Wspólnota Anonimowych Alkoholików będzie w tym roku obchodzić 50-lecie swojego istnienia w Polsce . Na czym polega siła ich programu zdrowienia, czyli 12 kroków, wyjaśnia dr n. med. Bohdan Woronowicz, psychiatra, specjalista i superwizor psychoterapii uzależnień.
Pan zdaje się dość wcześnie jako terapeuta zetknął się z ideą Anonimowych Alkoholików.
Od ponad 50 lat staram się pomagać osobom uzależnionym i nie wiem, czy dzisiaj byłbym w stanie zrozumieć alkoholika, czy wiedziałbym tyle na temat istoty tej choroby i jej leczenia, gdyby nie uczestnictwo w wielu otwartych mityngach AA. Kiedy w latach 70. zacząłem pracować jako lekarz psychiatra z osobami uzależnionymi, czułem się wiele razy bezsilny. Mogłem zrobić niewiele więcej niż ich straszyć, że jak nie przestaną pić, to szybciej umrą. Po paru latach pracy w Poradni Odwykowej i Klinice Psychiatrycznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii, szukając sposobu, jak ratować pacjentów, pomyślałem o współpracy z alkoholikiem, który jako jeden z niewielu nie pił od kilku lat. Na podstawie jego doświadczenia zaczęliśmy opracowywać nową metodę terapii. Właśnie mieliśmy ruszyć ze swoim programem, gdy zaproszono nas do Poznania na spotkanie stowarzyszenia abstynentów. Tam przez przypadek, choć w to tak nie do końca wierzę, trafiliśmy na mityng pierwszej w Polsce grupy Anonimowych Alkoholików. Byłem pod wrażeniem! Zwłaszcza tego, że kiedy chcieli coś powiedzieć, przedstawiali się imieniem, dodając: „Jestem alkoholikiem”. Moi pacjenci nie chcieli tak o sobie mówić, czuli się obrażeni tym słowem. Ludzie na mityngu wydawali się z tego dumni. Dzielili się doświadczeniem w trzeźwieniu, byli życzliwi, nieoceniający. Czuło się między nimi ducha wspólnoty. Postanowiłem pomóc moim pacjentom założyć w Warszawie grupę AA. Udostępniłem im salę na terenie oddziału, którego byłem ordynatorem, a nawet przyjeżdżałem z domu po pracy, żeby otwierać im drzwi. Odzyskałem nadzieję, że jako lekarz i terapeuta będę skutecznie pomagać chorym na alkoholizm.
Anonimowi Alkoholicy powstali przed terapią uzależnień?
W latach 30. XX wieku nikt nie wiedział, co robić z alkoholikami. Kiedy więc AA okazało się skuteczne, poparli go lekarze, duchowni, chciał ich wesprzeć nawet Rockefeller, ale pieniędzy nie przyjęto. Kiedy w latach 80. pojechałem do Stanów, poznałem metodę terapii według modelu Minnesota, która opierała się właśnie na programie 12 kroków, a o której tylko słyszałem, bo w Polsce nie była znana. I tam zobaczyłem, jak ludzie uwalniają się od choroby, jak się zmieniają, stając się nawet lepszymi, niż byli, zanim zachorowali. Profesor Wiktor Osiatyński, którego tam poznałem, po przejściu terapii w Stanach nigdy już nie sięgnął po alkohol, a po powrocie do kraju stał się gorącym propagatorem AA.
Czy program 12 kroków i terapię uzależnień nadal coś łączy?
Jako lekarz psychiatra mogę powiedzieć, że 12 kroków wyznacza kierunek wewnętrznej zmiany, a przebieg tego procesu jest zbliżony do procesu terapii grupowej, bo także umożliwia usunięcie środkami psychologicznymi objawów choroby oraz uzyskanie korzystnych zmian w stanie zdrowia. Podstawą zdrowienia w obu wypadkach jest spotkanie ludzi, którzy mają ten sam problem – a więc problem z identyfikacją i akceptacją tego, że jest się alkoholikiem. Przebywanie z nimi pomaga korzystać z ich doświadczeń w życiu na trzeźwo, ale także pokonać poczucie bycia innym. Terapia się jednak kiedyś kończy, a AA jest zawsze. W każdym kraju znajdzie się jakiś mityng i zostanie się na nim przyjętym jak bliska osoba. Nic więc dziwnego, że opublikowana w 2020 roku analiza 27 badań z udziałem ponad 10 tysięcy uczestników wykazała, że terapia oparta na zachęcaniu do uczestnictwa w AA oraz ułatwianiu zaznajamiania się z programem 12 kroków daje wyższe wskaźniki trwałej abstynencji i ogranicza negatywne konsekwencje picia, szczególnie w dłuższej perspektywie, w porównaniu z innymi metodami leczenia.
To, czego nie ma w psychoterapii, a co pojawia się w 12 krokach, to siła wyższa. Czy AA nie jest dla ateistów i agnostyków?
Wspólnota stawia na duchowość przy jednoczesnym odrzuceniu religijności. Anonimowi Alkoholicy podkreślają, że jest to siła wyższa – jakkolwiek każdy ją rozumie. Może nią być wspólnota, grupa, kosmos, lekarz czy psychoterapeuta. Ważne, aby alkoholik uznał, że jest jakaś siła większa od niego. To kluczowe, gdyż jego próby samodzielnego poradzenia sobie spełzły na niczym. Program nawiązywał do powstałych w latach 20. XX wieku Grup Oxfordzkich, które odwoływały się do początków chrześcijaństwa, ale jest dla każdego, kto chce zdrowieć i zmienić się wewnętrznie.
Od początku wspólnota była wspierana przez znanych psychiatrów i psychologów, takich jak twórca psychologii głębi Carl Gustav Jung czy zwany ojcem amerykańskiej psychologii William James. Uznali oni, że bez wewnętrznej przemiany o charakterze moralnym i duchowym zdrowienie alkoholika nie jest możliwe. Bill W., jeden z założycieli AA, za początek swojego trzeźwienia uznał coś, co nazwał przebudzeniem duchowym. Jako psychiatra nie wykluczam, że mógł to być objaw psychozy alkoholowej. Niemniej po tym wydarzeniu Bill W. uznał, że istnieje jakaś siła wyższa, a to dało mu nadzieję. Napisał też, że AA ma pomóc każdemu alkoholikowi w znalezieniu siły większej niż on sam, która rozwiąże jego problem z alkoholem i wszystkie inne.
Czy zamiast siły wyższej nie są dziś skuteczniejsze środki farmakologiczne? Co jakiś czas słyszymy o nowej pigułce na uzależnienia.
AA nie przestało być skuteczne, bo istota tej choroby się nie zmieniła. Alkoholik, żeby przestać pić, musi zmienić siebie wewnętrznie, swoje myślenie o świecie, relacje z innymi, reakcje na różne sytuacje. Przeżyć przemianę wewnętrzną.
Podstawą zdrowienia w programie 12 kroków i terapii Minnesota jest rezygnacja z wszelkich substancji psychoaktywnych – właśnie po to, aby w człowieku uzależnionym mogła obudzić się świadomość. Alkoholik chce przecież uciec od rzeczywistości, dlatego pije. Alkohol to dla niego „lekarstwo”, bez niego nie radzi sobie z życiem, z urazami, z lękami, użalaniem się... Kiedy rezygnuje z alkoholu, czuje lęk i pustkę. W takim stanie nie umie poradzić sobie sam, ma pełno deficytów, dlatego potrzebuje pomocy. Ale żeby po nią sięgnąć, musi poczuć się akceptowany i bezpieczny. To jest możliwe dzięki wspólnocie. Tam też otrzymuje nadzieję, bo widzi ludzi, którzy nie piją od lat i są zadowoleni z życia. Nadzieja budzi motywację do działania i wiarę, że da radę, że stawi czoło przeciwnościom losu, nauczy się radzić sobie z negatywnymi emocjami. Odzyska szacunek i godność, które nawet wysoko funkcjonujący alkoholicy, którzy jeszcze nie stracili zbyt wiele, mają nadszarpnięte. W tym nie pomoże żadna tabletka.
To nie alkohol jest więc problemem, tylko deficyty psychiczne?
Największym problemem osoby uzależnionej jest chęć zmieniania otoczenia na swoją modłę. Tymczasem to alkoholik musi dopasować się do świata. Dlatego rozwiązaniem jest wewnętrzna zmiana. Bez niej nie przestanie pić, bo będzie uważał, że jego zasady nie obowiązują, szczególnie że należy mu się wszystko i że na wszystko ma wpływ. Taka postawa powoduje wiele rozczarowań, urazów i cierpienia. Uzależniona osoba nie widzi jednak tego, że to ona sama jest ich powodem. Użala się nad sobą i pije coraz więcej. Jak może jej pomóc AA? Z tyłu głowy mam zawsze „Modlitwę o pogodę ducha”, jej słowa wykorzystuję na co dzień. Mówią one, aby odróżniać to, na co mam wpływ, od tego, na co wpływu nie mam. A także aby mieć dość pokory, aby pierwsze z nich zaakceptować, i dość odwagi, aby drugie starać się zmienić. Dzięki tej modlitwie mam poczucie spokoju. Mogę skupić się na tym, co tu i teraz jest do zrobienia i co jest możliwe. Nie jestem uzależniony, ale nawet dla mnie to realistyczne spojrzenie na rzeczywistość jest pomocne. Proszę więc pomyśleć, jak bardzo potrzebne jest alkoholikom.
Pierwszy krok programu to uznanie swojej bezsilności.
Alkoholik musi przyznać się do bezsilności wobec alkoholu i tego, że nie kieruje swoim życiem – przejść od pychy do pokory. To najtrudniejszy krok. Pokora to uznanie własnych ograniczeń, wad i błędów. Pomaga pokonać wstyd i poczucie winy, a także spróbować naprawić wyrządzone szkody. Przeprosić i zapytać o zadośćuczynienie. Pozwala wybaczyć innym, bo uznając własną niedoskonałość, dajemy też innym do niej prawo.
Tak przy okazji: ja sam prawie 40 lat temu rozstałem się z papierosami, bo dzięki pacjentom alkoholikom przyznałem się do swojej bezsilności wobec nikotyny.
Ruch AA jest więc drogą wewnętrznej przemiany, ale kto z niego skorzysta, skoro nadal mamy problem z tym by nazwać się alkoholikiem czy alkoholiczką?
Dzięki takim osobom jak Borys Szyc, który publicznie przyznał się do uzależnienia oraz chętnie opowiada o tym, co mu pomogło uwolnić się od niego, to powoli zaczyna się zmieniać. Ma to ogromne znaczenie, gdyż po takim publicznym dowodzie na to, że alkoholikiem może być człowiek sukcesu, który nie stracił wszystkiego i nie śpi na ławce – zgłaszają się do mnie wysoko funkcjonujący alkoholicy obu płci z pytaniami, czy to już problem i czy mogę im pomóc. Jednym mówię, żeby byli ostrożni, bo zaczęło się robić niebezpiecznie. Innym, że powinni podjąć terapię, i wielu ją podejmuje.
Moim zdaniem najlepsza droga dla osoby uzależnionej to odbycie podstawowego programu psychoterapii uzależnień, a następnie kontynuowanie procesu zdrowienia w AA ze sponsorem, czyli kimś bardziej doświadczonym w trzeźwieniu, kto pomoże w zrozumieniu programu 12 kroków oraz zastosowaniu go w życiu.
Czy AA może być pomocne dla osób, które ukrywają uzależnienie i chcą się od niego uwolnić, zachowując dyskrecję?
Wysoko funkcjonujący alkoholicy, kobiety i mężczyźni, boją się, że na mityngu spotkają znajomych. Nie biorą pod uwagę, że jeśli tak, to ta osoba będzie tam z tego samego powodu, a więc i jej będzie zależało na dyskrecji. Kobietom, które obawiają się iść na mityng, mówię także, że Warszawa jest duża, a mityngów każdego dnia dziesiątki. Jeśli więc mieszkają na Bielanach, mogą pojechać na Ursynów. Kiedy mówią, że tam pewnie będą sami mężczyźni, odpowiadam, że są mityngi tylko dla kobiet. Bardzo zachęcam kobiety, aby brały udział w AA, bo jak wynika z mojego doświadczenia, mają trudniej, dlatego spotkanie innych niepijących kobiet jest dla nich korzystne. Jeśli są singielkami, to zyskają grupę, która je zaakceptuje i wesprze, będzie rozumieć i pomagać żyć na trzeźwo. Jeśli mają mężów, to wspólnota przyda się równie silnie. Zazwyczaj tylko początkowo mężowie zabiegają o to, żeby ich żony poszły na leczenie. Nawet płacą, jeśli odbywa się ono w prywatnym ośrodku. Potem jednak, kiedy kobiety zdrowieją, stają na nogi, to mężowie nie są już tak zachwyceni. One już nie na wszystko się zgadzają, wymagają szacunku, przestają być uległe, a oni nie mogą ich szantażować tym, że piją.
Pamiętam, jak pewien mąż, który najpierw zabiegał o to, żeby żona zdecydowała się na leczenie, kiedy ona zaczęła zdrowieć i odzyskiwać swoją godność, a więc już nie była na każde jego skinienie, zablokował pieniądze na jej terapię. Znaleźliśmy jej wtedy ośrodek finansowany przez NFZ. Ta kobieta zaczęła także chodzić na mityngi i dzięki wsparciu grupy zyskała siłę do przeciwstawienia się mężowi i kontynuowała zdrowienie.
Kobiety odzyskują więcej niż trzeźwość?
Bywa, że kiedy kobieta zaczyna terapię, okazuje się, że jej związek jest przemocowy i też dlatego, aby to znieść, zaczęła wieczorami pić. Jeśli więc chce wytrzeźwieć, nie może żyć tak, jak żyła. Terapia pomaga zobaczyć, że ma prawo do godnego życia, a wspólnota daje poczucie, że nie jest już sama i bezbronna. Ma przyjaciół, ma numery telefonów, pod które może zadzwonić, adresy, pod które może iść. Ma kogo prosić o wsparcie. Co więcej, ponieważ ci ludzie to też alkoholicy, lepiej ją rozumieją. Nie ma w tym pomaganiu nic dziwnego, bo celem 12 kroków jest troska o innych alkoholików.
AA jest wspólnotą ludzi, którzy są pozytywnie do siebie nastawieni. To jest najpiękniejsze w tym ruchu. A ja po zakończeniu terapii nie zostawiam moich pacjentów samych, ale pod opieką ogromnej siły, bo AA to siła oparta na odwiecznych wartościach, takich jak troska o innych i wspólnota działania, a także na aktualizacji wartości nowoczesnych jak otwartość i akceptacja. Ludzie tam są skoncentrowani na wzajemnej osobistej pomocy, gotowi do spotkań o każdej porze dnia czy nocy.
Bohdan Woronowicz, doktor nauk medycznych, psychiatra, specjalista i superwizor psychoterapii uzależnień.