać jej cierpienie, somatyczne koszty, być obok. Dobrze, gdy każde z partnerów zaopiekowane jest osobno. Czasem rozwiązaniem są dwie terapie indywidualne: żeby każdy mógł w sobie ułożyć to doświadczenie i mieć poczucie, że sam sobą się zaopiekował i teraz ma przestrzeń na zaopiekowanie się partnerem. Niepłodność jest chorobą, w której chorują dwie osoby i obie potrzebują wsparcia.

Czy to kobieta ma prawo pierwsza powiedzieć: „Dość, już dalej nie dam rady!”?
Każde z partnerów ma prawo powiedzieć: „Dość”. Pytanie, co z tym zrobią dalej. Ważne jest przegadanie, do jakiego punktu możemy z taką jakością życia funkcjonować. Czy to jest ,,dość” dotyczące tego konkretnego momentu: ,,Teraz tak czuję”, czy to jest świadoma, ugruntowana decyzja, taka granica, do której zbliżam się od dawna? Pary czasami wyznaczają sobie tę granicę, niekiedy ją przesuwają.

Porozmawiajmy o poczuciu straty i o żałobie.
Przez cały czas mierzymy się ze stratami, pierwszą jest to, że dziecko nie pojawi się w sposób naturalny, spontanicznie. Może nam towarzyszyć wyobrażenie, jak to będzie, i nagle okazuje się, że niepłodność to choroba, że procedury medyczne nie zawsze są przyjemne, że nie jest to już sprawa tylko nasza i niewiele w tym intymności.

Jakie jeszcze emocje towarzyszą parze?
Poczucie bezradności, utraty ciągłości w życiu.

Czy zwracasz uwagę w terapii, żeby pary dbały także o inne sfery życia, żeby ich związek nie ograniczał się jedynie do starania o dziecko?
Jak najbardziej. Aby pomóc pacjentom w oswajaniu tej choroby, niezbędne jest sięganie po zasoby, wzmacnianie ich. Choroba, stres nas obciążają i wtedy czujemy, że mamy za mało zasobów, żeby sobie poradzić. Dlatego praca z niepłodnością to też praca z zasobami.

A czy jest sens pracować z jednym z partnerów, jeśli drugi nie wyraża takiej chęci?
Tak, bo często zmiana u jednej osoby powoduje zmianę w całym systemie rodzinnym.

Czy są różnice w przeżywaniu niepłodności, kiedy jej przyczyna jest znana i wtedy, kiedy znana nie jest?
Świadomość, dlaczego nie możemy mieć dzieci, pomaga nam wyrazić emocje. Kiedy nie wiemy, dlaczego się nie udaje, możemy mieć pewien rodzaj napięcia, przypisujemy sobie bardzo dużą kontrolę, na zasadzie „jeśli się bardziej postaram, to musi się udać”.

Jak jest z intymnością, z seksem par starających się o dziecko?
Seks w celu prokreacji często staje się mechaniczny, kojarzony z niepowodzeniami, z lękiem o to, czy tym razem się uda, czy znowu nie. Wokół seksu, który kiedyś był przyjemny, pojawiają się kolejne obciążające skojarzenia. To wywołuje duże napięcie, bo malejąca satysfakcja seksualna obniża jakość życia, a obniżona jakość życia przekłada się na psychosomatykę – na funkcjonowanie układu odpornościowego, endokrynnego. Jeśli chcemy pomóc pacjentom, to edukujemy ich, dlaczego warto zadbać – i jak – o satysfakcjonujący seks.

Zdarza się, że kobiety, które nie mogą zajść w ciążę, skarżą się na „pusty brzuch”, a mężczyźni, którzy nie mogą spłodzić dziecka, uważają, że nie są stuprocentowymi facetami. Czy w pracy z niepłodnością warto pracować również z ciałem?
Zdecydowanie tak. Ciało w tej sytuacji bardzo wiele doświadcza, dużo jest naruszeń w związku z procedurami medycznymi. Często pytam na sesjach, jak się ma ciało. Staram się aktywizować część brzuszną nerwu błędnego. Uczę pacjentów, jak dbać o swoje poczucie bezpieczeństwa, jak kontaktować się z ciałem. Czasami odsyłam do fizjoterapeuty czy dietetyka.

Co dzieje się, kiedy para dochodzi do momentu, gdy wiadomo już, że nie będzie rodzicami, ani w sposób naturalny, ani dzięki procedurze in vitro? Nie będziemy rodzicami – to kim będziemy…?
Konieczna jest wtedy redefinicja w wielu obszarach. Pary mają różne pomysły na to, jak dalej żyć. Czasami coś w rodzaju zatrzymania pojawia się tuż przed ostatnim transferem – podejmiemy jeszcze jedną, ostatnią próbę – ale para zaczyna być już w procesie straty, pojawiają się pierwsze scenariusze na to, co dalej.

To jest kolejny moment, kiedy warto skorzystać z pomocy terapeuty? Czy niedomknięcie procesu straty prędzej czy później „wybrzmi” między partnerami?
Wszystko zależy od tego, jakie znaczenie nadaje temu para. Nie każda osoba po stracie potrzebuje pomocy psychologicznej. Uniwersalnym wskaźnikiem jest fakt, czy to, co się dzieje/stało – na nas wpływa. Jeżeli jesteśmy rozregulowani, nie możemy wspólnie żyć, nie możemy pracować – to ewidentnie te emocje wpływają na nasze funkcjonowanie. Ale jeśli po prostu to są trudne przeżycia, ale funkcjonujemy w miarę normalnie, jakoś to w sobie układamy, to nie ma konieczności sięgania po wsparcie terapeuty.

Nie bez znaczenia jest również wartość, jaką dla nas ma rodzicielstwo, i nie jest to skorelowane z płcią. Jeśli dla kogoś jest to bardzo duża wartość, to zakończenie procesu starania się o dziecko będzie ogromną stratą. Trudność polega na tym, że czasem partnerzy mają odmienne podejście do tej kwestii. Dla jednej osoby to ogromna strata, dla drugiej mniejsza. Wtedy potrzebny jest rodzaj psychoedukacji, czyli normalizowania; nie ma konieczności, żeby para przeżywała to tak samo, nie muszą czuć tego samego w tym samym momencie. Ważniejsze jest, żeby zgadzali się wzajemnie na swoje uczucia, szanowali je: „To jest okej, że ty czujesz tak, a ja inaczej”.

Anna Wietrzykowska, psycholożka, psychoterapeutka, seksuolożka w trakcie certyfikacji w Polskim Towarzystwie Seksuologicznym

Polecamy książkę: „Niewidzialni rodzice. Jak rozmawiać o niepłodności”, Anna Wietrzykowska, wyd. Filia Polecamy książkę: „Niewidzialni rodzice. Jak rozmawiać o niepłodności”, Anna Wietrzykowska, wyd. Filia

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze