1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks
  4. >
  5. Jak rozbudzić namiętność? O tym, na czym polega pożądanie responsywne mówi seksuolożka Agata Stola

Jak rozbudzić namiętność? O tym, na czym polega pożądanie responsywne mówi seksuolożka Agata Stola

Fot. Zuza Krajewska, zdjęcie pochodzi z książki „#SEXEDPL. Rozmowy Anji Rubik o dojrzewaniu, miłości i seksie”.
Fot. Zuza Krajewska, zdjęcie pochodzi z książki „#SEXEDPL. Rozmowy Anji Rubik o dojrzewaniu, miłości i seksie”.
W filmach bohaterowie płoną namiętnością na sam widok kochanków, natychmiast są gotowi do stosunku. W prawdziwych relacjach bywa różnie.

Autorka poradników dr Emily Nagoski spopularyzowała pojęcie pożądania responsywnego. Co warto o nim wiedzieć?
Pożądanie responsywne to fascynujący model naszej seksualnej reaktywności, który opiera się na założeniu, że pożądanie nie wybucha automatycznie na sam widok drugiej osoby. W odróżnieniu od spontanicznego, które bywa przedstawiane jako natychmiastowa iskra namiętności, opiera się na założeniu, że ochota na seks jest aktywowana przez fizyczne bodźce, takie jak pocałunki, pieszczoty, użycie gadżetów erotycznych czy stworzenie zmysłowej i intymnej atmosfery. Nagoski zwróciła uwagę, że nasze pożądanie często wymaga odpowiednich bodźców i kontekstu.

W gabinecie nierzadko spotykam się z oczekiwaniem, że pożądanie powinno pojawiać się spontanicznie i niezależnie od okoliczności. To jednak fantazja, rzeczywistość jest taka, że w stałych związkach pożądanie wymaga wprowadzenia w nastrój, różnych bodźców, fizycznych i psychicznych, krótko mówiąc – wymaga pracy. Oczekiwanie, że zawsze będzie spontanicznie, może prowadzić do frustracji i niezadowolenia w związku.

Wielu z nas jednak najbardziej pożąda… pożądania spontanicznego.
Oczywiście, że pożądanie bez kontekstu się zdarza. Jednak nie jest jedynym możliwym i właściwym. Na początku związku często doświadczamy pożądania spontanicznego, które z czasem może słabnąć, gdy nowość i ekscytacja ustępują miejsca codziennej rutynie. W takim kontekście pożądanie responsywne ma szczególne znaczenie w długoterminowych relacjach, może pomóc w podtrzymaniu i ożywieniu intymności między partnerami.

Z punktu widzenia seksuologicznego przekonanie, że tylko niewywołane pieszczotami podniecenie jest dowodem prawdziwego pożądania, wpływa negatywnie na parę. Kobieta myśli, że skoro mężczyzna od razu nie ma wzwodu, to ona już go nie podnieca. Mężczyzna – że skoro ona nie jest od razu gotowa i chętna do współżycia, to już się jej znudził. Już na nią nie działa jak kiedyś...

A tak nie jest?
Akceptacja i zrozumienie tego, że nasza seksualność jest złożona i że mamy różne opcje seksualnej reaktywności, może wielu parom pomóc. Jeśli w relacji nie odczuwamy ochoty na seks, warto zacząć od szczerej rozmowy o tym, czy poświęcamy temu czas. Co u nas w seksie działa, co odeszło do lamusa, a czego chcielibyśmy spróbować. Okazuje się jednak, że nawet w długich związkach barierę przed szczerością stanowią wstyd i lęk przed odrzuceniem. Terapię par zazwyczaj zaczynam od spotkania z obydwojgiem. Następnie odbywają się sesje indywidualne, po których ponownie spotykamy się wspólnie. Na spotkaniach indywidualnych często słyszę: „tylko proszę nie mówić partnerowi lub partnerce o tym, co jest dla mnie podniecające”.

Może powodem jest obawa przed utratą szacunku partnera, kiedy przyznamy się do „czegoś takiego”?
Ujawnienie pragnień i fantazji wymaga odwagi i zaufania, ale jest kluczowe dla budowania zdrowej i satysfakcjonującej relacji seksualnej. Długo pracowałam z parą, gdzie kobieta była gloryfikowana przez męża, który mówił, że ona jest idealną żoną, idealną matką. Jedyne, czego tej parze brakowało, to seks, na który ona nie miała ochoty. Terapia trwała długo nie dlatego, że ta kobieta nie wiedziała, co obudziłoby jej pożądanie. Wprost przeciwnie – jej pragnienia seksualne były oparte na tym, żeby wreszcie mogła zejść z piedestału, na którym postawił ją mąż. Marzyła, żeby poczuć się zdominowana. Miała jednak ogromny lęk przed powiedzeniem o tym partnerowi. Obawiała się, że to się przerzuci na pozostałe aspekty ich wspólnego życia. Że on przestanie szanować ją jako żonę i matkę. Ważnym etapem naszej pracy było przekonanie ich obojga, że seks może być konwencją.

Podniecającą zabawą?
Miejscem, gdzie można odgrywać różne scenariusze i to się w żaden sposób nie przekłada na to, jak patrzy się na siebie w innych życiowych sytuacjach. Ten mężczyzna deklaratywnie był zachwycony tym, co miał zrobić, ale technicznie realizacja pragnień żony okazała się dla niego trudna. Poczuł, że coś go blokuje. Myślał, że to ona ma problem z seksem. Tymczasem kiedy zgodził się na to, co teoretycznie wydawało mu się podniecające, okazało się, że ta sytuacja stała się tak nienaturalna i sztuczna, że aż niepodniecająca. Potrzebował czasu, żeby zrozumieć, że sam musi także zejść z tronu, na jakim zasiadł, uważając się za otwartego w seksie. Paradoksalnie, kiedy się okazało, że on także ma z tym problem, zbliżyli się do siebie. Odnaleźli się na nowo, pracując nad zmianą.

A gdyby któreś z nich nie chciało tego, co podnieca drugie?
W seksie najważniejsze jest robienie rzeczy w zgodzie ze sobą, pilnowanie granic, ale pamiętajmy, że seks to też obszar pokazywania władzy. Może więc się zdarzyć, że powodem odmowy zrobienia tego, co budzi pożądanie partnerki czy partnera, nie jest niechęć do samej konwencji, ale brak równowagi poza łóżkiem, na przykład przemoc ekonomiczna. Wtedy w seksie następuje „wyrównanie rachunków”. Staje się on walutą, konkurencyjną do gotówki, zaangażowania czy sprzątania. Brak pożądania może pokazywać nawet nie to, że się nie dogadujemy, tylko że nie chcemy się dogadać, bo czujemy złość, bo chcemy zemsty. Piszemy o tym razem z Robertem Kowalczykiem i Dawidem Krawczykiem w książce „Sztuka bycia razem”.

W związku pożądanie spontaniczne jest mało realne?
Tak, ale mimo to wiele osób wierzy, że pożądanie powinno się po prostu dziać. W moim gabinecie to głównie mężczyźni podtrzymują ten mit. Robią sobie dużo krzywdy, myśląc, że zawsze powinni być gotowi, a jeśli nie są, to znaczy, że coś jest nie tak z nimi albo z drugą osobą. Warto zdjąć z siebie tę presję i nauczyć się wzbudzać pożądanie. To jednak wymaga pracy, komunikacji i zrozumienia swoich potrzeb. Profesor John Gottman podkreśla znaczenie „emocjonalnych banków miłości”, które budujemy przez drobne gesty i czułość. Badania pokazują, że to te małe gesty codziennej intymności wpływają na jakość życia seksualnego. Tworzenie bezpiecznej przestrzeni, gdzie obie strony mogą otwarcie mówić o swoich fantazjach, jest kluczowe.

Kobiety wiedzą, że ta iskra to mit?
Wiele kobiet intuicyjnie wie, że spontaniczne pożądanie to nie ich sposób na podniecenie. Często czują presję, by reagować tak, jak pokazują to filmy, gdzie wystarczy jedno spojrzenie i już bohaterka jest gotowa na seks. Większość potrzebuje jednak czasu i odpowiednich bodźców. Kobiece pożądanie częściej jest związane z kontekstem emocjonalnym i relacyjnym, gdzie znaczenie ma poczucie bliskości, intymności i bezpieczeństwa. Musi być więcej historii, żeby głowa dała zielone światło waginie. Dlatego tak ważne jest to, żeby seks zaczynał się dużo wcześniej niż samo fizyczne zbliżenie. Dobra atmosfera w domu musi się zacząć już przy śniadaniu. Często chcemy, żeby seks był z zaskoczenia, ponieważ emocje, jakie budzi sama ta sytuacja, podgrzewają emocje, jakie wywołuje seks. Jednak w długoterminowych związkach taki skrypt rzadko działa. Nawet może powodować odwrotny efekt, studzić zmysły. Aby zaskoczenie nas podkręciło, trzeba utrafić intuicyjnie w taki moment, by pasował obu stronom. To niezwykle trudne, kiedy partnerzy są w wirze obowiązków i zadań, jakie niesie każdy dzień.

Jeśli mężczyzna nie uzna, że pożądanie responsywne jest rozwiązaniem, to może zacząć rozglądać się za młodszą partnerką?
W dobie Tindera przekonanie, że zmiana partnerki czy partnera rozwiąże problem, bo pożądanie wróci, nie dotyczy jedynie mężczyzn. Dotyczy wszystkich osób. Jeśli tylko poczujemy, że związek się zaczyna sypać, nie chcemy inwestować w ratowanie go. Łatwiej i szybciej odpalić aplikację i zobaczyć, co jest na rynku. Zacząć z kimś rozmawiać, szukać innych możliwości…

To nie pomoże?
Na chwilę może pomóc, ale to tylko fantazja o tym, że za rogiem łatwo znaleźć coś lepszego. I usprawiedliwienie, bo tak naprawdę nam się nie chce podjąć wysiłku, żeby zobaczyć, co jest nie tak między nami i z nami. Jeśli ktoś odchodzi do młodszej kobiety, to jako terapeutka zainteresowałabym się przede wszystkim tym, jaką ta osoba ma relację ze swoim wiekiem, ze starzeniem się.

A gdy to młody człowiek szuka nowości jako sposobu na pożądanie?
Pokolenie Z, czyli dzisiejsi 20-latkowie, są ostrożni w budowaniu relacji. Nie angażują się w nie bardzo chętnie, ale jeśli już się zdecydują, to dbają o komunikację i wspólne wartości. To pokolenie potrafi tworzyć związki, nie ulegając mitom, że coś jest „na zawsze” i można przestać o to dbać.

Inaczej wygląda sytuacja millenialsów, czyli dzisiejszych 30- i 40-latków. To pokolenie ma najwięcej trudności w budowaniu bliskości. Długo utrzymywali, że jej nie potrzebują, że mają czas na zabawę i nie muszą się angażować. Badania pokazują, że millenialsi żyli tak, jakby nigdy nie mieli skończyć 40 lat, no i teraz dopadają ich poważne kryzysy egzystencjalne. Na naukę budowania relacji i zaangażowania nigdy nie jest za późno. Pomóc może terapia. Deficyty millenialsów są widoczne też w ich problemach w seksie, tymczasem trudno im przyjąć, że i tam mają nieodrobione lekcje.

Jedną z nich jest uznanie, że pożądanie responsywne jest dobre?
To jest kluczowe. Dla millenialsów, którzy zmagają się z budowaniem bliskości, zrozumienie i akceptacja pożądania responsywnego może być krokiem do przezwyciężenia wielu problemów. Kiedy pary uczą się, jak tworzyć warunki sprzyjające pożądaniu, mogą doświadczyć głębszej intymności i bardziej satysfakcjonującego życia seksualnego.

Od czego zacząć odkrywanie pożądania responsywnego?
Ważne jest, aby stworzyć bezpieczną przestrzeń, w której obie strony mogą wyrażać uczucia bez obawy przed osądem. Intymność musi być budowana również poza sferą seksualną, czyli poprzez czułość, wspólne spędzanie czasu i dbanie o siebie nawzajem. Potem przychodzi czas na eksperymenty i eksplorowanie nowych sposobów wzbudzenia pożądania: różne techniki masażu, użycie gadżetów erotycznych, tworzenie zmysłowej atmosfery, a także próbowanie nowych rzeczy w sypialni. Potem też warto o tym pogadać. Wspólne oglądanie filmów erotycznych, na przykład z lat 80. czy 90., może również pomóc w odkrywaniu swojej seksualności. Dobrym pomysłem jest prowadzenie dziennika erotycznej podróży. Pamiętajmy też, że dopóki nie otworzymy się na nasze ciało, trudno będzie nam doświadczyć pełni seksualnych przeżyć. A każda osoba na nią zasługuje. Nasza seksualność to ekscytująca podróż, która może trwać przez całe życie.

Agata Stola, psychoterapeutka, specjalistka psychoterapii uzależnień, terapii seksuologicznej. Współprowadzi podcasty „W łóżku. Rozmowy dopasowane” oraz „Chłopaki też płaczą”. Wykłada w Krakowskiej Akademii Andrzeja Frycza Modrzewskiego.

Artykuł powstał we współpracy z SEXEDPL. Założona przez Anję Rubik Fundacja SEXEDPL jest multimedialną platformą, która zapewnia edukację w zakresie praw człowieka, seksualności, równości płci, związków i reprodukcji. Przekazuje rzetelną wiedzę, współpracując z czołowymi ekspertami i ekspertkami. Prowadzi dwa telefony zaufania: Antyprzemocową Linię Pomocy (720 720 020, działa od poniedziałku do soboty w godzinach 17–21) oraz Linię Pełnoseksualni (730 994 964, działa w każdy poniedziałek od 17 do 20).

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze