1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Nie demonizujmy bycia samemu ani nie gloryfikujmy związków – mówi dr hab. Katarzyna Adamczyk, psycholożka badająca zjawisko życia w pojedynkę

Nie demonizujmy bycia samemu ani nie gloryfikujmy związków – mówi dr hab. Katarzyna Adamczyk, psycholożka badająca zjawisko życia w pojedynkę

Ilustracja Marianna Sztyma
Ilustracja Marianna Sztyma
Jak żyjemy w pojedynkę, to marzymy o tym, by kogoś przytulić, a jak jesteśmy w związku, to denerwują nas te nieszczęsne skarpetki leżące na podłodze – mówi psycholożka dr hab. Katarzyna Adamczyk z UAM w Poznaniu.

Od prawie dwóch dekad bada pani polskich singli. Czy udało się pani już zgłębić, kim są?
Rzeczywiście, już niemal od 20 lat zajmuję się naukowo zjawiskiem życia w pojedynkę, ale na wiele pytań wciąż poszukuję odpowiedzi. Wyniki moich badań oraz innych naukowców wyraźnie pokazują, że osób żyjących w pojedynkę nie da się łatwo zaszufladkować i powiedzieć, że na przykład wszyscy wybierają życie solo lub że każda osoba żyjąca w pojedynkę jest nieszczęśliwa. Muszę jeszcze zaznaczyć, że nie za bardzo przepadam za słowem „singiel”.

O, a dlaczego?
Mam poczucie, że nie do końca wskazuje, kim jest właściwie osoba określana mianem singla. Uczestnicy naszych badań bardzo często mówią, że nie utożsamiają się z tym pojęciem, gdyż singiel kojarzy im się z osobą, która wybiera życie w pojedynkę, która ma nieograniczone zasoby finansowe i co wieczór wychodzi na imprezę. A nie każda osoba prowadzi takie życie. Preferuję więc bardziej opisowe określenia: osoba żyjąca w pojedynkę, niemająca partnera czy partnerki.

Z moich obserwacji wynika, że życie tych ludzi zmieniło się na przestrzeni lat, bo zmieniło się ich postrzeganie przez społeczeństwo. Kiedyś kobiety były napiętnowywane jako stare panny, a teraz nie ma społecznego ostracyzmu wokół długoletnich panien i kawalerów.

Pewnie więc między innymi dlatego oni sami siebie inaczej postrzegają. Co więcej – wielu z nich twierdzi, że lubi swoje osobne życie. Czy badania to potwierdzają?
Coraz więcej psychologów zajmuje się tym tematem, szczególnie silne są dwa ośrodki w Kanadzie – laboratorium profesora Geoffa MacDonalda i profesor Yuthiki Girme. W ostatnich latach badacze skupiają się głównie na roli pragnienia bycia w związku. Ludzie mogą różnić się siłą tego pragnienia: od jego braku poprzez umiarkowane aż po bardzo silne pragnienie posiadania partnera czy partnerki. To, co jednak ważne dla naszego funkcjonowania, to zgodność między pragnieniem a tym, czy żyje się w pojedynkę, czy nie. To wyraźnie ujawniło się w naszych badaniach.

Osoby poszukujące stałego partnera nie miały poczucia, że wybrały życie w pojedynkę, czuły się tym sfrustrowane. Rozdźwięk między pragnieniami a tym, co mamy albo czego nie mamy, zawsze rodzi niezadowolenie. Niektóre osoby mówią, że chciałyby mieć partnera czy partnerkę, ale w tym momencie to nie jest ich priorytet. Są otwarte na to, co przyniesie los, a brak wewnętrznej presji powoduje, że życie solo nie kojarzy im się z negatywnymi doświadczeniami. Te osoby akceptują swoje życie w pojedynkę, co jest trudne do osiągnięcia w sytuacji, kiedy pragnie się związku, a tego celu się nie osiąga. Wyniki ostatnich badań wyraźnie sugerują więc, że poczucie zgodności między tym, czego pragniemy, a tym, co mamy, jest ważne dla tego, jak doświadczamy życia w pojedynkę.

Czy na samoakceptację singli wpływa ocena otoczenia?
Wiele badań nad życiem w pojedynkę poświęconych jest postrzeganiu takich osób w społeczeństwie. Uczestnicy nierzadko wspominali, że o ile przyjaciele i znajomi wykazują duże zrozumienie dla ich sytuacji, o tyle rodzina wywiera mniej lub bardziej delikatną presję na spotkaniach rodzinnych. Ciocie, babcie pytają: „Czy ty kogoś masz? Przecież jesteś w takim wieku, kiedy trzeba o tym pomyśleć”.

Część kobiet wybiera bycie solo dlatego, że mają za sobą doświadczenie toksycznej relacji. Inne wolą zostać same, niż być z pierwszym lepszym, stawiają mężczyznom duże wymagania.
Rzeczywiście, czasem negatywne doświadczenia z wcześniejszych związków powodują, że ludzie nie chcą się ponownie narażać – dotyczy to także mężczyzn. Zaskoczyło nas natomiast, że o ile dla kobiet życie w pojedynkę nie zawsze było negatywnym doświadczeniem, to dla mężczyzn – już tak. Może to wynikać z tego, że kobiety mają zazwyczaj większą sieć wsparcia społecznego niż mężczyźni.

Badania wskazują, że kobiety w sferze miłości są też bardziej pragmatyczne niż mężczyźni. Co prawda nie mówią już o tym, że marzą o partnerze, który dużo zarabia i jeździ luksusowym samochodem, ale o tym, że chcą być w związku, który spełnia ich pragnienia. Gdybyśmy jednak przyjęli, że kobiety żyjące w pojedynkę mają zbyt wysokie wymagania wobec mężczyzn (i dlatego nie znajdują partnera), czy to oznaczałoby, że te, które są w związkach, obniżyły swoje oczekiwania lub miały więcej szczęścia, że udało im się znaleźć takiego partnera? Bałabym się tego rodzaju uproszczeń.

A czy osoby niemające partnera bądź partnerki przyznają się do poczucia osamotnienia? Bo bycie singlem często z tym utożsamiamy.
Tak, panuje taki stereotyp, że osoba żyjąca w pojedynkę to osoba samotna. I rzeczywiście część badanych mówi, że brakuje im drugiej osoby, wracają do domu, a tam nikt nie czeka. Zapadło mi w pamięć zdanie jednego z uczestników, który powiedział, że nie ma z kim oglądać serialu, a chciałby chociaż takie proste rzeczy móc z kimś dzielić. Również w badaniach ilościowych wielu ludzi żyjących w pojedynkę wskazywało na wyższy poziom osamotnienia, choć zazwyczaj dotyczy to tylko sfery romantycznej. Mówili, że mają pasje, hobby, że spotykają się z przyjaciółmi, z rodziną, po prostu starają się realizować potrzeby kontaktu w innych obszarach życia.

Jak widzą swoją przyszłość single z wyboru?
Niektórzy mówili, że tak wybrali i nie zamierzają tego zmieniać. Bo na przykład cierpią na poważną chorobę i nie chcą jej przekazywać dzieciom. Inni deklarowali, że nie wykluczają w przyszłości związku, nie zarzekali się, że nigdy się z nikim nie zwiążą. Badacze sugerują, że możemy mieć wpływ na poszukiwanie partnera czy partnerki, ale niekoniecznie na efekt tych poszukiwań. Decyzja wyboru życia w pojedynkę daje nam poczucie kontroli i spokoju: „Wybrałam (wybrałem), czyli już się nie szarpię, nie szukam, nie czekam”.

Młodzi dorośli badani przez socjożki.pl podkreślają, że z radością wracają do domu, bo uwielbiają być sami ze sobą. To podobno dobry trening przed ewentualnym życiem w pojedynkę w przyszłości. No ale jakie to może przynieść społeczne skutki?
To truizm, ale powtórzę: jesteśmy istotami społecznymi. Nie oznacza to jednak, że musimy przez 24 godziny na dobę spędzać czas z innymi. Każdy z nas ma bowiem inne potrzeby w zakresie kontaktów społecznych. Jedni potrzebują dużej i częstej liczby kontaktów, a inni nie. Powiedziałabym, że kontakt z samym sobą jest równie ważny, jak kontakty z innymi. To, co istotne dla naszego zdrowia psychicznego i fizycznego, to zgodność między naszymi potrzebami a faktyczną liczbą i intensywnością kontaktów społecznych.

Liczne badania nad samotnością pokazują, że uruchamia ona reakcję stresową i negatywnie wpływa na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. Polecam książkę Susan Pinker „Efekt wioski. Jak kontakty twarzą w twarz mogą uczynić nas zdrowszymi, szczęśliwszymi i mądrzejszymi”. Przedstawia badania pokazujące, że jesteśmy stworzeni do relacji. Oczywiście jedna osoba nie jest w stanie zaspokoić wszystkich naszych potrzeb. Pinker pisze, że jeśli jesteśmy tylko w jednej relacji, to zaledwie jedna osoba dzieli nas od samotności, bo kiedy jej zabraknie, to nie będziemy mieć już nikogo. Dobrze jest więc dbać o kontakty z innymi, nawet jeśli jesteśmy w stałym związku.

Znam kobietę, której mąż od lat pracuje za granicą, do domu przyjeżdża kilka razy w roku, a wtedy ona nie może doczekać się, kiedy wreszcie wyjedzie. Tak naprawdę żyje w pojedynkę i jest jej z tym dobrze. Mam wrażenie, że takich ludzi jest coraz więcej, co zresztą potwierdzają statystyki. Czy w badaniach też widać taką tendencję?
Tak, badania socjodemograficzne wskazują na rosnącą liczbę osób żyjących w pojedynkę w wielu krajach. Chciałabym jednak zaznaczyć, że to wcale nie jest zjawisko współczesne, gdyż było ono obecne już w czasach preindustrialnych, choć oczywiście jego przyczyny oraz społeczne postrzeganie osób niemających partnera czy partnerki było inne niż obecnie.

W większości wcześniejszych badań porównywano osoby żyjące w pojedynkę z osobami w związkach. W ostatnich latach obserwujemy jednak odwrót od tego podejścia, badacze skupiają się wyłącznie na osobach żyjących w pojedynkę, na poznaniu ich wyjątkowości, różnorodności, a nie na porównywaniu ich z osobami w związkach. Bo wszystko zależy od tego, z jaką osobą się porównujemy. Jeśli z kimś, kto jest w szczęśliwym związku, to faktycznie osoba żyjąca w pojedynkę może być mniej szczęśliwa. Ale jeśli porównujemy osobę żyjącą w pojedynkę z kimś, kto jest w niesatysfakcjonującym związku, to z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że osoba żyjąca w pojedynkę będzie bardziej szczęśliwa i zadowolona z życia niż wspomniana kobieta czekająca, aż mąż wyjedzie.

Singiel, jeśli tylko chce, może poświęcić czas sobie, odkryć swój potencjał, rozwijać się. To dobry punkt wyjścia do dalszego życia. Zacznij od siebie – do tego od lat zachęcamy nasze czytelniczki, to hasło wielu rozwojowych warsztatów.
To prawda, osoby żyjące w pojedynkę mają czas na hobby, pasje, refleksje nad swoim życiem. Ale zdrowy związek też tego nie wyklucza. Zdrowy, czyli taki, w którym partnerzy mają przestrzeń na to, by zająć się sobą, nie tłamszą się i nie ograniczają siebie nawzajem. Myślę więc, że niezależnie od tego, czy żyjemy w pojedynkę, czy w związku – możemy zająć się sobą. Profesor Bella DePaulo, pionierka badań nad życiem w pojedynkę, ukuła termin single at heart, by pokazać, że życie w pojedynkę może być autentyczne, wartościowe i sensowne. Nie demonizujmy bycia samemu ani nie gloryfikujmy związków. Jedno, i drugie ma swoje blaski i cienie. Jak żyjemy w pojedynkę, to marzymy, żeby kogoś przytulić, a jak jesteśmy w związku, to denerwują nas te nieszczęsne skarpetki leżące na podłodze.

Sam fakt bycia w związku nie gwarantuje nam szczęścia i zaspokojenia wszystkich naszych potrzeb. Analogicznie życie w pojedynkę nie oznacza osamotnienia i życiowej porażki. Każdy z nas go kiedyś doświadczył lub kiedyś doświadczy. Dla niektórych to będzie okres przejściowy, a dla innych nie. Każdy z nas powinien zaprzyjaźnić się ze sobą – bez względu na to, czy jest w związku – i budować wokół siebie wioskę, czyli sieć dobrych relacji z innymi ludźmi.

dr hab. Katarzyna Adamczyk profesor na Wydziale Psychologii i Kognitywistyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Psycholożka prowadząca badania nad zjawiskiem życia w pojedynkę, samotnością oraz związkami romantycznymi. Twórczyni i kierowniczka Laboratorium Badań nad Życiem w Pojedynkę (SingleLab), które powstało w ramach realizacji grantu finansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze