1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Solo nie znaczy samotnie. Najważniejsza relacja w życiu to ta, którą nawiązujemy z samym sobą

Solo nie znaczy samotnie. Najważniejsza relacja w życiu to ta, którą nawiązujemy z samym sobą

Życie w pojedynkę nie musi oznaczać samotności. (Fot. Getty Images)
Życie w pojedynkę nie musi oznaczać samotności. (Fot. Getty Images)
Sztuka, która pozwala czuć się spełnionym i cieszyć się życiem w pojedynkę – to podtytuł książki „Solozofia”, który najpełniej oddaje ideę, którą propaguje hiszpańska psycholożka. Oto jej fragment.

Fragment książki „Solozofia” Niki Vázquez Seguí, Wydawnictwo Czarna Owca

Ile razy zdarzyło się, że pomimo otaczających nas osób czuliśmy się samotni? Być może nawet mieliśmy wtedy ochotę sobie pójść, ale jakiś trudny do zdefiniowania ogarniający nas od środka niepokój nam na to nie pozwalał. Jak to możliwe, że czujemy się samotnie w otoczeniu naszych przyjaciół, znajomych czy członków rodziny?

A teraz odwróćmy sytuację. Pewnie nieraz zdarzyło się, że nikogo nie było w pobliżu i od kilku godzin nie miałeś z nikim kontaktu, ani fizycznego, ani wirtualnego. A mimo to nie czułeś się samotny.

Już wiemy, że uprzedzenia rodzą sytuacje, w których nie potrafimy się na coś odważyć ze strachu przed opinią innych. Ale to, czy czujemy gorzkie poczucie osamotnienia w otoczeniu innych osób, zależy od tzw. „uziemienia”. Mam przez to na myśli poczucie trwania w zgodzie z samym sobą i z otoczeniem.

Podczas pewnej sesji Juan Carlos powiedział mi, że boi się być sam. W wieku 32 lat miał za sobą dwa długie związki, a teraz musiał mierzyć się sam ze sobą i nie wiedział, jak do tego podejść.

– Czego najbardziej się boisz w tej sytuacji?

– Znając moją historię, pewnie myślisz, że boję się, że już nigdy nikogo nie znajdę albo że przez dłuższy czas będę sam. Tak naprawdę najbardziej przeraża mnie to, że poznam samego siebie.

– Masz już ponad trzydzieści lat. Myślisz, że się nie znasz?

– Ja nie myślę, ja to wiem. Zawsze byłem taki, jak chcieli tego inni, a teraz nie wiem, kim jestem ani jaki tak naprawdę jestem. Najbardziej boję się, że się sobie nie spodobam. Co będzie, jeśli nie polubię osoby, którą w sobie odkryję? A co, jeśli jestem tym, kim nigdy nie chciałem być?

Najważniejsza relacja w naszym życiu to nie ta, którą nawiązujemy z partnerem, rodzicami czy nawet z dziećmi. Oni mogą nam towarzyszyć podczas życia, niektórzy dłużej, a niektórzy krócej, a ich obecność może być dla nas bardziej lub mniej istotna. Tak samo z przyjaciółmi. Za to relacja, jaką nawiążemy sami ze sobą, zostanie z nami do końca. Dlatego tak ważne jest, by pielęgnować wewnętrzną harmonię.

Kontakt. Harmonia. Więzi. Te pojęcia kojarzą się nam z komunikacją i relacjami, w jakie wchodzimy z innymi. Dbamy o nie, bo obchodzi nas stojąca przed nami osoba oraz łącząca nas znajomość.

Równie istotna jest komunikacja z samym sobą. To od niej zależy, czy samotność będzie nam się kojarzyć z nieprzyjemnym doświadczeniem, czy ze stanem, do którego będziemy chętnie powracać, aby nie tracić łączności z własną istotą.

Tryb: więź z samym sobą

Wszelakiej maści guru od zdrowia psychicznego ciągle powtarzają, jak ważna jest umiejętność odcięcia się: od telefonu, wiadomości, mediów społecznościowych, pracy, a nawet przyjaciół. Ale czemu musimy się od tego wszystkiego odcinać?

Mało kto wówczas dodaje – a to przecież kluczowe, aby zrozumieć, dlaczego są tak kategoryczni w tych osądach – że izolacja od bodźców zewnętrznych pozwala nam nawiązać łączność z własną istotą.

A przecież to ona nas definiuje i świadczy o tym, kim jesteśmy, jak się czujemy, czego chcemy oraz dokąd zmierzamy. Jest źródłem wszelkich transcendentalnych pytań, które sobie zadajemy, a odpowiedzi na nie pomagają nam się lepiej poznać, zmienić cechy, których nie lubimy w samych sobie i w naszym sposobie komunikowania się z otoczeniem, a także podejmować decyzje zgodne z tym, czego tak naprawdę chcemy.

Zadziwia mnie liczba pacjentów, którzy przychodzą do mnie bez świadomości, kim tak właściwie są. W takich przypadkach sugeruję im następujące ćwiczenie, które polecam także tobie.

Ćwiczenie: Kim jesteś?

Weź do ręki papier i długopis. Pomyśl o ukochanej osobie (może to być twój partner, ojciec, kuzyn, serdeczny przyjaciel itp.), a następnie wypisz 10 charakteryzujących ją cech. Nie zastanawiaj się zbytnio, po prostu spróbuj ją zdefiniować.

Udało ci się? Teraz zrób dokładnie to samo w odniesieniu do siebie. Spróbuj się opisać. Być może zaczniesz się zastanawiać, czy chodzi o cechy pozytywne, czy negatywne. Wszystko jedno, nic nie jest jednoznacznie pozytywne lub negatywne.

Możliwe, że druga część ćwiczenia była dla ciebie trudniejsza. Dzieje się tak, bo zazwyczaj znamy innych lepiej od siebie i pewnie w tym przypadku bardziej się wahałeś, czy powinieneś wypisać cechy pozytywne, czy negatywne, prawda?

Celem tego ćwiczenia jest uświadomienie sobie, jak mało czasu poświęcamy na poznanie samych siebie w porównaniu z czasem, jaki poświęcamy innym.

Jak mawiał Juliusz Verne, najwspanialsza podróż to nie ta do wnętrza Ziemi lub na krańce świata, lecz ta, którą odbywamy w głąb siebie.

Co to znaczy być samemu?

Bycie samemu nie dla wszystkich oznacza to samo. Każdy interpretuje je na własną rękę i rozpatruje według własnych doświadczeń oraz sposobu ich przeżywania. W zależności od spojrzenia na rzeczywistość zmienia się również waga, jaką przywiązujemy do różnych momentów i doświadczeń.

Oczywiście również w tym przypadku uprzedzenia odgrywają ogromną rolę w kształtowaniu naszych struktur mentalnej i emocjonalnej. Dlatego tak ważne jest, by przepuścić te uprzedzenia przez filtr rzeczywistości i ocenić, jak istotne są dla nas poszczególne kwestie, na przykład samotność. Zauważyłam, że współcześnie postrzega się ją jako porażkę, bo często uważa się, że osoby samotne są nieciekawe, nudne i nieszczęśliwe. Media społecznościowe są fałszywym oknem na cudzą rzeczywistość, a patrząc przez nie, mamy w zwyczaju porównywać nasze życie z tym, co robią inni. I wtedy zawsze przegrywamy.

Charles Bukowski o samotności

Ten amerykański pisarz o niemieckich korzeniach reprezentuje nurt literacki zwany brudnym realizmem, a w swoich dziełach przedstawia samotność jako środek do poznania samego siebie i samorozwoju. Poniżej zamieszczam kilka cytatów, w których poruszył ten temat:

„To nie tak, że nienawidzę ludzi. Ja po prostu wolę, kiedy nie ma ich w pobliżu”.

„Zadowolić się byle kim, byle tylko uniknąć samotności…

Tak bym to ujął, gdybym miał wyjaśnić, na czym polega bycie nieszczęśliwym”.

„Umiejętność zachowania równowagi pomiędzy samotnością a przebywaniem wśród ludzi; to klucz, to właściwa taktyka, żeby nie skończyć w wariatkowie”.

„Upajam się samotnością. Nigdy nie zatęsknię do tłumu”.

„Wolałem być sam. Lubiłem siadać samotnie w niewielkim barze, pić i palić. Zawsze umiałem dotrzymywać sobie towarzystwa”.

Zakładamy, że te osoby są od nas szczęśliwsze, że robią coś ciekawego, a my siedzimy w domu, na kanapie, przesuwając palcem po ekranie telefonu. Być może naprawdę tak jest. Ale z zupełnie innego powodu, niż myślisz.

Samotność kojarzy się z biernością. Wydaje nam się, że kiedy jesteśmy sami, nie możemy niczego planować, robić ciekawych rzeczy, śmiać się, czy po prostu dobrze się bawić. W naszym społeczeństwie radość kojarzy się z towarzystwem, a samotność ze zgorzknieniem. Zauważ, że znowu wracamy do dychotomii dobra i zła, do redukowania różnych przekonań i koncepcji przez pryzmat przypisywanych im łatek, a także do niemożności dokonania wyboru, czy chcemy coś przeżyć w pojedynkę, czy w towarzystwie.

Osobom, które mają takie skojarzenia, wydaje się (oczywiście błędnie), że jeśli nie mają towarzystwa czy nie snują planów, to są zwyczajnie nudne. I tu powracają jak bumerang ograniczające nas interpretacje i skojarzenia.

Zauważ, że w powyższych zdaniach samotność jawi się jako porażka, brak działania, konsekwencja bycia nudziarzem. Idąc krok dalej, moglibyśmy stwierdzić, że samotność sprawia, że czujemy się nieszczęśliwi. Ale czy tak jest naprawdę?

Podczas jednej z sesji Beatriz powiedziała mi, że na studiach dzieliła mieszkanie z innymi ludźmi, była bardzo uporządkowana, towarzyska i wesoła. Nie zmieniła się też, gdy poznała swoją partnerkę i zamieszkały razem. Jednak gdy ze sobą zerwały i zaczęła mieszkać sama, zamieniła dom w chlew i coraz mniej o siebie dbała.

– Czy to jest prawdziwa Beatriz? – rzuciła z niepokojem podczas sesji. – Czy wcześniej oszukiwałam innych i samą siebie? Odgrywałam jakąś rolę? Bo dopiero gdy Esther się wyprowadziła, przestałam dbać o to, na czym wcześniej mi zależało.

– W takim razie czy dbałaś o siebie i swoje otoczenie dla siebie, czy dla innych? – spytałam.

– Boję się odpowiedzi, bo zupełnie szczerze, w głębi serca uważam, że zawsze robiłam to dla innych. Że w ten sposób zmniejszałam szanse na to, że zostanę sama. Przebywanie ze mną było nieskomplikowane i przyjemne. Ale chyba ja sama nie czuję się dobrze w swoim towarzystwie, bo ostatecznie jestem sama i się zapuściłam.

Kiedy zaczniemy analizować powody, dla których robimy pewne rzeczy, możemy odkryć wiele wyuczonych przekonań i schematów, które dostarczą nam cennych informacji o nas samych. Gdy, tak jak Beatriz, kojarzymy towarzystwo z byciem lubianym i kochanym, możemy łatwo wpaść w pułapkę myślową, że samotność bierze się z braku miłości. A jeśli czujemy się niekochani i niegodni miłości, to się bojkotujemy, mamy do siebie pretensje, źle się traktujemy i zapuszczamy się, przez co jeszcze bardziej się oddalamy od innych, a oni od nas. I tak rozkręca się błędne koło.

Jako solozofowie powinniśmy zerwać z tym przekonaniem i zrozumieć, że samotność nie ma nic wspólnego z towarzyszącymi jej skojarzeniami, interpretacjami czy brakami. Wręcz, jak mawiał Bukowski, może przynieść więcej szczęścia niż przebywanie w towarzystwie.

(Fot. materiały prasowe Wydawnictwa Czarna Owca) (Fot. materiały prasowe Wydawnictwa Czarna Owca)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze